Czy wiecie, że skóra jest największym organem w ciele człowieka? Jest też organem najwytrzymalszym - musi taka być, skoro stoi na pierwszej linii frontu i odpowiada za ochronę organizmu przed czynnikami zewnętrznymi. Popularne kobiece czasopisma i portale internetowe bombardują nas milionami porad jak sprawić, by skóra była miękka, gładka i promienna. Z jednej strony mamy ruch promujący kosmetyki naturalne i pielęgnacyjny minimalizm, z drugiej pielęgnację koreańską, która wymaga nałożenia na twarz 15 różnych kosmetyków i spędzenia w łazience bitych dwóch godzin każdego wieczoru. Komu wierzyć? Cóż, ja w tym sporze stawiam na... naukowców.
Zawsze powtarzałam, że nie czytam poradników, bo po co mam wydawać pieniądze na książkę z ograniczonym zbiorem porad, skoro internet oferuje niemal nieograniczoną wiedzę i to za darmo? Cóż, teraz sobie myślę, że może właśnie dlatego, że porady te tworzą ludzie, którzy - co tu dużo mówić - przeważnie nie mają pojęcia o czym mówią. Uświadomiła mi to ta książka, która bezlitośnie obaliła argumenty zarówno zwolenników pielęgnacji naturalnej, jak i fanów pielęgnacji koreańskiej, i zrobiła to w oparciu o badania naukowe i o wiedzę kobiety, która ma odpowiednie wykształcenie, a ze skórą pracuje od lat.
Omówię tutaj dla Was dwa poruszone wyżej pielęgnacyjne światopoglądy, żebyście mieli pojęcie, czego się po tej książce spodziewać. Otóż najważniejszą rzeczą, jakiej się dowiadujemy, jest fakt, że skóra lubi to co naturalne - ale chodzi tutaj o rzeczy naturalne dla niej. Najlepiej działają na nią związki chemiczne, które już posiada, a które przez to są dobrze wchłaniane i nieinwazyjne. A więc na przykład retinol, który odpowiada za jej nawilżenie. Taki stworzony w laboratorium retinol zadziała milion razy lepiej niż krem z wyciągiem z maliny czy innej mięty pieprzowej. Skóra to nie roślina, nie potrzebuje więc wyciągów z roślin. Tym bardziej, że tych szumnie reklamowanych cudownych dodatków zwykle jest w kosmetyku zbyt mało, by dały jakikolwiek efekt.
Z drugiej strony mamy kosmetyki koreańskie, które nie są aż w takim stopniu "naturalne", ale zmuszają nas do nakładania na skórę kilkunastu mazideł, czego jedynym skutkiem będzie jej zatkanie i zniszczenie naturalnego mikrobiomu. Często mają one w składzie takie powszechnie poważane składniki jak kwas hialuronowy, który występuje naturalnie w naszej skórze i odpowiada za jej jędrność. Nikt tylko konsumentom nie powiedział, że cząsteczki kwasu hialuronowego są zbyt duże, by przeniknąć przez skórę i zdziałać cokolwiek. Stosowanie kremów z tym składnikiem na zmarszczki ma mniej więcej tyle sensu co stosowanie okładów z wołowiny na anemię.
Widzicie więc, że "Zrozum Swoją Skórę" jest pełne wiedzy, jakiej nie sposób znaleźć na portalach o pielęgnacji skóry. Znajdziecie tutaj również sporo porad jak skutecznie dbać o skórę, jakich składników szukać w kosmetykach a jakich unikać, jak dostosować pielęgnację do danego typu cery i jak radzić sobie z najpopularniejszymi problemami. Wszystko to podane w sposób przystępny i zrozumiały dla laika, jednak nie traktujący owego laika jak osobę totalnie skretyniałą. Mam ostatnio szczęście do naprawdę świetnych poradników - bo ten zdecydowanie plasuje się w czołówce najbardziej wartościowych poradników jakie miałam przyjemność czytać. Tak więc polecam Wam gorąco tę książkę - czytajcie i bądźcie piękni!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.
