Morrigan Crow ma 10 lat i z pozoru jest zwyczajną dziewczynką. Pozory jednak mylą - nad Morrigan ciąży klątwa, jak nad każdym innym dzieckiem urodzonym w dzień przesilenia. Klątwa ta sprawia, że Morrigan przynosi pecha wszystkim wokół, sama zaś ma umrzeć w swe jedenaste urodziny. Dziewczynka ma świadomość swego losu i już dawno się z nim pogodziła, nie może więc uwierzyć gdy w dniu jej urodzin (i planowanej śmierci) pojawia się tajemniczy mężczyzna, który proponuje jej członkostwo w równie tajemniczym Towarzystwie Wunderowym, a także... Dalsze życie. Oczywiście, że Morrigan chce żyć! Wraz z nieznajomym przechodzi więc przez bramę pomiędzy wymiarami, rozpoczynając tym samym swoją wielką przygodę w niezwykłym, magicznym Nevermoorze.
Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mi, że będę czytać książki dla dzieci i dobrze się przy nich bawić, zabiłam go śmiechem. Mam o 20 lat za dużo na taką literaturę i nie mam dziecka, któremu mogłabym ją czytać. A jednak "Nevermoor" przyciągało moją uwagę, odkąd po raz pierwszy o nim usłyszałam. W końcu, nieco zmęczona ciężkimi, poważnymi lekturami i stresem życia codziennego, sięgnęłam po tę słusznych rozmiarów książkę z kolorowymi parasolami na okładce. I całkiem w niej przepadłam.
Pamiętam, że gdy mając 12-13 lat przeczytałam pierwsze cztery tomy serii o Harry'm Potterze, byłam absolutnie zafascynowana światem, jaki dzięki nim poznałam. Zrobiłam sobie różdżkę z plastikowego patyka po balonie i udawałam, że wracając ze szkoły otwieram drzwi Alohomorą, a nie kluczami. Jestem przekonana, że gdybym wtedy zamiast serii o młodym czarodzieju przeczytała "Nevermoor", zamiast z patykiem udającym różdżkę, chodziłabym z czarną parasolką. I pewnie nie tylko ja, bo ta książka ma w sobie wszystko, co może oczarować młody umysł. Poczynając od sympatycznej, rezolutnej bohaterki, przez epickie przygody, kończąc na wspaniałym, bajkowym świecie.
Śmierć to nuda, życie jest znacznie zabawniejsze. W życiu ciągle coś się wydarza, coś nieoczekiwanego. Coś, czego nie da się przewidzieć, gdyż jest całkiem... nieprzewidywalne.
Świat ów jest równie fascynujący jak ten wykreowany przez Panią Rowling, a mam wrażenie, że miejscami nawet bardziej magiczny. Hogwart oczywiście jest wspaniały, ze swymi przemieszczającymi się schodami, duchami, ruchomymi obrazami i znikającymi komnatami, ale Hotel Deukalion nie zostaje w tej kwestii w tyle. Pokoje, które ewoluują i same z siebie dodają kolejne elementy w miarę poznawania swojego lokatora czy palarnia, w której można się relaksować wdychając aromatyczne opary (miętowy na lepsze trawienie, lawendowy na lepszy sen, różany na lepszy humor) to tylko przedsmak tego, co możemy w nim znaleźć. Mnie najbardziej zachwycił wiszący nad lobby ogromny różowy żyrandol w kształcie żaglowca, który w pewnym momencie hotelowi wypadł, a na jego miejsce zaczął wyrzynać się nowy, który przez pewien czas codziennie w miarę rośnięcia próbował nowego kształtu i koloru zanim wreszcie zdecydował jaki powinien być. Jak inaczej nazwać ten pomysł, jeśli nie genialnym?
Świetna jest również postać małej Morrigan. Jest dzieckiem cichym i spokojnym, ale za to o wielkim sercu i wielkiej odwadze. Ma wesołe usposobienie i cięty języczek. Może być stawiana za wzór młodym czytelnikom dzięki swojej ogromnej empatii i odpowiedzialności. To bohaterka, którą powinno poznać każde dziecko w okresie dorastania, by czerpać z niej pełnymi garściami i stawać się po prostu dobrym człowiekiem. Tym bardziej, że chyba każdy młody człowiek mógłby się z nią utożsamić, gdyż Morrigan ma też swoje dziecięce zmartwienia i problemy - często czuje się nierozumiana gdy ludzie obarczają jej klątwę winą za swoje niepowodzenia, a najbardziej na świecie boi się, że będzie kiedyś samotna i zapomniana. Choć jestem już starą babą, to oczarowała nawet mnie i zdecydowanie chciałabym, żeby została moją przyjaciółką.
- Cudzoziemka? Gdzie ją znalazłeś?
- W Nietwoju.
- W Nietwoju? Nie słyszałem. - Charlton przysunął się bliżej, a jego oczy zalśniły, kiedy wyszeptał konspiracyjnie: - To w Republice, prawda? Przemyciłeś ją tutaj, co? Śmiało, możesz powiedzieć staremu druhowi.
- Tak - potwierdził Jupiter - Miasteczko nazywa się Nietwój Interes, a Republika Niewtykajnosa.
Jak to w książkach dla dzieci zwykle bywa, akcja toczy się szybko, a każda przygoda jest bardziej niezwykła od poprzedniej. Finał i - ok, uchylę rąbek tajemnicy - konfrontacja ze złym Wundermistrzem, nie pozwalają się oderwać od lektury, a co nawet ważniejsze, niosą ważne przesłanie. Bardzo podobało mi się, że choć styl tej powieści jest prosty, to nikt nie próbuje traktować dzieci jak pozbawionych jakiejkolwiek inteligencji - intryga jest przyjemnie skomplikowana, ale jednocześnie jak najbardziej odpowiednia dla młodego czytelnika.
Nie potrafię znaleźć z tej książce słabych stron. Będąc trzykrotnie starsza niż powinnam, wciąż bawiłam się świetnie i miejscami nie mogłam oderwać się od lektury. Przebywanie w baśniowym Nevermoorze sprawiło mi ogromną przyjemność i choć na chwilę przywróciło szarej rzeczywistości jakąś dziecięcą magię i radość. Nie mogę już się doczekać premiery kolejnego tomu przygód Morrigan Crow, ten zaś równie gorąco polecam czytelnikom młodszym, jak i starszym.
Moja ocena: 10/10
Muszę kupić mojemu chrześniakowi. Uwielbiamy razem czytać.
OdpowiedzUsuńA ile chrześniak ma lat? Bo książka niby dla dzieci, ale nie wiem czy dziecko młodsze niż 7 lat ją zrozumie. Chociaż nawet jeśli nie zrozumie intrygi, to i tak będzie zafascynowane samym tym fantastycznym światem :)
UsuńChyba na razie sobie odpuszczę, ale będę o niej pamiętać jak postanowię wybrać się w świat dziecka.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, bo taka wycieczka w dziecięcy świat to naprawdę coś wspaniałego :)
Usuń