wtorek, 19 lutego 2019

Przedpremierowo: "Vox" - Christina Dalcher

Premiera: 27.02.2019

Fanatyzm religijny nigdy nie jest dobry. W USA do władzy doszło grono fanatyków, dla których kobieta sprowadza się do roli przedmiotu - powinna sprzątać, gotować i zajmować się dziećmi, ale nie pracować, czytać, korzystać z internetu ani wyrażać własnych opinii. Oczywiście w XXI wieku nikt się na to nie zgodzi, więc władze zamknęły kobietom usta - każda nosi na nadgarstku licznik, który pozwala na wypowiedzenie zaledwie 100 słów dziennie. To o wiele mniej mniej niż będzie liczył ten akapit. Za każde następne słowo kobieta jest karana coraz silniejszymi impulsami elektrycznymi. Jedną z takich kobiet jest była neurolingwistka, doktor Jean McClellan. Zakneblowana, uwięziona w domu, może tylko bezsilnie patrzeć jak jej córka wychowuje się bez słów. Wszystko zmienia się gdy brat prezydenta ulega wypadkowi i doznaje uszkodzenia mózgu, a Jean jest jedynym naukowcem, który był blisko odkrycia leku cofającego podobny uraz. W zamian za współpracę, Jean i jej córce zostają zdjęte liczniki. Teraz, odzyskawszy głos, kobieta może zacząć walkę.


Uwielbiam dystopie i nigdy się z tym nie kryłam. Podoba mi się jak mocno oddziałują na wyobraźnię, jak silne emocje budzą, jak przestrzegają przed kierunkiem, w jakim zmierza współczesny świat. Znakomitą większość dystopii można zaliczyć do całkiem realnych scenariuszy na przyszłość i choć wywołuje to uczucie niepokoju, to równocześnie głęboko mnie fascynuje. Dlatego dziś przedstawiam Wam dystopię, a co więcej, jedną z lepszych i bardziej realnych. A także, co wpisuje się w temat lutego, który okrzyknęłam miesiącem świetnych debiutów, kolejny z nich.

Zacznę jednak od przygany. Książka reklamowana jest jako "powieść epoki #metoo", co budzi mój głęboki niesmak. Ten powszechnie znany hashtag stworzony został do szerzenia świadomości o molestowaniu i uważam, że wykorzystywanie go do reklamowania powieści jest zwyczajnie niewłaściwe. Molestowanie to nie chwyt marketingowy - tym bardziej, że w książce nie ma wątku molestowania. To przez takie właśnie działania ten jakże potrzebny hashtag i cała towarzysząca mu akcja stają się powoli coraz większym pośmiewiskiem i tracą na znaczeniu. To jest złe i ja to potępiam.

Nikt nie rodzi się potworem. Każdy potwór powstaje stopniowo, kawałek po kawałku, jako sztuczne dzieło jakiegoś szaleńca, który niczym Frankenstein zawsze jest przekonany, że ma rację.

Teraz o książce. Wspomniałam już, że jest to debiut, a do tego naprawdę bardzo dobry. Gdybym nie wiedziała, że czytam pierwszą powieść autorki, nic w tekście nie naprowadziłoby mnie na ten wniosek. Pani Dalcher ma naprawdę dobry warsztat i potrafi prowadzić akcję - może nie do końca wychodzi jej przeskakiwanie pomiędzy tym, co się dzieje, a wspomnieniami, ale niejeden doświadczony autor również się na tym potyka. Nie mamy tu przefilozofowanych rozmyślań głównej bohaterki, jak miało to miejsce w "Opowieści Podręcznej" - tego porównania nie da się chyba uniknąć - i w ogóle mi tego nie brakowało. Niestety tak jak nie zapałałam specjalną sympatią do Fredy, nie stało się to również tym razem w przypadku Jean, ale mimo wszystko zarówno jednej, jak i drugiej gorąco kibicowałam.

Ta opowieść zdecydowanie wywołuje emocje. Musze się Wam przyznać, że zaczęłam ją czytać pewnego typowego wieczoru - siedziałam razem z moim chłopakiem na kanapie, na stole stały kubki z herbatą, on grał w Wiedźmina, ja czytałam. Po jakichś 30 stronach, gdy już trochę zagłębiłam się w akcję, mój luby o coś spytał. Nie pamiętam o co, ale pamiętam, że tylko pokiwałam głową z przedziwnym uczuciem, że nie powinnam, wręcz nie wolno mi mówić. Że coś jest nie tak uświadomiłam sobie dopiero gdy spytał czy wszystko w porządku, po tym jak na trzecie kolejne pytanie odpowiedziałam gestem. Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek inna powieść tak bardzo namieszała mi w głowie. I za to wielkie brawa i wielki szacunek.

Dla triumfu zła wystarczy tylko, aby dobrzy ludzie nic nie robili.

