sobota, 18 kwietnia 2020

"365 Dni" - Blanka Lipińska

Laura Biel ma wszystko, czego potrzeba do szczęścia - zgodny związek, dobrą posadę, urodę i wspaniałe ciało. Wraz z partnerem i znajomymi wyjeżdża na wakacje do Włoch, gdzie kilka razy natyka się na tajemniczego, zabójczo przystojnego i bajecznie bogatego mężczyznę. Zagadkowy Włoch okazuje się głową rodziny mafijnej, Laura zaś wygląda jak kobieta, która od lat nawiedza jego sny. Don Massimo jest człowiekiem, który zawsze dostaje to, czego chce, bez większego zastanowienia porywa więc Laurę. Obiecuje zwrócić jej wolność po 365 dniach, jednak przez ten czas zamierza robić wszystko, by kobieta go pokochała...


Kochani, wiem. Widzę oczyma duszy mojej wyobraźni Wasze zaskoczone miny. To długa historia. Kiedyś, w momencie chwilowego zaćmienia umysłu wymyśliłam, że zamieszczę na blogu cykl recenzji najbardziej badziewnych bestsellerów. Dodałam wtedy na półkę w Legimi "365 Dni" i "50 Twarzy Greya". Prawdę mówiąc szybko o tym zapomniałam. Minęło parę miesięcy i rozpoczął się Magiczny Maraton Czytelniczy u Book Roast, mojej ulubionej booktuberki. Jednym z wyzwań maratonu był wybór książki poprzez generator liczb losowych. Pomyślałam, że wylosuję coś z puli zapisanych audiobooków, żeby mieć czego słuchać w drodze do pracy... i jak na złość wylosowałam tę właśnie książkę. Stwierdziłam "nie ma bata" i wylosowałam raz jeszcze, ale gryzło mnie to, że złamałam reguły i w końcu postanowiłam zmierzyć się z pozycją, którą wskazał mi los za pierwszym razem. I tak właśnie wysłuchałam "365 Dni".

Od początku nastawiałam się na audiobooka, bo nie było takiej możliwości, żebym usiadła z tą książką na kanapie i poświęciła jej 10 godzin mojego czasu - nie miałam co do tego złudzeń nawet podczas wspomnianego chwilowego zaćmienia umysłu. Tak więc słuchałam sobie w drodze do pracy, ciesząc się okazją do złapania chociaż odrobiny słońca, i grając w Pokemony na Switchu - i tylko dzięki temu zdołałam przez nią przebrnąć. Bo to było po prostu złe.

Od czego zacząć? Może od bohaterów. Nie mają ani krzty charakteru, jedyne co można o nich powiedzieć, to że Massimo jest wiecznie wkurwiony i napalony a Laura wiecznie głupia i napalona. Są totalnie niespójni, ich zachowanie zależy od widzi-mi-się autorki, a nie od zestawu cech charakteru, które powinny zostać przypisane każdemu z nich. W kilka sekund przechodzą od "nienawidzę cię" do "jestem zazdrosna" i w powrotem - jak Laura, która robi Massimo awanturę, że zamówił sobie dziwkę, bo ona odmówiła seksu krzycząc, że nie chce go znać. Massimo z kolei potrafi się teleportować. Nigdy go nie ma kiedy Laura chce z nim porozmawiać, zawsze wtedy jest na drugim końcu kraju, ale gdy tylko jego ukochana się potknie, on magicznie materializuje się tuż obok i czeka by ją złapać.

Akcja... akcja opiera się na schemacie "alkohol - seks - kłótnia" i tak w kółko przez całą książkę. Czasem pojawi się jakaś tandetna drama rodem z telenoweli brazylijskiej. Ważnym wypełniaczem jest litania do boga mody - bo przecież oczywiście musimy poznać dokładny wygląd i markę każdej części garderoby, jaką zakłada na siebie Laura. Nawet majtek. Wiecie co? Chyba nie chce mi się nawet o tym pisać.

