17-letnia Kate mieszka u swojej ciotki w Londynie i jest typową nastolatką z typowymi dla nastolatków problemami. Pewnego dnia trafia do magicznego sklepu, gdzie otrzymuje od prowadzącej go kobiety tajemniczą Księgę wypełnioną zaklęciami. Sceptyczna wobec magii Kate dla żartu rzuca jeden z uroków i z zaskoczeniem odkrywa, że zaklęcie nie nie dość, że działa, to w dodatku otwiera dla niej drzwi do Jaaru, niezwykłej krainy zamieszkanej przez magiczne stworzenia. Tymczasem w Jaarze, krótko przed jej przybyciem, Fenn - jeden z ferów - ucieka z domu i spotyka nimfę o imieniu Erato, która podstępem przekonuje go do przeprowadzenia niebezpiecznego rytuału. Fenn nieświadomie sprawia, wielkie niebezpieczeństwo zawisa nie tylko nad jego wspaniałą krainą, ale również nad nieświadomą niczego Kate...
Mamy niewesołe czasy, powiedzmy to sobie szczerze. Boimy się wirusa, boimy się utraty pracy, nudzimy się w domu i jesteśmy zestresowani całą tą sytuacją. Niejedne badania dowiodły, że nawet krótka sesja czytania znacząco obniża poziom stresu i poprawia humor, a ja to działanie lubię spotęgować lekturą, która jest lekka, zabawna, wciągająca i pozwala się oderwać na chwilę od ponurej rzeczywistości. Dlatego gdy świat wariuje, sięgam chętnie po książki dla dzieci i młodzieży, pełne przygód, magii, nadziei i charakterystycznego dla nich ciepła, które rozgrzewa nawet najbardziej zmarznięte serduszka. Takie właśnie są "Kroniki Jaaru", które niniejszym pragnę Wam polecić jako świetną opowieść na trudne czasy.
Mam dylemat jak określić docelową grupę wiekową tej książki. Z jednej strony sposób narracji i barwność świata przedstawionego kojarzą mi się raczej z lekturą dla 12-latka, z drugiej jednak niemal dorosła bohaterka mierzy się z dorosłymi problemami, intryga jest dość skomplikowana a niektóre opisy drastyczne (jak chociażby króliki palone żywcem), a to sprawia, że poważnie zastanowiłabym się zanim dałabym tę książkę 12-latce (powiedziała ta, która Sienkiewiczowską Trylogię przeczytała w wieku 11 lat...). Takie połączenie, choć może wydawać się dziwne, sprawdziło się w moim przypadku w 100 procentach - miałam poczucie, że czytam inteligentną i dojrzałą opowieść, podaną w lekki sposób, który czynił lekturę łatwiejszą i przyjemniejszą.
Nie wiem czy udało mi się tak do końca polubić Kate, ale może przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że jako osoba 30+ powoli tracę cierpliwość do humorzastych nastolatków. I to chyba mówi wiele o kreacji postaci, która była jak żywcem wycięta z prawdziwego świata i włożona w karty powieści. Bardzo prawdziwa, z realnym charakterem, posiadająca zarówno zalety, jak i wady. Zdecydowanie za to polubiłam Fenna, głównie za jego chaotyczność, która w moich oczach była urocza i rozczulająca. Dobrze również spisała się Erato w roli czarnego charakteru - inteligentna, bezwzględna, ze smykałką do intryg i oszustw. Bardzo podobał mi się też świat przedstawiony, tak barwny, wypełniony magią i cudami rodem z "Alicji w Krainie Czarów". Tempo akcji było szybkie, pojawiło się kilka zaskakujących zwrotów akcji i praktycznie ani przez chwilę się nie nudziłam - wręcz przeciwnie, bardzo chciałam wiedzieć co będzie dalej.
Elementem, co do którego mam najwięcej wątpliwości, są wysiłki autora, by umieścić w książce elementy różnych mitologii. Trochę zgrzytało mi wsadzenie Kirke i Morrigan do jednego wora z etykietką "czarownice", ale rozumiem zamysł - że w realnym świecie jest magia i te mitologiczne opowieści o jednostkach obdarzonych wyjątkowymi zdolnościami mają w sobie ziarno prawdy, niezależnie od kultury, z której się wywodzą. Nie podobało mi się za to utożsamienie zabawnych, karłowatych ferów z ich barwnymi skrzydełkami z Tuatha de Dannan. Być może wiecie, że na punkcie mitologii celtyckiej mam prawdziwego hopla, nic więc dziwnego, że zniesmaczyło mnie sprowadzenie całego celtyckiego panteonu do roli fajtłapowatych wróżek. Wolałabym, żeby autor poprzestał na nazywaniu ich ferami i dał spokój potomkom bogini Danu rozdzielając od siebie te dwie grupy. Tak się jednak nie stało i cały edukacyjny walor tej opowieści poszedł się... no wiecie co.
