Dzień dobry, kochani, miło mi powitać Was na premierze nowego cyklu wpisów, czyli Książka vs Film. Cykl zapowiedziałam dwa miesiące temu, wpis robię dopiero teraz, cóż, zdarza się, takie życie. Jednak wreszcie zapadła decyzja co do książkowo-filmowej pary, którą zajmę się jako pierwszą. A decyzja nie była prosta, bo potrzebowałam czegoś, co w miarę niedawno zarówno oglądałam, jak i czytałam, i będę mogła porównać obie wersje mając je na świeżo w pamięci. Tak więc padło na "Dallas '63" autorstwa Stephena Kinga, które poznałam w tym roku w obu wariantach. A zatem, żeby nie przedłużać, przejdźmy do rzeczy. Jeszcze tylko dla formalności ostrzeżenie o spojlerach i jedziemy.
Jake Epping jest zwykłym człowiekiem. Pracuje jako nauczyciel, żyje skromnie dorabiając sobie dzięki kursom przygotowującym do matury dla dorosłych. Jego spokojne życie zmienia się ostatniego dnia roku szkolnego, gdy odbiera telefon od swojego przyjaciela i właściciela pobliskiego baru, w którym - jak się okazuje - znajduje się przejście do roku 1958. Al - ów przyjaciel - powierza Jake'owi misję, której on sam sam nie był w stanie doprowadzić do końca: powstrzymanie Lee Oswalda przed zamordowaniem Johna F. Kennedy'ego. Jake, z początku nieufny, w końcu zgadza się spróbować, nie wie jednak jak zaciętą walkę będzie musiał stoczyć z oporną przeszłością, która bardzo nie chce być zmieniona...
Adaptacja
Adaptacja powieści Stephena Kinga nosi tytuł "11.22.63", jest to 8-odcinkowy serial dostępny na platformie Hulu (w Polsce nadawany był na kanale Fox). Premiera serialu miała miejsce w roku 2016, a nad jego produkcją czuwał sam Stephen King w roli producenta wykonawczego. W obsadzie znaleźli się m. in. James Franco (jako główny bohater Jake Epping), Chris Cooper (Al Templeton) i Sarah Gadon (Sadie Dunhill).
Do serialu (najpierw zajmiemy się samym serialem w oderwaniu od książki) mam jedno zastrzeżenie - okropnie skrócił sam początek opowieści, przez co wdarł nam się tutaj jakiś nienaturalny pośpiech i nerwowość. Coś w stylu "hej, Jake, słuchaj, mam wehikuł czasu, musisz skoczyć w przeszłość i ocalić Kennedy'ego, żadnych pytań, leć już!" i Jake bez głębszej refleksji poleciał. Wyglądało to sztucznie i niespecjalnie mi się podobało. Poza tym uważam tę produkcję za udaną. Aktorzy sprawili się bardzo dobrze, tempo akcji było bardzo przyzwoite, historia przedstawiona w sposób logiczny. Każdy z odcinków klasycznie kończy się potężnym cliff-hangerem, co nam, widzom, może się nie podobać (gdy na kolejny odcinek trzeba czekać tydzień), ale zdecydowanie zachęca do dalszego oglądania. Bardzo mi się podobało jak wierny historii jest ten serial. Pomijam już rzeczy tak oczywiste jak kostiumy z epoki, samochody i (prawdopodobnie komputerowe?) odnowienie budynków, ale duży plus u mnie zarobiło naprawdę zręczne wkomponowanie w całość fragmentów prawdziwego przemówienia JFK i oczywiście scen z zamachu. Jednak największe wrażenie chyba zrobił na mnie Daniel Webber, grający Lee Harvey Oswalda, który nie dość, że ucharakteryzowany był tak dobrze, że niemal nie do odróżnienia od prawdziwej postaci, to jeszcze wykreował tak fantastycznie autentyczną postać, że po prostu nie mogłam od niego oderwać oczu. No i muzyka - oczywiście z epoki - robiła wspaniały klimat.