Jednak tym, co raziło mnie najbardziej, jest brak jakiejkolwiek logiki i chociaż śladowych ilości pomyślunku. Na przykład: Laura ma wadę serca, która pojawia się i znika kiedy ma ochotę. Jest obecna gdy Laura się denerwuje, bo była świadkiem morderstwa, i trzeba jej podawać leki ratujące życie - ale siedzi grzecznie i cichutko gdy zaczyna chlać od 8 rano i upija się w trupa przez tydzień pod rząd oraz gdy wpada w histerię, bo panicznie boi się latać. Ale nie lękajcie się, bo oto Massimo robi jej minetę i lęk przed lataniem odchodzi w niebyt! Ja cierpię na arytmię i z doświadczenia mówię Wam, że to tak nie działa, chociaż przyznaję, że sposób Massimo na problemy z sercem brzmi kusząco i chciałabym, żeby był skuteczny... Takich bzdurnych rzeczy jest mnóstwo - mama Laury ze zdolnościami telepatycznymi, mafia zachowująca się jak dzieci w przedszkolu, Laura odmawiająca przyjęcia drogiego zegarka po tym jak bez mrugnięcia okiem zgarnęła od Massima ciuchy za kilka milionów, ogromne potrójne (!) dildo mieszczące się w kieszeni kusego, seksownego szlafroczka. Nic się tu kupy nie trzyma.
   
O książce mogę powiedzieć dwie relatywnie pozytywne rzeczy: sceny seksu nie zostały zjebane, są całkiem niezłe, i warsztat autorki nie jest najgorszy - powiedziałabym, że poziom liceum, a wierzcie mi, czytałam ładnych kilka powieści na poziomie podstawówki. Tyle.

A teraz chcę jeden akapit napisać całkiem na poważnie. Wiele osób zarzuca tej książce gloryfikację gwałtu i promowanie przemocy. Po pierwsze, żeby być całkowicie szczerą zarówno wobec Was, jak i samej książki, muszę powiedzieć, że nie zawiera ona scen gwałtu - wszystko, co się dzieje, dzieje się za obopólną zgodą Laury i Massimo, oboje także czerpią z tego przyjemność. Wiem, że chodzą po świecie takie świętojebliwe jednostki, które nie odróżniają gwałtu od dominacji i oburza ich sam akt uprawiania miłości w inny sposób niż po misjonarsku i przy zgaszonym świetle, więc zabraniają go nie tylko sobie, ale też wszystkim innym, jednak mam szczerą nadzieję, że są oni gatunkiem wymierającym. Owszem, dzieje się kilka innych rzeczy, których nie popieram, jak chociażby porwanie, czy coś, co Massimo robi na tyle późno w książce, że nie napiszę o tym, bo to duży spojler, a na tym blogu spojlerów nie lubimy. Ale to się dzieje w książce. Książce, która jest fikcją literacką. Czy kryminały zachęcają do morderstw? Czy książki dla dzieci, w których młodzi bohaterowie uciekają z domu by wyruszyć na fantastyczną wyprawę zachęcają do nieposłuszeństwa? Zluzujmy poślady. Nie obrzucajmy gównem książki tylko dlatego, że mówi o seksie. To nie średniowiecze, to XXI wiek. Seks nie jest zbrodnią, seks jest pięknym aktem miłości dwojga ludzi, niezależnie od ich płci. Chciałabym, żebyśmy to wszyscy wreszcie zrozumieli.

A teraz podsumowanie. To jest typowa książka na odmóżdżenie - rozumiane jako proces, w trakcie którego czytelnikowi mózg się lasuje i następują nieodwracalne szkody w połączeniach neuronowych. Literatura najniższych lotów dla niespełnionych seksualnie. Myślę, że nic więcej nie trzeba mówić. Nie polecam.

