środa, 18 marca 2020

"Player One" - Ernest Cline

Rok 2044. Ponura rzeczywistość po kryzysie gospodarczym i klimatycznym traci na znaczeniu. Jej konkurencją jest OASIS, wirtualna rzeczywistość, do której codziennie logują się niemal wszyscy ludzie na świecie. Bo OASIS pozwala im być kimkolwiek - wybrać nowe imię, wygląd, tożsamość; pozwala poznawać fantastyczne światy, których jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia ich architektów. Ale to nie wszystko. Twórca OASIS, James Halliday, ukrył na trzech spośród tryliardów wirtualnych światów trzy klucze prowadzące do wielkiego skarbu - Jaja Hallidaya. Osoba, która odnajdzie je jako pierwsza odziedziczy nie tylko jego ogromną fortunę, ale również udziały w OASIS, dające jej pełną kontrolę nad symulacją. Jednak mimo nieustających wysiłków milionów graczy, od pięciu lat nikt nie znalazł pierwszego klucza - aż do teraz, gdy niepozorny, niskopoziomowy gracz przez przypadek rozwikłuje wskazówkę zostawioną przez Hallidaya w dniu jego śmierci...


Problem z tą książką jest taki, że gdybym chciała porządnie opisać jej fabułę - tak, aby pokazać jak fascynująca jest w istocie - musiałabym napisać na ten temat esej na 12 stron w Wordzie. Bo mamy tutaj nie tylko świat gier komputerowych, tak ukochanych przez miliony ludzi na całym świecie (w tym mnie), mamy tutaj setki, a może i tysiące odniesień do popkultury lat 80-tych (którą również uwielbiam), mamy elementy sensacyjne, przygodowe, science-fiction i fantasy. Jest tutaj wszystko, co tylko może zafascynować przeciętnego geeka. I ja to kupuję bez wahania.

Pierwsze co przychodzi mi do głowy, gdy wracam myślami do lektury "Player One" to fakt, że autor odwalił kawał dobrej roboty. Żonglował odwołaniami do starych seriali, muzyki, filmów, starych gier i literatury jak rasowy cyrkowiec. I było widać wyraźnie, że doskonale się orientuje w tym, o czym mówi. Składam niniejszym głęboki ukłon jego ogromnej wiedzy, bo Pan Cline jest chodzącą encyklopedią lat 80-tych i 90-tych, jego przygotowanie merytoryczne jest naprawdę imponujące. Zdecydowanie wie, o czym pisze. I ubolewam tylko, że nie mogę powiedzieć tego samego o tłumaczu. Bo tłumacz bardzo wyraźnie nie ma zielonego pojęcia o grach video. To są szczegóły, ale szczegóły tak zgrzytające w uszach prawdziwego gracza, że wybija go to z rytmu i zniechęca do lektury - jak tłumaczenie określenia "easter egg", którego używa się zawsze w wersji oryginalnej. To mniej więcej tak jakby ktoś na siłę chciał przetłumaczyć "weekend" na "koniec tygodnia". No bez sensu, prawda? Jeszcze bardziej bez sensu jest tłumaczenie skrótu NPC (non-player character) na PNG (postać-nie-gracz). Stary, tego się nigdy nie tłumaczy. Nigdy. Każdy gracz na świecie wie o co chodzi jak widzi skrót NPC. Za to PNG? Sorry, ale kojarzy mi się tylko z rozszerzeniem pliku graficznego.

