poniedziałek, 13 kwietnia 2020

"Małe Życie" - Hanya Yanagihara

Jude, Malcolm, JB i Willem spotykają się na studiach. Między chłopcami nawiązuje się przyjaźń równie niezwykła, jak oni sami - Willem jest niespełnionym aktorem, który pracuje w restauracji, ale wciąż ma nadzieję na otrzymanie poważnej roli; JB to prawdziwy artysta z mnóstwem pomysłów, czarnoskóry i homoseksualny; Malcom nie ma konkretnego pomysłu na własną przyszłość, a jego życie opiera się na ukrywaniu bogactwa swojej rodziny przed przyjaciółmi pochodzącymi z biednych środowisk; zaś Jude to skryty i cichy chłopak, cierpiący na chroniczny ból przez wypadek w młodości, którego trudna przeszłość skrywa niejedną traumę. Wszyscy oni próbują przeżyć w dżungli Nowego Jorku i wykroić sobie z niej swój kawałek szczęścia...


Trochę się na tej książce zawiodłam. Nie chodzi o to, że była zła, ale czytając jej recenzje i oglądając vlogi youtuberek książkowych zalewających się nad nią rzewnymi łzami (zostawiam link do filmiku, który przekonał mnie do lektury) oczekiwałam, że i mnie się przytrafi coś podobnego. Nawet jeśli nie histeryczny płacz to chociaż jakieś silniejsze emocje, chociaż jakaś chandra na kilka wieczorów. Cóż, wychodzi na to, że jestem zimną, nieczułą suką, na której nie robią wrażenia ludzkie tragedie. Nie, że całkiem, bo były momenty, gdy uśmiechałam się do siebie albo nagle uśmiechać się przestawałam, ale tej obiecywanej emocjonalnej traumy nie doświadczyłam w najmniejszym stopniu. No i co mam teraz zrobić z lekturą, po którą sięgnęłam dla tych emocji właśnie?

Na początek musicie wiedzieć, że nie ma tutaj jasnej linii fabularnej. Akcja skacze w czasie, ogólnie posuwa się do przodu i to jest dość jasne, ale bardzo często zbaczamy z tej drogi by zobaczyć coś co stało się kilka miesięcy lub lat wcześniej. Poza tym nie dzieje się tu nic, co można by opisać w akapicie pt. "o czym jest ta książka" - czterech przyjaciół po prostu... żyje. Kończą studia, znajdują pracę, spotykają się, zmieniają pracę, no wiecie o co chodzi. To książka skupiająca się na bohaterach w 100%, akcja jest tutaj tylko tłem, poprzez które poznajemy nasze postacie. Jeśli lubicie tego typu książki to zdecydowanie jest coś dla Was, bo widać wyraźnie mnóstwo pracy, którą autorka włożyła w kreację bohaterów i za to wielkie brawa.

I tutaj zaczynają się problemy. Bo ta książka jest ciężka, dzieją się niej rzeczy straszne, traumatyczne, przechodzące wszelkie wyobrażenie. I to nie jest nic złego. Złą rzeczą jest fakt, że całe to gówno spada na jednego bohatera. Ok, to nie jest spojler, bo już na pierwszych stronach pojawia się silne przeczucie, że wszystko co najgorsze, skupi się na biednym Judzie. Ja wiem, że w życiu człowieka dzieją się różne rzeczy, i że ludzie mają rozmaite traumy, nawet kilka na raz, ale... no do jasnej cholery, co za dużo to nie zdrowo. Autorka zrzuciła na swojego bohatera wszystkie przykrości, jakie była w stanie wymyślić. To jak zapis mokrego snu rasowego sadysty. To za dużo, to wręcz groteskowa przesada. Odnoszę wrażenie, że ta cała książka ma na celu tylko i wyłącznie torturowanie bohaterów. Ja tego po prostu nie kupuję.

Opowieść jest utrzymana w obojętnym, bezosobowym tonie. Narrator sprawia wrażenie kogoś, kogo nudzą rzeczy, z którymi mierzą się bohaterowie, nudzi go ich ból, strach i tak dalej. Opowiada, bo mu za to zapłacono, ale opowiada jak lektor w filmie przyrodniczym, nie współczując postaciom, nie przeżywając z nimi tego, co oni. I w pewnym sensie to bardzo ciekawy zabieg i mógł tutaj bardzo dobrze pasować. Nie wiem, być może dla Was pasuje. W moim przypadku jednak sprawił, że ja też niespecjalnie współodczuwałam z bohaterami. Nie czułam się smutna ani przerażona poznając przeszłość Jude'a, nie czułam tych emocji, które podobna historia powinna wywołać. Bo powinna wywołać emocje, powinna wywołać huragan emocji. Warsztat autorka ma doskonały, ale kreacja narratora moim zdaniem jest kompletnie nietrafiona.

Uważam, że to dobra, porządnie napisana książka, z genialną kreacją postaci. Niestety zabrakło mi najważniejszego elementu - emocji. Może jestem bez serca, bo to raczej niepopularna opinia, ale po prostu nie byłam w stanie przeżywać tego wszystkiego razem z bohaterami. Dlatego jestem zawiedziona lekturą. Ocenę wystawiam wysoką i zdecydowanie polecam Wam lekturę, ale niedosyt jest poważny. Naprawdę, może to ja jestem problemem, nie autorka czy jej narrator. Może czegoś nie zrozumiałam. Fakt jest faktem, że nie czułam nic podczas lektury i chcę Was również przygotować na taką ewentualność. Jednak poza tym to naprawdę dobra opowieść, więc jeśli to Wasz gatunek, to polecam z czystym sumieniem.