Moja ocena: 2/10

33 komentarze:

  1. Jaka wysoka ocena! Dałaś aż 2? :P A tak na serio, to o serii Lipińskiej, oczywiście, słyszałam. Więcej złych opinii niż dobrych (z Tobą kolejna negatywna) i wiesz co? Postanowiłam obejrzeć film. I dobrze. W życiu się tak nie uśmiałam z idiotyczności sytuacji i z głównej bohaterki. Masakra. Jak można wpaść na takie coś i - co najważniejsze - puścić to dalej? Zaczynam tracić wiarę w ludzkość...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i nie podobała mi się kompletnie :/

    OdpowiedzUsuń
  3. O książce słyszałam wiele skrajnych emocji. Oczywiście wszystko zależy co kto lubi. Na pewno nie sięgnę po nią bo nie lubię erotyków, każdy jest do siebie strasznie podobny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak więc pozostanę przy mojej decyzji - udaję, że to badziewie nie istnieje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja przeczytałam analizę tej książki na Niezatapialnej Armadzie i miałam niezły ubaw ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam twórczości tej autorki i nie planuję tego zmieniać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Ksiąki nie czytałam ale oglądałam film i na żadną z książek tej serii się nie skuszę. Film to była jakaś totalna tragedia - o niczym. Nie było tam żadnej akcji ani nic. Cały czas myślałam, że skcja się rozkręca a tam już był koniec. Strasznie dużo rzeczy raziło mnie w postaci Laury i Massimo. I strasznie mnie oni irytowali

    OdpowiedzUsuń
  8. No,no,no ja już też dawno mam za sobą tę trylogię i szczerze, że jeszcze pierwszy tom jakoś przeżyłam, ale już kolejne dwa to była dla mnie męka. Jednak szczerze Ci napiszę, że podjęłam się wyzwania i obejrzałam film. No i tutaj szczerze oświadczam, że nie polecam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książki nie czytałam i nie zamierzam, ale faktycznie bardzo o niej głośno, zwłaszcza o tych scenach gwałtu. Jeśli jest tak, jak piszesz, to rzeczywiście - niektórzy przyczepią się do wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo negatywnych opinii krąży o tej serii, ja oglądałam film i mimo że do wysokich lotów on zdecydowanie nie należy, to trzeba przyznać, że i na takie produkcje ma się czasem ochotę. Nie gustuję w erotykach, a jednak druga część jeśli wyjdzie, raczej obejrzę 😂

    OdpowiedzUsuń
  11. za żadne pieniądze świata bym nie przeczytała... no dobra - za milion bym dała się przekonać... no nawet za pół :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie czytałam książki, nie słyszałam audiobooka i nie widziałam filmu. Ten stan rzeczy raczej nie ulegnie zmianie. Mam za mało czasu, by tracić na to czas.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  13. Nieźle! Twarda z Ciebie sztuka skoro to przeczytałaś. Przez 5min miałam kiedyś podobny pomysł. Pierwsze... Chyba 7-8 stron skutecznie mnie od tego odwiodło. :D
    Co do gwałtu - wydaje mi się, że większość nie miała na myśli scen z Laurą, ale historię z początku ze stewardessą, ale nie wypowiem się, bo nie czytałam. :D

    PS Uwielbiam Twoje ostatnie zdania o nieodwracalnych szkodach! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak!!! Zrób serię najbardziej badziewnych bestsellerów! :D Czekam, będę fanką. Serio. :D
    Po wypiciu cydru uznałam, że obejrzenie ekranizacji tego to dobry pomysł. Wytrzymałam 30 minut. To był film bez fabuły, z losowych scen. LAura chodzi, Laura się kłóci, Massimo robi coś nielegalnego. Masakra... Nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Na "Niezatapialnej Armadzie" była kiedyś świetna analiza fragmentów tegoż dzieła i dzięki niej wiem, że to nie jest książka dla mnie. I na tym zakończę swą wypowiedź ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam Gordiana i mi wystarczy;D Nie mam nic przeciwko romansom, nawet dobry erotyk pewnie nie jest zły, ale literacki pornol o niczym mnie przerasta, gdy więc zobaczyłam, że Ty się zabrałaś za 365... Naprawdę bałam się, że polecisz bo bym sama z niedowierzenia musiała przeczytac ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam zamiar przeczytać i się przekonać na własnej skórze a bardziej na własnym umyśle hehe

