Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!
Bob miał jedno proste zadanie - wyruszył w kosmos, by znaleźć planety nadające się do kolonizacji. Jednak jak to w życiu bywa, nie wszystko poszło tak, jak zakładali twórcy programu kosmicznej eksploracji. Po pierwsze, na Ziemi wybuchła wojna atomowa, którą przetrwał zaledwie 1% populacji, ale oczywiście wśród tych szczęśliwców musiało znaleźć się kilku idiotów, którzy dążą do całkowitego unicestwienia ludzkości. Co i tak stanie się prędzej czy później, bo planetę ogarnęła nuklearna zima. I kto musi ich ratować? Bob, oczywiście. Inna z jego wersji nie całkiem przypadkiem staje się czymś w rodzaju boga dla prymitywnego gatunku obcych, zaś kilka kolejnych kopii goni się po galaktyce z brazylijskimi sondami, które wciąż próbują wyeliminować konkurencję. Jakby tego było mało, na drodze jednego z Bobów pojawia się rasa inteligentnych i niezwykle zaawansowanych technologicznie istot, które unicestwiają życie w każdym układzie, do którego dotrą...