Co poza tym mogę napisać o tej książce? Same dobre rzeczy. Z początku trzeba się przyzwyczaić do tych wszechobecnych odniesień do popkultury końca wieku XX, ale dla takiego geeka jak ja to nie był żaden problem. Rozumiem jednak, że sporo jest ludzi, którzy nigdy nie słuchali Rush, nie oglądali Monty Pythona, nie grali w żadną grę, a skrót D&D kojarzy im się z nazwą marki odzieżowej - i oni mogą poczuć lekki zawrót głowy. Ale to minie, uwierzcie mi. Szybko wciągnie Was akcja, poszukiwanie kolejnych kluczy, perypetie bohaterów w świecie realnym i stale obecna atmosfera wyścigu z czasem. Ta książka ma dwa tryby: gaz do dechy (akszyn, bejbe!) i AFK (away from keyboard - tak, tego też się nie tłumaczy - generalnie: akcja stop). Tempo opowieści jest szybkie, nawet bardzo, ale czasem pojawiają się momenty gdy poznajemy historię Hallidaya albo odkrywamy kolejne smaczki lat 80-tych, gdzie mamy okazję złapać oddech. A najlepsze jest to, że oba tryby przeplatają się we wręcz idealnych proporcjach prowadząc nas przez fabułę gładko i bezproblemowo.

Bohaterowie to typowe postacie z młodzieżówki - odważni, brawurowi, inteligentni, skłonni do poświęceń, pełni ideałów, sprytni i (wstaw dowolny pozytywny przymiotnik). Ale autor w jakiś cudowny sposób nadał im też realistyczny rys, dzięki któremu nie sprawiają wrażenia kompletnie nierealnych. Nie wiem w czym tkwi sekret, ale gdy patrzę na głównego bohatera - skromnego, zamkniętego w sobie chłopaka z nadwagą, który spędził noc na oglądaniu starych, kultowych filmów zamiast wyspać się przed szkołą, to widzę realną postać. I natychmiast załącza mi się dla niego sympatia. Bardzo ciekawą rzeczą jest też świat przedstawiony - świat po kryzysie klimatycznym. Nie będę go opisywać, żebyście mogli sami go odkryć, ale Pan Cline chyba dosyć trafnie przewidział jak może wyglądać nasza przyszłość, jeśli się nie ogarniemy. Powiem tylko, że niezbyt różowo.

Podsumowując to świetna książka i prawdziwy raj dla geeków. Bardzo dobrze napisana, w sposób nietypowy dla młodzieżówek przeplata akcję rodem z filmów science-fiction z poważnymi tematami, takimi jak kryzys klimatyczny i gospodarczy. Wciągająca, pozwalająca się oderwać od rzeczywistości i ukazująca nam wspaniałą perspektywę rozwoju technologii VR (a przynajmniej wspaniałą dla wszystkich zapalonych graczy). Nawet moja mama, która gry video ma za najgorsze hobby w historii, z przyjemnością i zadowoleniem oglądnęła ekranizację tej książki. Tak więc z czystym sumieniem ją Wam polecam.

Moja ocena: 8/10

38 komentarzy:

  1. Podobała mi się i książka, i film. Atmosfera była podobna, choć w filmie nieźle nazmieniali. Najbardziej spodobałaby mi się hybryda - większość książki, końcówka ekranizacji ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo planuję wpis z porównaniem książki i filmu :) Ale powiem Ci, że mam tak samo - hybryda byłaby najlepsza.

      Usuń
  2. "science-fiction" to nie moje klimaty - wiem, że nie czuje się w nich jak "ryba w wodzie" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :) Sam temat gier komputerowych też nie każdego pociąga...

      Usuń
  3. Świetna recenzja, ale nie jestem pewna, czy odnalazła bym się w tej książce. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Bywam geekiem (bywam, bo mi trochę brakuje do "prawdziwego geeka"), niemniej jakoś mnie ta książka nie kusi. Same odniesienia do popkultury może by mnie zainteresowały, ale nie w wersji science-fiction dla młodzieży ;). Staram się wychodzić ze "strefy komfortu" w wyborach czytelniczych, ale to jeszcze nie ten moment, żeby sięgać po młodzieżówki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kiedyś się przełamiesz. Ja miałam naprawdę tak samo: "Młodzieżówka? A co to ja dziecko jestem, żeby książki dla dzieci czytać?". Aż raz się skusiłam, zdziwiłam i teraz uwielbiam młodzieżówki :)