    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobra recenzja złej książki. Nigdy nie zamierzałam po nią sięgać, ale było mi dane zobaczyć na Netflixie kilkanaście minut filmu. Nie, żebym była jakoś szczególnie uprzedzona, ale po prostu powieści tego typu to nie do końca moje klimaty, a poza tym mam za mało czasu na czytanie i, po ludzku, szkoda mi go marnować na książki tego typu, kiedy na swoją kolej czeka tyle wartościowych pozycji. Całkowicie zgadzam się z jednak z tym co napisałaś o zbyt dosłownym traktowaniu sytuacji w powieściach i zarzucanym promowaniu gwałtu. Gdyby przyjrzeć się statystykom i popularności kryminałów, co trzeci obywatel globu musiałby być mordercą. :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
  19. Z przedostatnim akapitem nie zgadzam się podwójnie. Seksu-niespodzianki w samolocie (scena ze stewardesą) nie uważam za fajny seks, tylko za gwałt oralny. Nie zgadzam się też z tym, że fikcja literacka wystarczy za argument do upchnięcia w książce wszystkiego, co się uroiło w łepetynie autorki. Za dużo mamy na rynku gówienek, które ryją mózg młodym dziewczynom (i starszym). Po co kolejny shit, który będzie im wmawiał, że jak misiu osacza i najchętniej zamknąłby w klatce, to kooochaaaa <3 blink blink! Po co.

    Czytałam tylko darmowy fragment (obejmujący scenę ze stewardesą) i analizę Armady, która bawiła mnie do łez. Też tych z rozpaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zapomniałam o scenie ze stewardesą. Masz totalną rację, to było nie w porządku i nie powinno mieć miejsca, a ja się pomyliłam i przepraszam. Ale ponownie zapytam: dlaczego czepiamy się gwałtów w książkach a morderstw w książkach nie? Dlaczego nie oburzamy się na gwałty w kryminałach, które opowiadają o przestępcach seksualnych? Albo o pedofilach? Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś się oburzał na kryminał niezależnie od tego jak bardzo makabryczne rzeczy opisuje. Ale z gwałtem w erotyku wszyscy mają problem. Dlaczego?

      Mówisz, że mamy wystarczająco dużo tego gówna na rynku i po co kolejne. Zgadzam się w pełni, ale są ludzie, którym się to podoba i chcą to czytać. Kim ja jestem, żeby im tego odmawiać? A że młode i głupie potem sobie wyobrażają nie wiadomo co? Wydaje mi się, że po pierwsze cała współczesna popkultura ryje młodzieży berety (modelki promują anoreksję, nastoletnie gwiazdy promują materializm, patoinfluencerki... no wiadomo), a po drugie jak młodzież ma trochę oleju w głowie to dorośnie i prawidłowo zaklasyfikuje to jako "bajki na dobranoc". Ja bym się raczej martwiła, że to rodzice dziecku zryli beret bo nie nauczyli na czym powinien opierać się związek dwojga ludzi. Jakby dziecko miało odpowiednie wzorce, to nie śliniłoby się na takich Massimów i doskonale widziałoby co jest nie tak w takim związku. I to mnie martwi bardziej niż zagrożenia płynące z erotyków.

      Usuń
    2. "Jakby dziecko miało odpowiednie wzorce, to nie śliniłoby się na takich Massimów i doskonale widziałoby co jest nie tak w takim związku" - jakby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem ;) Ludzie są podatni, tego nie przeskoczysz. Można się dziwić i kręcić głową, mówić, jakby się to nie wychowało super dzieciaka, a później srogo się zdziwić, że coś poszło nie tak. Niestety rodzice nie mają na dziecko 100% wpływu, musieliby trzymać je w odosobnieniu. W pewnym wieku koleżanki są mądrzejsze niż rodzice, bo starzy przecież nic nie rozumieją. Nie mówię, że zawsze, ale często.

