Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!
Statek Hypatia, wiozący uciekinierów z kolonii Kerenza, zmierza ku stacji skoku Heimdall chcąc opuścić leżący na peryferiach układ. Tymczasem stacja Heimdall ma swoje problemy - została zaatakowana przez najemników BeiTechu, który stał również za masakrą na Kerenzie. Mają za zadanie zniszczyć nadlatującą Hypatię i zlikwidować świadków, czyli wszystkich mieszkańców Heimdalla. Dzięki czystemu przypadkowi trójka nastolatków unika pojmania. Są to Hanna - rozpieszczona córka gubernatora stacji, Niklas - diler pochodzący z mafijnej rodziny oraz Ella - kuzynka Nika, genialna hakerka przykuta do wózka. Łączą oni siły by uratować zarówno mieszkańców stacji, jak i pasażerów Hypatii. Nie wiedzą jednak, że na stacji znajduje się coś o wiele gorszego niż najemnicy i wkrótce rozpocznie własne polowanie...
Miałam wielkie oczekiwania względem kontynuacji kultowego już "Illuminae". Lektura pierwszego tomu była czymś świeżym, wręcz odkrywczym, i naprawdę wysoko zawiesiła poprzeczkę dla swojej następczyni. Spodziewałam się fantastycznej lektury, ale jednocześnie gdzieś głęboko trochę się bałam. "Illuminae" rozbiło bank swoją oryginalną formą i nietypowym połączeniem young adult, science-fiction i thrillera/horroru. A co zaoferuje "Gemina"? Czy zaoferuje cokolwiek nowego, czy powtórzy jedynie innymi słowami wszystko, co już powiedziało "Illuminae"? Nadszedł czas by to sprawdzić. Sięgnęłam więc na półkę po pięknie wydaną, intensywnie niebieską książkę i... przepadłam.
Ok, przyznaję, że na początku moje obawy o poziom tego tomu zdawały się uzasadnione. W przypadku "Illuminae" historia zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem jest tylko lepiej - Hitchcock byłby dumny. Już na pierwszych stronach Kerenza zostaje zaatakowana, wszędzie wybuchy, krzyki, pożary, chaos. To przykuwa uwagę czytelnika. "Gemina" zaś zaczyna się spokojnie. Przez kilkadziesiąt stron śledzimy przygotowania Hanny do obchodów Dnia Terry składające się z narzekań na uwięzienie na dalekiej prowincji (czytaj: przeprowadzka na stację Heimdall), randek ze swoim chłopakiem i ustawiania zakupu wspomagaczy dobrego humoru u Nika. Przyznaję - akcja rozkręca się powoli. Dodatkowo nieswojo się czułam z nowymi bohaterami - tym bardziej, że początkowo uważałam Hannę za rozpuszczoną idiotkę. Jednak niech Was to nie zwiedzie. To tylko cisza przed burzą. Bo potem nagle wybucha rzeczona burza i "Illuminae" ze swoim trzęsieniem ziemi może się schować.
- Okazja do strzału może się nie powtórzyć, więc strzelaj. Wiesz, z kogo to cytat? - Karabinek spada na podłogę. - Z Hanny Donnelly, ty *****.
Co tu się dzieje! To jak "Illuminae" na sterydach. Już w pierwszym tomie mieliśmy napięcie i dreszczyk emocji - o co chodzi z Aidanem, co się dalej stanie z epidemią - ale tutaj... Tutaj wszystko jest o wiele bardziej intensywne. Gdy obserwujemy jak Hanna przemyka korytarzami stacji próbując ominąć uzbrojonych najemników, gdy patrzymy jak krwiożercze pasożyty atakują kolejnych bohaterów - to jest prawdziwy dreszczyk. Może akcja rozkręcała się powoli, ale gdy już się rozkręciła, nie można się od niej było oderwać. Chciałabym w tym momencie zwrócić uwagę na coś, co zdecydowanie odróżnia od siebie oba tomy. W pierwszym nacisk jest położony na elementy horroru - straszna zaraza zmieniająca ludzi w krwiożerce bezmózgowce. W drugim, chociaż występuje podobny motyw, pozostaje on zdecydowanie w tle. Tutaj napięcie buduje polowanie najemników na naszych bohaterów. I to jest bardzo fajne, że autorzy postawili na różnorodność, zamiast powtarzać sprawdzone schematy.
