Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!
Bractwo Pierścienia się rozpadło. Frodo i Sam odłączyli się od reszty i ruszyli do Mordoru, nie wiedząc, że ich śladami podąża wciąż pożądający Pierścienia Gollum. Błądząc w skalnym labiryncie zaczynają rozumieć, że bez przewodnika nie dotrą do celu. Tymczasem grupa orków wysłanych przez Sarumana prowadzi do Isengardu porwanych Merry'ego i Pippina. Przez stepy Rohanu ścigają ich Aragron, Legolas i Gimli, którzy pozbawieni rad Gandalfa, muszą teraz sami decydować jak najlepiej przysłużyć się otrzymanej misji. Pogoń za orkami owocuje wieloma spotkaniami i wciąga ich w wir wielkiej wojny rozlewającej się na całe Śródziemie...
Nie wiem czy jest sens rozwodzić się nad warstwą techniczną - autorem jest Mistrz Tolkien, to oczywiste, że technicznie książka jest arcydziełem. Można by się kłócić jedynie który z tłumaczy wykonał lepszy przekład, pan Łoziński czy pani Skibniewska, ale moim zdaniem różnice nie są warte tych zażartych dyskusji, jakie od lat toczą się w internecie. Czytałam obie wersje i nie mam nic przeciwko żadnej z nich. Czytałam też tę trylogię w oryginale i ta wersja zdecydowanie jest najlepsza, ale przekłady... Kto by miał czas się o to spierać? Zajmijmy się lepiej fabułą, bo to o wiele ciekawsze. Nie przypominam sobie drugiej książki, która byłaby tak pełna wydarzeń, a zarazem tak... spokojna. Kojarzy mi się to ze starym bardem, który opowiada historię już po raz tysięczny - i chociaż słuchacze śledzą ją z zapartym tchem, on sam zna ją na wylot, może więc mówić o niej spokojnie i niespiesznie. Bardzo mi się to odczucie podobało.
Z drugiej strony zabiegiem, który nie budzi mojego entuzjazmu, jest podzielenie książki na dwie części - na początku śledzimy tylko Aragrona i spółkę, by mniej więcej w połowie zostawić ich i przenieść się z akcją do Froda. Nie będę ukrywać, że w moim odczuciu historia Froda nie może się równać z historią Aragorna. Mniej tu akcji, mniej emocji, mniej zaskakujących wydarzeń. Dlatego gdy w połowie książki zostawiamy ekipę, która zapewniła nam jazdę bez trzymanki i zaczynamy podążać za Frodem, który idzie i idzie i właściwie tylko idzie... No entuzjazm trochę spada. Czytelnik szybko zaczyna tęsknić za wciągającymi pościgami, wielkimi bitwami i heroicznymi czynami, a przed sobą ma 300 stron wędrówki przez pustkowie i niewiele poza tym. Druga połowa książki ma inne walory, więcej tutaj psychologii i może dla kogoś będzie przez to o wiele ciekawsza, ale ja bym chyba wolała, żeby obie historie się ze sobą przeplatały - chociażby po to, by dać nam czasem odetchnąć od epickich przygód Aragorna i lepiej oddać chronologię wydarzeń.
Przyznaję, że pisanie tej recenzji nie jest łatwe. Ta historia w mojej głowie składa się z wielu elementów - książek, filmów, muzyki i gier, które przez ostatnie 20 lat zlały się w jedno i ciężko mi teraz z tego wyodrębnić tylko "tekst źródłowy". Nie jest łatwo myśleć o podróży przez Rohan tylko z perspektywy książek, gdy sama nazwa natychmiast nasuwa mi widok wspaniałych plenerów z ekranizacji i wspomnienie questów, jakie musiała wykonać w tej krainie moja postać w grze Lord of the Rings Online. Mimo to bardzo starałam się rozdzielić te rzeczy i skupić się tylko i wyłącznie na książkach. Myślę, że więcej będę miała do powiedzenia przy okazji ostatniego tomu, więc teraz zakończę jedynie stwierdzeniem, że jest po pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantasy, a i zwolennicy innych gatunków powinni dać się wciągnąć tej opowieści i miło spędzić z nią czas. Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10
Ja nie sięgam po książki z tego gatunku ale świetnie, że tobie tak bardzo się podobała.
OdpowiedzUsuńDo samej książki nie będę się odnosić, bo wiadomo, że uwielbiam. Zgadzam się z tobą jednak w kwestii przekładów. Nie widzę większego sensu w tak zażartych sporach, każdy może sobie przecież wybrać taki przekład, ktory mu najbardziej odpowiada.
OdpowiedzUsuń