piątek, 22 listopada 2019

"Zbiór Miłości Niechcianych" - Edyta Folwarska

Oliwia jest młodą, piękną i pewną siebie kobietą. Otaczają ją wierni przyjaciele, ona sama jest redaktorką jednego z plotkarskich pisemek. Praca ta może nie jest specjalnie ambitna, ale pozwala jej żyć dostatnio, a w dzisiejszych czasach to właśnie liczy się najbardziej. Ma właściwie wszystko - poza miłością. Kiedy jej małżeństwo rozpada się zanim zdążyło się na dobre rozpocząć, kobieta rusza na poszukiwania nowego partnera, tym razem tego jedynego, idealnego. Bardzo szybko przekonuje się, że nie jest to łatwe zadanie...


Alternatywna wersja powyższego opisu: niestabilna psychicznie i pustogłowa baba na własne życzenie pakuje się w popieprzone związki z równie niestabilnymi facetami, po czym wypłakuje się przyjaciółkom w najdroższych knajpach Warszawy. Wiecie co? Nie chce mi się pisać tej recenzji. Zawsze chciałam oglądnąć słynny "Seks w Wielkim Mieście" ale nigdy nie mogłam się do tego zebrać, więc gdy usłyszałam, że ta książka jest reklamowana jako polska wersja kultowego serialu, sięgnęłam po nią bez wahania. I nie pamiętam już kiedy aż tak bardzo żałowałam czasu zmarnowanego na lekturę. Dlatego mimo wszystko postaram się skupić i sklecić coś sensownego, żeby przestrzec Was przed popełnieniem tego samego błędu.

Po pierwsze bohaterowie. Są totalnie oderwani od rzeczywistości. A do tego są skończonymi idiotami. Przykład: facet bierze ślub, w noc poślubną wyrzuca żonę z łóżka, odwołuje podróż poślubną bo niby nie mają kasy, sam cichaczem leci na Karaiby czy inne Bora-Bora z jakąś plastikową gówniarą, wrzuca ich wspólne zdjęcia na Instagram i się dziwi, że żona się dowiedziała i go zostawiła. No fajnie gość ma. Przykład drugi: wszyscy mogą dowolnie przychodzić i wychodzić z pracy i zawsze mają czas się spotkać w barze, zawsze też mają pieniądze by co chwilę balować przez całą noc w miejscu, gdzie najtańszy drink kosztuje pół stówy, choć zarabiają dwa tysiaczki na rękę, jak sami mówią. Na sylwestra w modnej knajpie za tysiaczki cztery też ich oczywiście stać. Przykład trzeci: zachowanie głównej bohaterki, która prowadzi po alkoholu, nie zabezpiecza się w żaden sposób mimo posiadania innego partnera co tydzień, a do tego ma tendencję do pozwalania by kompletnie obcy facet pakował ją do samochodu i wywoził w głuszę.

Główna bohaterka to z resztą osobny temat. Nie jestem w stanie wyrazić jak bardzo mnie irytowała. Typowa, pustogłowa lala z plastikowymi ustami (co sama przyznała). Po jednym cmoknięciu już się zakochuje i planuje długoletni związek z nowym facetem, choć od ostatniego rozstania i złamanego serca minął tydzień, co kwadrans płynnie przechodzi od krzyczenia "a to cham!!!" do stanu głębokiego zakochania i z powrotem, uparcie wraca do zdradzającego ją, żonatego (!) gościa, a potem ma pretensje, że znowu ją zdradził (z żoną!) do całego świata - tylko nie do siebie. Pół książki to opisy jej ubrań - i nie chodzi o to jak te ubrania wyglądają, tylko co jest napisane na metce. A wiecie jak ocenia facetów? Oto cytat, aż go zapisałam: "Nie będę mu wozić dupy! Co to za facet, który nie ma auta?!". No pustogłowie i tyle.

Można powiedzieć, że dużo się tu dzieje, problem jednak w tym, że dzieje się w kółko to samo. To jedna historia opowiedziana 5 razy. I 5 razy ten sam proces histerycznego zakochiwania się przerywany napadami szału, że facet nie dzwoni, a potem 5 razy to samo odreagowywanie nieudanego związku w knajpie. I 5 razy zero wyciągniętych wniosków. Wszystko to opisanie z wdziękiem godnym nosorożca. Proste, toporne zdania, błędy stylistyczne, bardzo słaby warsztat. Aż dziw bierze, że autorka pracuje jako dziennikarka i tak kompletnie nie potrafi pisać. Najwyraźniej  rubryki plotkarskie w SuperExpressie i Polo TV to nie najlepsi nauczyciele dziennikarskiego fachu.

