poniedziałek, 16 marca 2020

"Droga do Achtoty" - Małgorzata Klunder

W odróżnieniu od pierwszej części sagi, która opisywała bez mała pół wieku, akcja „Drogi do Achtoty” zamyka się – przez czysty przypadek! – w dziewięciu miesiącach. Dzieci państwa Niziołków dorastają i dokonują niekiedy zaskakujących, a jednak w pełni świadomych wyborów. Ela przyjmuje oświadczyny Davida, syna Brendana ze Szkocji – odwiecznego przyjaciela rodziny Niziołków. W oczekiwaniu na ślub, dziewczyna z troską obserwuje swojego brata, Janka. Janek jest wikarym na poznańskich peryferiach. (Wydało się, czym zaskoczył rodzinę Janek!). Jego metody duszpasterskie są nadzwyczaj oryginalne. Proboszcz Janka, ksiądz Tadeusz Wieczorek, wspierając swojego pełnego pogody ducha i niekonwencjonalnych pomysłów podopiecznego, nieustannie drży, czy kolejny jego „wybryk” nie spowoduje sporego zamieszania. Janek, któremu kibicuje cała rodzina i przyjaciele, osiąga nadzwyczajne efekty swojej pracy na każdym obranym polu, trafiając do serca wszystkich zaangażowanych osób. Ale czy na pewno?


Powyższy opis pochodzi od wydawcy. Tak, po raz drugi od początku istnienia tego bloga zmuszona byłam sięgnąć po gotowy opis, bo... nie wiem o czym była ta książka. Ok, może jakbym się naprawdę wysiliła, to coś tam bym stworzyła. Ale wysiliłam się już wystarczająco próbując dokończyć lekturę za wszelką cenę, bo umówiłam się z wydawnictwem na rzetelną recenzję. A wierzcie mi, gdyby nie ta umowa, rzuciłabym książką o ścianę mniej więcej na 40 stronie. Być może pamiętacie jak chwaliłam pierwszy tom, że jest taki uroczy, ciepły, rodzinny, pełen miłości i w ogóle - i tylko psuje go pasywno-agresywna agitacja polityczna autorki. Mimo to wystawiłam ocenę 7/10 i byłam całkiem zadowolona z lektury. Tym razem otrzymaliśmy powieść która jest jedną wielką apoteozą kościoła katolickiego, a bohaterowie, których tak lubiłam, stali się jakimiś wynaturzonymi monstrami - tak idealnymi, że człowiek tylko czeka, żeby niczym w horrorze opadła wreszcie ta perfekcyjna maska i wylała się spod niej zgnilizna...

Punkt 1: Elka. Elka przyjęła zaręczyny (fakt, że zna gościa od dwóch tygodni nie wydaje się jej przeszkadzać) i postawiła sobie za punkt honoru obwieścić całemu światu, że nie zamierza uprawiać seksu przed ślubem. I ok, różne ludzie mają odchyły, niech seksu nie uprawia. Ale dlaczego, na brodę Merlina, dlaczego musi o tym mówić na co drugiej stronie? I to jeszcze tak jakby to było z jednej strony wielkie halo, bo taka jest wyjątkowa (to najwyraźniej jakaś cnota godna podziwu czy coś), a z drugiej no przecież to oczywiste i całkowicie normalne i należy się teatralnie zdziwić gdy ktoś sugeruje coś innego. I jeszcze - uwaga - jej rodzice robią za przyzwoitki i nie wychodzą z pokoju gdy narzeczony przyjeżdża w odwiedziny, bo przecież ich 20-letnia córka i jej 26-letni narzeczony muszą być pilnowani. Czy tylko mnie się wydaje, że to jest co najmniej dziwne? Do tego Elka w tym tomie na każdym kroku popisuje się taką głupotą, że jestem jej zachowaniem zbyt zażenowana, żeby rozwinąć tę myśl o konkretne przykłady.

