czwartek, 8 lutego 2018

"Achaja" tom 1 - Andrzej Ziemiański

Tytułowa Achaja jest księżniczką. Niestety - pechowo dla niej - jest również główną przeszkodą stojącą na drodze do tronu synowi drugiej żony króla. Również pechowo w królestwie Troy to żona ma pełną władzę nad córką męża. A żona owa nie jest osobą, która łatwo rezygnuje ze swoich ambicji. Z pomocą swej wpływowej rodziny umieszcza Achaję w wojsku i wysyła front, a kilka zręcznie rozdanych łapówek gwarantuje jej oddziałowi zagładę. Księżniczka trafia do niewoli i jeśli chce przetrwać, musi nauczyć się jak naprawdę działa świat i przewartościować swoje życie.


To tylko jeden z trzech głównych wątków. Drugim jest historia maga Mereditha, który zostaje wysłany przez jednego z bogów na samobójczą misję. Trzeci to opowieść o Siriusie i Zaanie, dziwacznej parze oszustów, która porywa się na największe i najbardziej bezczelne oszustwo w historii. Losy wszystkich zapewne połączone są ze sobą i wkrótce się splotą.

"Achaja" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pana Ziemiańskiego. Sięgnęłam po tę książkę, bo jedna z moich znajomych wychwalała ją pod niebiosa rozbudzając mój apetyt na wielkie dzieło. Jeśli chodzi o moje odczucia, to zdecydowanie jest to książka przyzwoita... ale nic poza tym. Nie porwała mnie, nie zachwyciła. Przeczytałam szybko, bawiąc się przy tym całkiem nieźle, jednak żadnych silniejszych uczuć ta lektura we mnie nie wzbudziła.

Czytając "Achaję" miałam wrażenie, że Pan Ziemiański naczytał się za dużo "Gry o Tron". Liczne opisy załatwiania potrzeb fizjologicznych oraz aktów przemocy, a także niewybredne przekleństwa do złudzenia przypominają fragmenty opowieści o Siedmiu Królestwach. Jednak George R. R. Martin, w przeciwieństwie do Ziemiańskiego, zrobił to wszystko z głową - brutalność świata jest mocno zaznaczona, ale nie przytłacza czytelnika i stanowi tylko tło dla opowieści. W "Achai" przemoc wysuwa się na pierwszy plan, a strona bez wulgaryzmu to strona stracona. Czasem odnosiłam wrażenie, że żaden z bohaterów powieści nie posiada imienia, bo wszyscy zwracają się do siebie wyłącznie obelgami. Pamiętam jak czytając "Grę o Tron" opisy przemocy wywarły na mnie wrażenie czegoś nowego i ożywczego - byłam zachwycona, że ktoś w ogóle wspomniał o czymś takim jak sikanie po nogach ze strachu zamiast tworzyć zastępy idealnych bohaterów, którzy nigdy i niczego się nie boją. Ale, Panie Ziemiański, co za dużo to niezdrowo. Tutaj po nogach ze strachu sika co drugi bohater, a kiedy dzieje się to już trzeci raz na przestrzeni 10 stron, to nieco powszednieje i zaczyna męczyć. To już nie jest intrygujące. To jest zwyczajnie wulgarne.

Mam również poważne obawy, że autor ma niewłaściwy stosunek do kobiet. Pomijam fakt, że - bardzo nieudolnie i całkowicie błędnie - próbuje opisywać co czuje kobieta w rozmaitych niezręcznych sytuacjach. Naprawdę niepokoi mnie silne zamiłowanie do scen przemocy fizycznej i seksualnej skierowanej tylko w stronę kobiet. Nie jestem zwariowaną feministką i naprawdę rzadko zwracam uwagę na kwestię równouprawnienia lub jego braku, zwłaszcza w książkach, ale w "Achai" ta dziwna nienawiść do kobiecych postaci aż bije po oczach.

Są to dwie rzeczy, które najbardziej przeszkadzały mi w lekturze. Poza tym muszę przyznać, że wszystkie trzy wątki są niezwykle ciekawe, zwłaszcza do gustu przypadła mi historia Zaana i Siriusa i jestem naprawdę ciekawa jak się ona rozwinie. Czasem w tekście można natknąć się na perełki przemyśleń na temat życia, które jako żywo przypominają mi najbardziej kultowe cytaty z sagi o Wiedźminie. Ja trafiłam również na egzemplarz z pięknymi ilustracjami i to kolejny plus, choć nie dla autora. Strona techniczna jest poprawna, nie jest głównym atutem powieści, ale dobrze spełnia swoją rolę i bez zbytniego nadęcia prowadzi czytelnika przez kolejne strony. Docenić należy także szczegółowość, z jaką wymyślono świat przedstawiony - na mnie największe wrażenie zrobiła całkowicie nowa, stworzona od postaw etykieta dworska. Małe cudeńko.

Jak stwierdziłam na początku, jest to książka poprawna. Mocne strony mniej więcej równoważą mankamenty. Można się przy niej dobrze bawić jeśli przymknie się oko na wszechobecną brutalność i wulgaryzm. Ja z pewnością sięgnę po kolejną część, bo zwyczajnie ciekawi mnie jak dalej potoczy się akcja. Czy sięgnę po inne dzieła autora to już inna bajka. Polecam ludziom o mocnych nerwach i sporej cierpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!