Sanmao to jedna z najbardziej znanych pisarek pochodzących z Tajwanu. Jej życie, choć krótkie, pełne było zachwytu nad otaczającym ją światem - a zwłaszcza Saharą, którą szczególnie sobie ukochała. Niezwykle czujna obserwatorka życia, skromna i nieco szalona, zachwycała ludzi swoją dobrocią i bezinteresownością. Zbiór jej zabawnych, czasami słodko-gorzkich wspomnień z czasów gdy mieszkała z mężem na Saharze, odkrywa nie tylko jej barwną osobowość, ale ukazuje trudy (i radości) życia codziennego w jednym z najmniej przyjaznych miejsc na Ziemi.
Postać Sanmao, choć zaliczana do klasyków literatury azjatyckiej, jest w Polsce raczej nieznana. Zmienić to postanowiło wydawnictwo Kwiaty Orientu wydając po raz pierwszy w naszym kraju zbiór wspomnień pisarki z Al-Ujun. Choć nie ułożone chronologicznie, tworzą one pewną spójną całość - czytamy o pierwszych dniach Sanmao na Saharze, o urządzaniu malutkiego domku z pomocą przypadkowych rzeczy (jak kanapa zrobiona z trumny), o szalonym ślubie, o życiu codziennym, w końcu o wojnie. Wszystko to w otoczeniu niezwykłych ludzi a także mocno zakorzenionego w miejscowych folkloru. To idealna pozycja by zapoznać się z postacią pisarki i... beznadziejnie w niej zakochać.
Co tu dużo mówić, życie małżeńskie upływa nam na jedzeniu, a pozostały czas przeznaczamy na pracę, by zarobić na jedzenie. Nie ma w tym tak naprawdę żadnego głębszego sensu.
Sanmao była piękną kobietą. Zdjęcie na okładce nie oddaje jej sprawiedliwości, jednak nie mam na myśli tylko piękna zewnętrznego. Z "Saharyjskich Dni" wyłania się obraz osoby życzliwej i empatycznej, a jednocześnie skromnej, a wręcz nieświadomej swych pozytywnych cech. Wielokrotnie Sanmao rwie włosy z głowy z powodu sąsiadek, które pożyczają bez pytania jej ubrania, przywłaszczają sobie inne przedmioty, nie mają pojęcia co to prywatność - a jednak nie waha się ani chwili gdy któraś z nich potrzebuje pomocy. Nie ma dla niej znaczenia kim jest drugi człowiek, jest serdeczna zarówno dla wrednych sąsiadek i sprzedawcy w pobliskim sklepie, jak i dla kobiety wytykanej palcami z powodu nieobyczajności a nawet niewolnika. Ma w sobie wielką odwagę, która pomaga jej wspierać i chronić przyjaciół, ale ma też ogromne pokłady dobrego humoru - nie zliczę ile razy zrobiła coś niewłaściwego czy wręcz psotnego, a potem śmiała się w głos uciekając (czasem dosłownie) przez konsekwencjami. Te fragmenty były tak rozbrajające, że nawet teraz uśmiecham się na ich wspomnienie.
Sanmao ma dar, to nie ulega wątpliwości. Nie lubię czytać ani biografii czy też pamiętników, nie przepadam również za zbiorami opowiadań. Podobnie nie bardzo interesuje mnie Afryka, jeśli mam być szczera. Ale od "Saharyjskich Dni" nie mogłam się oderwać. Nie chodzi nawet o to, że są napisane dobrym acz przystępnym stylem, ale o to, że Sanmao jest po prostu doskonałą gawędziarką. Rzadko komentuje poruszane w swych wspomnieniach kwestie polityczne czy kulturalne, ale żaden absurd życia codziennego przed nią nie umknie. Najlepszy przykładem jest tutaj opowieść o wizycie u teściowej, spisana w formie ociekającego sarkazmem poradnika dla żony idealnej. Śmiałam się w głos podczas czytania, a nieczęsto mi się to zdarza. Oczywiście nie brakuje tutaj także opowieści poważnych, a wręcz ciężkich i przygnębiających, jednak są one tak wyważone, żeby całość mimo wszystko pozostawiła w sercu czytelnika pozytywny obraz.
Przyznam się, że po lekturze "Saharyjskich Dni" jestem absolutnie oczarowana postacią Sanmao. Następnego dnia po skończeniu książki spędziłam długie godziny czytając artykuły o jej życiu i twórczości. Jeśli uda mi się znaleźć polskie wydanie innych jej dzieł, z pewnością natychmiast zabiorę się za lekturę. Póki co cieszę się, że miałam szczęście zapoznać się z tym niezwykłym zbiorem, który z pewnością zostanie w mojej pamięci na długo, i do którego nie raz jeszcze wrócę. Piękne opowieści, cały wachlarz emocji, wspaniale lekkie pióro. Czy można chcieć czegoś więcej? Gorąco Wam polecam "Saharyjskie Dni" i zapewniam, że nie zapomnicie czasu spędzonego z Sanmao.