ja nie czytuję takich książek, swoją pielęgnację opieram na próbach i błędach bo każda skóra inaczej reaguje na dane mazidło:)
OdpowiedzUsuńMasz absolutną rację. Ale ja uważam, że jakieś podstawy wiedzy o pielęgnacji jednak trzeba mieć - chociażby po to, żeby się nie nabierać na ten "cudowny" kwas hialuronowy, o którym piszę w recenzji :)
Usuńtak to racja:D
UsuńMoja skóra jest bardzo kapryśna, więc bardzo chciałabym ją zrozumieć. 😊
OdpowiedzUsuńMoże ten poradnik w tym pomoże :)
UsuńJa też nie czytuję poradników, ale miałam chęć na poznanie tej książki ;). I chyba dzięki Twojej recenzji po nią sięgnę, bo chętnie poczytam coś więcej na temat pielęgnacji skóry, zwłaszcza o tych koreańskich kosmetykach
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zachęciłam :)
UsuńMoja siostra uczy się o skórze we wszystkich zakresach w zwiazku z kosmetologią - ciekawe jak odniosłaby się do informacji przedstawionych w książce ;)
OdpowiedzUsuńTez jestem ciekawa - w końcu kosmetologia to nie to samo co dermatologia i pewnie są kwestie, w których się ze sobą nie zgadzają. To byłby ciekawy pojedynek :)
UsuńSiostra uczyła się o budowie skóry, każda warstwa skóry z czego, jak, ana co, po co... między innymi z książek do medycyny, biologii itp :P Aż była zdziwiona po co jej część wiedzy i na co, że to nie potrzebne.... dziwna ta szkoła ;P
UsuńHm... nie ma mojej odpowiedzi?
UsuńA jest zatwierdzanie komentarzy :)
UsuńZdecydowanie tematyka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńOj tak, bardzo polecam :)
UsuńJa obecnie poszukuję odpowiedniego kremu, więc myślę, że ta książka mogłaby mi w tym pomóc.
OdpowiedzUsuńMyślę, że zabranie jej na zakupy do drogerii to bardzo dobry pomysł :)
UsuńOj tym razem powiem nie, nie czytam raczej takich książek :)
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie namawiam :)
UsuńCiekawa książka. Fajnie, że można znaleźć w niej wiele informacji i rad. Z tym poradnikiem chętnie się zapoznam. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że każda kobieta powinna umieć zadbać o własną skórę. A jeśli nauczy się przy tym oddzielać chwyty marketingowe od rzeczywiście działających rozwiązań, to tym lepiej. Dlatego naprawdę zachęcam do lektury :)
UsuńChciałam napisać, ze nie potrzebuje takiej książki, ale przeklady, które przytoczyłaś wzbudzily we mnie watpliwosci, ze chyba jednak warto przeczytac.
OdpowiedzUsuńRecenzja, która powinna zostać wykorzystana do szerszej promocji książki. Brawa dla autorki.
I mimo tego co napisałam, wczoraj nałożyłam na twarz maseczkę, która na opakowaniu miała wielki napis "z kwasem hialuronowym" xD Ale jak już się kupiło, to żal wyrzucić...
UsuńPoradnik o skórze na pewno ma wzięcie. Teraz trudniej jest zainteresować młode dziewczyny czymś innym niż ciało.
OdpowiedzUsuńBardzo przykro mi, że tak myślisz, bo ja znam mnóstwo młodych, inteligentnych dziewczyn o różnych pasjach. Dbanie o siebie nie wyklucza posiadania innych hobby.
Usuńpo poradniki sięgam rzadko. ten choć wydaje się być ciekawą pozycją, raczej nie jest w gronie moich zainteresowań :P ale recenzja super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCiekawa i wartościowa książka. Wypadałoby ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
O tak, zachęcam :)
UsuńChyba się skuszę! Jestem bardzo ciekawa czy nauczę się z książki czegoś nowego :)
OdpowiedzUsuńStawiam, ze owszem :)
Usuńw obecnej sytuacji o skórze dobrze wiedzieć więcej i więcej i oczywiście o nią dbać, bo bez skóry bylibyśmy... no cóż... mało atrakcyjni ;)
OdpowiedzUsuńO matko, ale się uśmiałam na to przemyślenie :D Zaiste, bylibyśmy mało atrakcyjni :D
UsuńBardzo rzadko sięgam po poradniki, więc po tę książkę pewnie też nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńKsiążka zawiera przydatne informacje :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie!
