piątek, 1 lutego 2019

"Kiedy Odszedłeś" - Jojo Moyes

Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

Will Traynor odszedł, a Lou Clark nie może za nim podążyć. Przez kilka miesięcy błąka się po świecie wypełniając wolę ukochanego, w końcu kupuje mieszkanie w Londynie i próbuje nauczyć się od nowa jak żyć. Nie jest to łatwe, a sytuacji nie ułatwia nudna praca, samotność i konflikt z matką. Lou z coraz większą goryczą patrzy na swoje życie i zaczyna się zachowywać coraz bardziej nierozsądnie. Jedno z takich zachowań kończy się wypadkiem, który zmienia wszystko...


Być może pamiętacie moją recenzję "Zanim Się Pojawiłeś", pierwszego tomu serii (link). Sięgnęłam po tę książkę, bo wszyscy o niej mówili, ale spodziewanych zachwytów nie odczułam. To była przyjemna powieść, ale do wybitności jej daleko, pisałam też, że nie wiem czy chcę sięgać po kolejną część tej opowieści. Prawdę mówiąc, nie miałam zamiaru, ale jednym z moich postanowień noworocznych jest dokończenie w tym roku kilku zaczętych serii (a jest ich 29...), uznałam więc, że zacznę od najkrótszych i zaczętych najdawniej, zanim całkiem je zapomnę. I tym sposobem już po dwóch tygodniach nowego roku zabrałam się za realizację moich postanowień.

Mam problem z Jojo Moyes. Nie rozumiem zachwytów nad jej książkami. Pierwszy tom tej serii miał mi złamać serce, zmiażdżyć emocjonalnie, miałam ryczeć jak bóbr przez tydzień... Cóż, najwyraźniej albo jestem zimną, nieczułą kobietą, albo czytałam jakąś inną książkę o tym samym tytule. Jedyną emocją, jaką we mnie wywołała, było pewne zaciekawienie co będzie dalej. Dlatego zabierając się za lekturę drugiego tomu nie miałam zbyt wielkich oczekiwań... A i tak się zawiodłam.

- Podrywasz tak wszystkie swoje pacjentki?
- Tylko te, które przeżyły.

Potrafiłam bez problemu określić, który fragment tekstu miał w założeniu wycisnąć ze mnie łzy, a który mnie rozbawić, tylko zamierzonego efektu niestety nie było. Nie wiem w czym jest problem, chyba raczej nie we mnie, bo zwykle łatwo się wzruszam. Może w stylu pani Moyes, może w tłumaczeniu, może w nieprzekonujących opisach emocji. Nie wiem, ale na mnie to nie działa. Zważywszy, że jest to główny atut tej książki, wychodzi wielka klapa już na starcie.

Drugi zarzut to postać Lou. Po pierwszej części ubolewałam, że nie udało mi się do niej przywiązać, teraz mnie zwyczajnie irytowała. Dziecinne zachowania, kompletny brak asertywności, niezrozumiałe decyzje - oto przepis na dwie rzeczy: najgorszego bohatera ever i Lou Clark. Zrobiła Samowi awanturę za urojone zarzuty i nie potrafiła wydukać słowa przeprosin, pozwalała Lilly włazić sobie na głowę a potem jęczała jak to źle zamiast jasno określić granice i je wyegzekwować. Miejscami jej zachowanie drażniło mnie do tego stopnia, że zamykałam książkę potrzebując chwili przerwy. Choćby była to najbardziej wzruszająca opowieść świata, nie potrafiłabym współczuć takiej bohaterce.

- Mamo, wy się nie rozwiedziecie, prawda?
Jej oczy natychmiast się otworzyły.
- Rozwód? Jestem porządną katoliczką, Louiso. My się nie rozwodzimy. Po prostu każemy naszym mężom cierpieć przez całą wieczność!

Fabuła jest tutaj mocną i słabą stroną jednocześnie. Przez pierwsze 300 stron nie działo się NIC. W okolicach 205 strony miałam kryzys i naprawdę rozważałam porzucenie tej książki. Ale zmusiłam się do czytania i w końcu fabuła się rozkręciła. W pewnym momencie zaczęłam śledzić akcję z prawdziwym zainteresowaniem i nawet zarwałam kawałek nocy, by tę książkę dokończyć. I chyba tylko to ratuje "Kiedy Odszedłeś" przed totalną katastrofą.

Nie mogę ocenić tej książki zbyt nisko, bo jej druga część była ciekawa i wciągająca, warsztat pisarski poprawny, a zakończenie - całe szczęście - nieprzesłodzone. Jednak każdy inny element w jakiś sposób kuleje, nie mogę więc też z czystym sumieniem wystawić wyższej oceny. Gdyby nie moje postanowienie noworoczne, nie sięgnęłabym po trzeci tom. To jak na razie, niestety, najsłabsza książka tego roku i, ponownie niestety, nie polecam.

Moja ocena: 5/10

11 komentarzy:

  1. Niedawno przeczytałam pierwszą część tej serii i za jakiś planuję sięgnąć po pozostałe części. Szkoda, że ta wypadła średnio. Mimo wszystko jednak ją przeczytam, jakoś nie lubię niedokończonych serii. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, a jak policzyłam, ile ich mam to się złapałam za głowę i popędziłam po Jojo Moyes :D

      Usuń
  2. Bardzo porządnie, że bierzesz się za realizację swoich postanowień! A w tym razie to jest ciężkie, skoro masz 29 rozpoczętych serii, trzymam mocno kciuki!
    Szkoda, że Lou tym razem zaczęła irytować czytelnika :/ Oby jak najmniej takich książek w rękach. O tej serii słyszałam, ale ja zdecydowanie nie porwę się na to, żeby ją przeczytać! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele stracisz, jeśli lubisz kino, oglądnij film, jest niezły i przekazuje wszystko to, co książka ;)

      Usuń
  3. a ja czytałam obie części i za każdym razem się wzruszałam mimo że nie lubię tego typu lektur miłosnych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam jakąś blokadę. Też się wzruszam przy tego typu literaturze, a tu nic. Nie wiem, może po prostu nie jestem kompatybilna z Panią Moyes :P

      Usuń
    2. może tak być:) że nie ma między Wami połączenia literackiego xd

      Usuń
  4. Nie miałam okazji czytać nic z pod pióra autora, ale z chęcią dam szansę, ponieważ jest to mój gatunek literacki.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz takie książki, to pewni Ci się spodoba :) Chociaż nawet od fanek tej pani słyszałam, że drugi tom jest po prostu słaby...

      Usuń
  5. Czytałam pierwszy tom i mnie wzruszył, ale po drugi raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od dawna obiecuję sobie zabrać się za książki Moyes, ale jakoś ciągle mi nie po drodze :O
    xoxo
    L. (https://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!