czwartek, 21 lipca 2022

Może lepiej nie wyczekiwać spotkania z obcymi... - "Gdyż Jest Nas Wielu" Dennis E. Taylor

Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

Bob miał jedno proste zadanie - wyruszył w kosmos, by znaleźć planety nadające się do kolonizacji. Jednak jak to w życiu bywa, nie wszystko poszło tak, jak zakładali twórcy programu kosmicznej eksploracji. Po pierwsze, na Ziemi wybuchła wojna atomowa, którą przetrwał zaledwie 1% populacji, ale oczywiście wśród tych szczęśliwców musiało znaleźć się kilku idiotów, którzy dążą do całkowitego unicestwienia ludzkości. Co i tak stanie się prędzej czy później, bo planetę ogarnęła nuklearna zima. I kto musi ich ratować? Bob, oczywiście. Inna z jego wersji nie całkiem przypadkiem staje się czymś w rodzaju boga dla prymitywnego gatunku obcych, zaś kilka kolejnych kopii goni się po galaktyce z brazylijskimi sondami, które wciąż próbują wyeliminować konkurencję. Jakby tego było mało, na drodze jednego z Bobów pojawia się rasa inteligentnych i niezwykle zaawansowanych technologicznie istot, które unicestwiają życie w każdym układzie, do którego dotrą...

Bob powraca, razem ze swoim sarkastycznym humorem i tonami odniesień do popkultury! Naprawdę niewiele jest książek, przy których tak dobrze się bawiłam. Przyznaję, skończyłam czytać "Gdyż Jest Nas Wielu" już parę miesięcy temu, więc nie wszystko dokładnie pamiętam, ale wspomnienie miło spędzonego czasu jest wciąż żywe w mojej pamięci. To jedna z tych serii, po którą sięga się na poprawę humoru. Może nie jest to wybitne literackie arcydzieło, ale czasami wszyscy mamy ochotę na lekką, zabawną lekturę, która zabierze nas na przygodę nie wymagającą od nas głębokiej refleksji. "Bobiversum" jest w takim przypadku kandydatem idealnym.

Pierwszą różnicą, jaka mi się nasuwa między tym tomem a poprzednim, jest większa "gęstość" fabuły. W pierwszej części przez większość czasu śledziliśmy tylko jednego Boba i musieliśmy razem z nim przejść cały proces ewolucji - a także przebyć całą drogę z Ziemi do Delta Eridani za rozrywkę mając tylko przemyślenia głównego bohatera, tutaj natomiast Bobów, jak zdradza tytuł, jest już wielu i każdy z nich znalazł sobie jakieś ciekawe zajęcie. Tak więc zamiast słuchać rozkmin pierwszego Boba, skaczemy między jego kopiami wpadając z wizytą akurat tam, gdzie dzieje się coś interesującego. Dzięki temu lektura upływa nam szybciej, a książka wciąga o wiele mocniej. Tym bardziej, że autor naprawdę zaszalał z problemami, jakie stawia przed naszymi drogimi Bobami i jestem niezwykle ciekawa jak uda mu się je wszystkie rozwiązać.

Z drugiej strony ciężko jest śledzić uważnie to, co się dzieje. Na potrzeby opowieści skaczemy nieco w czasie, czasem parę lat do przodu, by potem się trochę cofnąć dla innego Boba, i ponownie przeskoczyć nieco w przyszłość. Już samo zapamiętanie tylu różnych (?) postaci może być problematyczne, a co dopiero gdy nie ma jasno określonej chronologii. Trzeba się tutaj trochę wysilić i zwrócić szczególną uwagę na nazwy rozdziałów podające podstawowe informacje: którego Boba śledzimy, w jakim obecnie jest układzie i który jest rok. Przyznaję, że może to być uciążliwe. Ja sama szybko się poddałam i postanowiłam cieszyć historią bez zwracania szczególnej uwagi na to, które wydarzenie miało miejsce wcześniej, a które później. I tak też można tę książkę czytać, więc bez paniki - jeśli tak jak ja macie problem z zapamiętywaniem imion i układaniem w głowie linii czasu, niewiele na tym stracicie.

Odniosłam też wrażenie, że gdy monologi pierwszego Boba zostały zastąpione o wiele żywszą akcją, straciliśmy spory procent okazji do wtrącania sarkastycznych komentarzy. W drugim tomie nagromadzenie zabawnych wtrąceń jest nieco mniejsze, ale jak już mówiłam, wynagradza nam to ciekawsza fabuła. No i chociaż wspomniałam, że ta książka nie wymaga od czytelnika głębokiej refleksji, to wciąż porusza tematy, które taką refleksję mogą wywołać, i jeśli zechcemy, możemy poświęcić im chwilę czasu - jak fundamentalizm religijny, wpływ człowieka na ekosystem czy granica, która oddziela człowieka od sztucznej inteligencji. Wszystkie bardzo na czasie, a w ostatnim przypadku wręcz wybiegające w przyszłość.

Podsumowując, to idealna lektura na upalne, wakacyjne dni, kiedy temperatura staje się tak absurdalnie wysoka, że mózg zaczyna się człowiekowi gotować i marzy on już tylko o tym, żeby rozerwać się przy czymś lekkim zabawnym i nie wymagającym myślenia - ale wciąż na dobrym poziomie. Jedna fala upałów już za nami, trwa kolejna, kto wie ile jeszcze ich nas czeka do końca lata. Czy lodowata przestrzeń kosmiczna nie brzmi w tej sytuacji wręcz cudownie? Dla mnie brzmi, dlatego trzeci tom serii już czeka na moim czytniku i wkrótce się za niego zabiorę. A tymczasem drugi tom serdecznie polecam wszystkim, którzy skłonni są sięgnąć po science-fiction. Naprawdę warto.

Moja ocena: 9/10

2 komentarze:

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!