poniedziałek, 7 lutego 2022

To niebezpieczna sprawa wychodzić za próg - "Bractwo Pierścienia" J. R. R. Tolkien

Wyprawa do Ereboru zmieniła Bilba. Nie jest już kimś, kogo zadowoliłoby przesiadywanie w ogródku i sąsiedzkie ploteczki. Kiedy zaczyna czuć, że jego życie zbliża się do końca, postanawia ostatni raz wyruszyć na wyprawę i gdzieś po drodze być może dokończyć książkę o swoich przygodach, nad którą pracuje od wielu lat. Norkę w Bag End oraz magiczny pierścień zostawia Frodowi, jednemu z kuzynów, którego przygarnął po śmierci rodziców i uczynił swoim spadkobiercą. Nie ma pojęcia, że niewinny złoty pierścionek, który nie raz ratował go z opresji, to Pierścień Jedyny, potężny artefakt wykuty wiele tysięcy lat temu przez Saurona, Władcę Ciemności. Nie ma również pojęcia, że sam Sauron, dawno temu pokonany w wielkiej bitwie przez sojusz ludzi i elfów, powrócił do swojej dawnej siedziby i gorączkowo poszukuje pierścienia, który może obdarzyć go mocą wystarczającą do ponownego pogrążenia całego świata w mroku i rozpaczy. Kiedy ta przerażająca prawda wychodzi na jaw, Frodo musi opuścić swą wygodną norkę i wyruszyć w długą i niebezpieczną podróż w celu unicestwienia pierścienia, a jeden niewłaściwy krok może oznaczać koniec świata jaki znamy...


Mam problem z "Władcą Pierścieni". Problem polega na tym, że chciałabym do Was przyjść z porządną recenzją rozkładającą na czynniki pierwsze motywacje bohaterów, analizującą metafory i zręcznie wskazującą nawiązania do rzeczywistości. Jednak kiedy tylko zaczynam czytać "Władcę", natychmiast wyparowują mi z głowy myśli o interpretacji i po prostu śledzę akcję z zapartym tchem - chociaż znam tę historię już na pamięć, bo trzy razy czytałam ją po polsku i dwa kolejne w oryginale. To frustrujące, że ani się obejrzę, a odkładam przeczytaną książkę i nie mam na jej temat absolutnie żadnych przemyśleń, bo fabuła wciągnęła mnie za bardzo, żeby myśleć podczas czytania. Z drugiej jednak strony, jeśli przytrafia mi się to nawet przy szóstym czytaniu, to czyż nie jest to najlepszy dowód na to, że opowieść jest absolutnie genialna? Kiedyś może nadejdzie dzień, gdy porządnie zanalizuję tę trylogię, ale to jeszcze nie ten dzień (wstaw mem z Aragornem pod bramą Mordoru). Dziś po prostu cieszę się lekturą i wiecie co? Absolutnie mi to nie przeszkadza.

Ta opowieść jest genialna w każdym aspekcie i wyzywam na pojedynek każdego, kto śmie twierdzić inaczej. Owszem, jest napisana w bardzo specyficzny sposób, który zalatuje nieco starością, a wręcz widać w nim nieliczne elementy narracji biblijnej - bardziej w przypadku angielskiego oryginału, aczkolwiek dwoje najpopularniejszych tłumaczy próbowało w pewnym stopniu oddać ten styl również w wersji polskiej. Jednak to część uroku tej historii. Epicka opowieść potrzebuje epickiego stylu i nikt nie przekona mnie, że białe jest białe a czarne jest czarne byłoby lepiej, gdyby została opowiedziana stylem "Okrutnego Księcia", czy - o zgrozo - "Zmierzchu". Pamiętajcie, że to nie jest książka dla młodzieży. To książka, z której w pełni czerpać może jedynie dojrzały czytelnik, który potrafi zajrzeć pod warstwę dosłowną. Bo ileż razy już słyszałam, że Frodo jest beznadziejny i słaby, że Boromir niby taki honorowy a tu nagle takie jaja... I nikomu nie przyszło do głowy, że w prawdziwym życiu nie ma ludzi idealnych, którzy nigdy się nie łamią, a Mistrz Tolkien po prostu pokazuje nam, że pomimo heroicznej walki czasem się przegrywa, ale ta jedna przegrana nas nie definiuje i z pewnością nie wymazuje wszystkiego, co zrobiliśmy wcześniej.

