Premiera: 19.06.2019
Gioia to wrażliwa siedemnastolatka, której życie nie jest proste. Dość powiedzieć, że jej matka nadużywa alkoholu, ojciec stosuje przemoc, a rówieśnicy w szkole w najlepszym przypadku ją ignorują. Ona zaś stara się ignorować ich. Towarzystwa dotrzymuje jej Tonia, wymyślona przyjaciółka. Wszystko zmienia się gdy poznaje Lo. Chłopak nie chce zdradzić swojego imienia i spotyka się z Gioią tylko po zmroku. Nie mówi o swojej rodzinie ani o życiu codziennym. Dziewczynie to nie przeszkadza - do czasu aż Lo znika. Jeśli chce go odzyskać, musi odkryć jego tajemnicę. A także zdecydować czy kilku innych dochować...
Jeszcze niedawno gatunek jakim jest literatura młodzieżowa kwitowałam jedynie pogardliwym prychnięciem. Nie po to w wieku 10 lat przeczytałam kilka dzieł Juliusza Verne'a, w wieku 11 lat trylogię Sienkiewicza, a w wieku 12 lat wszystkie dostępne w bibliotece dramaty Shakespeara, żeby teraz, mając lat 30, bawić się w powieści dla dzieci. Jednak kilka z nich wpadło mi przypadkiem w ręce i szybko zrozumiałam jak ogromny błąd popełniam próbując wszystkie książki tego typu wepchnąć do jednej szuflady. Owszem, nie umywają się one do dzieł wspomnianych wcześniej wielkich pisarzy, ale często mają liczne walory, których brakuje tamtym. I doskonałym przykładem powieści młodzieżowej, która wyrasta ponad swój gatunek, jest właśnie "Jeszcze Będziemy Szczęśliwi".
Na początek słowo o autorze. "Jeszcze Będziemy Szczęśliwi" to debiutancka powieść Pana Galiano. Na co dzień jest on nauczycielem literatury niezwykle zaangażowanym w swoją pracę. Na jednym ze "skrzydełek" przy okładce możemy przeczytać, że często organizuje rozmaite eventy i flash moby mające na celu promowanie literatury wśród młodzieży. Jego wysiłki zostały nagrodzone miejscem na liście 100 najlepszych włoskich nauczycieli. Obraz człowieka, jaki wyłania się z tych informacji bez wątpienia ucieszy serduszko każdego mola książkowego, a kilku być może przemknie przez głowę, że fajnie byłby spotkać kogoś takiego na swojej drodze przez system edukacji. Ja miałam szczęście przez 2 lata być pod opieką polonistki, która z entuzjazmem rozwijała mój talent po pisania od pierwszego wypracowania, po którym zatrzymała mnie w klasie i oznajmiła, że takiego lekkiego pióra nie można zmarnować. Mogę więc łatwo sobie wyobrazić jak uwielbiany jest Pan Galiano przez swoich uczniów.
Ale przejdźmy do książki. Jestem pewna, że znakomita część nastolatków bez trudu mogłaby się utożsamić z Gioią. Wrażliwa, obdarzona ogromną wyobraźnią, nieco nieśmiała, skryta. W XXI wieku, gdy liczy się jedynie pęd ku karierze, takich dzieci jest coraz więcej. Gioia jest ich symbolem, pokazuje nam jak to jest być odrzuconym przez rówieśników, nie mieścić się w przyjętym szablonie tego, co normalne, samotnie mierzyć się z problemami, o których nie można powiedzieć dorosłym, bo nawet jeśli zrozumieją sprawę, to najpewniej ją zbagatelizują. To postać o dokładnie przemyślanym charakterze i tak prawdziwa, że nieomal wychodzi z kart powieści i staje tuż obok nad w czasie lektury.
Wspomnę o dwóch jeszcze bohaterach, skrajnie różnych. Pierwszy to Lo - niestety nie mogę napisać, dlaczego uważam jego postać za ważną, gdyż zdradziłabym ważną część fabuły. Druga to nauczyciel filozofii, pan Bove. Mam wrażenie, że Pan Galiano stworzył go trochę na swoje podobieństwo, mając przed oczami obraz nauczyciela idealnego. Jego lekcje nie mają formy nudnego wykładu, lecz interaktywnej zabawy z klasą. Słucha uczniów z uwagą i potrafi czytać między wierszami. Jest obdarzony niezwykłą empatią, leży mu na sercu dobro jego podopiecznych, których nie traktuje jak głupich dzieciaków, ale młode istoty równe jemu. To jedyny człowiek, którego Gioia darzy prawdziwym szacunkiem, i z którym rozmawia. Jest przewodnikiem dla wszystkich dorosłych jak należy komunikować się z młodzieżą.