Mam wrażenie, że ta książka to wielki chaos, że autorka dyktowała ją komuś krzycząc do telefonu podczas biegu do najbliższej stacji metra. W czasie huraganu. Może nawet w czasie inwazji obcych. Mnóstwo jest tu błędów w stylu: bohaterka dzwoni do przyjaciółki, wymieniają pozdrowienia i nagle jedna odwraca się i patrzy na drugą. Oj, ktoś kompletnie nie myślał co pisze. Nie wspomnę już o dziesiątkach literówek. Ale muszę przyznać, że książka ma jedną zaletę. Znaczącą. Jest krótka i nie trzeba się z nią zbyt długo męczyć. Innych plusów nie widzę.

Nawet nie będę tej recenzji podsumowywać. Wszystko już powinno być jasne. Serdecznie nie polecam.

Moja ocena: 2/10

Książka dostępna na portalu Czytam Pierwszy.

31 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tym tytule wcześniej do tej pory i nie żałuję. Będę dalej unikać jak ognia.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc ja podziękuję... Zbytniemu chaosu mówię stanowcze nie!
    Dzięki za ostrzeżenie :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Aż mi serial obrzydziła i już nie chcę go oglądać :P

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się Twoje emocjonalne recenzje. Ostatnio tak się wkurzałaś (no, trochę bardziej) przy "Prostym układzie" 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem nie sposób się nie wkurzyć ;P

      Usuń
    2. No dokładnie, czasem nie sposób się nie wkurzyć. Wiem, że ja jestem trochę cholerykiem i łatwo się irytuję, a jak się zirytuję to krzyczę na książki, ale obawiam się, że nic na to nie poradzę ;)

      Usuń
  5. Nie słyszałam wcześniej o tym tytule, ale widzę, że nie mam czego żałować. 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za recenzję! Miałam czytać, ale obawy mi nie pozwalały i widzę, że słusznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. I właśnie przez tego typu książki długo unikałam powieści polskich autorów. Ale na szczęście nauczyłam się odpowiednio dobierać literaturę i coraz rzadziej trafiam na takie kwiatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też nigdy nic nie wiadomo. To niby nie mój gatunek, ale Bridget Jones tez nie, a czytałam i byłam zachwycona. Chociaż może powinnam się domyślić, że jak książkę pisze były króliczek Playboya, który nie ma zdjęcia bez dekoltu do pasa i wywalonych na wierzch sztucznych cycków, to jednak nie powinnam się spodziewać dobrej literatury...

      Usuń
  8. Szkoda, że aż tak bardzo ci się nie spodobała, po twojej recenzji nie mam zamiaru jej czytać

    OdpowiedzUsuń
  9. Taka recenzja jest dla czytelników jak złoto. Dzięki za przestrogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy jak złoto. Ktoś na Lubimy Czytać regularnie oznacza jako spojler niepochlebne recenzje tej książki (a ja z czystej złośliwości codziennie je odznaczam), więc najwyraźniej nie dla każdego są cenne ;)

      Usuń
  10. Klimat troszkę taki jak w ,,Dlaczego ja" więc w sumie się nie dziwię, że Cię nie wciągnęła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dlaczego Ja" i inne paradokumenty powinny zostać zdelegalizowane. Już i tak na świecie pełno idiotów, nie musimy ogłupiać kolejnych :P

      Usuń
  11. Autorke kojarzę jako prezenterke z Polo tv. Pani ma za zadanie ladnie się usmiechac i niezle jej to wychodzi. Widac powinna zostac przy tej robocie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ktoś jej powinien to zasugerować. Bo - o zgrozo - ta książka to ma być początek cyklu...

      Usuń
  12. O matko, nie słyszałam wcześniej o tym "dziele", ale może to i dobrze... Kurczę, nie rozumiem po co takie książki są pisane :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. A najbardziej nie rozumiem ludzi, którzy na Lubimy Czytać wystawili jej 10/10. Ja tylko na to patrzyłam i zastanawiałam się co do cholery jest z nimi nie tak...

      Usuń
    2. Cóż, wyjaśnień może być kilka, ale ja myślę, że pewnie te osoby otrzymały tę książkę do recenzji i uznały, że w takim razie muszą chwalić ;).

      Usuń
    3. A tytuł taki chwytliwy...

      Usuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!