Właściciele kotów ręka w górę! Wiem, że wszyscy kochacie swoje mruczki i opiekujecie się nimi najlepiej jak potraficie. Ale czy Wasze koty są naprawdę szczęśliwe? Czy na pewno właściwie interpretujecie ich zachowanie? Najbardziej znany koci behawiorysta na świecie, Jackson Galaxy, podejmuje się roli tłumacza pomiędzy nami a naszymi podopiecznymi. Rolę tę uzupełnia licznymi ciekawostkami i zabawnymi szczegółami kociego życia. Ale przede wszystkim uczy nas rozumieć koty i wskazuje drogę ku ich szczęściu.
Odkąd skończyłam 11 lat, towarzyszył mi kot. Pierwszy był Filip - charakterny i niepokorny dachowiec - który zeszłego lata ku rozpaczy całej rodziny przeniósł się do krainy wiecznych łowów w wieku 18 lat i 4 miesięcy. Teraz, już od 3 lat, jestem adopcyjną mamą Tofika - około 11-letniej w tej chwili znajdy, którą dostałam w pakiecie z moim chłopakiem gdy zamieszkaliśmy razem. Jak nietrudno się domyślić dziś w rolę modela wcielił się właśnie Tofik. I być może po jego znudzonej minie tego nie widać, ale fakt, że jego mamusia przeczytała książkę Pana Galaxy, zdecydowanie wpłynął na jego komfort życia.
Zacznijmy od tego, czego możemy się dowiedzieć z "Kociego Mojo". Książka ma naprawdę przemyślaną konstrukcję, jest logiczna i płynnie przechodzi przez kolejne tematy. Na początku możemy dowiedzieć się co nieco o historii kota jako gatunku, a także odnaleźć w naszych mruczkach pozostałości cech charakterystycznych dla kotów pierwotnych. Następnie omawiamy najróżniejsze kocie zachowania i potrzeby, kończymy zaś zestawem najpopularniejszych problemów i ich rozwiązaniami. Wszystko to tworzy naprawdę sensowną całość.
Styl tej książki jest lekki i zabawny. Jako, że jest to książka o kotach a nie fizyce kwantowej, nie musimy obawiać się trudnych terminów naukowych. Tutaj natykamy się na inny problem - wytłumaczenie jednemu gatunkowi jak myśli inny gatunek i dlaczego tak, a nie inaczej. I autor robi to koncertowo. Tekst jest podparty licznymi wykresami, schematami i zwyczajnymi zabawnymi grafikami, przez co lektura staje się bardziej zróżnicowana i ciekawsza. W samym tekście również często natykamy się na przemawiające do wyobraźni porównania oraz rozmaite anegdoty - wszystko to utrzymane w lekkim, pełnym humoru tonie.
Ale tutaj najważniejsza jest wiedza, którą przekazuje nam autor. I mogę z całą pewnością stwierdzić (a Tofik miauknąć na potwierdzenie), że jest to wiedza wartościowa. Po lekturze książki wprowadziłam w domu kilka zmian, które niewiele mnie kosztowały, a futrzakowi ewidentnie przypadły do gustu. Opowiem Wam o jednej. Otóż, jak zapewne nie wiecie ale zaraz się dowiecie, mam pakiet: kota i alergię na kota. Dlatego do tej pory kot miał wstęp do sypialni bardzo ograniczony, bo nie miałam ochoty całą noc kichać w okłaczonej pościeli. Jednak sypialnia to jedyne pomieszczenie z oknem na chodnik i ulicę (z salonu i kuchni widać tylko drzewa i odległą nitkę obwodnicy), Tofik więc zostając sam pozbawiony był kociej telewizji i okropnie się nudził. Dlatego postanowiłam zakupić narzutę na łóżko i otworzyć dla niego sypialnię. Teraz kot godzinami ogląda jak ludzie chodzą trzy piętra niżej, a i z narzutą się zaprzyjaźnił - sam środek łóżka stał się jego ulubionym miejscem do spania gdy nikogo nie ma w domu. Małym bonusem jest fakt, że na noc odkładam narzutę na półkę mniej więcej półtora metra nad ziemią, a wysokość + miękki kocyk = najlepsze legowisko ever. Dlatego oboje serdecznie Panu dziękujemy, Panie Galaxy!
Jednak książka ma też kilka drobnych minusów. Po pierwsze, uważam, że za dużo miejsca zostało poświęcone wprowadzaniu do domu nowego kota. Jest to sytuacja bardzo specyficzna, na którą decyduje się niewielki odsetek posiadaczy zwierząt, a omawiana była przez kilkadziesiąt stron. Z uwagi na problemy zdrowotne Tofika i konieczność karmienia go do końca życia karmą leczniczą, u mnie jest to sytuacja mało prawdopodobna i przyznam, ze nieco się nudziłam czytając te kilka rozdziałów.