Ogólnie jednak to bardzo fajna opowieść, która z pewnością dostarczy Wam rozrywki i zabawi podczas przymusowego pobytu w domu przez weekend. Nie ma tutaj jakiegoś większego przesłania, nie ma poważnych dylematów moralnych, ale też ta książka nigdy nie aspirowała do miana powieści ambitnej. To typowa lektura na zabicie czasu, jednak takich też potrzebujemy, zwłaszcza teraz. Muszę również wspomnieć, że intryga bardzo wyraźnie rozciąga się na kolejne tomy, a wiele rozpoczętych i niedokończonych wątków sugeruje, że jeszcze niejedna przygoda przed nami - a ta, którą mamy już za sobą, to tylko część większej sprawy. Ogólnie z czystym sumieniem polecam zarówno młodszym, jak i bardziej dojrzałym czytelnikom.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Podobają mi się okładki książek z tej serii. Chciałabym przeczytać wszystkie części, jestem ich naprawdę ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńTak, okładki - to własnie przez nie w ogóle zwróciłam uwagę na tę serię :) Mam nadzieję, że kiedyś wpadną Ci w ręce i będziesz miała okazję się z nimi zapoznać :)
UsuńChyba nie do końca jest to książka dla mnie
OdpowiedzUsuńChyba nie :)
UsuńWiele czytałam o tej serii, wiele o niej słyszałam. Zdania były podzielone, różne. Czy przeczytam? Nie wiem. Będę szczera... jakoś nigdy do niej miety nie poczułam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że byłoby tu za dużo fantastyki jak na Twój gust. Z resztą to takie typowe czytadło, a Ty chyba wolisz gdy książka niesie ze sobą jakieś - jakiekolwiek - przesłanie...
UsuńLubię - doceniam takie książki ale i typowe czytadła sa potrzebne... książki które nie wymagają większego skupienia i myślenia.. tak dla "odmóżdżenia" Czy tak nie jest? ;)
UsuńTo zupełnie nie mój gatunek czytelniczy, ale bardzo podobają mi się okładki tej serii. 😊
OdpowiedzUsuńPiękne są, to prawda :)
UsuńJa w tych ciężkich czasach wolę uciekać w mroczniejszy świat fikcji :) A że to dodatkowo książka nie w moim klimacie to dam sobie spokój
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Kiedyś zabrałam się za serię, ale później jakoś nie miałam ochoty nadrabiać zaległości :)
OdpowiedzUsuńSeria pięknie wydana, ale na razie nie planuję jej czytać.
OdpowiedzUsuńJa w domu się nie muszę aż tak bardzo na początku się nudziłam ale już znalazłam milion zajec i pozytywnych spraw ale tak jest wiele spraw o które bardzo się boje o tak ale myślę że warto być pozytywnej myśli bo nic nam nie da smutek
OdpowiedzUsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że skądś kojarzę tę okładkę - z Twojego Instagrama :D Bardzo podoba mi się wizualnie ten tytuł.
Zdecydowanie zgadzam się z Tobą. Patrząc na to, co się dzieje teraz, cały ten stres, ja też sięgam po nieco lżejsze książki jak chociażby te dla dzieci (ostatnio znowu przeczytałam "Jedyny i niepowtarzalny Ivan"!, zdecydowanie pozycja, na którą zawsze mam ochotę).
Jeśli chodzi o "Kronikę Jaaru..." to bardzo interesujące połączenie w takim razie i nawet już nia patrząc na okładkę, samo to powoduje, że mam ochotę po nią chwycić.
Przyznam się bez bicia, że na mitologii celtyckiej się nie znam, ale rozumiem, dlaczego Cię to zniesmaczyło, bo jeśli autor zrobiłby coś takiego w kierunku mitologii chińskiej, na pewno nie patrzyłabym na to przychylnie. Mam wrażenie, że to świadczy trochę o niekompetencji autora, a zdecydowanie jest to krzywdzące mitologię celtycką, no błagam.
Mimo wszystko, pozdrawiam Cię najcieplej na świecie i trzymaj się zdrowo!
Ostatnio potrzebuję czegoś lekkiego, może się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - okładka jest naprawdę piękna. A co do samej książki, to dałaś zaskakująco wysoką ocenę jak na to, że główna bohatetka ma swoje humorki :P mnie takie postacie zazwyczaj szybko męczą dlatego nie jestem fanką literatury kierowanej bardziej do młodzieży. Chociaż myślę, że ten tytuł spodobałby się mojej bratanicy :)
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty :) I humorzysta nastolatka też mnie nie przekonuje. Mam jedną w domu, więc to mi w zupełności wystarcza :D
OdpowiedzUsuńmam na oku całą serię - widzę, że choć fajerwerków nie ma, to jest udana, więc może się sama przekonam - choć na ten pierwszy tom się załapię, a potem się zobaczy
OdpowiedzUsuńNie wiem czy slusznie, ale po twoim opisie pomyslam sobie, ze to takie skrzyżowanie Harryego Pottera z Alicją z krainy czarow.
OdpowiedzUsuń