Świat się kończy. Dla Essun w więcej niż jednym znaczeniu. Kontynent rozdarło pęknięcie sięgające serca planety, wkrótce wszystko zostanie pokryte grubą warstwą popiołu a chmura wyziewów zasłoni słońce na setki , może tysiące lat. W tych właśnie okolicznościach Essun odnajduje ciało swojego trzyletniego synka, zamordowanego przez jej męża. Kobieta w pierwszej chwili wpada w odrętwienie, ale wie, że nie może w tym stanie zostać na zawsze. Ma jeszcze córkę, którą jej mąż wywiózł z miasta w niewiadomym kierunku. Essun postanawia ją odnaleźć. Jest zrozpaczona, a co gorsza, jest wściekła, a jej wściekłość jest zabójcza. Tak, jest dosłownie zabójcza, bo kobieta jest górotworem, co znaczy, że słyszy ziemię i potrafi nad nią panować. I jeśli trzeba będzie, rozerwie kontynent na drobne kawałeczki, byle tylko odnaleźć córkę...
Powiem to od razu - to świetna powieść. Pierwszym, co przychodzi mi na myśl, gdy o niej myślę, jest oryginalność. Niemal na każdej stronie czuć tutaj powiew świeżości. Świeżością powiewa system magiczny opierający się na ruchach tektonicznych i aktywności wulkanicznej planety. Czuć ją w nowych rasach stworzonych przez autorkę oraz w samej koncepcji świata nieustannie stojącego nad krawędzią zagłady. Jest w samej Essun, która na pierwszy rzut oka nie nadaje się na główną bohaterkę, lecz w jakiś sposób już od pierwszych stron zyskuje sympatię czytelnika. I świeża jest bardzo rzadko spotykana narracja drugoosobowa (idziesz, mówisz, zasypiasz), którą prowadzone są rozdziały dotyczące Essun, oraz jej przeplatanie z klasyczną narracją trzecioosobową, gdy śledzimy innych bohaterów. Taki zabieg pozwala jeszcze pełniej utożsamić się z bohaterką i moim zdaniem jest strzałem w dziesiątkę.
Dla mnie dodatkowym smaczkiem jest też fakt, że "Piątą Porę Roku" tłumaczył z angielskiego nie kto inny jak Jakub Małecki, mój ulubiony pisarz, nie tylko polski, ale w ogóle. Kto czytał coś pióra Pana Małeckiego dobrze zna jego charakterystyczny styl, którego elementy podźwiękują i tutaj. Dodając do tego równie charakterystyczny sposób, w jaki narrację prowadzi Pani Jemisin, śmiem twierdzić, że uzupełniają się oni wzajemnie wręcz wyśmienicie. Kolejny strzał w dziesiątkę. Jeśli zaś o samą opowieść chodzi, to zaczynamy od trzęsienia ziemi (dosłownie), a potem jest tylko lepiej. Od samego początku czytelnik zostaje porwany przez fabułę, która rozpędza się z każdym rozdziałem. A gdzieś po drodze dostajemy dwa plot-twisty, które po fakcie wydają się łatwe do rozgryzienia, ale gdy się o nich dowiadujemy, szczęka nam opada trzy piętra niżej.
Szczerze, nie wiem czy widzę chociaż jedną rzecz, która mi się nie podoba w tej książce. Może jedynie fakt, że były takie momenty, gdy trudno był zrozumieć o co chodzi, gdy z "magią" Essun działo się coś dziwnego, ale liczę, że zostanie to wyjaśnione w kolejnych tomach. Bo z pewnością pozostałe dwie części tej trylogii przeczytam i to już wkrótce. Wciągnęła mnie historia tego umierającego świata, zauroczył mnie styl, jakim ta historia została opowiedziana, zaintrygowali oryginalni bohaterowie. Krótko mówiąc, nie mogę się doczekać dalszej lektury i wszystkim fanom fantastyki tę powieść z całego serca polecam.
Moja ocena: 9/10
Oj, nie mój gatunek...
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty. Może kiedyś się to zmieni. ;)
OdpowiedzUsuń