Druga sprawa - lekka przesada. Ja jestem z tych, co uważają kota (i każde inne zwierzę) za członka rodziny. Ja nie jestem jego panią, ani tym bardziej właścicielką, ja jestem jego mamą. I naprawdę nie mam problemu z robieniem wielu rzeczy dla wygody kota - trzymaniem dwóch kuwet, pozwalaniem mu na spacery po biurku i szafkach, rozkładaniem koców dla wygody na parapetach i trzymaniem szkaradnej drapaczki w salonie, przy której trzeba zamiatać kawałki tektury co 1,5 godziny. Uważam, że naprawdę jestem w tej kwestii elastyczna i tolerancyjna. Ale nawet ja nie wyobrażam sobie robienia niektórych rzeczy, które postuluje autor w swojej książce. Wybaczcie, ale nie będę montowała na każdym wolnym kawałku ściany autostrad dla kota, a już tym bardziej nie będę trzymała kuwety w salonie! Co to w ogóle za pomysł? Zapraszam gości, siadamy na kanapie, popijamy wino a pół metra obok stoi kuweta? Przepraszam, Panie Galaxy, ale tutaj wyobraźnia poniosła Pana zdecydowanie za daleko.
Niemniej mimo tych dwóch punktów na minus, uważam tę książkę za pozycję obowiązkową dla każdego właściciela mruczącego czworonoga, któremu leży na sercu jego dobro. Nawet jeśli nie zamierzacie tak jak ja zmieniać panujących w domu zasad dla kociej wygody, to i tak powinniście poświęcić czas na lekturę by lepiej zrozumieć zachowanie swojego podopiecznego. Bo musicie mieć świadomość, że szczęśliwy kot to kot bezproblemowy - a kot bezproblemowy to szczęśliwy opiekun. Nie wiem czy "Kocie Mojo" zainteresuje osoby nie posiadające kota, ale wszystkim kociarzom gorąco polecam!
Moja ocena: 8/10
Odkąd skończyłam 11 lat, towarzyszył mi kot. Pierwszy był Filip - charakterny i niepokorny dachowiec - który zeszłego lata ku rozpaczy całej rodziny przeniósł się do krainy wiecznych łowów w wieku 18 lat i 4 miesięcy. Teraz, już od 3 lat, jestem adopcyjną mamą Tofika - około 11-letniej w tej chwili znajdy, którą dostałam w pakiecie z moim chłopakiem gdy zamieszkaliśmy razem. Jak nietrudno się domyślić dziś w rolę modela wcielił się właśnie Tofik. I być może po jego znudzonej minie tego nie widać, ale fakt, że jego mamusia przeczytała książkę Pana Galaxy, zdecydowanie wpłynął na jego komfort życia.
Zacznijmy od tego, czego możemy się dowiedzieć z "Kociego Mojo". Książka ma naprawdę przemyślaną konstrukcję, jest logiczna i płynnie przechodzi przez kolejne tematy. Na początku możemy dowiedzieć się co nieco o historii kota jako gatunku, a także odnaleźć w naszych mruczkach pozostałości cech charakterystycznych dla kotów pierwotnych. Następnie omawiamy najróżniejsze kocie zachowania i potrzeby, kończymy zaś zestawem najpopularniejszych problemów i ich rozwiązaniami. Wszystko to tworzy naprawdę sensowną całość.
Styl tej książki jest lekki i zabawny. Jako, że jest to książka o kotach a nie fizyce kwantowej, nie musimy obawiać się trudnych terminów naukowych. Tutaj natykamy się na inny problem - wytłumaczenie jednemu gatunkowi jak myśli inny gatunek i dlaczego tak, a nie inaczej. I autor robi to koncertowo. Tekst jest podparty licznymi wykresami, schematami i zwyczajnymi zabawnymi grafikami, przez co lektura staje się bardziej zróżnicowana i ciekawsza. W samym tekście również często natykamy się na przemawiające do wyobraźni porównania oraz rozmaite anegdoty - wszystko to utrzymane w lekkim, pełnym humoru tonie.
Owa ziemia obiecana jest w naszym zasięgu, o ile tylko przyjmiemy naszą rolę kociego opiekuna i właściwą jej mantrę: nie chodzi o to, żeby być właścicielem, ale o to, żeby się opiekować.
