środa, 22 listopada 2017

"Mechaniczna Pomarańcza" - Anthony Burgess

Ciężkie zadanie przed sobą postawiłam wybierając na moją pierwszą recenzję "Mechaniczną Pomarańczę". Śledzimy w niej losy Alexa, 15-latka o spaczonej psychice i umyśle - jak czytamy na tylnej okładce - tylko pozornie ludzkim. Alex przewodzi jednemu z ulicznych gangów, które co noc wyruszają w miasto by dokonywać kradzieży, pobić, włamań i gwałtów, które są dla nich najlepszą rozrywką. Kiedy w końcu młodocianemu zwyrodnialcowi powija się noga, jego beztroskie dotąd życie zmienia się o 180 stopni.


Jak by tu ugryźć dystopijne arcydzieło Anthony'ego Burgessa, żeby oddać mu sprawiedliwość? Nie wiem. Odkąd przeczytałam pierwsze zdanie mam względem tej książki mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Z drugiej, nie podjęłabym się kolejnego czytania. Muszę gdzieś zacząć, spójrzmy więc na język. Chcę tu zaznaczyć, że czytałam wersję rosyjską, jako że wydawała mi się najbliższa oryginałowi. Ach, ten język! Stworzenie całego nowego slangu było posunięciem genialnym, nowy język tak dobrze oddaje charakter Alexa - narratora - oraz klimat opowieści, że nie wyobrażam sobie, by można ją było opowiedzieć inaczej. Jednocześnie z początku wywołuje to konsternację. Ma się wrażenie chaosu, każde zdanie trzeba czytać powoli i wielokrotnie, żeby uchwycić jego sens. Zadanie to oczywiście staje coraz łatwiejsze w miarę pokonywania kolejnych stron, w końcu zaczynamy intuicyjnie rozumieć nowe sformułowania. I wtedy zaczynamy odczuwać niepokój. Bo rozumiemy ten język, bo jest on niebezpiecznie bliski temu, którym posługują się dziś nastolatki.

Niepokój to słowo, które patronuje tej książce. Czułam niepokój ilekroć po nią sięgałam. Czasem wręcz nie chciałam jej czytać i wyczekiwałam jakiegoś zdarzenia, które mnie miłosiernie od niej odciągnie. Czytałam już wiele książek i wiele rzeczy się w tych książkach działo. Myślałam, że mam mocny żołądek. Okazało się, że się myliłam. Makabryczne opisy zbrodni dokonywanych przez Alexa i jego gang - tym bardziej upiorne, że opowiadane z ewidentną radością i entuzjazmem - przyprawiały mnie o mdłości. Niektóre książki wywoływały mój śmiech, inne wywoływały łzy. Odruch wymiotny jest czymś nowym.

To jednak tylko czubek góry lodowej. To, co najważniejsze kryje się w pytaniach stawianych przez opowieść. Czy jeśli odbierzemy człowiekowi wybór między dobrem i złem, jeśli zmusimy go do czynienia dobra, to czy wciąż będzie on człowiekiem? Czy takie dobro jest prawdziwym dobrem? Kim jesteśmy my, by odbierać innemu człowiekowi wolną wolę? Czy czynimy dobro zapobiegając w ten sposób złu? Czy mamy do tego prawo? Czy nasza rzeczywistość nie zaczyna już wyglądać jak w powieści Anthony'ego Burgessa?

Na te pytania musi odpowiedzieć każdy czytelnik. Sam, w swoim sercu. Ja tu nie pomogę, ja tylko tę książkę gorąco polecę.

1 komentarz:

  1. Hmmm...czytałam to jako nastolatka jakieś dwie dekady temu. . .chyba czas najwyższy sobie przypomnieć 😊

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!