      A co do drugiego (właściwie pierwszego) pytania, nie mogę go wziąć na poważnie. "Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś się oburzał na kryminał niezależnie od tego jak bardzo makabryczne rzeczy opisuje" - ej no, serio? ;) Nigdy nie spotkałaś się z tym choćby na Lubimy Czytać? Czy w jakiejś grupie na FB? Choćby ja cyklicznie się o to pluję. Do tego co krok na to napotykam i bardzo mnie to cieszy. Carter, Chattam, Ketchum i cała zgraja naszych klonów (od Czornyja po Bednarka) są wielbieni przez jednych i potępiani przez drugich. Tych drugich wcale nie jest tak mało

      "są ludzie, którym się to podoba i chcą to czytać. Kim ja jestem, żeby im tego odmawiać?" A ja bym odmawiała ;) Zresztą od jakiegoś miesiąca czy dwóch stwierdzam, że marzy mi się jakiś porządny zamordyzm, bo poraża mnie ludzka głupota. Internet - takie potężne źródło wiedzy, a ostatnio zalewają go antyszczepki płaczące nad tym, że zaraz Bil Gates nas wszystkich pozaszczepia, a ci, co od tego nie umrą, to umrą od 5G. Tak że co wymagać mądrości od młodych, skoro stare tak samo głupie :/

      Usuń
    3. Jezzzu, weź mi nawet nie mów. Moja ukochana ciocia, która od zawsze była trochę specjalna i interesowała się np. leczeniem kryształami, ostatnio non stop zamieszcza na swoim facebooku jakieś antyszczepionkowe gówna i teorie spiskowe na temat 5G. To świetna kobieta, z poczuciem humoru i dużą inteligencją i nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego... no dlaczego. Nie ogarniam. Wyłączyłam wyświetlanie jej postów, bo nie mogę na to patrzeć. Społeczeństwo nam głupieje, w dupach się ludziom z dobrobytu poprzewracało i mnie też się trochę taki zamordyzm marzy. Ale chcieliśmy wolność słowa? No to mamy. Teraz każdy idiota może swoje brednie propagować. I obawiam się, że nic na to nie poradzimy.

      Przyznaję, zaskoczyłaś mnie tym, że ktoś się czepia kryminałów, nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Uważam, ze książka (czy film, czy sztuka teatralna czy cokolwiek) to fikcja i nie ma się co oburzać, że fikcyjna postać wykonała jakieś fikcyjne działanie. Bo chyba nikt zdrowy na umyśle nie twierdzi na serio, że Harlan Coben czy Jo Nesbo namawiają do dokonywania makabrycznych zbrodni? Podkreślam: zdrowy na umyśle. A jeśli ktoś ma z takimi zbrodniami problem, to po jakie licho czyta kryminały? Każe mu ktoś? Niech się weźmie za romans i da innym żyć.

      Wydaje mi się, że dobrą zasadą jest: moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka. Antyszczepionkowcy krzywdzą całe społeczeństwo i uważam, że powinno się ich karać z całą surowością. Ale nie widzę krzywdy w czytaniu Lipińskiej, więc jeśli taki poziom komuś odpowiada, to miłej lektury. I w tej chwili mnie naszła taka refleksja... Nie wiem czy nie idę trochę za daleko, ale czy nie sądzisz, że może wyniknąć z tego coś dobrego? Chodzi mi o samo mówienie o seksie. Bo na razie mamy średniowiecze, chcą zakazać edukacji seksualnej, a to wszystko przez to, że wciąż postrzegamy miłość fizyczną jako temat tabu. Może oswojenie się z seksem wyjdzie nam na dobre? Nie, nie uważam, że nauka mówienia o seksie na Lipińskiej jest dobrym pomysłem. Ale uważam, że mówienie o nim jest lepsze od nie mówienia.