      Usuń
  5. Kurcze zamorduję męża :P. Namówił mnie na film. Obejrzałam z nim uważam, że jest świetny, więc nie dziwię się, że tak chwalisz ksiażkę. Tyle, że ja nie wiedziałam, ze to jest na podstawie książki. Nie wiem czy nie mówili w filmie czy mi to umknęło. W każdym razie lubię najpierw czytać ;p. Część zabawy teraz na pewno stracę, bo znam fabułę, ale może mimo to sięgnę po książkę. Ewentualnie za parę lat jak wyparuje z pamięci ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zamorduję narzeczonego, też mnie namówił na film najpierw :D Dzień do seansie oboje zaczęliśmy czytać książkę. Jest inna niż film, właściwie punkty wspólne to tylko fakt istnienia konkursu, więc możesz spokojnie czytać już teraz ;)

      Usuń
  6. Wirtualna rzeczywistość, do której logują się wszyscy? Nie.
    Motywy z i nawiązania do lat 80. i 90.? Tak.
    Bohaterowie typowi dla młodzieżówek? Nie.
    Nadgorliwy tłumacz? Nie.

    Hm... Po podliczeniu wychodzi, że powinnam dać sobie spokój, zważywszy na fakt, że na regale chyba od roku mam nieprzeczytane... hm... czekaj, muszę wstać i sprawdzić tytuł... "Demi-Monde", zaczęte i zostawione. Ale jednak coś mnie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie powiększyłaś moją listę do przeczytania o kolejną pozycję - wygooglowałam tytuł, który wspomniałaś i koniecznie muszę tę książkę przeczytać :D

      Usuń
  7. raczej nie dla mnie, choć miło by było wrócić wspomnieniami do lat 80 i 90-tych :P jednak graczem nałogowym nigdy nie byłam te określenia są mi kompletnie obce :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie trochę mnie poniosło w recenzji i zapomniałam, że nie wszyscy ogarniają świat gier wideo, pewnie nie powinnam zagłębiać się w aż takie szczegóły :D

      Usuń
  8. Jestem geekiem, uwielbiam sci-fi, więc bankowo zapiszę na listę "do przeczytania". :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomimo Twojej recenzji nie mam w planach po nią sięgnąć. Nie są to moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój opis brzmi bardzo, ale to bardzo kusząco- naparwdę mimo,ze nie jestem fanką gatunku- to ta róznorodność tak wielu elementów do mnie bardzo przemawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to spróbuj przeczytać, a nuż zostaniesz jednak fanką sf ;)

      Usuń
  11. Bardzo zachęcająca recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  12. początek recenzji... jaki porażająco aktualny! a i te odwołania autora do seriali np mnie ciekawią bardzo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jeden z ciekawszych elementów tej książki - obraz świata, jaki być może już wkrótce nas czeka...

      Usuń
  13. Lubię takie klimaty będę szukała w bibliotece, a jak nie będzie to może nawet kupię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wydaje mi się, że chyba oglądałam film, bo opis zabrzmiał dla mnie znajomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, był film i był dobry. I chociaż brzmi to jak herezja, to może nawet lepszy niż książka :)

      Usuń
  15. Film nie zrobil na mnie wraznia. Pięknie wszystko opisalas. Czuć twój entuzjazm, ale po obejrzeniu filmu nie czuje miety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma zupełnie inny klimat, więc mimo wszystko zachęcam :)

      Usuń
  16. Widziałam film, który nawet mi się podobał, jednak nie wiem czy sięgnę po książkę. Rzadko sięgam po literacki pierwowzór po obejrzeniu filmu - jest kilka wyjątków, takich jak np. "Wiedźmin" czy "P.S. Kocham Cię".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My z narzeczonym zabraliśmy się za książkę następnego dnia po oglądnięciu filmu :) I powiem Ci, że książka się różni i to znacznie, moim zdaniem warto również przeczytać.

      Usuń
  17. Chcę ją przeczytać już od dłuższego czasu, bo wydaje mi się, że będę nią zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!