piątek, 3 maja 2019

"Prosty Układ" - K. A. Figaro

Łucja Zarzycka ma 22 lata i właśnie skończyła trzeci rok studiów. Jest spokojną dziewczyną, która ma za sobą trudny związek wciąż wpływający na jej życie i decyzje, które podejmuje. Dymitr Andrzejewski to nieczuły i nieprzyzwoicie bogaty kobieciarz, który nie chce od płci przeciwnej nic, poza seksem. Łucja i Dymitr poznają się pewnego dnia w klubie i coś od razu między nimi przeskakuje. Im bardziej dziewczyna się przed tym broni uważając mężczyznę za skończonego palanta, tym mocniej go pożąda. Sprawy nie ułatwia sam Dymitr, który postanowił Łucję zdobyć i nie przyjmuje jej odmowy do wiadomości...
  
 
Kochani, nie wiem co napisać. Zawsze szczyciłam się tym, że potrafię napisać wszystko na każdy temat, ale teraz jestem bezradna. Sięgnęłam po tę książkę w ramach poszerzania moich czytelniczych horyzontów. Chciałam wyjść poza moją ukochaną fantastykę i science-fiction, a nawet poza thrillery, kryminały i obyczajówki, które zaczęłam odkrywać już jakiś czas temu. Tym razem padło na erotyk. W blogosferze przeżywają istny renesans, mają miliony fanów, a była dobra promocja i jakoś tak wyszło, że w moje ręce trafił "Prosty Układ". Wiedziałam, ze nie mam co liczyć na ambitną lekturę, ale spodziewałam się, że chociaż mnie zabawi podczas długiego weekendu. Wiecie z resztą zapewne, że zawsze podchodzę do książek optymistycznie, a średnia ocen, jakie przyznaję, oscyluje gdzieś w okolicach 7/10. Do tego na debiuty zwykle patrzę nieco łaskawiej. Ale mam też żelazną zasadę, że moje recenzje zawsze są szczere. Dlatego, choć piszę to z bólem serca, przybywam przedstawić Wam najgorszą książkę, którą miałam nieprzyjemność czytać w całym moim życiu.
 
Rosjanin?! Na Boga! Tylko nie to! Nasze kraje od lat się nienawidzą.

To stwierdzenie wymaga porządnego uzasadnienia, czego nie jestem w stanie zrobić nie zdradzając absolutnie nic z fabuły, dlatego w tym miejscu przestrzegam, że recenzja zawiera spojlery. Jednak nie bójcie się ich, bo opis na tylnej okładce i tak zdradza 3/4 książki. Po tym wstępie możemy wreszcie przejść do konkretów. Problem w tym, że nie wiem od czego zacząć, bo tutaj wszystko było po prostu złe...

Pani Figaro niestety nie potrafi pisać. I nie chodzi mi o to, że tworzy nudną historię z płytkimi bohaterami. Nie. Ona nie potrafi poprawnie sklecić zdania. Na każdej stronie mamy niewłaściwie użyte słowa, powtórzenia, zdania łamiące wszystkie zasady stylistyki. Będę przeplatać tę recenzję rozmaitymi cytatami, które powodowały, że aż się krzywiłam, więc sami będziecie mogli to ocenić. Chciałabym przytoczyć jakieś fajne, wartościowe cytaty, ale znalazłam taki tylko jeden. A że mamy nudną historię i płytkich bohaterów to swoją drogą. W tej książce nic się nie dzieje. Nic. Łucja tylko chodzi na imprezy i uprawia seks. I tak w kółko przez 350 stron. No szał.

Całowaliśmy się zachłannie, jedliśmy się nawzajem, jakbyśmy byli ulubioną gumą z dzieciństwa.