Na uwagę zasługuje z pewnością dokładność, z jaką został stworzony świat przedstawiony. Nie chodzi tu o szczegółową historię, bo o tym będę mówić w recenzji "Silmarillionu", ale o wszystko inne. Autor cały czas lekko flirtuje z czytelnikiem sugerując, że być może jest to dawna, bardzo dawna wersja naszego własnego świata. Czasem puszcza też do nas oczko zostawiając naszemu osądowi na przykład kim (czym?) tak naprawdę jest Tom Bombadil. Serwuje nam barwny świat pełen wzbogacających go szczegółów, ale zostawia sporo miejsca do interpretacji, dzięki czemu każdy z nas może odczytać tę opowieść po swojemu. Owszem, mógłby dodać jeszcze więcej szczegółów i zrobić z tego "Grę o Tron", ale czy naprawdę potrzebujemy kilkunastu scen, w których Aragorn posuwa wszystko, co ma dwie nogi oraz cycki, albo szczegółowego opisu wypróżniającego się Froda? Nie potrzebujemy. Bez tego jest tak jak być powinno - baśniowo, tajemniczo i intrygująco.

O bohaterach ciężko mówić po pierwszym tomie, zwłaszcza wiedząc jak bardzo rozwiną się w kolejnych, ograniczę się więc do stwierdzenia, że mamy tutaj grupę barwnych postaci mających zarówno zalety, jak i wady. I to jest piękne, bo jak już wspomniałam, nie ma ludzi idealnych - wszyscy czasem popełniamy błędy i ulegamy pokusom. Dobrze widzieć, że i książkowi bohaterowie mają swoje słabości, czyni ich to bardziej realnymi i nadaje całej przygodzie dodatkowego smaczku. A sama przygoda? Przyznaję, rozkręca się wolno. Frodo ociąga się z opuszczeniem Shire, i ciężko go za to winić, ale gdy już wkroczy na szlak, fabuła zaczyna pędzić jak szalona serwując nam rollercoaster emocji. Łatwo można by się w tym wszystkim pogubić, gdyby świat przedstawiony nie był tak dobrze dopracowany. Pomaga też narracja, która pewnie prowadzi nas przez tę historię i wręcz wyręcza nas w składaniu wszystkiego w sensowną całość.

Być może nie jestem obiektywna, bo od "Władcy" zaczęła się moja przygoda z fantastyką. Być może sentyment przesłania mi sprawiedliwy osąd. Ale jest wiele książek, które darzę sentymentem, i wiele z nich przy drugim czytaniu nie przetrwało próby czasu. A ta trylogia niezmiennie mnie zachwyca, już od 20 lat, i zapewne zachwycać mnie będzie przez kolejne co najmniej 20. Po tylu czytaniach znam ją na wylot, więc z czystym sumieniem i całkowitą pewnością mogę ją gorąco polecić każdemu, kto czerpie radość z literatury fantastycznej. Nawet osoba nie czytująca zwykle fantastyki, jeśli tylko podejdzie do niej z otwartym umysłem, odbędzie wspaniałą podróż, której nigdy nie zapomni. Czytajcie, bo naprawę warto.

Moja ocena: 10/10 (czy mogło być inaczej?)

9 komentarzy:

  1. O kurcze nie wiem jakim cudem ta ksiazka mnie ominela. Trzeba bedzie ogarnąć ja i przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się. Mnie też ta książka zachwyca od lat, a przy każdym kolejnym czytaniu znajduję coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Są takie książki, które pochłaniają nas niezależnie od tego ile razy byśmy je czytali. "Władca pierścieni" i inne powieści autora niewątpliwie są takimi książkami dla ogromnej ilości osób.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach i na bank przeczytam! W końcu to Tolkien. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam duży sentyment do dzieł tego Twórcy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie jakoś świat Tolkiena nie wciąga. Obejrzałam Władcę pierścienia, przeczytałam Hobbita, ale nie czuję potrzeby poznawania kolejnych. Może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Twórczość Tolkiena dopiero przede mną!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tolkien to nie moja bajka, ale wiem komu polecę.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!