Książka vs serial
Serial łącznie trwał około 8 godzin, audiobook trwa aż 27 i pół godziny - jasne więc jest, że producenci serialu nie byli w stanie zmieścić w nim wszystkich wydarzeń i wątków. Wspomniałam już, że początek został skrócony - moim zdaniem za bardzo - oprócz tego w serialu Jake przeszedł przez drzwi tylko raz, podczas gdy w książce odbył kilka wycieczek i zaliczył kilka resetów zanim podjął próbę ocalenia JFK. Serial ominął również wątek jego uczniów z przeszłości - książka poświęciła im sporo czasu, Jake wystawiał przedstawienie w szkole, zbierał fundusze na operację uczennicy, robił wiele innych rzeczy, które w ekranizacji zostały całkowicie pominięte. To jednak są szczegóły, bo te wycięte fragmenty tak naprawdę niewiele wnosiły do sprawy. Znaczące różnice były trzy:
Po pierwsze, w książce drzwi do przeszłości prowadzą do roku 1958, a nie jak w serialu do roku 1960. Różnica ta jest o tyle istotna, że Jake ma więcej czasu na zaaklimatyzowanie się w przeszłości i mniej kolejnych prób w razie porażki - w końcu coraz młodszy się nie robi...
Po drugie, człowiek z żółtą kartką kompletnie stracił sens w serialu. W książce jest on (a raczej oni, bo jest ich wielu) swego rodzaju strażnikiem rzeczywistości, który dba również o zachowanie przeszłości w stanie nienaruszonym. To człowiek z żółtą kartką tłumaczy Jake'owi, że zbyt duża ingerencja w przeszłość może skutkować rozsypaniem się samej materii rzeczywistości i namawia go do zresetowania wszystkiego, co w niej zmienił. Tymczasem w serialu został zredukowany do pogrążonego w rozpaczy pijaczka, który nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla fabuły. Nie ma też sensu, bo skoro próbuje tylko ratować swoją córkę, to czemu pojawia się za każdym razem kiedy Jake przechodzi przez "króliczą norę" do przeszłości? Czemu łazi za nim po całym kraju, czemu Jake go ciągle widzi? Bez sensu.
Po trzecie, dodany został bohater, Bill. Bill pojawia się w książce, ale umiera na zawał tej nocy, gdy Jake zabija ojca woźnego, ratując jego rodzinę przed masakrą. W serialu Bill nie tylko nie umiera, nie tylko jest o dobre 20 lat młodszy, ale w jakiś sposób dowiaduje się, że Jake przybył z przyszłości i dołącza do jego misji uratowania prezydenta. W serialu odwala za Jake'a całą robotę siedząc i podsłuchując Lee Oswalda, podczas gdy ten romansuje w najlepsze z Sadie. Nie bardzo rozumiem po co ktoś wcisnął do tej opowieści Billa - chyba tylko po to, żeby móc nam zafundować dramę z umieszczeniem go w szpitalu psychiatrycznym i samobójstwem. Dramę mocną - przyznaję, ta scena zrobiła na mnie wrażenie - ale niepotrzebną. Muszę jednak przyznać, że gdybym nie czytała wcześniej książki, ten wątek z pewnością wydałby mi się naturalny i ciekawy.
Zwycięzca
Jak już powiedziałam, serial bardzo mi się podobał, jednak ze względu na konieczność znacznego skrócenia tej historii, zabrakło czasu na odpowiednie wytłumaczenie bardziej skomplikowanych wątków. Kinga można kochać albo nienawidzić, ale chyba obie strony przyznają, że zawsze dba on o szczegóły i doprowadza swoje opowieści do logicznego końca, wyjaśniając wszystkie pojawiające się po drodze wątpliwości. Dlatego tym razem mimo wszystko zwycięzcą zostaje książka, która zwyczajnie lepiej opowiada tę historię. Jednak serdecznie polecam wszystkim, którzy ją przeczytali, oglądnięcie serialu w ramach ciekawostki jakby wyglądała ta historia w ujęciu bardziej sensacyjnym. Podobnie wszystkim, który zaliczyli już serial, polecam przeczytać "Dallas '63", które fajnie rozwija tę historię i daje nam więcej okazji do przyglądania się skutkom ingerencji w przeszłość. Świetna książka doczekała się bardzo dobrej adaptacji.
