niedziela, 20 maja 2018

"Rdza" - Jakub Małecki

Siedmioletni Szymon spędza wakacje u swojej babci - Tośki. Dnie beztrosko upływają mu na układaniu na torach starych monet i innych metalowych śmieci razem ze swoim kolegą. Jego dzieciństwo jednak niespodziewanie kończy się gdy w wypadku giną jego rodzice, a on musi zostać ze swoją babcią nie tylko do końca wakacji, ale może i na resztę życia. Tośka tymczasem ma własne problemy i własną historię. Wybuch wojny, wysiedlenia, powrót do domu, pierwszą miłość. I utraconą młodość, o której starzejące się ciało coraz częściej jej przypomina bólem i brakiem sprawności. Tośka i Szymon są na siebie skazani, i choć żadne z nich tego nie chce, muszą spróbować się ze sobą jakoś porozumieć i ułożyć sobie wspólnie życie.


Sięgając po "Rdzę" nie otrzymujemy po prostu powieści - otrzymujemy dwie w pakiecie. Akcja toczy się tutaj dwutorowo: raz śledzimy historię Szymka i jego towarzyszące dorastaniu problemy, by zaraz przenieść się w przeszłość Tośki i zmierzyć się z jej demonami. Obie historie podążają własnym torem by spotkać się w punkcie będącym swoistym katharsis dla obu bohaterów. Taki podział akcji na dwa pozornie różne światy, w jakiś sposób ze sobą połączone, jest zabiegiem dość popularnym, jednak zawsze nadaje powieści dodatkowego smaczku. I to pierwsza pochwała pod adresem "Rdzy".

Kolejna pochwała - ogromny ładunek emocjonalny. Ileż razy wściekałam się sama na siebie, że podczas lektury łzy stawały mi w oczach, a tu dookoła tłum ludzi ściśnięty w wagonie tramwajowym, który patrzy na mnie jak na wariatkę. Ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie wiem czy rzecz jest w samej historii czy w niesamowitej zdolności autora do przekazywania emocji, ale ja czułam je wszystkie, buchające z każdego słowa, po którym przesuwał się mój wzrok. Są książki, które wciągają szybką akcją, gdy chcemy się dowiedzieć dokąd to wszystko pędzi i jak się skończy - "Rdza" nie jest jedną z nich. Ona wciąga emocjami, chcemy koniecznie sprawdzić dokąd ta emocjonalna zawierucha nas zaprowadzi i czy ten wulkan kotłujących się w bohaterach uczuć kiedyś wybuchnie. I choć sama powieść przywodzi na myśl ciepły, nieco zakurzony i senny wieczór, to ten festiwal emocji był niezwykle ożywczy.

Jeśli chodzi o sam warsztat autora, to nie mogę się do niczego przyczepić. Wszystko jest tutaj dopięte na ostatni guzik i na najwyższym poziomie. Co więcej - podczas lektury ma się wrażenie, że styl pisania powstał w wyniku ukształtowania przez historię i jej klimat, tak doskonale go oddaje. Niewiele tu dialogów, częściej możemy znaleźć opisy rozmów bez przytaczanych dokładnych kwestii, co działa nieco "kinowo" na czytelnika - historia nie wciąga w siebie, lecz ukazuje się niczym widzowi w kinie. Nie jestem fanką takich zabiegów, ale tutaj wydają się jak najbardziej na miejscu.

"Rdza" jest smutną, ale jednocześnie bardzo ciepłą powieścią. Ma swój specyficzny klimat, który nie każdemu może odpowiadać, ale skoro oczarował mnie, fankę epic fantasy i science-fiction, to wydaje mi się, że jest w stanie oczarować każdego. Nie ma tu akcji pędzącej na łeb na szyję, wszystko toczy się powoli i na tę senną atmosferę też trzeba być przygotowanym. Całość sprawia bardzo dobre wrażenie i z pewnością zasługuje na przeczytanie. Polecam.

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!