Moja ocena: 8/10

20 komentarzy:

  1. Im więcej zachwytów nad daną książką, im więcej spazmów-orgazmów, tym bardziej jestem sceptyczna. Zresztą, wiesz, prawo miliona much ;) Wychodzę z założenia, że to ta jedna mucha może mieć rację, nie one. No ale co do samej książki, może kiedyś. Wydaje mi się, że mogłaby mi podejść.

    PS. Czy ja dobrze widzę, że czytasz Blankę? Skoro tak, nie mogę się doczekać recenzji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że zabrakło w niej emocji. Nie licząc tego bardzo polecasz tę książkę, więc myślę, że ją przeczytam.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach sięgnąć po tę książkę i myślę, że zrobię to w wakacje. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli nie warto, mnie już nawet sam fakt, że akcja skacze w czasie odstrasza, bo nie przepadam za tym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś mnie do siebie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie wymęczyła... nie przypadła mi do gustu

    OdpowiedzUsuń
  7. Wymyślić trudne, przykre sytuacje jest bardzo łatwo. Same życie podsuwna nam tyle pomysłów na wyciskacze łez. Jednak faktycznie jesteśmy już na to tak często wystawiani, że wiele rzeczy nas nie rusza. To nie tak, że jesteś zimną suką, po prostu wiesz, że to zmyślona historia. Może faktycznie autorka nie przedstawiła tego tak by faktycznie historia poruszyła. Osoby które zareagowały na to płaczem (o ile im nie zapłacono ;p) mogą być po prostu wyjątkowo wrażliwe i zżyją się z każdym bohaterem. Jak ja bym zareagowała, nie mam pojęcia. Może dam książce szansę, jednak na razie, po prostu mam co czytać ;p.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie wiem czy mam ochotę na ową lekturę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Małe życie" to książka, którą chcę przeczytać od lat. Stoi na półce i czeka, aż po nią sięgnę. Tylko czasu ciągle brak na taką cegłę... Mam nadzieję, że w końcu jednak ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja czesto mam wraznwnie, ze nie zachwyca mnie to co wychwala tłum

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tak samo... wszystkie bestsellery dla mnie są naciągane

      Usuń
  11. Stoi ona na półce i czeka na swoją chwilę. Czy się doczeka? Zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli książka ciekawa jak recenzja to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tę książkę prędzej czy później (ale na pewno) przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  14. O matko jedyna, widząc tę książkę zawsze dostaje strzał w serce, a widząc je jeszcze na tak pięknym zdjęciu - to już w ogóle. Pamiętam, że kupiłam ją od razu po premierze i co śmieszne, nie słyszałam o niej nic, ale podobała mi się okładka. Nie przewidziałam, że to będzie książka mojego życia, dlatego tym bardziej szkoda, że Cię zawiodła, ale wiadomo, każdy patrzy na dany tytuł inaczej i rozumiem to jak najbardziej!!
    Ja w przeciwieństwie do Ciebie odczuwałam każdą możliwą scenę i chyba nigdy w życiu tak nie płakałam jak przy PEWNYM rozdziale, który totalnie mnie zniszczył. Ale wiesz, nie nazywałabym się na Twoim miejscu bez serca, bo i tutaj jest kwestia tego, co każdego rusza. Ja się bez bicia przyznaję, że nie płakałam na "Władcy Pierścieni" i moja przyjaciółka nie mogła tego przeżyć :D
    Super recenzja, fajnie spojrzeć na "Małe życie" innymi oczyma niż te moje, które gloryfikują tę książkę bardzo.
    Pozdrawiam Cię z całego serducha!

    OdpowiedzUsuń
  15. też miałam problem z tą książką. Nie do końca rozumiem jej fenomen. Ale co do tych wszystkich nieszczęść jakie spotykały głównego bohatera, to może działało to na zasadzie samospełniającej się przepowiedni? W końcu los nie obdarza nas nieszczęściami po równo.
    Książka na pewno jest warta przeczytania, ale mnie na przykład dość mocno przytłoczyła.

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie w blogosferze czytałam wiele zachwytów na temat tej książki, a moja przyjaciółka, która ma podobny do mnie gust jeśli chodzi o lektury, była zawiedziona tą powieścią. Mówiła również o braku emocji, ale ją przede wszystkim ta historia wynudziła. Ja jej ufam w tej kwestii, więc nie planuję poznawać "Małego życia" ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Widziałam, że ostatnio moja mama kupiła sobie tę książkę, więc pewnie kiedyś od niej pożyczę i sama się przekonam jak na mnie podziała :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta książka to był HIT, a ja tego hitu jeszcze nie znam. Widzę, że i Ty doceniłaś tę pozycję... a to dla mnie ważny znak.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam tą książkę na półce i czeka na swoją kolej.Dużo dobrego o niej czytałam i sama jestem ciekawa jak ją odbiorę.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!