Po trzecie, dodany został bohater, Bill. Bill pojawia się w książce, ale umiera na zawał tej nocy, gdy Jake zabija ojca woźnego, ratując jego rodzinę przed masakrą. W serialu Bill nie tylko nie umiera, nie tylko jest o dobre 20 lat młodszy, ale w jakiś sposób dowiaduje się, że Jake przybył z przyszłości i dołącza do jego misji uratowania prezydenta. W serialu odwala za Jake'a całą robotę siedząc i podsłuchując Lee Oswalda, podczas gdy ten romansuje w najlepsze z Sadie. Nie bardzo rozumiem po co ktoś wcisnął do tej opowieści Billa - chyba tylko po to, żeby móc nam zafundować dramę z umieszczeniem go w szpitalu psychiatrycznym i samobójstwem. Dramę mocną - przyznaję, ta scena zrobiła na mnie wrażenie - ale niepotrzebną. Muszę jednak przyznać, że gdybym nie czytała wcześniej książki, ten wątek z pewnością wydałby mi się naturalny i ciekawy.
Zwycięzca
Jak już powiedziałam, serial bardzo mi się podobał, jednak ze względu na konieczność znacznego skrócenia tej historii, zabrakło czasu na odpowiednie wytłumaczenie bardziej skomplikowanych wątków. Kinga można kochać albo nienawidzić, ale chyba obie strony przyznają, że zawsze dba on o szczegóły i doprowadza swoje opowieści do logicznego końca, wyjaśniając wszystkie pojawiające się po drodze wątpliwości. Dlatego tym razem mimo wszystko zwycięzcą zostaje książka, która zwyczajnie lepiej opowiada tę historię. Jednak serdecznie polecam wszystkim, którzy ją przeczytali, oglądnięcie serialu w ramach ciekawostki jakby wyglądała ta historia w ujęciu bardziej sensacyjnym. Podobnie wszystkim, który zaliczyli już serial, polecam przeczytać "Dallas '63", które fajnie rozwija tę historię i daje nam więcej okazji do przyglądania się skutkom ingerencji w przeszłość. Świetna książka doczekała się bardzo dobrej adaptacji.
Moją recenzję "Dallas '63" możecie znaleźć tutaj.
Książka jest super, ale nie wiem czy sięgnę kiedyś po ekranizację ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś akurat Ci się o niej przypomni jak będziesz szukać czegoś do oglądnięcia :)
UsuńNigdy nie mówię nigdy :D
UsuńNie słyszałam ani o filmie ani o książce (a może o książce słyszałam, tylko zapomniałam). Ciekwie wyszło Twoje porównanie książki i filmu... zobaczenie Twojego punktu widzenia i postrzegania pewnych spraw. Lubię takie wpisy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń:)
UsuńJa na Kinga mam fazę dopiero od zeszłego roku - nie wiem, jak udawało mi się pomijać jego książki... W każdym razie zaczęłam od książek i poza długimi, naprawdę długimi, wprowadzeniami uważam, że zasługują na ekranizacje. Nie wszystkie, oczywiście, ale zdecydowana większość. Dallas '63 jeszcze nie czytałam, serialu również nie oglądałam. Ale zamierzam! Oczywiście w kolejności: książka, a potem film. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tym przypadku to jak najbardziej właściwa kolejność :)
UsuńNie czytałam jeszcze niczego tego autora i choć wszyscy zachwalają Jego twórczość, to mnie jakoś do niej nie ciągnie. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem. Chociaż Ty lubisz przecież thrillery, więc jestem pewna, że King by Ci się spodobał :)
UsuńCoś w tym jest, więc może warto spróbować. 😊
UsuńNiestety nie mogę dorzucić swoich trzech groszy do dyskusji, ponieważ nie czytałam książki, ani nie widzialam serialu.
OdpowiedzUsuńMoże następnym razem się załapię. Mogę napisać, że długi ten audiobook, cieszę się, że serial nie okazał się stratą czasu, tylko wręcz przeciwnie.
