poniedziałek, 26 lutego 2018

"Ziemie Jałowe" - Stephen King

Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

"Ziemie Jałowe" to trzecia część cyklu "Mroczna Wieża". Roland, po wielu przygodach, zgromadził przeznaczoną mu drużynę - Eddiego i Susannah. W trójkę znajdują ścieżkę Promienia i wyruszają ku Wieży - ale okazuje się, że troje to nie wszyscy. W naszej rzeczywistości uratowany przez Rolanda Jake czuje, że wzywa go inny świat. Paradoks spowodowany interwencją Rewolwerowca powoli doprowadza go do szaleństwa. Chłopiec podejmuje ryzykowną próbę dołączenia do reszty swojego ka-tet w Świecie Pośrednim.


Ach, Panie King, co też Pan ze mną robi? Żebym musiała się tajniaczyć z książką w pracy pod biurkiem bo koniecznie chciałam wiedzieć co będzie dalej, a w tramwaju nie zdążyłam doczytać? Tak się nie robi ludziom pracującym... Tak, przyznaję się, większą część "Ziemi Jałowych" naprawdę przeczytałam w biurze nasłuchując wszelkich zbliżających się kroków by szybko schować książkę. Tu nie ma miejsca na nudę, akcja pędzi na łeb na szyję i nie ma żadnego miejsca, gdzie na moment choćby zwalnia. A przygody, które przeżywa nasza wesoła kompania, są tak niezwykłe i wciągające, że nie sposób bez żalu odłożyć tę książkę nawet na moment. Ona po prostu uzależnia, dlatego czuję się w pewnym sensie usprawiedliwiona.

Nad warsztatem Stephena Kinga nie będę się rozwodzić. Wiadomo, że akurat on talent do słów ma ogromny, każde zdanie jego autorstwa to małe arcydzieło. Podobnie rzecz ma się z bohaterami. Bardzo podoba mi się postęp, jaki robią postacie w tej części - zwłaszcza Eddie. Bardzo podoba mi się również postęp (a może raczej regres?) jaki robi cały świat przedstawiony. W pierwszej części widzieliśmy praktycznie tylko wymarłą pustynię, w drugiej kawałek plaży z kilkoma zmutowanymi krabami. Teraz dostajemy niezwykle różnorodny świat, który wpisuje się w klimat Mrocznej Wieży wręcz idealnie - a wraz z rozwojem akcji coraz bardziej zasługuje na tytułowe miano Ziemi Jałowych. Z każdej strony wyskakuje na nas coś nowego dowodząc niezwykłej wyobraźni autora.

Ale Panie King, zgódźmy się, że tak się książki nie kończy. Zakończenie jest zdradzone już w krótkim opisie na tylnej okładce, gdzie znajdziemy stwierdzenie, że bohaterowie na koniec muszą "zmierzyć się z demoniczną sztuczną inteligencją sterującą naddźwiękowym pociągiem". Tak. Inteligencja nie tylko sztuczna, ale i demoniczna. W dodatku sterująca pociągiem. I to naddźwiękowym! Mam wrażenie, że coś takiego mógł wymyślić tylko King. Jakkolwiek kretyńsko to brzmi, okazuje się świetnym pomysłem. Tyle, że akcja urywa się w najgorszym momencie z możliwych. Jestem zła i zawiedziona i nie dam za to 10/10. Foch.

Moim zdaniem "Ziemie Jałowe" są najlepszą jak dotąd częścią cyklu. Mam wrażenie, że dalej będzie tylko lepiej, bo z tomu na tom cień Mrocznej Wieży coraz bardziej kładzie się na akcji i samych bohaterach, więc w kolejnej części spodziewam się wielkich fajerwerków. Myślę, że w przyszłym tygodniu złożę w bibliotece wizytę w poszukiwaniu "Czarnoksiężnika i Kryształu", a tymczasem cały cykl po raz kolejny gorąco polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!