Druga rzecz - jak erotyk to sceny erotyczne. Nie mam z tym problemu. Mam 30 lat, wiem co ludzie dorośli robią w sypialni. Bez scen erotycznych nie ma literatury tego typu, więc nie ma tu nad czym debatować. Ale jednocześnie te sceny to najbardziej wrażliwy punkt całej powieści. Mało kto potrafi napisać je dobrze i ze smakiem. Pani Figaro nie potrafi. Nie jestem fanką nadawania częściom ciała kryptonimów, ale rozumiem, że ma to pewien walor estetyczny. Pod warunkiem, że kryptonimy te nie są żenujące i nie powtarzają się co drugie zdanie. Wymiękłam przy fragmencie, w którym na jednej stronie penis po raz trzeci został nazwany "przyjacielem". Szkoda, że nie Księciem Albertem, byłoby przynajmniej zabawnie. Poza tym mamy tutaj do czynienia z istną klęską urodzaju. Seks - a przynajmniej mówienie o nim - na każdej stronie. I niestety, każde zbliżenie wygląda dokładnie tak samo. Kopiuj, wklej. Tylko raz w łóżku, raz na komodzie, raz na plaży, raz na parkingu, i tak dalej. I za każdym razem źle i niezręcznie.

No dobrze, przejdźmy do dwójki bohaterów. Nie polubiłam żadnego z nich. Łucja jest zwyczajną nimfomanką. Ja wiem, że ma iskrzyć, że ma być ogień, pożądanie i tak dalej, ale jak ktoś ma mokro w majtkach gdy tylko poczuje konkretne perfumy i z tego powodu robi dramę z zaciskaniem ud i palpitacjami serca, to powinien się udać do psychiatry. Tym bardziej, że wchodzi tutaj w rolę tradycyjnie przeznaczoną dla płci przeciwnej i zamiast mózgiem, myśli waginą. Cały czas powtarza, że nie chce znać Dymitra, że jest idiotą i dupkiem, a i tak na każde skinienie przybiega i zadziera kieckę. Tutaj też przydałoby się trochę umiaru, bo jak człowiek czyta o "podniecających prądach przeszywających jej ciało" na sam widok faceta po raz 300, to ma ochotę walnąć głową w ścianę. Na szczęście zostało nam oszczędzone wysłuchiwanie jak Dymitr powtarza co drugą stronę, że jest spieprzony, bo dostał tylko trzy czy cztery rozdziały.
 
Ciśnienie podskoczyło mi do dwustu. Nigdy nie lubiłam wróżek, wróżbitów i innych takich rzeczy, ale w znaki zodiaku wierzyłam.

Jakby tego było mało, Łucja jest po prostu głupia i niewychowana. Przyjeżdża do domu po kilku miesiącach nieobecności i strzela focha na ojca, który pyta jak jej egzaminy i martwi się, że schudła. Bo ponoć traktuje ją jak dziecko. Gdy Dymitr kazał swojemu szoferowi być na jej zawołanie, zwyzywała bogu ducha winnego kierowcę i w niewybrednych słowach kazała mu spadać. Z kolei gdy zaprosił ją do knajpy żeby porozmawiali, a ona spóźniła się 50 minut (!), strzeliła focha, że na nią nie czekał i wysłała mu wściekłego smsa, że jest kretynem. A najgorsze - nigdy nie słyszała o prezerwatywach i radośnie sobie jeździła bez zabezpieczeń na facecie, który co noc miał inną. Jak można polubić taką bohaterkę?

Jak sądzę zamysłem autorki było stworzenie klasycznego "złego chłopca", tylko niestety coś nie pykło. Dymitr nie jest złym chłopcem, jest psychopatą. Bo jak inaczej nazwać kogoś, kto śledzi pod sam dom nowo poznaną dziewczynę, dorabia sobie klucze bez jej wiedzy, każe ją obserwować swojemu szoferowi, łazi za nią i nie przyjmuje do wiadomości, że słowo "nie" istnieje. Obrzuca ojca Łucji obelgami gdy ten odbiera jej telefon, wydzwania do jej przyjaciół opowiadając, że trafiła do szpitala, bo nie odpisuje na smsy, katuje na chodniku przyjaciela, który z dobrego serca odwozi ją po wakacjach do Warszawy. Gdy chce z Łucją potem porozmawiać, a ona z oczywistych powodów każe mu spadać na drzewo, po prostu przerzuca ja sobie przez ramię i wynosi. A tępa dzida zamiast zacząć go okładać i wołać pomocy, daje się nieść, bo "czuje prądy". No ręce opadają. 