Ale tutaj najważniejsza jest wiedza, którą przekazuje nam autor. I mogę z całą pewnością stwierdzić (a Tofik miauknąć na potwierdzenie), że jest to wiedza wartościowa. Po lekturze książki wprowadziłam w domu kilka zmian, które niewiele mnie kosztowały, a futrzakowi ewidentnie przypadły do gustu. Opowiem Wam o jednej. Otóż, jak zapewne nie wiecie ale zaraz się dowiecie, mam pakiet: kota i alergię na kota. Dlatego do tej pory kot miał wstęp do sypialni bardzo ograniczony, bo nie miałam ochoty całą noc kichać w okłaczonej pościeli. Jednak sypialnia to jedyne pomieszczenie z oknem na chodnik i ulicę (z salonu i kuchni widać tylko drzewa i odległą nitkę obwodnicy), Tofik więc zostając sam pozbawiony był kociej telewizji i okropnie się nudził. Dlatego postanowiłam zakupić narzutę na łóżko i otworzyć dla niego sypialnię. Teraz kot godzinami ogląda jak ludzie chodzą trzy piętra niżej, a i z narzutą się zaprzyjaźnił - sam środek łóżka stał się jego ulubionym miejscem do spania gdy nikogo nie ma w domu. Małym bonusem jest fakt, że na noc odkładam narzutę na półkę mniej więcej półtora metra nad ziemią, a wysokość + miękki kocyk = najlepsze legowisko ever. Dlatego oboje serdecznie Panu dziękujemy, Panie Galaxy!
Jednak książka ma też kilka drobnych minusów. Po pierwsze, uważam, że za dużo miejsca zostało poświęcone wprowadzaniu do domu nowego kota. Jest to sytuacja bardzo specyficzna, na którą decyduje się niewielki odsetek posiadaczy zwierząt, a omawiana była przez kilkadziesiąt stron. Z uwagi na problemy zdrowotne Tofika i konieczność karmienia go do końca życia karmą leczniczą, u mnie jest to sytuacja mało prawdopodobna i przyznam, ze nieco się nudziłam czytając te kilka rozdziałów.
Pamiętaj, izolatka służy kotu, nie tobie. Taka jest różnica między izolatką a kocim więzieniem. Pierwsze jest dla kota i ma mu pomóc odzyskać spokój. A drugie jest dla ciebie, żebyś nie zamordował mruczka.
Druga sprawa - lekka przesada. Ja jestem z tych, co uważają kota (i każde inne zwierzę) za członka rodziny. Ja nie jestem jego panią, ani tym bardziej właścicielką, ja jestem jego mamą. I naprawdę nie mam problemu z robieniem wielu rzeczy dla wygody kota - trzymaniem dwóch kuwet, pozwalaniem mu na spacery po biurku i szafkach, rozkładaniem koców dla wygody na parapetach i trzymaniem szkaradnej drapaczki w salonie, przy której trzeba zamiatać kawałki tektury co 1,5 godziny. Uważam, że naprawdę jestem w tej kwestii elastyczna i tolerancyjna. Ale nawet ja nie wyobrażam sobie robienia niektórych rzeczy, które postuluje autor w swojej książce. Wybaczcie, ale nie będę montowała na każdym wolnym kawałku ściany autostrad dla kota, a już tym bardziej nie będę trzymała kuwety w salonie! Co to w ogóle za pomysł? Zapraszam gości, siadamy na kanapie, popijamy wino a pół metra obok stoi kuweta? Przepraszam, Panie Galaxy, ale tutaj wyobraźnia poniosła Pana zdecydowanie za daleko.
Niemniej mimo tych dwóch punktów na minus, uważam tę książkę za pozycję obowiązkową dla każdego właściciela mruczącego czworonoga, któremu leży na sercu jego dobro. Nawet jeśli nie zamierzacie tak jak ja zmieniać panujących w domu zasad dla kociej wygody, to i tak powinniście poświęcić czas na lekturę by lepiej zrozumieć zachowanie swojego podopiecznego. Bo musicie mieć świadomość, że szczęśliwy kot to kot bezproblemowy - a kot bezproblemowy to szczęśliwy opiekun. Nie wiem czy "Kocie Mojo" zainteresuje osoby nie posiadające kota, ale wszystkim kociarzom gorąco polecam!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Ja akurat nie mam kota tylko psa, ale czasami oglądamy program tego Pana. Jest genialny.