Akcja w tej powieści płynie raczej powoli, zwłaszcza z początku - więcej mamy filozoficznych rozważań niż istotnych wydarzeń, ale to nie zniechęca. Wręcz przeciwnie, dzięki temu poznajemy główną bohaterkę, a jest ona postacią naprawdę fascynującą. Z resztą rzeczone filozoficzne rozważania również wnoszą wiele do lektury i nawet taki stary cap jak ja przy kilku musiał się zatrzymać i pomyśleć. A to wszystko napisane prostym językiem, bez zbędnych ozdobników - idealnym dla młodzieży. Tym samym językiem Pan Galiano opisuje również uczucia targające bohaterami i ten zabieg robi chyba największe wrażenie - bo opisy te są wręcz perfekcyjne. Każdy, kto ma w sobie jakąś cząstkę Gioi odnajdzie tutaj własne doświadczenia, a dobór słów tylko spotęguje wrażenie czytania o samym sobie. To jest po prostu mistrzostwo. Bardzo mi się także podoba lista nieprzetłumaczalnych słów, które kolekcjonuje Gioia - okazuje się, że nawet z powieści można się czegoś nauczyć.
Spoiler alert! Jeśli zamierzacie przeczytać tę książkę, omińcie ten akapit. Dla tych jeszcze nie przekonanych zdradzę, że pojawia się tu również motyw choroby psychicznej. Nie jestem psychologiem, nie mogę więc rozsądzić, czy jej opis jest trafny, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednak jeszcze bardziej chyba podobało mi się wokół tematu, czyli przede wszystkim jak na chorobę reagują najbliżsi i co zrobią, żeby choremu pomóc. Koniec spojlerów.
Ostatnie słowo - zakończenie. Powiem tylko tyle, że ta powieść jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju - chyba po raz pierwszy spotkałam się z historią, która trzymając się utartych schematów, potrafi jednocześnie zaskoczyć. Jednak były to zaskoczenia drobne, a koniec i tak przewidziałam bez problemu, nie mogę więc z czystym sumieniem przyznać najwyższej oceny.
Podsumowując, to jedna z najlepszych powieści młodzieżowych, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku. Myślę, że niejednego sceptyka względem tego gatunku mogłaby przekonać do zmiany zdania, a niejednego rodzica nauczyć jak rozmawiać ze swoim nastoletnim dzieckiem. Tę historię czyta się niezwykle szybko i choć mierzy się z poważnymi tematami, robi to w sposób na swój sposób optymistyczny, nieprzytłaczający. Zaryzykuję stwierdzenie, że rynek czytelniczy potrzebuje więcej tego typu powieści. Ja ze swojej strony mogę Wam ją z czystym sercem polecić.
Moja ocena: 9/10
Jeszcze niedawno gatunek jakim jest literatura młodzieżowa kwitowałam jedynie pogardliwym prychnięciem. Nie po to w wieku 10 lat przeczytałam kilka dzieł Juliusza Verne'a, w wieku 11 lat trylogię Sienkiewicza, a w wieku 12 lat wszystkie dostępne w bibliotece dramaty Shakespeara, żeby teraz, mając lat 30, bawić się w powieści dla dzieci. Jednak kilka z nich wpadło mi przypadkiem w ręce i szybko zrozumiałam jak ogromny błąd popełniam próbując wszystkie książki tego typu wepchnąć do jednej szuflady. Owszem, nie umywają się one do dzieł wspomnianych wcześniej wielkich pisarzy, ale często mają liczne walory, których brakuje tamtym. I doskonałym przykładem powieści młodzieżowej, która wyrasta ponad swój gatunek, jest właśnie "Jeszcze Będziemy Szczęśliwi".
