środa, 13 lutego 2019

Przedpremierowo: "Muza Koszmarów" - Laini Taylor

Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

Premiera: 27.02.2019

Wszystko się zmieniło. Lazlo jest niebieski a Sarai martwa. Niezwykły dar Minyi pozwolił jej pochwycić duszę Muzy Koszmarów i sprowadzić do cytadeli pod postacią ducha. Jednak radość Lazla z odzyskania ukochanej jest przedwczesna, Minya bowiem dla zaspokojenia swej żądzy zemsty posunie się do wszystkiego - nawet odebrania Marzycielowi jego Muzy. Lazlo staje przed niemożliwym wyborem pomiędzy Sarai a ludem Szlochu. Tymczasem na odległym świecie dwie siostry Kora i Nova marzą o wizycie niebieskich bogów zstępujących z nieba z nadzieją, że dołączą do nich i uciekną od beznadziei życia na rubieżach. I po raz kolejny przewrotny los spełni marzenie, ale nie tak, jak spodziewał się tego marzący...


Biorąc pod uwagę jaki zachwyt wywołał we mnie "Marzyciel", nie jest chyba niczym dziwnym, że nie doczekałam premiery drugiego tomu i gdy tylko pojawiła się szansa na zdobycie egzemplarza przedpremierowego, natychmiast z niej skorzystałam. Chciałam jak najszybciej wrócić do Szlochu i jego cudownych mieszkańców, po raz kolejny poczuć tę wspaniałą magię, którą obdarza nas autorka i dowidzieć się jak kończy się ta historia. Czy "Muza Koszmarów" spełniła moje oczekiwania? Tak, tak, po trzykroć tak!

Dwie połówki nie czyniły całości, nadal były rozdzielonymi i zakrwawionymi, zupełnie osobnymi częściami: jedna pozostała lojalna wobec rodziny, druga starała się zrozumieć, że ludzie także stali się ofiarami.

Najważniejszą różnicą między tym a poprzednim tonem jest ilość i tempo akcji. Pisałam w mojej recenzji "Marzyciela", że z początku niewiele się dzieje. Tutaj jest inaczej. Już pierwsze rozdziały rzucają nas prosto w konflikt między Minyą a Lazlem, dokładnie tam, gdzie zakończyła się pierwsza część opowieści. Ścierają się że sobą wściekłość i nienawiść małej dziewczynki oraz dobroć i miłość Marzyciela. A potem wszystko dzieje się coraz szybciej, by już 150 stron przed końcem chwycić czytelnika żelazną pięścią i nie pozwolić mu odwrócić wzroku nawet na chwilę. I nie tylko dzieje się szybko, ale dzieją się rzeczy tak niezwykłe i niespodziewane, że nie sądzę, aby ktokolwiek był w stanie je przewidzieć. Ale z resztą jeśli pierwszy tom czegoś nas nauczył, to spodziewać się niespodziewanego. Albo raczej nie spodziewać się wcale.

Muszę, po prostu muszę powiedzieć kilka słów o jednej z postaci - jeśli nie chcecie absolutnie żadnych spojlerów, przeskoczcie ten akapit. Chodzi mi o Minyę i o fascynującą przemianę, jaką przechodzi. W pierwszym tomie daje się poznać jako postać negatywna, zaślepiona żądzą zemsty i nienawiścią, dlatego niesamowicie ciekawe było odkrycie jej drugiej natury, tej czułej i troskliwej, która dała pozostałym boskim pomiotom poczucie bezpieczeństwa i bycia kochanym. Jej przykład uczy nas bardzo ważnej rzeczy - że nienawiść rodzi nienawiść. Minya zamknięta w klatce nienawiści swoich duchów, sama nią pałała, gdy zaś brzemię zostało z niej zabrane, do głosu mogła dojść inna strona jej natury, do tej pory ukryta tak głęboko, że sama dziewczynka nie miała świadomości jej istnienia. Piękne jest też to, jak Lazlo nie porzuca swej dobroci i miłości, mimo przeciwności losu walczy o nie i nie zmienia się. Dobro zawsze jest silniejsze niż zło, tak jak miłość jest silniejsza niż nienawiść i biję tutaj głębokie ukłony przed Laini Taylor, że właśnie takie przesłanie umieściła w swojej powieści.