OdpowiedzUsuńI trochę przerażający, przyznaj. Niektóre koty to rzeczywiście z piekła rodem :)
UsuńNie posiadam kota, więc raczej mi się ta pozycja nie przyda. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak, akurat ta książka ma dość wąskie grono odbiorców :)
UsuńPosiadacze kotów to nie jest wąskie grono:)
UsuńPosiadacze kotów to nie jest wcale wąskie grono...;)
UsuńJa także kota traktuje jako członka rodziny i nie wyobrażam sobie, żeby to miało się zmienić :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko po książkę chętnie sięgnę :)
Pozdrawiam,
Fantastic Chapter
W takim razie piąteczka, kocia mamo ;)
UsuńKocham koty,wiec ro coś dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńTym bardziej polecam :)
UsuńNie mam kota, nie mam psa. Nie czytałam książek tego pana ale oglądałam programy. Wspomniałas o tych autostradach - wiem o czym mówisz.. w programach również sugerował podobne "zabawki". To już na prawdę taki "koci tata" i to dosłownie... ale nie ma swojego synka aby mógł kupić mu autostradę to kupuje kotu :D
OdpowiedzUsuńPS jakby co nie mam nic do kocich zabawek :D
Ja też, wręcz przeciwnie, ja bym mojemu mruczkowi kupiła co tylko zechce, ale w granicach rozsądku. Z resztą kto by na 3 kilometrach takich autostrad kurze ścierał? :D
UsuńJak to kto? Kot swoimi łapkami i pupą xD
UsuńKażdy zwierżecy przyjaciel potrzebuje zajęcia - zabawki aby się nie nudzić ale gdzie taką autostradę pomieścić? xD
Ja niedawno pożegnałam mojego kota i nie mam zamiaru póki co brać kolejnego. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro. Znam ten ból i bardzo Ci współczuję.
UsuńMam ochotę sobie kupić tą książkę. Uwielbia czytać tego typu pozycje, zawsze można się z nich czegoś ciekawego dowiedzieć. PS. Ja mojego kota także uważam, za członka rodziny i mówię do niego synciu ;))))
OdpowiedzUsuńW takim razie to idealna książka dla Ciebie :D
Usuńchoć nie mam kota, to chętnie zaczytałabym się w tej książce... w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy będę miała kota :>
OdpowiedzUsuńGeneralnie bardzo kota polecam - nic tak nie odstresowuje po męczącym dniu jak miękka, mrucząca poduszeczka na kolanach :)
UsuńLubię czytać takie książki, z których mogę się czegoś dowiedzieć. Czytam teraz książkę o podobnej tematyce "Co wie Twój kot?". ☺️
OdpowiedzUsuńO, to ja i ten tytuł zapisuję. Ksiązek o kotach nigdy za dużo ;)
UsuńNie lubię kotów, ale ostatnio mam w domu jednego na przechowaniu. Książkę polecę mojej mamie.
OdpowiedzUsuńJak można nie lubić kotów? Wstydź się :D
UsuńChyba nie dla mnie;)
OdpowiedzUsuńJak nie ma w domu kota to trochę bez sensu czytać :)
UsuńNie posiadam kota, ale lubię te czworonogi. Nie jestem pewna, czy sięgnę po tą książkę, ale na pewno nie będę się przed nią zapierać rękami i nogami ;).
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jak lubisz koty, to może pora sobie sprawić małego, mruczącego przyjaciela? ;)
UsuńRaczej nie sięgnę, bo aktualnie nie mam żadnego zwierzątka.
OdpowiedzUsuńW takim razie rzeczywiście nie dla Ciebie :)
UsuńUwielbiam koty wiec całkowicie rozumiem Cie w tym punkcie. Koty to niesamowite stworzonka. Ksiązka zapowiada sie ciekawie- znam programy z tym panem a niektóre kocusie w nich pokazane potrafia pokazać PAZURKI i to jeszcze jak. Zgdzam sie całkowicie to nie my jestesmy panami kotów, one sa zbyt niezalzene aby jakiegos pana miec nad soba - co innego przyjaciela czlowieka obok :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Chociaż akurat ja mam kota specjalnej troski. Mój chłopak z niejaką czułością mówi na niego "kocia dz*wka" bo pozwoli sobie zrobić wszystko za odrobinę uwagi. Nie ważne, że człowiek go trzyma do góry nogami - ważne, że człowiek trzyma, więc trzeba mruczeć i prosić o jeszcze :D
UsuńMyślę, że ta pozycja spodoba się każdemu właścicielowi kota. Ja posiadam psa więc niestety ta pozycja nie jest dla mnie. Jednak jak zwykle to u Ciebie recenzja jest znakomita 😘
OdpowiedzUsuńMarzy mi się pies od dawna. Taki duży, wierny i inteligentny. Tylko nie wiem kto by go wyprowadzał, zwłaszcza o 6 rano w weekend, bo z pewnością nie ja :D
UsuńMam 4 kotki, więc warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuń4 kotki! Zazdrość. Też bym chciała :(
UsuńKoty bywają nieposkromione i mają takie wyniosłe mordki. Obserwuję i Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńCiągle zapominam zamówić :P Ale będzie moja :P
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńW momencie gdy posiadamy kociaka to faktycznie dość istotne jest to, aby go dobrze wychować. Jak dla mnie spodobał się wpis o kotach w https://www.mojebielsko.pl/perskie-powinienes-wiedziec/ i moim zdaniem jest tak, że z pewnością wielu z nas także tak uważa.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń