W szkole Darcy jest pewna tajemnicza szafka o numerze 89. Co roku jako jedyna nie zostaje nikomu przydzielona, a jeśli wrzucić do niej liścik z problemem miłosnym i adresem email, dostanie się wiadomość zwrotną z poradą o 95% skuteczności. Nikt nie wie kim jest tajemnicza osoba udzielająca porad - nikt poza Darcy. Bardzo pilnuje, żeby jej sekret nie wyszedł na jaw, ale pewnego dnia, jak można było przewidzieć, zostaje przyłapana na wyciąganiu listów z szafki 89. Chłopak, który odkrywa jej tajemnicę proponuje, by w zamian za milczenie Darcy pomogła mu odzyskać byłą dziewczynę. Chcąc nie chcąc opiekunka szafki musi się zgodzić. W teorii wszystko wydaje się proste - jako specjalistka od związków powinna poradzić sobie z tym zadaniem w mgnieniu oka, jednak sprawy poważnie się komplikują gdy zajęta tą przymusową pomocą, przegapia moment gdy Brooke, jej najlepsza przyjaciółka i cichy obiekt westchnień, zakochuje się w innej dziewczynie...
Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, a narracja pierwszoosobowa wzbogacona zabawnymi komentarzami Darcy. Rolę przerywników między rozdziałami pełnią listy wrzucone do szafki 89 i odpowiedzi na nie, co bardzo fajnie wkomponowuje się w całość. Krótkie rozdziały ułatwiają czytanie, a szybka akcja bez zbędnego przynudzania utrzymuje zainteresowanie czytelnika. To książka wręcz stworzona na leniwe sobotnie popołudnie. Szczerze powiedziawszy nie wiem czy zapałałam jakąś szczególną sympatią do któregoś z bohaterów, ale do żadnego z nich nie czułam niechęci i nikt mnie swoim zachowaniem nie irytował. Oczywiście, jak to nastolatki, czasem robili rzeczy głupie i nieodpowiedzialne, ale taki już urok tego wieku.
Książka porusza również kwestię środowiska LGBTQ+. Zwykle byłam zdania, że miłość to miłość, niezależnie od płci, i nie widziałam żadnej różnicy między związkami homo- i heteroseksualnymi w książkach, tutaj jednak pojawił się problem, o którym wcześniej nie pomyślałam - gdy osoba biseksualna znajduje sobie partnera przeciwnej płci i nagle czuje się wykluczona z kręgu, do którego wcześniej należała. Bo przecież dziewczyna jest z chłopakiem, to znaczy, że jest hereto, nie? Otóż nie. Zwłaszcza w przypadku nastolatek takie nagłe odebranie ich tożsamości może być bolesne i trudne, więc fajnie, że autorka o tym wspomniała i wsparła tutaj bardzo mocno takie osoby. Rozbawiło mnie tylko, że w kręgu postaci, które coś znaczą dla fabuły, mamy osoby biseksualne, sporo homoseksualnych, aseksualne, transseksualne i niebinarne - i tylko jednego heteroseksualistę. Ja wiem, że poprawność polityczna i te sprawy, poza tym od 2020 roku jest to niemal obowiązkowy zabieg w każdej powieści, ale odniosłam wrażenie, że autorka próbowała być świętsza od papieża i trochę przedobrzyła. Nie mam nic przeciwko, jedynym czego w ludziach nie toleruję jest nietolerancja - zwłaszcza jeśli chodzi o coś takiego jak orientacja seksualna, która jest wyłączną sprawą danej osoby i nikt nie ma prawa nikogo za nią krytykować - ale uznałam za zabawną wizję, że za parę lat ciężko będzie spotkać książkę opisującą związek heteroseksualny, bądź z heteroseksualnym bohaterem.
Wracając do samej powieści... Serio, pochłonęłam ją w jeden dzień. Nawet gdy chciałam wstać i zrobić sobie herbatę, strony jakoś tak same przewracały się dalej. Czy nie to jest w powieści najważniejsze? Że chce się ją czytać? Nie jest to Tolkien, nie jest to Dostojewski, nie jest to nawet Stephen King... Ale co z tego? To była fajna lektura, która pozwoliła mi się oderwać od rzeczywistości, i którą z pewnością będę miło wspominać. Ja, ortodoksyjna fanka fantasy, szczerze tę pozycję polecam fanom wszystkich gatunków. Na pewno spędzicie z nią miłe chwile, tak jak ja. Naprawdę warto.
Moja ocena: 8/10
"Perfect ON Paper" otrzymałam z księgarni TaniaKsiążka.pl.
Sprawdźcie też inne bestsellery na stronie księgarni.
Brzmi fajnie i jak coś, co mogłoby mi się spodobać. Jeszcze nie wiem, czy przeczytam, ale na pewno będę o niej pamiętać
OdpowiedzUsuńFajnie, że książka tak mocno Cię o pochłonęła. Lubię to uczucie.
OdpowiedzUsuńChętnie zapiszę na listę. ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam, że osoby biseksualne mają baaardzo pod górkę z obu stron. Bo jak umawia się z chłopakiem, to jest hetero, a jak z dziewczyną, to les. Proste, c'nie? Jeśli umówi się potem z kimś innym, jest to traktowane jak zdrada. Dostaje się głównie kobietom, które zwykle wybierają kobiety, ale co jakiś czas randkują z facetami. Jak śmiała jedna z drugą wybrać wstrętnego luloka zamiast babeczki. Jakby koniecznie musiały się betonować z orientacją, bez wędrówek w tę czy w tamtą stronę.
OdpowiedzUsuńTak nawiązując do tego, co wydało Ci się zabawne, raczej nie obawiałabym się, że w przyszłości wątki hetero będą rzadkością. Nic im nie grozi - poza koniecznością zauważenia, że nie są jedyni na świecie ;)