Punkt 2: Ksiądz Janek. Janek stał się absolutnym ideałem. Zawsze wszystko robi perfekcyjnie, zawsze na wszystko ma odpowiedź, przyjaźni się z każdym, każdego potrafi przekonać merytorycznymi (hahahahahahaha) argumentami do swoich racji, wszyscy go kochają i w ogóle cud, miód i nawet Jezusek się może schować, bo Janek jest lepszy. Słuchajcie, na jego lekcje religii chodzą nawet ateiści, bo tak uwielbiają jak im opowiada o Bogu! No myślałam, że się posikam jak to czytałam, nie pamiętam tylko czy ze śmiechu czy ze złości. A ten merytoryczny argument, który przed chwilą wyśmiałam? Janeczek II Idealny miał nauki przedmałżeńskie i przekonał trzeźwo myślącą kobietę, sceptyczną wobec naturalnych metod zapobiegania ciąży, do ich stosowania argumentem, że - uwaga, bo to jest mistrzostwo - nawet jeżeli wpadną z partnerem, co jest bardzo prawdopodobne, i dziecko zniszczy jej karierę, którą właśnie rozkręca, to powinna się cieszyć, bo taka niespodzianka jak dziecko jest zawsze miła. Tutaj przez moment się zastanawiałam czy nie czytam przypadkiem jednak parodii albo satyry, bo wierzyć mi się nie chciało, że ktoś napisał coś takiego na poważnie.

Punkt 3: Kościół, kościół, kościół. Połowa tej książki ma miejsce w kościele. Wiecie już chyba doskonale, że jestem ateistką, więc nie jest niczym dziwnym, że jak przez mgłę pamiętam jak wygląda msza i żeby opisać o co mi chodzi w tym punkcie musiałam zgłębić temat z pomocą wujka Google. Otóż w niemal każdym rozdziale jest kilka-kilkanaście (!) stron wyglądających tak: ksiądz rozpoczął mszę śpiewem na wejście, przeprowadził wiernych przez znak krzyża i akt pokuty, wzruszył się podczas kyrie eleison, potem podczas pierwszego czytania stało się coś, więc szybko przeszliśmy przez psalm do drugiego czytania, potem nastąpiło kazanie, ale pod koniec ksiądz przypomniał sobie, że zapomniał o aklamacji, więc zaraz po modlitwie wiernych... No, chyba macie już pojęcie o co mi chodzi. Nie dość, że dla mnie to chińszczyzna, to do tego nudna jak flaki z olejem. Jeszcze, żeby to się zdarzyło raz, to ok. Ale to się zdarzało wciąż i wciąż i wciąż... Ten wszechobecny kościół był tak męczący, że nie mam już siły opisywać z jaką pogardą autorka traktuje inne wyznania, ani też jak idealizuje księży - oczywiście katolickich, bo wszyscy inni to zło wcielone.

Punkt 4: Pedofilia. I tu kończymy śmichy-chichy. Bo znalazłam w tym tomie fragment, który mnie zasmucił, rozwścieczył, zniesmaczył i sprawił, że już nigdy więcej nawet nie spojrzę w stronę książek autorki. Otóż, z tego co rozumiem, akcja rozgrywa się w czasach gdy zaczynały wypływać na światło dzienne afery pedofilskie w kościele. I wiecie jak reaguje Elka, a za nią cała rodzina? Odmawia oglądania w telewizji informacji na ten temat i rozmowy o nich. Udają, że sprawa nie istnieje, bo przecież najłatwiej zamieść pod dywan to, co niewygodne. A biedny Janek! Biedny Janek jest najbardziej poszkodowany przecież! Bo on, biedulka, musi się teraz pilnować, żeby nie przytulać dzieciaków, bo ktoś mógłby sobie o nim pomyśleć coś złego! Największa ofiara całej sytuacji! Dlatego powinniśmy przestać o tym wreszcie mówić, żeby Janeczek nie odczuwał dyskomfortu... Słuchajcie, opadły mi ręce, nogi, obie nerki, wątroba i śledziona. Nigdzie - NIGDZIE - autorka nie zrobiła nawet najdelikatniejszej aluzji do tego, jakoby zjawisko pedofilii w kościele było czymś złym. Nie, złe jest tylko mówienie o niej, bo cierpią w ten sposób tacy idealni księża jak Janek. Nie mam słów.

