sobota, 9 lipca 2022

Między młotem a kowadłem - "Dwie WIeże" J. R. R. Tolkien

Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

Bractwo Pierścienia się rozpadło. Frodo i Sam odłączyli się od reszty i ruszyli do Mordoru, nie wiedząc, że ich śladami podąża wciąż pożądający Pierścienia Gollum. Błądząc w skalnym labiryncie zaczynają rozumieć, że bez przewodnika nie dotrą do celu. Tymczasem grupa orków wysłanych przez Sarumana prowadzi do Isengardu porwanych Merry'ego i Pippina. Przez stepy Rohanu ścigają ich Aragron, Legolas i Gimli, którzy pozbawieni rad Gandalfa, muszą teraz sami decydować jak najlepiej przysłużyć się otrzymanej misji. Pogoń za orkami owocuje wieloma spotkaniami i wciąga ich w wir wielkiej wojny rozlewającej się na całe Śródziemie...

Odkąd przeczytałam "Dwie Wieże" minęły już dobre trzy-cztery miesiące, ale to żaden problem - było to moje piąte, albo i szóste czytanie, więc książkę znam niemal na pamięć. Już sam fakt czytania jej tyle razy powinien dać Wam pewne wyobrażenie na temat moich odczuć względem niej, bo przecież do kiepskich książek nie wraca się tyle razy. Na potrzeby tej recenzji staram się jednak usilnie przypomnieć sobie jakie uczucia towarzyszyły mi przy pierwszej lekturze. Były wakacje, między pierwszą a druga klasą gimnazjum, czyli dokładnie 20 lat temu, właśnie wróciłam z kolonii w Grecji, gdzie pochłonęłam pierwszy tom i niemal natychmiast zabrałam się za kolejny. Nie pamiętam czy zarywałam dla "Dwóch Wież" nocki, ale pamiętam, że ignorowałam wołanie mamy na obiad, bo nie mogłam oderwać się od lektury. I doskonale pamiętam, że byłam absolutnie oczarowana każdym słowem, po którym prześlizgnął się mój wzrok. To nie zmieniło się do dziś.

Nie wiem czy jest sens rozwodzić się nad warstwą techniczną - autorem jest Mistrz Tolkien, to oczywiste, że technicznie książka jest arcydziełem. Można by się kłócić jedynie który z tłumaczy wykonał lepszy przekład, pan Łoziński czy pani Skibniewska, ale moim zdaniem różnice nie są warte tych zażartych dyskusji, jakie od lat toczą się w internecie. Czytałam obie wersje i nie mam nic przeciwko żadnej z nich. Czytałam też tę trylogię w oryginale i ta wersja zdecydowanie jest najlepsza, ale przekłady... Kto by miał czas się o to spierać? Zajmijmy się lepiej fabułą, bo to o wiele ciekawsze. Nie przypominam sobie drugiej książki, która byłaby tak pełna wydarzeń, a zarazem tak... spokojna. Kojarzy mi się to ze starym bardem, który opowiada historię już po raz tysięczny - i chociaż słuchacze śledzą ją z zapartym tchem, on sam zna ją na wylot, może więc mówić o niej spokojnie i niespiesznie. Bardzo mi się to odczucie podobało.

Z drugiej strony zabiegiem, który nie budzi mojego entuzjazmu, jest podzielenie książki na dwie części - na początku śledzimy tylko Aragrona i spółkę, by mniej więcej w połowie zostawić ich i przenieść się z akcją do Froda. Nie będę ukrywać, że w moim odczuciu historia Froda nie może się równać z historią Aragorna. Mniej tu akcji, mniej emocji, mniej zaskakujących wydarzeń. Dlatego gdy w połowie książki zostawiamy ekipę, która zapewniła nam jazdę bez trzymanki i zaczynamy podążać za Frodem, który idzie i idzie i właściwie tylko idzie... No entuzjazm trochę spada. Czytelnik szybko zaczyna tęsknić za wciągającymi pościgami, wielkimi bitwami i heroicznymi czynami, a przed sobą ma 300 stron wędrówki przez pustkowie i niewiele poza tym. Druga połowa książki ma inne walory, więcej tutaj psychologii i może dla kogoś będzie przez to o wiele ciekawsza, ale ja bym chyba wolała, żeby obie historie się ze sobą przeplatały - chociażby po to, by dać nam czasem odetchnąć od epickich przygód Aragorna i lepiej oddać chronologię wydarzeń.

Przyznaję, że pisanie tej recenzji nie jest łatwe. Ta historia w mojej głowie składa się z wielu elementów - książek, filmów, muzyki i gier, które przez ostatnie 20 lat zlały się w jedno i ciężko mi teraz z tego wyodrębnić tylko "tekst źródłowy". Nie jest łatwo myśleć o podróży przez Rohan tylko z perspektywy książek, gdy sama nazwa natychmiast nasuwa mi widok wspaniałych plenerów z ekranizacji i wspomnienie questów, jakie musiała wykonać w tej krainie moja postać w grze Lord of the Rings Online. Mimo to bardzo starałam się rozdzielić te rzeczy i skupić się tylko i wyłącznie na książkach. Myślę, że więcej będę miała do powiedzenia przy okazji ostatniego tomu, więc teraz zakończę jedynie stwierdzeniem, że jest po pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantasy, a i zwolennicy innych gatunków powinni dać się wciągnąć tej opowieści i miło spędzić z nią czas. Gorąco polecam!

Moja ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. Ja nie sięgam po książki z tego gatunku ale świetnie, że tobie tak bardzo się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do samej książki nie będę się odnosić, bo wiadomo, że uwielbiam. Zgadzam się z tobą jednak w kwestii przekładów. Nie widzę większego sensu w tak zażartych sporach, każdy może sobie przecież wybrać taki przekład, ktory mu najbardziej odpowiada.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!