Książki jak narkotyk
Zaiste, długi. Książka ma ponad 800 stron, ale King jest znany z pisania absurdalnie długich tasiemców :D
Usuńkiedyś miałam fazę na książki Kinga ale teraz jakoś mniej nie kręci:)
OdpowiedzUsuńGust czytelniczy dorasta wraz z czytelnikiem najwyraźniej ;)
UsuńAni filmu ani serialu nie znam ;)
OdpowiedzUsuńJedno i drugie polecam, jeśli kiedyś nie będziesz miała pomysłu na następną książkę/serial :)
UsuńPodoba mi się ten nowy cykl ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczytywałam się w twórczości Stephena Kinga, ale potem mi przeszła fascynacja tym autorem i "Dallas 63" już nie przeczytałam. Nie oglądałam też serialu, więc niewiele mam do powiedzenia na ten temat, niemniej, przyjemnie się czyta Twoje porównanie książki i jej adaptacji ;)
Dziękuję :) Ja tez bym pewnie nie przeczytała tej pozycji, bo brzmi jak dla mnie wybitnie nudno, ale narzeczony tak długo namawiał, aż namówił...
UsuńJa zawsze albo czytam książkę, albo oglądam ekranizację, nigdy to i to, bo za bardzo skupiam się wtedy na wyszukiwaniu różnic :D
OdpowiedzUsuńMnie to właśnie bawi, dlatego zawsze obie wersje :)
UsuńSerial zaczęłam oglądać, przyznaję się, że głównym powodem był James... no tak... i podobał mi się, choć go nie skończyłam... to chyba nie brzmi dobrze... nie wiem dlaczego go właściwie nie skończyłam...? Książki niestety nie czytałam, może przyjdzie na nią czas, bo fabuła wciąga (choć cały czas zastanawiam się, dlaczego ja nie skończyłam tego serialu? nie wiem...).
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej nie wciągnął Cię na tyle, żeby poświęcać na niego więcej czasu. Bywa i tak.
UsuńKing to jeden z moich ulubionych autorów, ale tej książki jeszcze nie czytałam. Jak przeczytam to serial też pewnie obejrzę dla porównania. Dawno już nie czytałam książek Kinga i aż mi ich brakuje. :D
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się wraca po latach do dawnych ulubionych autorów, polecam ;)
UsuńOd jakiegoś czasu mam ochotę zarówno na przeczytanie książki, jak również na obejrzenie serialu. Jednak jak na razie praca i studia skutecznie ograniczają mój czas wolny...a dodatkowo na półkach mam jeszcze mnóstwo nieprzeczytanych książek. Dlatego nie wiem czy uda mi się w tym życiu nadrobić tą historię :(
OdpowiedzUsuńPolecam audiobooka, przeczyta się samo w drodze na uczelnię i do pracy ;)
UsuńOd jakiegoś czasu mam ochotę zarówno na książkę, jak i film jeżeli chodzi o tą historię. Ale na razie zakopałam się w tym, co mam już w domu do przeczytania, więc zamierzam się skupić właśnie na tym:)a
OdpowiedzUsuńAch żeby Kinga z jego szczegółami filmować to trzeba tasiemców z kilkoma sezonami :D. Wiadomo zawsze będą różnice i skrócenia dlatego fajnie się zapoznać i z jednym i z drugim. Sama nie znam ani serialu ani książki, być może sięgnę na razie trochę do czytania mam. Zresztą z oglądaniem lista podobnie długa a idzie jeszcze wolnej. Fajny cykl porównawczy otwarłaś. Sama kiedyś myślałam nad czymś podobnym ale zrezygnowałam. Atlas Chmur między innymi chciałam porównać ale film musiałabym sobie przypomnieć, tyle że nigdzie go nie ma ;p a pamięć ulotna jest :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja miałam ambitne plany na 30 kolejnych odcinków, spisałam sobie wszystko a potem sobie uświadomiłam, że w większości przypadków to czytałam/oglądałam lata temu i muszę sobie odświeżyć. Z filmem pół biedy, dwie godziny i po krzyku, ale jak trzeba będzie całą "Grę o Tron" jeszcze raz przeczytać to może być problem xD
UsuńNie czytałam. Nie oglądałam. Wszystko przede mną. Myślę, że w tym przypadku serial będzie pierwszy :)
OdpowiedzUsuńTeż dobry punkt wyjścia. Może nawet spodoba Ci się bardziej niż książka :)
UsuńNawet nie wiedziałam, ze taki serial powstal, ale nie jestem entuzjastką tej powieści Kinga, wiec za bardzo mnie nie interesuje.