Na początek słowo o autorze. "Jeszcze Będziemy Szczęśliwi" to debiutancka powieść Pana Galiano. Na co dzień jest on nauczycielem literatury niezwykle zaangażowanym w swoją pracę. Na jednym ze "skrzydełek" przy okładce możemy przeczytać, że często organizuje rozmaite eventy i flash moby mające na celu promowanie literatury wśród młodzieży. Jego wysiłki zostały nagrodzone miejscem na liście 100 najlepszych włoskich nauczycieli. Obraz człowieka, jaki wyłania się z tych informacji bez wątpienia ucieszy serduszko każdego mola książkowego, a kilku być może przemknie przez głowę, że fajnie byłby spotkać kogoś takiego na swojej drodze przez system edukacji. Ja miałam szczęście przez 2 lata być pod opieką polonistki, która z entuzjazmem rozwijała mój talent po pisania od pierwszego wypracowania, po którym zatrzymała mnie w klasie i oznajmiła, że takiego lekkiego pióra nie można zmarnować. Mogę więc łatwo sobie wyobrazić jak uwielbiany jest Pan Galiano przez swoich uczniów.
W końcu pewnego dnia powiedziała sobie: "No dobra, jeśli zaakceptują mnie taką, jaka jestem to spoko; a jeśli nie, to koniec".
I to był koniec.
Ale przejdźmy do książki. Jestem pewna, że znakomita część nastolatków bez trudu mogłaby się utożsamić z Gioią. Wrażliwa, obdarzona ogromną wyobraźnią, nieco nieśmiała, skryta. W XXI wieku, gdy liczy się jedynie pęd ku karierze, takich dzieci jest coraz więcej. Gioia jest ich symbolem, pokazuje nam jak to jest być odrzuconym przez rówieśników, nie mieścić się w przyjętym szablonie tego, co normalne, samotnie mierzyć się z problemami, o których nie można powiedzieć dorosłym, bo nawet jeśli zrozumieją sprawę, to najpewniej ją zbagatelizują. To postać o dokładnie przemyślanym charakterze i tak prawdziwa, że nieomal wychodzi z kart powieści i staje tuż obok nad w czasie lektury.
Wspomnę o dwóch jeszcze bohaterach, skrajnie różnych. Pierwszy to Lo - niestety nie mogę napisać, dlaczego uważam jego postać za ważną, gdyż zdradziłabym ważną część fabuły. Druga to nauczyciel filozofii, pan Bove. Mam wrażenie, że Pan Galiano stworzył go trochę na swoje podobieństwo, mając przed oczami obraz nauczyciela idealnego. Jego lekcje nie mają formy nudnego wykładu, lecz interaktywnej zabawy z klasą. Słucha uczniów z uwagą i potrafi czytać między wierszami. Jest obdarzony niezwykłą empatią, leży mu na sercu dobro jego podopiecznych, których nie traktuje jak głupich dzieciaków, ale młode istoty równe jemu. To jedyny człowiek, którego Gioia darzy prawdziwym szacunkiem, i z którym rozmawia. Jest przewodnikiem dla wszystkich dorosłych jak należy komunikować się z młodzieżą.
Akcja w tej powieści płynie raczej powoli, zwłaszcza z początku - więcej mamy filozoficznych rozważań niż istotnych wydarzeń, ale to nie zniechęca. Wręcz przeciwnie, dzięki temu poznajemy główną bohaterkę, a jest ona postacią naprawdę fascynującą. Z resztą rzeczone filozoficzne rozważania również wnoszą wiele do lektury i nawet taki stary cap jak ja przy kilku musiał się zatrzymać i pomyśleć. A to wszystko napisane prostym językiem, bez zbędnych ozdobników - idealnym dla młodzieży. Tym samym językiem Pan Galiano opisuje również uczucia targające bohaterami i ten zabieg robi chyba największe wrażenie - bo opisy te są wręcz perfekcyjne. Każdy, kto ma w sobie jakąś cząstkę Gioi odnajdzie tutaj własne doświadczenia, a dobór słów tylko spotęguje wrażenie czytania o samym sobie. To jest po prostu mistrzostwo. Bardzo mi się także podoba lista nieprzetłumaczalnych słów, które kolekcjonuje Gioia - okazuje się, że nawet z powieści można się czegoś nauczyć.
To nie tak, że gdy kochasz, zaczynasz chorować. Gdy kochasz, zdrowiejesz. Pozostali, ci, którzy nie kochają, to oni są szaleńcami, oni są stuknięci. Ci, którzy kochają, ci, którzy kochają naprawdę, są zdrowi, jedyny zdrowi na świecie pełnym szaleńców.