      Usuń
    4. Zakaz edukacji seksualnej to zbrodnia, która mogłaby nas cofnąć do głębokiego średniowiecza. Chętnie batożyłabym każdego, kto zawzięcie gardłuje przeciwko niej, a jedyne, co mu się wydaje, to to, że BEDO UCZYĆ CZTEROLATKI MASTURBACJI!!!

      Na pewno mówienie o seksie jest lepsze od niemówienia, ale Lipińska masakrycznie zaszkodziła kobietom. Wiem, że razi Cię hasło "feminizm", ale siedzę w kilku takich właśnie grupach i widzę, jak bardzo są atakowane przez Prawdziwych Mężczyzn. Tych, którzy dzielą kobiety na kobiety i feministki, gdzie te pierwsze są miłe i posłuszne, a drugie to szmaty. W każdym razie dzięki obserwacji takich grup widzę, jak cholernie mocny jest w PL seksizm i mizoginia. Po książce Blanki pojawiło się setki nowych komentarzy frustratów, którzy twierdzą już nie tylko, że kobiety są głupie. Do tego to sprzedajne szmaty, które można gwałcić, bo one tak naprawdę tego chcą. Nawet kiedy mówią, że nie, wystarczy je dobrze zerżnąć w trakcie tego gwałtu i będą zadowolone. Pokłosie Lipińskiej. Nawet jeden gość tłumaczył się później ze swoich komentarzy, że wcale tak nie myśli - to Blanka tak pisała.

      Jeśli będziesz mieć czas i chęć, poczytaj o aferce z typem o pseudonimie Malik Montana. I o zmywarach.

      Usuń
  20. Totalnie podzielam Twoją ocenę. To jakaś pomyłka :(

    Ostatnio sama wróciłam do pisania, więc zapraszam do mnie VANILOVE ♥ <------ klik

    OdpowiedzUsuń
  21. wow jaka ocena! podobna do tych co w sumie moi znjaomi mówili o filmie ;D makabra jakaś ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie czytałam tej książki i krótko mówiąc nie zamierzam. To nie to, że nie czytuję erotyków, bo wiesz, że tak nie jest, ale w ogóle nie ciągnie mnie do tego cyklu. Mówię krótkie- NIE i czekam na kolejną recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Szczerze? Nie wiem czy czytałam. Chyba nie - nie przypominam sobie... sam opis trącił mi Greyem o nie zamierzam... film to podobno również koszmarek :P

    OdpowiedzUsuń
  24. Oglądałam film i nie przypadł mi do gustu.. Z ciekawości też próbowałam audiobooka, ale wysłuchałam jakieś dziesięć stron z książki i się poddałam 😂

    OdpowiedzUsuń
  25. Ksiazki nie czytałam i raczej sie nie "skusze" - obejrzałam za to film - pojawił sie na Netflixie i mega żałuje tych straconych dwóch godzin- danwno czegoś tak niedorzecznego i złego nie ogladałam, ale coz ciezko tez ocenic cos czego sie nie czytało, ani nie widziało.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja nie czytałam i jakoś na razie nie zmierzam.

    W tej całej dyskusji powiem tyle. Sa filmy porno i sa książki porno. Wszystko jest ok jeżeli produkt jest sprzedawany jako to czym jest na prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  27. Masakra. Widzę tę książkę i mam wylew. Totalnie nie rozumiem, dlaczego kobiety po to sięgają. Bo ja jestem za lekkimi romansami, jestem za erotykami do poduszki, ale to jest a) źle napisane i nie powinno w ogóle zostać wydane, b) jest krzywdzące.

    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak doszło do porwania to nie ma żadnej zgody na seks ani na bycie z kimś a głupia autorka chciała zarobić pieniądze na wulgarnej książce (i filmie)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!