Jeśli chodzi o samą treść, to przyznaję, że z początku jest drętwo. Kiedy już zostaniemy wprowadzeni w temat, akcja zwalnia i właściwie przez kilkadziesiąt stron niewiele się dzieje. Mniej więcej od połowy książki znowu robi się ciekawie, a zakończenie to jazda bez trzymanki. Nie wszystko trzyma się w nim tak zwanej "kupy", ale jest akcja, jest napięcie, są "plot-twisty". Nie będę się czepiać. Opowieść naprawdę wciąga, a kiedy powoli intryga zaczyna układać się w logiczną całość, już nie sposób tej książki odłożyć.

"Vox" bez wątpienia porusza ważne tematy i zwraca uwagę na zagrożenia, jakie czyhają na wolność nie tylko kobiet, ale całego społeczeństwa. W dobie powszechnej inwigilacji i przy obecnym poziomie techniki kontrolowanie mas jest dziecinnie proste, a fanatyzm religijny to potężna i złowroga siła. To przesłanie dostajemy opakowane w naprawdę zgrabną opowieść, która nas nie tylko pouczy, ale wciągnie na długie godziny, a do tego okraszone porządnym warsztatem pisarskim. Niedociągnięcia tej książki w moim odczuciu bledną przy kiepskim pomyśle na marketingowe wykorzystanie #metoo, za które aż chciałoby się obniżyć ocenę. Pomijając ten fakt, uważam, że to to naprawdę dobra, dająca do myślenia powieść, którą polecam każdemu - ku przestrodze.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Muza.

27 komentarzy:

  1. Cieszę się, że trafiłam na twój blog. Inaczej ominęłaby mnie taka perełka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co, wszystko brzmi ciekawie, ale nie wiem czy to nie jest aż zbytnia abstrakcja dla mnie. I choć książka porusza ważny temat, moja "feministyczna" dusza by chyba zbytnio na niej cierpiała lol
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    Eli z https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze określałam się jako anty-feministka bo uwielbiam jak mój luby przepuszcza mnie w drzwiach, przytrzymuje płaszcz do ubrania i nie pozwala mi nosić ciężkich zakupów, nie cierpię za to tych fanatycznych feministek, które w każdym najmniejszym słowie i geście dopatrują się dyskryminacji a walczą de facto nie o równouprawnienie, lecz o uprzywilejowanie. Ale akurat tutaj nie czuć tego feminizmu, inaczej też raczej bym nie przebrnęła :)

      Usuń
  3. Nie czytałam, ale wydaje się ciekawa, jednak niższa rola kobiet w społeczeństwie tak jak było to kiedyś, jest dla mnie nie do wyobrażenia w dzisiejszych czasach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dla mnie też była nie do wyobrażenia, ale odkąd PiS doszedł do władzy, to już wcale nie uważam tego za czyste science-fiction. Z resztą wystarczy spojrzeć jak wyglądały kobiety w Iranie 50 lat temu - duże dekolty i szorty. A teraz? Bez burki ani rusz. Smutne.

      Usuń
  4. Przemyślę czy po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością trzeba przemyśleć, bo tutaj bez odpowiedniego nastroju ani rusz :)

      Usuń
  5. Za to #metoo w końcu obniżyłaś, czy tylko chciała(by)ś? Gdzieś czytałam, że sama autorka mówiła, że nie uważa tej, hm, akcji marketingowej za dobry pomysł. Ale chyba nie miała nic - nomen omen - do gadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obniżyłam. Właśnie z tego powodu, o którym mówisz - nietrafiona akcja marketingowa nie jest winą autorki. Ja oceniam książkę, nie PR, więc nie mam prawa obniżać oceny za coś, co nie tyczy się treści.

      Usuń
  6. Raczej nie skuszę się przeczytać, bo zbytnio mnie nie zainteresowała :/
    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co i jeśli pozwolisz zostanę na dłużej :)

      Usuń
  7. nie wiem czy to dla mnie pozycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie dla każdego, ale czasem warto wyjść poza swoją strefę komfortu :)

      Usuń
  8. Jak wiesz dla mnie ta pozycja jest dobra i nic ponadto. Mnie irytowała bohaterka i to właśnie ona obniżyła moją ocenę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja tutaj miałam taki sam dylemat jak przy "Opowieści Podręcznej" - książka sama w sobie niby przeciętna, ale przesłanie ważne i mocne. I jak tu ocenić? Ja postanowiłam docenić przesłanie i emocje, jakie wywołuje :)

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zdecydujesz się przeczytać i podzielisz się swoją opinią :)

      Usuń
  10. Zapisane- do przeczytania- totalnie mój klimat ksiązkowy też uwielbiam dystopie zatem domyślam sie ,że znajde u Ciebie mnóstwo takich perełek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie aż tyle :D Ja bardzo lubię dystopie, ale ciężko znaleźć coś, co zapowiada się naprawdę dobrze...

      Usuń
  11. Ciekawa pozycja, po którą zdecydowanie warto sięgnąć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością, uważam, że jak najwięcej ludzi powinno ją przeczytać.

      Usuń
  12. Słyszałam o tej książce :) Jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że Ci się spodoba, chociaż nie widziałam jeszcze u Ciebie aż tylu książek, żeby dobrze poznać preferencje czytelnicze :)

      Usuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!