Spoiler alert! Jeśli zamierzacie przeczytać tę książkę, omińcie ten akapit. Dla tych jeszcze nie przekonanych zdradzę, że pojawia się tu również motyw choroby psychicznej. Nie jestem psychologiem, nie mogę więc rozsądzić, czy jej opis jest trafny, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednak jeszcze bardziej chyba podobało mi się wokół tematu, czyli przede wszystkim jak na chorobę reagują najbliżsi i co zrobią, żeby choremu pomóc. Koniec spojlerów.
Ostatnie słowo - zakończenie. Powiem tylko tyle, że ta powieść jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju - chyba po raz pierwszy spotkałam się z historią, która trzymając się utartych schematów, potrafi jednocześnie zaskoczyć. Jednak były to zaskoczenia drobne, a koniec i tak przewidziałam bez problemu, nie mogę więc z czystym sumieniem przyznać najwyższej oceny.
Podsumowując, to jedna z najlepszych powieści młodzieżowych, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku. Myślę, że niejednego sceptyka względem tego gatunku mogłaby przekonać do zmiany zdania, a niejednego rodzica nauczyć jak rozmawiać ze swoim nastoletnim dzieckiem. Tę historię czyta się niezwykle szybko i choć mierzy się z poważnymi tematami, robi to w sposób na swój sposób optymistyczny, nieprzytłaczający. Zaryzykuję stwierdzenie, że rynek czytelniczy potrzebuje więcej tego typu powieści. Ja ze swojej strony mogę Wam ją z czystym sercem polecić.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Ten rudzielec na okładce bardzo kusi, żeby przeczytać książkę. 😊
OdpowiedzUsuńTen rudzielec przywołał mi na myśl Anię xD Tak po okładce - Ania też była rudzielcem :D
UsuńTak, okładka jest piękna, a kąt, pod jakim go sfotografowałam nie oddaje jej sprawiedliwości niestety. Ale co do Ani, to myślę, że Gioia jest naprawdę dobrą kandydatką na Anię XXI wieku, z którą współczesna młodzież mogłaby się utożsamiać, jak kiedyś z Anią.
Usuńa mogłabym się skuić na czytanie :D
OdpowiedzUsuńTo taka uniwersalna opowieść dla każdego, więc zachęcam :)
UsuńI tytuł bardzo kojący i zachęcający do czytania :)
OdpowiedzUsuńTrochę spojler zakończenia ;)
UsuńKurczę, przeczytałam dwie książki z portalu Czytam Pierwszy i utknęłam. Mam za mało punktów, żeby ruszyć z czytaniem czegokolwiek ;) Ale nic to, mam pełno nieprzeczytanych na półce, więc żadna strata.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się nawet ciekawa. Choć od razu pomyślałam, że młody pewnie jest wampirem czy kimś takim i kroi się romans, hm, międzygatunkowy? ;)
Nie, to nie fantastyka :) Co do Czytam Pierwszy, to ja polecam nadrabiać książkami z innego źródła. Idź do biblioteki albo zainwestuj w ebooka książki, która Cię ciekawi, napisz potem jej recenzję i już będziesz miała punkty na kolejną pozycję :)
UsuńTa okładka mnie przyciąga dużo bardziej niż fabuła,ale może warto dać jej szansę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Myślę, że warto. To jedna z powieści naprawdę dla każdego :)
UsuńSama podobnie jak Ty, unikam młodzieżówka. Wszystkie takie samo, przerost formy nad treścią.
OdpowiedzUsuńAle skoro tak bardzo polecasz, może faktycznie się skuszę w wolnej chwili :)
Nie każda młodzieżówka jest zła - mnie ta naprawdę przypadła go gustu, więc zdecydowanie polecam :)
UsuńFajna recenzja, ale książkę chwilowo odpuszczam ze względu na gatunek
OdpowiedzUsuńJa chyba zorganizuję akcję "nie bójmy się młodzieżówek" :D Niektóre są naprawdę bardzo dobre, ale nic na siłę :)
UsuńZaciekawiła mnie tak książka ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
Usuńczasami dla relaksu warto sięgnąc po dobrze napisaną młodzieżówkę :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie, trafiłaś w sedno :)
UsuńMłodzieżówki są cudowne. Dobrze, że się przekonałaś.
OdpowiedzUsuńŻałuję tylko, że tyle lat straciłam i tyle hype'u mnie ominęło :)
UsuńMuszę przyznać, że nie słyszałam o tej książce. Po Twojej recenzji nabrałam na nią ochoty :) Chętnie po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze i bardzo polecam :)
Usuń