wtorek, 18 stycznia 2022

Apokalipsa jest blisko - "Pani Siedmiu Bram" Maria Zdybska

Inanna jest z pozoru zwykłą kobietą - pracuje w muzeum, pija kawę w kameralnych kawiarenkach, ma nawet współlokatorkę. Tak naprawdę jednak do zwyczajności jej daleko, jest bowiem - dosłownie - boginią, sumeryjską boginią miłości i śmierci znaną pod imionami Inanna i Ereszkigal. Dawno temu postanowiła opuścić swe królestwo, krainę umarłych, i żyć pośród śmiertelników. Udaje jej się to całkiem nieźle, dopóki dawny przyjaciel nie budzi jej w środku nocy telefonem z informacją o pewnym trupie, na którym ktoś pismem klinowym wyciął zapowiedź zbliżającej się apokalipsy. Jeśli Inanna chce ochronić wszystko, co stało się jej drogie w świecie śmiertelników, musi stanąć do walki o swe dawne królestwo, gdyż to właśnie upadek Irkalli, krainy umarłych, ma wypuścić na świat grozę, po której przejściu pozostaną jedynie zgliszcza.


Nie jest żadną tajemnicą, że uwielbiam fantastykę. Powszechnie wiadome jest także, że pociągają mnie mitologie i kultury pogańskie, zwłaszcza te mniej znane, bo z całym szacunkiem dla starożytnych Greków i Rzymian, oni są już nieco oklepani. Jakże mogłam więc odpuścić powieść, w której opisie pojawiają się takie rzeczy jak Sumerowie, kraina umarłych i pismo klinowe? No nie mogłam. Miałam tylko nadzieję, że autorka zrobiła porządny research zanim zabrała się do pisania i nie zmasakrowała sumeryjskiej mitologii tak jak z naszą, słowiańską, zrobiła to Pani Miszczuk. Ale chociaż naprawdę szukałam czegoś, do czego mogłabym się przyczepić, nie znalazłam nic. Dobra robota. Pani Mario, kłaniam się w pas.

Problem w tym... Że sam research to nie wszystko. Z samym researchem można napisać rozprawę naukową, powieść jednak potrzebuje jeszcze sensownych bohaterów, wciągającej fabuły, dobrego warsztatu i ogólnej spójności. Zerknijmy więc na te elementy i zacznijmy od warsztatu. Tutaj jest przyzwoicie. Pani Maria nie pisze niczym Tolkien czy Sapkowski, ale też urban fantasy, w przeciwieństwie do high fantasy, tego nie wymaga. Styl dobry, znalazłam tylko jeden niepoprawnie użyty frazes. Czytałam o wiele gorzej napisane książki, naprawdę. Dalej, fabuła. Przyznaję, że z początku mnie nie wciągnęła. Tak sobie czytałam, bo wchodziła łatwo i szybko. Momentem, który naprawdę przykuł moją uwagę było pierwsze użycie przez Inannę jej mocy - i odtąd czytałam z nieco większym zainteresowaniem. Raczej nie zarwałabym dla tej książki nocy, ale byłam ciekawa dalszego ciągu.

Natomiast jeśli chodzi o bohaterów, to łooo staaaary... Po pierwsze, nie odróżniam ich. Wszyscy brzmią i zachowują się tak samo - chaotycznie. W jednej chwili wściekli, za pięć minut rzucają żarcikami. Na przemian o stalowej sile woli i dekadenccy, niczym na kolejce górskiej. Zachowują się nielogicznie i mają momenty "pomroczności jasnej", kiedy kompletnie wyłącza im się myślenie. W stylu: och, nie mogę pozwolić umrzeć tej randomowej dziewczynce, której nigdy wcześniej nie widziałam, więc otworzę bramę i wypuszczę na świat potwory, które zabiją tysiące ludzi, a ostatecznie doprowadzą do apokalipsy, ale hej, dziewczynka będzie żyć (jakieś trzy tygodnie dłużej)! Najbardziej wyczerpujący opis bohaterów, jaki jestem w stanie Wam przedstawić brzmi: Inanna podrywa każdego faceta w zasięgu wzroku, Dante jest wiecznie wkurzony i ma obsesję na punkcie garniturów, a Nikki... Nikki to już w ogóle nie ogarniam. Nie rozumiem po co została umieszczona w tej historii, bo nie wnosi do niej absolutnie nic i jest w niej zbędna. Poza tym bohaterowie są identyczni, niczym własne klony. Niefajnie.

No i ostatni element, ogólna spójność. Ustaliliśmy już, że ze spójnością bohaterów jest tak sobie, a co z resztą? Fabuła trzyma się kupy, jak najbardziej, aczkolwiek jest kilka elementów, które burzą dobre wrażenie. Po pierwsze i najważniejsze - nie można na co drugiej stronie wspominać o jakimś najwyraźniej traumatycznym wydarzeniu z przeszłości i koniec końców nie powiedzieć o co chodzi. Przez całą książkę słyszałam ciągle o Los Angeles, a także o nocy gdy Inanna poznała Nikki, książkę skończyłam i dalej nie wiem o co chodziło. No i zakończenie... Jakby to napisać bez spojlerów? Może tak: o ch*j chodzi? Co to znaczy? Co się stało? Brama została zamknięta? Zniszczona? Po prostu rzuciliśmy wszystko w diabły i daliśmy nogę? I co było potem? Zostawiliśmy i tych złych i tych dobrych tam razem. Rzucili się sobie do gardeł? Czy poklepali po plecach i poszli razem na piwo? I co się stało z tymi wszystkimi paskudztwami, które już hulały po świecie? Czasem mówi się o motywach, że są oklepane, ale ja mam kilka, które nigdy mi się nie znudzą, i poświęcenie jest dla mnie takim motywem. Ale lubię jak ma ono sens, jak coś z niego wynika. Po ponad trzystu stronach taka jest moja nagroda? Wrażenie, że w moim egzemplarzu zapomniano wydrukować ostatniego rozdziału? Trochę rozczarowanie.

Nie mówię, że to zła książka. Gdyby była zła, rzuciłabym ją w diabły jeszcze przed połową, bo uwierzcie, jestem na tym etapie życia, w którym człowiekowi naprawdę żal czasu na pierdoły. Pewnie ta historia długo w pamięci mi nie zostanie, aczkolwiek niektóre jej fragmenty zrobiły na mnie wrażenie i jeszcze nie raz będę je w myślach analizować. Gdy zbierzemy mocne i słabe strony tej powieści, wyjdzie nam książka przyzwoita, po którą jak najbardziej można sięgnąć w ramach relaksu po ciężkim dniu albo leniwego niedzielnego poranka. Tak więc jeśli szukacie lekkiego urban fantasy bez zawiłej trzystuwątkowej fabuły (niczym "Gra o Tron"), być może jest to książka dla Was.

Moja ocena: 6/10

Recenzja dla portalu Czytam Pierwszy.

2 komentarze:

  1. Nie planuję czytać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. 6/10 to dobra ocena! Dla mnie częściej to znak, że po prostu to komuś coś "nie zaskoczyło".
    Jestem w trakcie czytania "Pani siedmiu bram", około 1/3 za mną. Podoba mi się tutaj klimat, bohaterowie są spoko - jakoś często udaje im się mnie rozbawić. Co do Nikki - zgadzam się, jak na razie po prostu jest gdzieś w tle. Dalej zobaczę, jak będzie, bo fakt, że są tutaj bogowie o wielu twarz, mnie bardzo interesuje.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!