Słowo o bohaterach. Czytając pierwszy tom bardzo przywiązałam się do Kady i Ezry i wcale nie podobał mi się pomysł dostania nowej grupy bohaterów. Początkowo wcale nie lubiłam Hanny i Nika, jedynie Ella kojarzyła mi się z Kady i od początku między nami "zaiskrzyło". Wydawało mi się, że grupa złożona z "księżniczki", dilera narkotyków i niepełnosprawnej hakerki jest co najmniej dziwna i nie zda egzaminu. Ale szybko okazało się, że autorzy mają niezwykły talent do tworzenia postaci, do których czytelnik z łatwością się przywiązuje. Może trochę pomógł tutaj fakt, że poznajemy ich poprzez prywatne rozmowy - nieocenzurowane, niepoprawne politycznie, moralnie a nawet ortograficznie, ale prawdziwe. Szybko pokochałam nowych bohaterów i teraz gotowa jestem ich bronić jak lwica swoich młodych.
No i zwroty akcji, panie i panowie. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się tagować książki, co znacznie pomaga w ich późniejszym recenzowaniu. Niebieski kolor znaczników samoprzylepnych przeznaczyłam na plot-twisty i... "Gemina" jest cała niebieska. To zdecydowanie najczęściej stosowany przeze mnie kolor w przypadku tej książki. Co kilka stron dzieje się coś, czego kompletnie nie przewidziałam. Najwyraźniej autorzy postanowili sprawdzić ile razy będą w stanie zrobić czytelnika w balona i mnie się to bardzo podoba.
Dodatkową gwiazdkę przyznaję (a raczej przyznałabym, gdybym miała jeszcze miejsce na skali) za zaakcentowanie nie tylko "fiction", ale i "science". Aż mi się ciepło na serduszku zrobiło jak zobaczyłam w akcji jedną z najciekawszych teorii z zakresu fizyki teoretycznej, a w dodatku wytłumaczoną tak, że największy laik połapałby się bez problemu o co chodzi. Nie bez powodu nazywa się to nie fantastyką, ale science-fiction, czyli fantastyką naukową. Za ten akcent naukowy wielkie brawa i duży szacunek.
I tak dochodzimy do końca. Podsumowując, "Gemina" to świetna powieść, zawierająca samą esencję tego, czym jest science-fiction. Mamy genialnych bohaterów, wartką akcję, odbierające mowę plot-twisty. Mamy nieco sarkastyczny humor i niezwykle oryginalną formę. Całość czyta się lekko i z przyjemnością, a towarzyszące lekturze napięcie nie pozwala się od niej oderwać. W moim odczuciu jest to idealny przedstawiciel gatunku. Must-read dla wszystkich fanów sf i wspaniała ciekawostka dla fanów innych gatunków. Nie mogę doczekać się premiery trzeciego tomu serii, prawdopodobnie będzie to pierwszy w moim życiu pre-order, a to już mówi samo za siebie. Gorąco polecam!
Moja ocena: 10/10
Słowo o bohaterach. Czytając pierwszy tom bardzo przywiązałam się do Kady i Ezry i wcale nie podobał mi się pomysł dostania nowej grupy bohaterów. Początkowo wcale nie lubiłam Hanny i Nika, jedynie Ella kojarzyła mi się z Kady i od początku między nami "zaiskrzyło". Wydawało mi się, że grupa złożona z "księżniczki", dilera narkotyków i niepełnosprawnej hakerki jest co najmniej dziwna i nie zda egzaminu. Ale szybko okazało się, że autorzy mają niezwykły talent do tworzenia postaci, do których czytelnik z łatwością się przywiązuje. Może trochę pomógł tutaj fakt, że poznajemy ich poprzez prywatne rozmowy - nieocenzurowane, niepoprawne politycznie, moralnie a nawet ortograficznie, ale prawdziwe. Szybko pokochałam nowych bohaterów i teraz gotowa jestem ich bronić jak lwica swoich młodych.
AIDAN: Koncepcja szczęścia wydaje mi się niedorzeczna, ale Kady upiera się, żebym wam obojgu go życzył.
AIDAN: Powodzenia, Hanno Donnelly.
AIDAN: Losy wszechświata leżą w twoich rękach.
AIDAN: Tylko się nie stresuj.
No i zwroty akcji, panie i panowie. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się tagować książki, co znacznie pomaga w ich późniejszym recenzowaniu. Niebieski kolor znaczników samoprzylepnych przeznaczyłam na plot-twisty i... "Gemina" jest cała niebieska. To zdecydowanie najczęściej stosowany przeze mnie kolor w przypadku tej książki. Co kilka stron dzieje się coś, czego kompletnie nie przewidziałam. Najwyraźniej autorzy postanowili sprawdzić ile razy będą w stanie zrobić czytelnika w balona i mnie się to bardzo podoba.