Moja ocena: 10/10
Sanmao ma dar, to nie ulega wątpliwości. Nie lubię czytać ani biografii czy też pamiętników, nie przepadam również za zbiorami opowiadań. Podobnie nie bardzo interesuje mnie Afryka, jeśli mam być szczera. Ale od "Saharyjskich Dni" nie mogłam się oderwać. Nie chodzi nawet o to, że są napisane dobrym acz przystępnym stylem, ale o to, że Sanmao jest po prostu doskonałą gawędziarką. Rzadko komentuje poruszane w swych wspomnieniach kwestie polityczne czy kulturalne, ale żaden absurd życia codziennego przed nią nie umknie. Najlepszy przykładem jest tutaj opowieść o wizycie u teściowej, spisana w formie ociekającego sarkazmem poradnika dla żony idealnej. Śmiałam się w głos podczas czytania, a nieczęsto mi się to zdarza. Oczywiście nie brakuje tutaj także opowieści poważnych, a wręcz ciężkich i przygnębiających, jednak są one tak wyważone, żeby całość mimo wszystko pozostawiła w sercu czytelnika pozytywny obraz.
Człowiek to takie zwierzę, które najbardziej boi się, że pozna samego siebie.
Przyznam się, że po lekturze "Saharyjskich Dni" jestem absolutnie oczarowana postacią Sanmao. Następnego dnia po skończeniu książki spędziłam długie godziny czytając artykuły o jej życiu i twórczości. Jeśli uda mi się znaleźć polskie wydanie innych jej dzieł, z pewnością natychmiast zabiorę się za lekturę. Póki co cieszę się, że miałam szczęście zapoznać się z tym niezwykłym zbiorem, który z pewnością zostanie w mojej pamięci na długo, i do którego nie raz jeszcze wrócę. Piękne opowieści, cały wachlarz emocji, wspaniale lekkie pióro. Czy można chcieć czegoś więcej? Gorąco Wam polecam "Saharyjskie Dni" i zapewniam, że nie zapomnicie czasu spędzonego z Sanmao.
Moja ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Skoro tak Ci się podobało, to muszę się zainteresować tą pozycją!
OdpowiedzUsuńPatrząc na Twoje recenzje, jestem pewna, że ta książka przypadłaby Ci do gustu :)
UsuńA szczerze mówiąc, nie są to moje klimaty czytelnicze, ale skoro tak wysoko oceniłaś ten tytuł, będę go miała na uwadze. 😊
OdpowiedzUsuńUwierz mi, moje też nie. Naprawdę nie lubię takich książek. Ale ta jest genialna :)
UsuńRacja że postać kompletnie nieznana. Mam wielką ochote nadrobić braki.
OdpowiedzUsuńJa się skusiłam, bo z literatury tajwańskiej nigdy nie miałam okazji nic czytać. I naprawdę warto tak książkowo podróżować "zakładką po mapie" :)
UsuńKoniecznie muszę dorwać tę książkę w swoje ręce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Super, że udało mi się Cię do niej zachęcić :D
UsuńMuszę przyznać, że sama rzadko sięgam po ten gatunek literacki. Aczkolwiek zaciekawiłaś mnie więc chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie będziesz żałować :)
UsuńSłyszałam o niej❣
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że umieściłaś ją na liście do przeczytania ;)
UsuńJeszcze nie przeczytałam żadnej książki z tego gatunku - literatura azjatycka nie jest mi znana ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto to zmienić :)
UsuńRzadko spotykam się z taką literaturą, ale warto przyjrzeć się jej bliżej. Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZawsze warto poszerzać horyzonty :)
Usuńocena mega wysoka:) aż się zainteresowałam ową pozycją:0
OdpowiedzUsuńO to super :) Bardzo polecam!
UsuńTwe rekomendacje się zawsze sprawdzają:)
UsuńPrzyznaję ,że zaintrygowałaś mnie ta pozycją. Lubię literature z tej części świata :-)
OdpowiedzUsuńJa mam niewielkie doświadczenie z Azją, ale wszystko, co do tej pory czytałam, było bardzo dobre :)
UsuńTo ja bardzo chętnie. Ja lubię pamiętniki, biografie, wspomnienia. Czytam biografię Wandy Rutkiewicz autorstwa Pani Anny Kamińskiej i muszę powiedzieć że jest wspaniała. Polecam.
OdpowiedzUsuń