Zapragnęłam uśmiercić się żywcem.

Ale najgorszy był fragment z próbą gwałtu. Pomijam już jaką trzeba być idiotką, żeby wychodzić z imprezy z obcym facetem, przed którym wszyscy Łucję ostrzegali. Wyszła z nim, trudno. Próbował ją zgwałcić, co naprawdę nietrudno było przewidzieć, a wtedy bohatersko przybył Dymitr i wyratował ją z opresji. Zabrał roztrzęsioną i posiniaczoną dziewczynę do domu, a ona... niemal w progu wskoczyła na jego "przyjaciela". Serio? Serio, ja się pytam? To naprawdę napisała kobieta? I jeszcze kwituje to słowami "poddałam się chwili, której potrzebowałam". Czego potrzebowałaś, dziecko? Seksu pół godziny po próbie gwałtu? Nie mam słów. Po prostu nie mam słów.

Nie wiem jakim cudem przebrnęłam przez tę książkę, żeby móc ją dla Was zrecenzować, ale udało się i mam nadzieję szybko zapomnieć o tej opowieści. Zero akcji, beznadziejni bohaterowie, warsztat na poziomie 5-latka. Do tego sceny erotyczne, od których włos się jeży na głowie jak można coś takiego napisać. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nigdy więcej. Wiem, że wśród moich czytelników są fanki erotyków - dziewczyny, nie traćcie na to czasu. Poważnie. Będę za to wdzięczna, jeśli zaproponujecie mi w komentarzach jakąś naprawdę dobrą powieść tego gatunku, bo muszę odchorować lekturę tej. Naprawdę nie czuję się dobrze wystawiając po raz pierwszy w życiu ocenę 1/10, ale niestety nie umiem tu znaleźć nic, co mogłabym pochwalić. Nie polecam.

Moja ocena: 1/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuje portalowi Czytam Pierwszy.

31 komentarzy:

  1. :D

    Ty i tak jesteś dzielna, bo nie piszesz nic o tym, że czytałaś ją przy alkoholu. Ja w trakcie lektury dokończyłam jedno wino, a potem namówiłam chłopa do alkoholizowania się i finalnie obaliliśmy jeszcze dwa kolejne. A potem już było mi wszystko jedno, nawet czytanie zaczęło mnie bawić.

    Niestety nie znam dobrego (tzn. nieszkodliwego, bez toksycznych typów, bez bohaterek-idiotek) erotyku. Ale może kiedyś znajdę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze to w ciągu lektury rozłożonej na 3 dni łącznie obaliłam 6 piw xD

      Usuń
  2. Dobrze, że opisałaś książkę tak jak czułaś. Nie ma nic gorszego jak słodzenie tylko dlatego, że się książkę dostało. A co do samej pozycji to brakuje mi słów. Jeżeli autor sam nie umie sklecić zdania to od tego powinien być korektor/redaktor. Nie wiem czemu wydaje się takie książki, które nic z sobą nie wnoszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja rozumiem, że książki typowo rozrywkowe tez są potrzebne i tez jest na nie popyt, ale na litość, niechże chociaż będą napisane poprawną polszczyzną! Słodzić nigdy nie słodzę, jednak czasem, gdy chodzi o polskiego autora i jest szansa, że trafi on na moją recenzję, nieco tonuję wypowiedź. Żałuję, że tej nie mogłam stonować bardziej, ale po prostu się nie dało.