Dodatkową gwiazdkę przyznaję (a raczej przyznałabym, gdybym miała jeszcze miejsce na skali) za zaakcentowanie nie tylko "fiction", ale i "science". Aż mi się ciepło na serduszku zrobiło jak zobaczyłam w akcji jedną z najciekawszych teorii z zakresu fizyki teoretycznej, a w dodatku wytłumaczoną tak, że największy laik połapałby się bez problemu o co chodzi. Nie bez powodu nazywa się to nie fantastyką, ale science-fiction, czyli fantastyką naukową. Za ten akcent naukowy wielkie brawa i duży szacunek.
I tak dochodzimy do końca. Podsumowując, "Gemina" to świetna powieść, zawierająca samą esencję tego, czym jest science-fiction. Mamy genialnych bohaterów, wartką akcję, odbierające mowę plot-twisty. Mamy nieco sarkastyczny humor i niezwykle oryginalną formę. Całość czyta się lekko i z przyjemnością, a towarzyszące lekturze napięcie nie pozwala się od niej oderwać. W moim odczuciu jest to idealny przedstawiciel gatunku. Must-read dla wszystkich fanów sf i wspaniała ciekawostka dla fanów innych gatunków. Nie mogę doczekać się premiery trzeciego tomu serii, prawdopodobnie będzie to pierwszy w moim życiu pre-order, a to już mówi samo za siebie. Gorąco polecam!
Moja ocena: 10/10
Recenzja pierwszego tomu serii tutaj: Illuminae.
Kolejna dobra ocena. Mam wrażenie że ostatnio masz szczescie do tytułów. Chyba tylko jedna klapa była.
OdpowiedzUsuńTak, wiosna najwyraźniej mi służy, nie wystawiłam chyba od jej pierwszego dnia oceny niższej niż 7/10, a mówię tu również o kolejnych 7 przeczytanych książkach, które dopiero czekają na recenzję :)
UsuńKiedyś słyszałam o tej serii, jednak nie mam jej w planach. Mimo tego bardzi cieszę się że trafiasz na dobre książki :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu ta seria była wszędzie, ja się załapałam na hype i bardzo się z tego cieszę :)
UsuńA ja cieszę się, że Ty się cieszysz ;D
UsuńNie czytam recenzji, żeby sobie nie spojlerować, bo mam w planach pierwszy tom. :)
OdpowiedzUsuńOoo, super! Nie mogę się doczekać Twojej recenzji!
UsuńBardzo dobra recenzja ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNie jest to mój gatunek czytelniczy. 😊
OdpowiedzUsuńWiem :) Ale czasem warto wyjść poza swoją strefę komfortu. Ja na przykład będę czytać niedługo erotyk i już się boję :D
Usuńmoże w wolnym czasie sobie czytnę a co:)
OdpowiedzUsuńA bardzo mnie to cieszy i bardzo jeszcze raz polecam :)
Usuńtylko kiedy ten czas na czytanie znaleźć...
UsuńMimo ,że to nie do końca moje klimaty jakoś mnie treść zaintrygowała
OdpowiedzUsuńTutaj treść to tylko tło, czyta się to jak większość młodzieżówek - tym razem tylko z elementami thrillera :)
UsuńZaciekawiła mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :D
Usuń"Illuminae" bardzo mi się podobała, nie pozostaje mi zatem nic innego jak sięgnąć i po "Geminę" :)
OdpowiedzUsuńOj tak, będziesz się bawić nawet lepiej niż przy "Illuminae" :)
UsuńCiekawie sie zapowiada :)
OdpowiedzUsuńPolecam sprawdzić osobiście :)
UsuńZa science-fiction nie przepadam, a same książki niekoniecznie mnie interesują ;)
OdpowiedzUsuńByłoby nudno jakbyśmy wszyscy lubili to samo ;) Aczkolwiek ja staram się coraz częściej wychodzić poza moją strefę komfortu i powiem Ci, że to super sprawa :)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie
OdpowiedzUsuńPolecam do porannej kawy :)
UsuńTo nie są moje klimaty czytelnicze, ale przeczytałam recenzję, bo zawsze jestem ciekawa jak wypada kolejny tom jakiejś serii;) Jak ktoś lubi sf to na pewno będzie usatysfakcjonowany i szczęśliwy, że kontynuacja trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że akurat to science-fiction spokojnie spodobałoby się wszystkim fanom zwyczajnych młodzieżówek lub thrillerów :)
Usuń