Ulice były pełne jak żyły, pulsowały niczym pompowane strumienie krwi. Tłum cisnął się przez miejskie arterie, a potem się z nich wylewał. Szloch krwawił swoimi mieszkańcami.

Celowo nie mówię nic o Korze i Novie, bo uważam, że tę opowieść należy odkryć samemu - najpiękniejsza wydaje się gdy bierze nas z zaskoczenia i nie wiemy jak wplecie się w pozostałe wydarzenia. Nie chcę też psuć nikomu zabawy, a tak z pewnością by się stało, gdybym się w nią zagłębiła.

Powrót do Szlochu był równie magiczny jak początek mojej w nim przygody. Oceniłam "Marzyciela" na 10/10 i teraz mam problem bo "Muza Koszmarów" jest jeszcze lepsza, a mnie zabrakło skali. Jest tu wszystko, co tak pokochałam w poprzednim tomie, ale jest... bardziej. Może z wyjątkiem magii, bo wspaniały, baśniowy styl pisania autorki niestety nieco ucierpiał na rzecz szybszej akcji i niemożliwych wydarzeń. Ale fabuła nadrabia te braki i właściwie się ich nie odczuwa. To naprawdę piękna opowieść z bardzo mądrym przesłaniem. Zakończenie daje okruch nadziei na kontynuację, za co będę trzymać mocno kciuki, bo nie wiem czy w przeciwnym razie zdarzy mi się przeżyć coś równie wspaniałego na kartach powieści. Wszystkim gorąco polecam tę opowieść, bo daje czytelnikowi nieskończenie dużo nie oczekując nic w zamian. Naprawdę warto!

Moja ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

19 komentarzy:

  1. Mnie specjalnie przekonywać nie trzeba, ale skoro piszesz, że jest jeszcze lepiej niż w "Marzycielu" to zacieram rączki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdania są tak właściwie podzielone, bo jak pisałam trochę magii i baśniowości zostało poświęcone na rzecz akcji, ale ja akurat uważam, że to poświęcenie wyszło książce na dobre :)

      Usuń
  2. Kurde, tyle osób poleca mi Marzyciela :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    Eli z https://czytamytu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak tyle osób poleca, to pora złożyć wizytę w księgarni albo bibliotece :)

      Usuń
  3. Zarówno ta książka jak i pierwszy tom bardzo mnie kuszą. Mam nadzieję, że mi się spodobają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieczęsto widuję u Ciebie fantastykę, więc nie jestem pewna co o tym pomyślisz, ale myślę, że opowieść się obroni niezależnie od gustu :)

      Usuń
  4. Nie znam tej serii, ale swoją drogą zaintrygowałaś mnie i możliwe, że po nią sięgnę jak tylko nieco wygrzebię się ze stosu hańby,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, stos hańby, kto go nie ma niech pierwszy rzuci książką :D Trzymam kciuki, żeby się systematycznie zmniejszał.

      Usuń
  5. Musiałabym zacząć od pierwszego tomu. Może jak się obrobię z zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecę tą serię swojej koleżance :D
    Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka to sztos! Przede mną wciąż lektura "Marzyciela" (tamta okładka to też sztos), ale jak już wpadnie w moje łapska i przypadnie do gustu, to na pewno również przeczytam kolejną część.


    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze nie spotkałam się z recenzją niepochlebną, więc szanse, że przypadnie do gustu, są spore :)

      Usuń
  8. Będę pamiętać o tej serii. Coś czuję, że skradnie moje serce.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!