Myślę, że punkt 4 pozamiatał i nie trzeba już nic dodawać. Ocena jest, jaka jest, tylko i wyłącznie dzięki niezłemu warsztatowi autorki. To jedyna pozytywna rzecz w tej książce. Przykro mi, nie polecam.

Moja ocena: 3/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Replika.

41 komentarzy:

  1. "Za możliwość przeczytania.... i wquwienia się ;) Ha, a pisałam ostatnio o tym, że trudno przy ocenie książki nie kierować się swoimi poglądami. Ja ateistką nie jestem, szczerze to nie mam pojęcia czy w coś wierzę. Jeśli już, najbardziej logiczna (jeśli w ogóle można mówić o logice w temacie wiary) jest dla mnie idea reinkarnacji. W każdym razie raczej ateistką nie jestem, za to antyklerykałem - im więcej się naczytam na religijnych stronach, tym większym. Czuję się przykładnie zniechęcona do tej książki. I do autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, bo też i taki był mój zamysł, żeby zniechęcić ;) Z tymi poglądami to staram się jednak być obiektywna, chociaż czasem jest to ciężkie - tak jak tutaj w przypadku opisów mszy, które dla mnie są abstrakcją. Ale nie chodzi o to, że mam coś przeciwko nim, bo gardzę religią czy coś. Chodzi o to, że przysypiam z nudów, bo nie mam pojęcia o czym jest mowa. I podejrzewam, że nawet osoba wierząca by się znudziła, bo ile z nich potrafi wymienić bezbłędnie cały porządek liturgiczny. Więc czy mój światopogląd ma tutaj wpływ na odbiór książki? Mam nadzieję, że jeśli tak, to niewielki.

      Usuń
    2. Dobre xD

      Co do książki Niziołkowie skojarzyli mi się z Pożyczalskimi xD nie wiem dlaczego. Odnośnie opisu nabożeństw to mam tak samo jak Rabe - od tego są inne książki, inne gatunki.

      Usuń
    3. To ja jestem zdecydowanie bardziej negatywnie nastawiona. W kościele (ostatni raz byłam rok temu, na pogrzebie) czuję się jak na jakimś przedstawieniu. Totalnie nie na miejscu. Co do porządku liturgicznego, przypomniało mi się, jak musieliśmy wkuwać na pamięć układ ikonostasu na zajęciach z kulturoznawstwa czy czegoś podobnego na studiach ;) W którym rządku są jakie ikony i po co. Ech, aż mnie ciarki przeszły.

      Ciekawe, co by powiedziała na tę książkę jakaś bardzo żarliwie wierząca osoba. Weszłam na Lubimy Czytać i widziałam praktycznie same zachwyty. Jedna osoba wręcz podkreśliła, że podoba jej się stosunek autorki do wiary i KK. Więc może światopogląd (i stosunek do religii) robi swoje? Nie wiem sama...

      Usuń
    4. Może faktycznie masz rację, ale raczej wpływ typu "interesuje mnie/nie interesuje mnie". Podobnie byłoby z książką o kosmosie - oceniłabym bym wysoko, bo temat mnie fascynuje, podczas gdy kogoś niezainteresowanego pewnie zanudziłaby na śmierć opowieść o powstawaniu gwiazd. Chociaż przyznaję, że fanatycy religijni to osobny gatunek i mogą zachowywać się nienormalnie, ale tutaj mam nadzieję fanatyków nie ma. Poza autorką książki :P

      Usuń
    5. Mnie ta seria (części które czytałam) nudziła i męczyła... nie wciągnęła mnie, wydała się monotonna... po prostu mi nie podeszła. Weszłam na LC i przypomniałam sobie, że kiedyś tę książkę czytałam xD Musiała byś naprawdę kiepska skoro wyrzuciłam ją z pamieci xD W notatce na LC napisałam, że autorka narzuca swoje zdanie :P

      Usuń
  2. Ja akurat jestem wierząca, chociaż książka kompletnie nie w moim guście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda ż,e książka jest aż tak słaba. Na pewno nie będę jej szukać.

