Bob właśnie przeżywa najlepszy dzień w swoim życiu. Właśnie sprzedał swoją małą firmę branżowemu gigantowi i stał się bogaty, a pierwszą rzeczą, jaką zrobił za zarobione pieniądze, był zakup przepustki VIP na konwent sciencie-fiction w Las Vegas. Drugą rzeczą było wykupienie polisy w nowo powstałej firmie oferującej zamrożenie ciała w przypadku śmierci i utrzymywanie go w tym stanie dopóki nauka nie posunie się tak daleko, żeby możliwe było wyleczenie wszelkich chorób i wskrzeszenie ubezpieczonego. To oczywiście tylko kaprys bogacza, w końcu Bob ma przed sobą całe życie... Cóż. Następnego dnia Bob zostaje potrącony przez samochód i umiera. Jakież jest jego zdziwienie, gdy budzi się 130 lat później i odkrywa, że został wskrzeszony jako... komputer. Na świecie trwa nowy wyścig zbrojeń, a on ma wkrótce zostać wsadzony do sondy Neumanna i wysłany w kosmos w poszukiwaniu nowego domu dla ludzkości...
Ale nie jesteśmy tu, by mówić o polityce. Jesteśmy tu, by trochę się pozachwycać historią Boba, bo jest to historia naprawdę ciekawa i wciągająca. Owszem, rozkręca się dość powoli, ale gdy Bob zostaje wreszcie puszczony samopas w kosmos, fabuła łapie czytelnika i nie pozwala mu odłożyć książki. Pomyślałby kto - co w tym ciekawego? Ot komputer, bez ciała nawet, leci 20 lat do najbliższego układu, a jak doleci to sobie spokojnie skanuje planety. Gdzie tu akcja? Gdzie drama? Ano jest, zapewniam, ale więcej nie powiem, żeby nie spojlerować. Do tego wszystko jest opowiedziane z charakterystycznym Bobowym humorem, przez co tej książki nie trzeba nawet czytać, ona wchodzi sama. Obowiązkowy plot-twist, albo może raczej cliffhanger na końcu, zachęcający do sięgnięcia po kolejny tom też jest. Wszystko na swoim miejscu.
Jeśli chodzi o bohatera, bo właściwie jest tylko jeden, nie licząc jego późniejszych kopii i postaci epizodycznych, to kupił mnie już pierwszym sarkastycznym komentarzem na wysokości połowy pierwszej strony. To mój typ człowieka (komputera?), którego chciałabym poznać w prawdziwym życiu, i z którym dogadałabym się bez problemu. Z kolei elementem, który budzi we mnie mieszane uczucia jest brak chronologii. Ja wiem, że wieloletnie podróże kosmiczne są problematyczne i gdybyśmy chcieli wszystko opowiedzieć z zachowaniem chronologii, to przez całą książkę śledzilibyśmy tylko jedną Bobową kopię, która poleciała do najbliższego układu i zajęło jej to najmniej czasu. Skakanie w tam i z powrotem po linii czasu pozwala śledzić kilku Bobów jednocześnie i sprawia, że opowieść jest o wiele ciekawsza, ale mimo dokładnych dat na początku każdego rozdziału i tak było mi ciężko połapać się w kolejności wydarzeń. To jednak mój jedyny zarzut pod adresem tej powieści.
To chyba widać, ale powiem to jasno - jestem zachwycona tą książką. To fantastyczna pozycja, która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim fanom scince-fiction, zaś fanów innych gatunków niewątpliwie rozbawi i zabawi, a może nawet przekona do fantastyki naukowej. To idealna lekka pozycja na wieczór po męczącym dniu, którą z czystym sumieniem mogę polecić.
Moja ocena: 9/10
Myślę, że wcześniej czy później sięgnę po tą książkę. Już od dawna mam na nią ochotę, ale po Twojej notce wnioskuję, że kiedyś może mi pomóc poprawić sobie humor.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająco piszesz o tej książce.
OdpowiedzUsuń