Premiera: 27.02.2019
Lata 90-te. Vitorią wstrząsa seria podwójnych zabójstw. Po śledztwie, którym żyła cała Hiszpania, do więzienia trafia znany archeolog Tasio Ortiz de Zarate. Zbrodnie ustają. 20 lat później, na parę dni przed pierwszą przepustką Tasia, znalezione zostają zwłoki młodej kobiety i mężczyzny, a sceneria przygotowana przez mordercę nie pozostawia złudzeń - to kontynuacja zabójstw sprzed lat. Na mieszkańców Vitorii pada blady strach, internet huczy od plotek i spekulacji - tym bardziej, że domniemany sprawca zbrodni od 20 lat znajduje się w więzieniu. Inspektor Unai Lopez de Ayala, specjalista od profilowania kryminalnego, podejmuje się rozwiązania zagadki. Zaczyna się wyścig z czasem.
Wygląda na to, że miłość od pierwszego wejrzenia zdarza się także molom książkowym. Moją uwagę przykuła już sama okładka, opis fabuły tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to jest to. To jest książka dla mnie i muszę ją mieć. I nieważne, że kryminał nie jest moim ulubionym gatunkiem. Książka miała w sobie coś, co mnie przyciągało. Kiedy pojawiła się szansa na recenzję przedpremierową, nie wahałam się ani chwili. Tak trafiła w moje łapki i choć obiecywałam sobie, że podejdę do niej bez zbędnego optymizmu i entuzjazmu, to już po krótkim, trzystronnicowym prologu wiedziałam, że czeka mnie prawdziwa uczta.
Od czego zacząć? Chyba od całokształtu. Powiedzieć, że autorka umieściła akcję książki w Kraju Basków to nie powiedzieć nic. To nie urocza Vitoria przybywa do czytelnika na kartach powieści, to czytelnik zostaje porwany i przeniesiony do słonecznej, gwarnej miejscowości na północy Hiszpanii. Podczas lektury można wręcz poczuć falę upałów zalewającą Vitorię, zapach pintxos serwowanych w restauracjach, przypominającą nieco odurzenie atmosferę festiwalu. Autorka opowiada o swoim rodzinnym mieście w sposób tak plastyczny i naturalny zarazem, że bez problemu możemy oczyma wyobraźni zobaczyć jej miasto i dowiedzieć się o nim rozmaitych rzeczy, a jednocześnie jest nam przy tym oszczędzone wysłuchiwanie nudnych, przydługich opisów, które nikogo nie interesują. Podobnie rzecz ma się z atmosferą napięcia, zagrożenia, która jest w pleciona w fabułę tak subtelnie, że czasem czytelnik nawet nie ma pojęcia dlaczego czuje się nieswojo. Pięknie to wszystko do siebie pasuje i sprawia dużą przyjemność podczas lektury.
Bardzo polubiłam głównego bohatera, co ostatnio nieczęsto mi się zdarza. Jest... ludzki. Inspektor Ayala ma swój zestaw zasad, których się trzyma, ale jak każdy z nas ma swoje słabości. Ma też skrywaną głęboko w umyśle traumę, która odciska piętno na jego życiu. Nie robi tego zbyt nachalnie, nie jest obecna na każdej stronie i jestem za to autorce ogromnie wdzięczna. Już kilka razy narzekałam tutaj na śledczych z problemami i życzyłam sobie zobaczyć wreszcie kogoś radosnego tropiącego morderców. Inspektor Ayala jest złotym środkiem. Podobni z resztą są pozostali bohaterowie - w życiu każdego z nich wydarzyło się coś, o czym chcieliby zapomnieć, ale wszyscy biorą się w garść i skupiają na śledztwie. I bardzo mi się to podoba.
Nie mogę powiedzieć, że akcja pędzi na złamanie karku. Coś istotnego dzieje się cały czas, ale tempo fabuły nazwałabym raczej statecznym. I nie do końca potrafię zrozumieć jak w takich warunkach ta książka może być tak wciągająca. Bo jest wciągająca. Tak bardzo, że nie mogłam się z nią rozstać nawet idąc do pracy, nie było opcji, żebym w tramwaju czytała coś innego, a że ta mająca prawie 600 stron cegła nie mieściła mi się do torebki? Kto by się przejmował, mam przecież dwie ręce, mogę ją w którejś nosić. Od samego początku aż mnie roznosiło przy każdej kolejnej poszlace żeby rozwiązać wreszcie zagadkę, nie mogłam doczekać się zakończenia (skądinąd świetnego, które trochę robi nas w balona, biorąc pod uwagę to, czego dowiadujemy się w prologu). A nawet nie tyle zakończenia, co po prostu dalszej części, bo lektura sprawiała mi taką przyjemność, że wcale nie chciałam jej kończyć. Wystarczyłoby mi gdyby akcja po prostu tak statecznie toczyła się w nieskończoność.
Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym się czegoś złośliwie nie uczepiła, prawda? Nie wiem czy podobał mi się wątek romantyczny. Po pierwsze wszystko stało się zbyt szybko (jestem w żałobie od lat i nagle - pstryk! - po tygodniu jestem zakochany), po drugie ten wątek wydawał mi się po prostu zbędny. Nic nie wnosił do tematu a w dodatku mam wrażenie, że potraktowany został trochę po macoszemu, dlatego tym bardziej nie rozumiem po co się w ogóle wysilać. To byłaby świetna powieść i bez niego. Nie mówię, że coś psuje. Po prostu nie bardzo mi tam pasuje i nie rozumiem po co jest. Tyle.
"Cisza Białego Miasta" to świetna, wciągająca powieść, która sprawi, że zarwiecie niejedną noc. Opowiedziana z perspektywy profilera kryminalnego poznającego ludzi przez ich drobne gesty, ton głosu i charakterystyczne zachowania, daje czytelnikowi to, czego wiele thrillerów psychologicznych dać nie potrafi. Ja straciłam dla niej głowę i choć już wiem jak się kończy, to z pewnością do niej jeszcze wrócę. Nie mogę się doczekać drugiego i trzeciego tomu trylogii i powrotu do wspaniałej, magicznej Vitorii - nie ma takiej możliwości, żebym ich nie pochłonęła gdy tylko się ukażą. Was również zachęcam do zapoznania się z tą niesamowitą historią, bo naprawdę warto poświęcić jej uwagę. Gorąco polecam!
Człowiek nie chce widzieć tego, co ma przed oczami, dopóki go to nie staruje.
Bardzo polubiłam głównego bohatera, co ostatnio nieczęsto mi się zdarza. Jest... ludzki. Inspektor Ayala ma swój zestaw zasad, których się trzyma, ale jak każdy z nas ma swoje słabości. Ma też skrywaną głęboko w umyśle traumę, która odciska piętno na jego życiu. Nie robi tego zbyt nachalnie, nie jest obecna na każdej stronie i jestem za to autorce ogromnie wdzięczna. Już kilka razy narzekałam tutaj na śledczych z problemami i życzyłam sobie zobaczyć wreszcie kogoś radosnego tropiącego morderców. Inspektor Ayala jest złotym środkiem. Podobni z resztą są pozostali bohaterowie - w życiu każdego z nich wydarzyło się coś, o czym chcieliby zapomnieć, ale wszyscy biorą się w garść i skupiają na śledztwie. I bardzo mi się to podoba.
Nie mogę powiedzieć, że akcja pędzi na złamanie karku. Coś istotnego dzieje się cały czas, ale tempo fabuły nazwałabym raczej statecznym. I nie do końca potrafię zrozumieć jak w takich warunkach ta książka może być tak wciągająca. Bo jest wciągająca. Tak bardzo, że nie mogłam się z nią rozstać nawet idąc do pracy, nie było opcji, żebym w tramwaju czytała coś innego, a że ta mająca prawie 600 stron cegła nie mieściła mi się do torebki? Kto by się przejmował, mam przecież dwie ręce, mogę ją w którejś nosić. Od samego początku aż mnie roznosiło przy każdej kolejnej poszlace żeby rozwiązać wreszcie zagadkę, nie mogłam doczekać się zakończenia (skądinąd świetnego, które trochę robi nas w balona, biorąc pod uwagę to, czego dowiadujemy się w prologu). A nawet nie tyle zakończenia, co po prostu dalszej części, bo lektura sprawiała mi taką przyjemność, że wcale nie chciałam jej kończyć. Wystarczyłoby mi gdyby akcja po prostu tak statecznie toczyła się w nieskończoność.
Nie, żebym uważał się za bohatera, po prostu chciałem, żeby wszechświat funkcjonował tak, jak powinien. Żeby ludzie nie umierali, kiedy nie muszą, tylko tyle.
Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym się czegoś złośliwie nie uczepiła, prawda? Nie wiem czy podobał mi się wątek romantyczny. Po pierwsze wszystko stało się zbyt szybko (jestem w żałobie od lat i nagle - pstryk! - po tygodniu jestem zakochany), po drugie ten wątek wydawał mi się po prostu zbędny. Nic nie wnosił do tematu a w dodatku mam wrażenie, że potraktowany został trochę po macoszemu, dlatego tym bardziej nie rozumiem po co się w ogóle wysilać. To byłaby świetna powieść i bez niego. Nie mówię, że coś psuje. Po prostu nie bardzo mi tam pasuje i nie rozumiem po co jest. Tyle.