OdpowiedzUsuńCo do cyklu wpisów, fajny. Oby udalo ci sie przygotowac ich wiecej.
W ciągu najbliższego miesiąca wlecą dwa kolejne :) Mam nadzieję, że Was nie zanudzę...
UsuńTrzeba przyznać, że lubię Stephena Kinga. Mam w przyszłości zamiar przeczytać wszystkie jego horrory- powieści po kolei.
OdpowiedzUsuńAmbitny plan, szacun :D Może się podłączę - przynajmniej z tymi, których jeszcze nie czytałam :)
UsuńKing nie jest moim ulubionym pisarzem, bardzo rzadko sięgam po jego książki. Być może serial by mnie przekonał, ale póki co nie planuje go rozpoczynać;) Natomiast wpis z przyjemnością i ciekawością przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńKing pisze bardzo różnorodnie, może kiedyś trafisz na coś, co Ci przypadnie do gustu :)
UsuńOglądałam film bardziej dla uśmiechu Franco, który robi z kolan masło (i uśmiech i sam Franco), niż z powodu bycia ekranizacją Kinga ;) ale i tak mi się podobało.
OdpowiedzUsuńSkładnia tego zdania jest zaiste brawurowa ;D
Musiałam przeczytać trzy razy - ale teraz to moje ulubione zdanie tego tygodnia :D
UsuńA co do uśmiechu całkowicie się zgadzam i mam nadzieję, że mój narzeczony tego komentarza nie przeczyta ;)
Ja Kinga czytałam tylko jedną książkę. To jeden z moich największych wstydów czytelniczych, muszę koniecznie nadrobić :D Tłumaczę się tym, że ja nie przepadam za thrillerami i horrorami.
OdpowiedzUsuńO serialu coś słyszałam. Szkoda, że mimo wyboru serialu a nie filmu to wciąż nie udało się zmieścić wszystkich ważnych wydarzeń z książki. Ale tak to już z adaptacjami bywa ;P
Też nie lubię horrorów, ale to akurat horror nie jest. No i zdecydowanie lepiej się horrory czyta niż ogląda. Ja oglądać nie jestem w stanie, brrr.
UsuńZ twórczością Kinga nie miałam jeszcze styczności osobiście, ale bardzo mi się podoba pomysł na serię. Czekam na kolejne takie porównania :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A twórczość Kinga polecam :)
UsuńNie znam ani książki ani serialu. I mimo, że obiecałam sobie, że wreszcie przeczytam coś Kinga, to jakoś mnie nie ciągnie
OdpowiedzUsuńNo to nie czytaj na siłę, nie ma sensu czytać tylko dlatego, że autora nie wypada nie znać. Jak Cię kiedyś najdzie prawdziwa ochota to wtedy nadrobisz :)
Usuńnie znam ani książki ani serialu :D a nawte nie słyszałam o tej historii ;)
OdpowiedzUsuńNo to przynajmniej dowiedziałaś się czegoś nowego :D
UsuńNie miej mi za złe, ale tylko pobieżnie przejrzałam post. Przeczytałam opis fabuły i uznałam, że muszę sięgnąć i po serial i po książkę (nie wiem jeszcze tylko kiedy).Tak w ogóle to świetny pomysł z tą serią postów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dziękuję i życzę przyjemnego czytania/oglądania :)
Usuńudanego dnia:)
OdpowiedzUsuńTobie również :)
UsuńJakby to był film, to jeszcze mniej czasu na skomplikowane wątki by było ;).
OdpowiedzUsuńFakt. Dlatego nigdy nie uważałam, że seriale są od filmów gorsze - przy tych standardach, jakie wprowadziła "Gra o Tron" uważam, że wręcz przeciwnie :)
UsuńSerial dopiero przede mną
OdpowiedzUsuńBardzo polecam :)
Usuń