    OdpowiedzUsuń
  4. brrrrrr. Ja jestem wierząca ale nie korci mnie ta pozycja ani trochę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, tutaj ta wiara jest tak nachalna, wynaturzona wręcz, że zrazi niejednego naprawdę gorliwego katolika...

      Usuń
    2. bo wiara wynikać winna z potrzeby serca a nie być na pokaz kto co nie robi...

      Usuń
  5. Jestem osobą wierzącą, ale myślę, że nawet mnie by zirytowały opisy nabożeństw rozpisane na kilka stron ;).
    Już przy poprzednim tomie pisałam, że nie czuję zainteresowania i swoje zdanie podtrzymuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzedni tom to był pikuś w porównaniu z tym. Zastanawiam się jak w ogóle ktoś to puścił do druku...

      Usuń
  6. Jak ja się cieszę, że nie przyjęłam propozycji jej recenzowana🙈 Jestem wierząca, ale to nie zwalnia z głupoty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a mnie ten Władca Pierścieni skusił i mam teraz za swoje...

      Usuń
  7. O matko, jeśli faktycznie były takie szczegółowe opisy jak np mszy to nie dziwię się, że nie tylko Cię wymęczyła, ale nie wniosła niczego, co by Cię nie wiem ? zachwyciło. Jestem wierzącą osobą, ale nie fanatyczką więc chyba rzuciłabym tę książkę w bez pysk, delikatnie mówiąc, no bo ileż można? ;) Tę pozycję na pewno będę omijać bardzooo szerokim łukiem

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, zdecydowanie mnie nie kusi ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie będę się za nią rozglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie. Wolno się rozglądać tylko w celu ominięcia szerokim łukiem.

      Usuń
  10. To by oznaczało, że bardzo dobry warsztat nie oznacza jeszcze sukcesu. Kusi mnie żeby przeczytać i zobaczyć ten warsztat, mimo, że książka nie zabardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam "niezły warsztat", nie "doskonały warsztat". Wierz mi, dupy nie urywa.

      Usuń
  11. Wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale po tej recenzji będę się od niej trzymać z daleka. Ręce opadają, że w XXI wieku ludzie przechodzą obojętnie obok ludzkiej krzywdy. Po przeczytaniu pierwszych trzech punktów uśmiechnęłam się z politowaniem, ale przy czwartym nie wiedziałam nawet jak zareagować. Do głowy przychodzi mi tylko jedno słowo: SKANDAL!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Nie mam pojęcia dlaczego coś takiego zostało zaakceptowane i wydane. Smutno.

      Usuń
  12. Szkoda,że tym razem książka nie spełniła oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się. Dziś kolejna recenzja i książka zdecydowanie zostanie wyżej oceniona ;)

      Usuń
  13. Przynajmniej teraz już wiem co muszę omijać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki za ostrzeżenie... choć chyba i tak bym nigdy nie sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja normalnie też nie, ale cholera, miało być o "Władcy Pierścieni" i tym mnie skusiło...

      Usuń
  15. Skoro autorka z pogardą pisze o ludziach niebędących katolikami i skoro uważa, że piętnowanie pedofilii jest czymś złym, a najważniejsze jest dobre samopoczucie księży, to jej książki będę omijać z daleka. Dzięki za przestrogę. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To nie moje klimaty czytelnicze, a ocena utwierdza mnie w przekonaniu, żeby omijać szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szkoda, że książka okazała się słaba, bo poprzednia część mnie ciekawi. Punkt 4 na pewno też by mnie zdenerwował. Nie mam ochoty na tę książkę, ale jak przeczytam poprzednią część to może z ciekawości kiedyś zajrzę i do tej. Jednak nie jestem tego pewna. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj, ja tez ostatnio przeczytana książka prawie rzucilam o ścianę... Tak potwornie mnie wynudzila.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!