"Cisza Białego Miasta" to świetna, wciągająca powieść, która sprawi, że zarwiecie niejedną noc. Opowiedziana z perspektywy profilera kryminalnego poznającego ludzi przez ich drobne gesty, ton głosu i charakterystyczne zachowania, daje czytelnikowi to, czego wiele thrillerów psychologicznych dać nie potrafi. Ja straciłam dla niej głowę i choć już wiem jak się kończy, to z pewnością do niej jeszcze wrócę. Nie mogę się doczekać drugiego i trzeciego tomu trylogii i powrotu do wspaniałej, magicznej Vitorii - nie ma takiej możliwości, żebym ich nie pochłonęła gdy tylko się ukażą. Was również zachęcam do zapoznania się z tą niesamowitą historią, bo naprawdę warto poświęcić jej uwagę. Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10
nie wiem czemu ale ten tytuł jest dla mnie zarąbisty:D
OdpowiedzUsuńPrawda? Tytuł, okładka, już samo to przyciąga :) Inna sprawa, że przeczytałam i wciąż nie wiem o co w tym tytule chodzi :D
Usuńhaha tak :) muszę sama przeczytać może mnie oświeci co tytuł ów znaczy:)
UsuńFajnie! Czuję się zachęcona :D Dzięki! :D
OdpowiedzUsuńDo usług! ;)
UsuńWnioskuję z recenzji, że chyba by mi się spodobała:)
OdpowiedzUsuńOkładka przypomina mi trochę ksiązkę Suchockiej ;)
Okładka typowa dla tego typu literatury :) Ale ciężko już teraz wymyślić coś nowego...
UsuńMnie zachęciałas- a do tego ta okładka- pozycja zapisana do listy
OdpowiedzUsuńSuper! Daj znać jak wrażenia jak się za nią zabierzesz :)
UsuńNa pewno polecę mojej mamie :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubi kryminały to na pewno jej się spodoba :)
UsuńMnie również zaintrygowałaś i koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę. Takie pozycje lubię. :)
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się, że znalazłaś u mnie coś w swoim guście :)
UsuńJa tam lubię detektywów z problemami ;p, ale może się skuszę na coś innego
OdpowiedzUsuńDetektywi z problemami są spoko - dopóki skupiają się na analizowaniu motywów mordercy a nie własnych problemów. W końcu sięgnęłam po kryminał, a nie thriller psychologiczny :)
UsuńRównież przeczytałam już tą książkę i mimo mankamentów nawet mi się spodobała, więc czekam na kontynuację. Podobno zostały sprzedane prawa do ekranizacji, której nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńOoo, poważnie? To super wiadomość, na pewno oglądnę film! :)
UsuńPrzynajmniej tak mi się coś obiło o uszy, ale od zrobienia filmu to pewnie jeszcze daleka droga.
UsuńCzekam na premierę tej książki. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję :) Jestem nią tak oczarowana, że chciałabym, żeby cały świat ją przeczytał i pokochał xD
UsuńBardzo zainteresowała mnie ostatnio ta książka. W najbliższym czasie ją przeczytam :D (jak już będzie dostępna)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo :) Gorąco polecam!
UsuńUwielbiam dobre, wciągające thrillery psychologiczne!
OdpowiedzUsuńJa też, tylko szkoda, że tak ciężko na nie trafić - na te dobre :)
UsuńMnie z kolei mało rozbudowany wątek romantyczny zadowolił 😀 Alemmoże to dlatego, że bardziej skupiłam uwagę na tym kryminalnym. Nie lubię upychania miłości w kryminał na siłę, ale nie pogardzę nigdy wprowadzeniem troszkę takich nut do powieści. Moim zdaniem pomogło to w tym przypadku bardziej uzewnętrznić emocjonalną stronę bohaterów. Pokazać ich bardziej ludzkich, wiarygodnych, mających naturalne pragnienia i chcących w końcu ruszyć dalej ze swoim życiem wolni od własnych traum (? 😣). Ja jestem zadowolona. Choć kreacja Alby nie do końca mi się podobała. Główni bohaterowie trochę rozczarowują. Ale ogólnie uważam, że to naprawdę wspaniała i wciągająca lektura! 😀
OdpowiedzUsuń