Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!
Trzy tygodnie po walce z Aenghusem Ógiem, Atticus O'Sullivan odkrywa, że stał się sławny. W kolejce ustawiają się zainteresowani jego pomocą w zabiciu tego czy innego boga, przy czym w 90% przypadków owym bogiem jest Thor. Druid ściąga na siebie również uwagę Kojota, jednego z indiańskich bogów, który domaga się od niego wyeliminowania potężnego demona uwolnionego z piekła podczas bitwy zAenghusem. Ten właśnie moment wybrały sobie bachantki z Las Vegas by zawitać do spokojnego Tempe i urządzić na jego ulicach wielką orgię, a na domiar złego grupa potężnych nazistowskich wiedźm uparła się, by pozbawić życia nie tylko Atticusa, ale i jego przyjaciół, a także polski sabat pod wodzą Maliny. Druid i jego przyjaciele mają pełne ręce roboty...
"Raz Wiedźmie Śmierć" to drugi tom cyklu "Kroniki Żelaznego Druida". Pierwszy oceniłam bardzo wysoko, zachwycona świeżością opowieści, sarkastycznym poczuciem humoru autora oraz epicką przygodą. Czy drugi tom trzyma poziom? Zdecydowanie tak! Dostajemy te same walory, które prezentował "Na Psa Urok", ale tym razem wszystko jest szybsze, zabawniejsze, bardziej intensywne. Właśnie na to czekałam!
Najlepszym określeniem opisującym tę książkę jest "intensywna". Akcja pędzi na łeb na szyję, przeżywamy epickie walki, przy których taka bitwa o Mur z "Gry o Tron" wydaje się nudnawą partią szachów, na każdej stronie wyskakują na nas coraz to nowe nadprzyrodzone byty. Mogłoby się wydawać, że po kilku rozdziałach nastąpi przesyt, ale nic takiego się nie dzieje. Być może jest to zasługa mocnego zakorzenienia w świecie realnym, który tak dobrze znamy, ale te wszystkie fantastyczne stwory i wydarzenia zdają się doskonale pasować do całości i w żadnym wypadku nie rażą po oczach.
Humor pana Hearne'a - mam wrażenie - nieco się wyostrzył od poprzedniej części. Mniej tu szczeniackich odzywek, więcej wykwintnego sarkazmu i naprawdę zacnej ironii. Nawiązania do popkultury wciąż mają się dobrze i wciąż powodują wybuchy głośnego śmiechu u czytelnika. Największą różnicę zauważyłam jednak w gagach sytuacyjnych. Cała opowieść jest zabawna, ale tym razem dzieją się takie rzeczy, że ja wymiękam i z łezką w oku wspominam Sir Terry'ego Pratchetta (kto czytał z pewnością pamięta "rozbierane sceny" u wdowy, chyba najlepszy moment całej powieści).
Po raz kolejny muszę zwrócić uwagę na doskonałą znajomość mitów i wierzeń pogańskich Pana Hearne'a. Nie ma znaczenia czy bierze się za Celtów, Słowian czy ludy nordyckie - na jego opisach można polegać jak na encyklopedii. Za tę ogromną wiedzę i fakt, że zachowuje te piękne, wytępione dawno temu kultury dla potomnych, podwyższam moja ocenę o cały punkt.
Podsumowując, być może nie jest to wybitnie ambitna literatura, ale wciąż jest to świetna książka. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam. Śmiałam się do łez i ze zniecierpliwieniem przewracałam elektroniczne kartki czytnika by jak najszybciej dowiedzieć się co będzie dalej - to jedna z tych książek, przez które człowiek może przegapić swój przystanek albo przypalić obiad. Moim zdaniem genialna, polecam każdemu bez wyjątków.
Moja ocena: 10/10
Laksha uśmiechnęła się porozumiewawczo i pochyliła do przodu.
- Wiesz jak Baba Jaga przezywa Thora?
Także pochyliłem się w jej stronę.
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie w tym rzecz.
Na co Granuaile też pochyliła się do przodu.
- Znasz Babę Jagę?
- Przezywa go "przypakowanym kozojebcą"!
- Wiesz jak Baba Jaga przezywa Thora?
Także pochyliłem się w jej stronę.
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie w tym rzecz.
Na co Granuaile też pochyliła się do przodu.
- Znasz Babę Jagę?
- Przezywa go "przypakowanym kozojebcą"!
Najlepszym określeniem opisującym tę książkę jest "intensywna". Akcja pędzi na łeb na szyję, przeżywamy epickie walki, przy których taka bitwa o Mur z "Gry o Tron" wydaje się nudnawą partią szachów, na każdej stronie wyskakują na nas coraz to nowe nadprzyrodzone byty. Mogłoby się wydawać, że po kilku rozdziałach nastąpi przesyt, ale nic takiego się nie dzieje. Być może jest to zasługa mocnego zakorzenienia w świecie realnym, który tak dobrze znamy, ale te wszystkie fantastyczne stwory i wydarzenia zdają się doskonale pasować do całości i w żadnym wypadku nie rażą po oczach.
Humor pana Hearne'a - mam wrażenie - nieco się wyostrzył od poprzedniej części. Mniej tu szczeniackich odzywek, więcej wykwintnego sarkazmu i naprawdę zacnej ironii. Nawiązania do popkultury wciąż mają się dobrze i wciąż powodują wybuchy głośnego śmiechu u czytelnika. Największą różnicę zauważyłam jednak w gagach sytuacyjnych. Cała opowieść jest zabawna, ale tym razem dzieją się takie rzeczy, że ja wymiękam i z łezką w oku wspominam Sir Terry'ego Pratchetta (kto czytał z pewnością pamięta "rozbierane sceny" u wdowy, chyba najlepszy moment całej powieści).
-Ale zajedwabiście.
-Należyty szacunek? - przypomniałem jej delikatnie.
-Chciałam powiedzieć, że ta błogosławiona tajemnica napełnia moja duszę światłem zadziwienia.
Po raz kolejny muszę zwrócić uwagę na doskonałą znajomość mitów i wierzeń pogańskich Pana Hearne'a. Nie ma znaczenia czy bierze się za Celtów, Słowian czy ludy nordyckie - na jego opisach można polegać jak na encyklopedii. Za tę ogromną wiedzę i fakt, że zachowuje te piękne, wytępione dawno temu kultury dla potomnych, podwyższam moja ocenę o cały punkt.
Podsumowując, być może nie jest to wybitnie ambitna literatura, ale wciąż jest to świetna książka. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam. Śmiałam się do łez i ze zniecierpliwieniem przewracałam elektroniczne kartki czytnika by jak najszybciej dowiedzieć się co będzie dalej - to jedna z tych książek, przez które człowiek może przegapić swój przystanek albo przypalić obiad. Moim zdaniem genialna, polecam każdemu bez wyjątków.
Moja ocena: 10/10
Nie słyszałam o tej serii, ale sięgnę w przyszłości po nią na pewno, bo tak wysoka ocena książki mnie do tego przekonała :)
OdpowiedzUsuńTeż długo nie byłam jej świadoma. Dowiedziałam się, bo moją uwagę przykuła okładka 8 czy 9 części w dziale nowości na LubimyCzytać.pl. Zaryzykowałam i nie żałuję :)
UsuńZapisuję na swoją listę, zwłaszcza jeżeli autor sprytnie ogrywa mity z różnych stron świata, co bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie tylko mity, spotykamy też Maryję w opasce na włosach i niebieskich tenisówkach ;)
UsuńNo proszę, faktycznie jest na bogato ;)
Usuń