poniedziałek, 15 stycznia 2018

"Złodziejka Książek" - Markus Zusak

Opowieść o dziewczynce kradnącej książki w czasach Hitlera, opowiedziana przez Śmierć - pomysł nietuzinkowy, ale i niełatwy w realizacji. Jak opowiedzieć o wojnie by oddać jej okropieństwa ale nie przytłoczyć czytelnika? Jak opowiedzieć o śmierci tak by opowieść okazała się celebracją życia? Jak napisać książkę, która zostaje w każdym, kto po nią sięgnie? Czy to w ogóle możliwe? Okazuje się, że tak.
   
 

"Złodziejka Książek" opowiada o dziesięcioletniej Liesel, która trafia do małego miasteczka na przedmieściach Monachium, gdzie ma się nią zaopiekować rodzina zastępcza. Pierwszą książkę już ukradła, teraz czeka ją żmudna nauka czytania i pisania, zanim uda jej się naprawdę zrozumieć potęgę słów. W tym pomoże jej już wkrótce Maks, młody żyd, który schroni się w piwnicy jej przybranych rodziców. To wszystko na tle II wojny światowej.

Miałam wielkie nadzieje związane z tą książką, ale i wielkie obawy. Nadzieje wynikały z dziesiątek pozytywnych recenzji, które pojawiały się ostatnio regularnie we wszystkich mediach społecznościowych. Obawy - z wyboru czasu i miejsca akcji. Nie ukrywam, że hitlerowskie Niemcy to nie moja bajka, cały XX wiek zawsze niezmiernie mnie nudził. Czy się spełniły? Obawy nie, nadzieje - nie do końca.

Książka jest świetna, ale po tych wszystkich zachwytach spodziewałam się cudów, których nie dostałam i być może stąd moje rozczarowanie. Spodziewałam się również wylać morze łez - i faktycznie jedną czy dwie uroniłam - ale ponownie nie dostałam tak intensywnych przeżyć, na jakie liczyłam. Niemniej powieść wywarła na mnie ogromne wrażenie, a niektóre małe arcydzieła w wykonaniu narratora ("zabił się bo kochał życie") prawdopodobnie zostaną mi w pamięci na lata.

Odnoszę wrażenie, że ta lektura nauczyła mnie więcej o II wojnie światowej niż wszystkie lekcje historii razem wzięte. Niby daty znałam, niby historia na maturze zdana (i to rozszerzona), ale dopiero dzięki "Złodziejce Książek" byłam w stanie wyobrazić sobie jak wyglądało życie zwykłych ludzi w tamtych czasach. Wydaje mi się, że zdolność do przekazania tak wyraźnego obrazu to główna zaleta tej książki. Do tego dochodzą inne - wyraziści i dobrze przemyślani bohaterowie, lekki język, ponownie komentarze narratora ukazujące nam zupełnie nowe spojrzenie na rzeczy, które dobrze znamy. Próbując dla równowagi pomyśleć o wadach, stwierdzam, że nie mam się do czego przyczepić.

Podsumowując, gdyby liczne zachwyty nad "Złodziejką Książek" nie rozbudziły moich ogromnych nadziei, pewnie uznałabym ją za 10/10. Niestety nie mogę pozbyć się uczucia, że nie dostałam wszystkiego, czego oczekiwałam, że czegoś mi zabrakło, choć nie umiem powiedzieć czego. Jednak patrząc poza moje subiektywne uczucie lekkiego rozczarowania, jest to książka bardzo dobra. Jeśli wciąż po nią nie sięgnęliście - nie wahajcie się dłużej. Warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!