czwartek, 20 czerwca 2019

"Kwiaty nad Piekłem" - Ilaria Tuti

W niewielkim włoskim miasteczku leżącym u stóp Alp, zostaje znalezione ciało mężczyzny z wyłupionymi oczami. Zbrodnia jest tym bardziej makabryczna, że wszelkie ślady na ciele ofiary wskazują, że morderca wszystkie obrażenia zadał gołymi rękami. Sprawą zajmuje się Teresa Battaglia, oświadczona profilerka, która zmaga się z postępującą demencją. Przydzielony jej zostaje Massimo Marini, młody inspektor, który właśnie dołączył do zespołu i wytrwale próbuje zyskać uznanie surowej Teresy. Ich wzajemne przepychanki muszą jednak zejść na drugi plan, gdy morderca uderza ponownie...


Dziwna sprawa - zawsze lubiłam kryminały, ale rzadko je czytałam. Za każdym razem znajdowałam jakąś ciekawszą pozycję z gatunku mojej ukochanej fantastyki, a kryminały kurzyły się na półce lub patrzyły za mną smutno, gdy wychodziłam z biblioteki bez nich. Jednak ostatnio mam wrażenie, że same pchają mi się do rąk, są najliczniej reprezentowanym gatunkiem wśród książek, które przeczytałam w tym roku. A piszę to z tym większą przyjemnością, że praktycznie każdy z nich mnie bardzo pozytywnie zaskoczył i uzyskał naprawdę wysoka ocenę. Nie inaczej było tym razem, gdy sięgnęłam po "Kwiaty nad Piekłem".

Kiedy myślimy o autorach kryminałów, zwracamy się przede wszystkim w stronę Skandynawii oraz Ameryki. Włochy brzmią jakoś dziwnie w połączeniu z tym gatunkiem, dlatego zaskoczył mnie fakt pojawienia się na polskim rynku wydawniczym powieści kryminalnej, której autorka pochodzi z tego gorącego kraju o śpiewnym języku. Tym bardziej, że "Kwiaty nad Piekłem" to debiut tej Włoszki o nieprzeciętnej urodzie. Cóż - sprawa szybko się wyjaśniła, bo już po trzech stronach wiedziałam, że Pani Tuti nie tylko urodę ma nieprzeciętną, chociaż określić w ten sposób jej talent, to spore niedopowiedzenie.

Może oni widzą świat lepiej od nas - powiedziała szeptem. - Widzą piekło, które mamy pod nogami, podczas gdy my podziwiamy kwiaty, które nad nim rosną.

Tutaj wszystko jest na najwyższym poziomie, a do tego książka ma coś, czego brak innym podobnym wydawnictwom - oryginalność. Nie czarujmy się - napisano już miliony książek i liczba motywów, których nikt jeszcze nie użył, jest niewielka. A jednak autorka potrafiła takie rzeczy wymyślić i z powodzeniem wprowadzić do swojej powieści. O jednym nie mogę wiele powiedzieć, bo chodzi o samego mordercę i jego motywy - nie chcę zdradzać rozwiązania intrygi, więc powiem tylko, że nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak skonstruowanym złoczyńcą - i z pozostającym po zakończeniu książki pytaniem kto tak naprawdę w tej opowieści był potworem, a kto ofiarą. O drugiej mogę powiedzieć więcej.

A drugą rzeczą jest Teresa Battaglia. W kryminałach regularnie przewija się jeden motyw, na który reaguję alergicznie - śledczy z problemami. Taki śledczy pojawia się w 90% powieści - albo jest alkoholikiem, albo narkomanem, albo w żałobie po stracie żony/dziecka/przyjaciela, albo siedzi i się nad sobą użala z miliona innych powodów. I Teresa też ma problem - postępującą demencję lub chorobę Alzheimera - nigdzie nie jest to jednoznacznie nazwane. Wydawać by się mogło, że wpisuje się w schemat, ale nic bardziej mylnego. Teresa to silna babka, która swoje słabości trzyma żelazną ręką, nie popełnia z ich powodu głupot, wręcz nosi je jak tarczę. Szalenie mi się to podobało. To bohaterka, której nie da się nie kochać, chociaż z początku jawi się jako niezła zołza. Ja po zakończeniu lektury jestem jej wielką fanką i chcę kolejną książkę z jej udziałem jak najszybciej. No i pomyślcie tylko - śledczy z dziurami w pamięci? Genialnie absurdalne. I działa.