Usuńo, a mi by się przydała taka pozycja pewnie ;D
OdpowiedzUsuńO tak, wiem przecież, że pielęgnacja skóry to temat, który Cię żywo interesuje :)
UsuńTotalnie nie znam się na kosmetykach, to nie mój rewir. Ale słyszałam i o tych naturalnych kosmetykach i koreańskich. W internecie, gdzie każdy może zostać ekspertem sporo jest o jednym i drugim. Muszę sobie sprawić tę książeczkę, może w końcu znajdę sposób na zadowolenie mojej skóry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Myślę, że ta pozycja może Ci w tym pomóc :)
UsuńWiem, kto ucieszyłby się z tej książki :)
OdpowiedzUsuńKażdy, kto ma problemy ze skórą - czyli 2/3 nastolatków :D
UsuńCóż, przydałaby mi się ta książka, bo o skórze wiem niewiele. Dbam o nią zbyt mało, czego efektem są suche ręce albo twarz... A to jest uciążliwe.
OdpowiedzUsuńCoś o tym wiem. Ja przy skórze mieszanej mam całe spektrum problemów - wszystko co się da: od suchej, przez tłustą, po trądzikową :D
UsuńJa raczej podziękuję za ten tytuł ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie namawiam :)
UsuńKsiążkę przeczytać mogę, a czy coś z niej mnie przekona to się okaże 😅 moja skóra jest bardzo drażliwa i muszę jeszcze bardziej się przykładać do jej pielęgnacji. Ostrożnie, z rozsądkiem próbować nowych rzeczy i rad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
No to może właśnie rady dermatologa pomogą? Z pewnością pomogą bardziej niż domorosłych ekspertów w formie blogujących nastolatek...
UsuńBardzo rzadko sięgam po takie książki, więc chyba sobie po prostu odpuszczę. I tak mam niekończącą się listę książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńNo pewnie, trzeba ustalić jakieś priorytety, bo wszystkiego przeczytać się nie da :)
UsuńJuż miałam krzyczeć osochodzi z tym "książką, która bezlitośnie obaliła argumenty zwolenników pielęgnacji naturalnej", ale wyjaśniłaś niżej :) Ja tam jednak zostanę przy oleju z nasion malin, bo genialnie robi mojej skórze. I przy spirulinie. I peelingu z kawy. I... Rośliną nie jestem, chociaż sama się zmodyfikowałam do bycia wege do śmierci. Nie mam już kłów ;) Swoją drogą kocham ten "argument" o kłach, mający potwierdzać, że jesteśmy drapieżnikami :D Goryl by się uśmiał.
OdpowiedzUsuńAle książka mnie zainteresowała, nie powiem.
Ja się staram nie włączać w dyskusje o diecie wegańskiej. Dla mnie istotnym wyznacznikiem jest dieta mniej cywilizowanych przodków, zanim wymyślili modne diety, ale cywilizowanych już na tyle, by uznać ich za ten sam gatunek z tym samym genomem. Jednak mówiąc o wyznaczniku mam namyśli wyznacznik jaka dieta jest dla człowieka naturalna - nie jaka jest konieczna. Zaletą XXI wieku i rozwiniętego odpowiednio mózgu jest fakt, że każdy może sobie wybrać taką dietę, jaka mu odpowiada. Ja byłam wege przez rok i u mnie to nie działa, ale nie mam problemu z tym, że ktoś decyduje się na taką dietę, niech wcina ciecierzycę na zdrowie. Sama ją bardzo lubię :) Niech mi tylko nie robi teatru z mdłościami na widok kurczaka z grilla i pikietami pod sklepem mięsnym, bo to już trochę żałosne i bardzo nie w porządku.
UsuńNie no, dla mnie to nie jest kwestia diety, ani tym bardziej "modnej" diety. Chodzi o zwierzęta. Ale to temat na inną dyskusję, na którą trzeba czasu i odpowiedniego miejsca. I chęci, bo nic na siłę ani wbrew. Z argumentem o kłach miałam na myśli to, że wiele osób wyśmiewa wegusów, bo przecież ludzie to drapieżniki. Bo mają kły. A to argument z dupy, zwłaszcza gdy porównać te pocieszne ludzkie kiełki z kłami wspomnianego goryla. Ot i tyle, taka dygresja ;)
UsuńKochana powiem tak genialna recenzja, lecz książka no już niestety nie dla mnie. W sensie wiem, że bym jej nie przeczytała. Czekam na następną propozycję :*
OdpowiedzUsuńA następna propozycja z cyklu "nie polecam" xD
Usuń