      Usuń
  3. Szkoda, że książka wypadła tak słabo. Dziękuję za szczerość w recenzji. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda. Chociaż właściwie pod koniec nieźle się bawiłam nabijając licznik pomarańczowych karteczek samoprzylepnych oznaczających "cringy moments". Myślę, że tego rekordu długo nic nie pobije :P

      Usuń
  4. Czytałam kilka jej recenzji i moral pojawia się jeden, że to straszna klapa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Totalna. Chociaż ja trafiłam na jedną z oceną 10/10. Do dziś nie umiem zrozumieć jak :P

      Usuń
  5. Nie czytam erotyków i nie zamierzam tego zmieniać. Ja rozumiem, że to literatura rozrywkowa i tak dalej, ale chyba musiałabym się zaopatrzyć w transporter wina, żeby przez to przebrnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja obaliłam 6 piw podczas lektury :D Ja próbuję się przekonać, trochę na siłę, bo tyle ludzi czyta i kocha i się zastanawiam co w tym jest, że tak się dzieje. Chcę zrozumieć, więc czytam. Tylko coś nie wychodzi mi to rozumienie...

      Usuń
  6. Po raz kolejny widzę recenzję tej książki i wiem, że jej nie przeczytam xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, powiem Ci tak, że sama fabuła mnie nie skusiła w ogóle, ale imię Dymitr, jejku. Kocham to imię, ale nawet dla niego nie mam zamiaru poświęcać swojego czasu i wyobraźni na tę książkę, a już w szczególności po Twojej recenzji! Podziwiam, że przetrwałaś tę walkę.
    Sytuacja z próbą gwałtu i to, co po niej się stało po prostu mnie przeraża. PRZERAŻA MNIE i również nie mam słów. I właśnie - w dodatku napisała to kobieta. Obrzydliwe, ale wiesz co mi momentalnie przyszło na myśl? 365 dni pani Lipińskiej.
    Oby jak najmniej takich gniotów, bo po prostu nie mogę.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za poświęcenie! Nie ma co wydawać pieniędzy na takie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Arcydzieła" pani Lipińskiej nie czytałam, chociaż swego czasu kusiło mnie zobaczyć czy to naprawdę jest takie złe. Cóż, ta książka wyleczyła mnie ze sprawdzania na sobie nisko ocenianych książek...

      Usuń
  8. 1 na 10? Nieźle, ale nie dziwię się po tych przykladach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak inaczej ocenić książkę zawierającą zdanie "zapragnęłam uśmiercić się żywcem"? To jest hit po prostu. I niestety cała reszta była równie bez sensowna. Co było robić? 1/10.

      Usuń
  9. Kurcze, to jakaś porażka. Odpuszczam sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Totalna porażka, omiń szerokim łukiem jeśli zobaczysz w księgarni.

      Usuń
  10. Będę omijać szerokim łukiem, choćby nie wiem co :)
    Dzięki za tę recenzję. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie. Cóż, erotyki to najwyraźniej nie moja bajka xD

      Usuń
  11. Dzięki za ostrzeżenie, będę się trzymała z daleka od tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chyba i tak nie pałasz jakąś specjalną miłością do erotyków i całe szczęście :)

      Usuń
  12. myślę że moja ocena byłaby podobna lol

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się totalnie z Tobą. Czytanie tej książki to była istna droga przez mękę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym momencie zastanawiam się czy jest ktokolwiek komu to się podobało :D

      Usuń
  14. Czytałam tę recenzję, ale widzę, że w szoku nad treścią książki nawet komentarza nie zostawiłam... może i dobrze. Takie książki chyba lepiej zostawić bez komentarza ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba nie lubię tego typu książek. Tak właśnie przemęczyłam te 50 twarzy Greya. Sam styl autorki mnie denerwował że już nie wspomnę o fabule, której nie ma. Wzięłam z ciekawości bo wszyscy czytali, ale mnie nie porwało.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!