Chcę też powiedzieć kilka słów o stylu autorki. Na początku roku recenzowałam "Marzyciela" Laini Taylor i pisałam, że tę książkę czyta się jak baśń a każde zdanie jest małym arcydziełem. Tutaj mamy coś podobnego, oczywiście dopasowanego do specyficznego gatunku, jakim jest kryminał. Nie mamy tu poczucia baśniowości, ale wciąż miejscami język jest nieco liryczny, a zdania skonstruowane tak idealnie, że ręce same składają się do oklasków. Klimatu najbardziej nadają wstawki ze starego i mrocznego sierocińca, gdy przenosimy się 30 lat wstecz - w tych momentach powieść zahacza wręcz o horror, choć na dobrą sprawę poza wywołującym dreszcze nastrojem, nie dzieje się nic strasznego. Oto mistrzostwo pióra Pani Tuti - poważnie nastraszyć człowieka opisując pogrążony w mroku pokój.

Samotność to dyskretna lokatorka, nigdy nie wchodzi tam, gdzie nie powinna, i wszystko zostawia na miejscu. Nie ma ani zapachu, ani barwy. Jest nieobecnością, bytem, który określa się poprzez kontrast, jak próżnia, z tym że istnieje: bo to ona nocami, gdy sen zwlekał z przyniesieniem ulgi, wprawiała w drżenie filiżankę z naparem, którą Teresa trzymała w rękach. Jej brzęk niósł się po pokojach, nie napotykając żadnego ciepłego ciała. Samotność opinała Teresę jak za ciasne ubranie, jak staromodny gorset, który w towarzystwie prostuje plecy, ale w domowym zaciszu zapiera dech.

Akcja przez całą książkę utrzymuje przyzwoite tempo - nie gnamy na łeb na szyję, ale tez nie idziemy spacerkiem. Autorka znalazła tutaj złoty środek, dzięki któremu tempo powieści jest równe i tak wyważone, że czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Zakończenie jest paradoksalnie zaskakujące i oczywiste zarazem. Z różnych przesłanek możemy się dość wcześnie domyślić kto jest mordercą - ale... Nie, nie mogę powiedzieć nic więcej. Powiem tylko tyle, że choć zagadkę już dawno mamy rozwiązaną, zakończenie wciąż zaskakuje.  Jedyne, czego mi tutaj zabrakło, to jakiegoś mocniejszego przytupu, ten zaskakujący zwrot akcji wydarzył się na zasadzie "pstryk" i koniec. A tutaj aż się prosiło o jakiś niebezpieczny moment. No i bardzo chciałabym wiedzieć co się stało potem, chociaż rozumiem dlaczego autorka uznała, że nie należy to już do tej opowieści. Jednak ja nie muszę się z jej zdaniem zgadzać.

Słowem podsumowania, to jeden z najlepszych kryminałów, jakie miałam przyjemność czytać - nie tylko w tym roku, ale w całym moim życiu. Zdecydowanie również jeden z najbardziej oryginalnych i z najlepszą bohaterką. Rzadko przywiązuję się do postaci z książek, ale tym razem mocno trzymałam kciuki za Teresę i kibicowałam jej z całego serca. To była wspaniała literacka podróż, którą w moim odczuciu obowiązkowo powinni odbyć wszyscy fani kryminałów. Niecierpliwie czekam na powrót Teresy i jej młodego asystenta w kolejnej powieści pióra Pani Tuti. Tymczasem "Kwiaty nad Piekłem" wszystkim Wam gorąco polecam!

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.

14 komentarzy:

  1. Nie no kochana ja po takiej recenzji to wpadłam, jak śliwka w kompot. Koniecznie muszę skosztować tej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo serdecznie Ci polecam, tym bardziej że klimat miejscami iście jak wyjęty z fantastyki ;)

      Usuń
  2. Muszę przyznać że mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu Twojej recenzji, bardzo się cieszę, że mam tę książkę w swojej biblioteczce i będę mogła ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to super, niecierpliwie czekam na Twoją recenzję :)

      Usuń
  4. Po takiej recenzji wiem, że muszę te książkę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ci się spodoba, jej klimat jakoś tak własnie z Tobą mi się kojarzy :D

      Usuń
  5. PO takiej recenzji trzeba do niej zajrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam, nawet jeśli kryminały to nie do końca to, co tygryski lubią najbardziej, to i tak warto.

      Usuń
  6. Tak wysoka ocena zachęca, aby sięgnąć po tę książkę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ostatnio passę wysokich ocen, mam nadzieję, że kilka osób skuszę na te najlepsze pozycje :)

      Usuń
  7. Czuję się zachęcona. Lubię w książkach oryginalność i nieszablonowość. Skoro ten kryminał taki jest, to ja to kupuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. naprawdę nigdy w życiu nie widziałam takiego motywu i mordercy, a przeczytanych kryminałów mam już w karierze bliżej setki niż dyszki ;)

      Usuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!