Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!
"Powołanie Trójki" to drugi tom cyklu "Mroczna Wieża". Poprzedni zakończyliśmy spotkaniem Rolanda z Człowiekiem w Czerni, podczas którego ukazany nam został fragment przyszłości czekający Rewolwerowca. Nazajutrz (a może wiele lat później?) Roland budzi się na plaży i przez niezwykłe, magiczne drzwi przenika do naszej rzeczywistości w poszukiwaniu przepowiedzianej mu trójki kompanów - oraz leku, który może uratować mu życie.
Jeśli spodziewaliście się kolejnej dawki fantastyki, srogo się zawiedziecie. Oczywiście elementy fantastyczne w "Powołaniu Trójki" występują, opowieść jest jednak osadzona głównie w naszym szarym, nudnym świecie. Nie znaczy to, że i ona jest nudna - w przeciwieństwie do poprzedniego tomu akcja pędzi na złamanie karku już od pierwszych stron. Oczywiście, jako że autorem jest Stephen King, pojawiają się również liczne momenty, gdy zwalnia. Dzieje się tak zwykle gdy przychodzi czas byśmy poznali historię nowych bohaterów i jest to całkowicie usprawiedliwione, gdyż w przeciwnym razie nie bylibyśmy w stanie ich w pełni zrozumieć. Co więcej, te "spowolnienia akcji" pojawiają się zawsze w idealnych momentach, zawsze gotowe służyć chwilą odpoczynku czytelnikowi, któremu wciąż serce w piersi łomocze po lekturze poprzedniego rozdziału, gdzie tempo wydarzeń leciało "na łeb na szyję".
Słówko o nowych bohaterach. Genialni. Z początku byłam sceptyczna, ale teraz myślę, że lepsi nie mogliby być. Nie mogę tu opisach ich choćby w zarysie, gdyż w już w pierwszych słowach zdradziłabym wszystko, ale mogę powiedzieć, że doskonale wpisują się w historię. Do tego wcale nie są tacy, jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje - w miarę jak rozwija się fabuła, odkrywamy kolejne cechy, o posiadanie których nigdy byśmy ich nie posądzili. Żaden z nich nie jest typowym bohaterem, który olśniewa tłumy swoją szlachetnością, z początku zastanawiamy się wręcz jak taka zbieranina może choćby marzyć o wyruszeniu w podróż do Mrocznej Wieży. Ale wraz z lekturą kolejnych stron okazuje się, że jeśli ktokolwiek może ją odnaleźć, to tylko oni.
O języku nie muszę tutaj chyba wspominać - nazwisko King jest dostateczną rekomendacją. Czyta się to z przyjemnością a liczne wstawki z typowym dla autora nieco wulgarnym poczuciem humoru doskonale wpisują się w świat przedstawiony, który sam w sobie jest brutalny i wulgarny. Jedyny drobny minus - taki malutki, minusik - to że kiedy zapuszczamy się w przeszłość naszych nowych bohaterów, często następuje chaos. Nie wiemy w jakim momencie ich życia się znajdujemy, co dokładnie się stało i jakie znaczenie ma to, o czym czytamy. Większość w końcu się wyjaśnia, ale w trakcie czytania można poczuć się lekko zdezorientowanym. Za to zakończenie... Anglicy mają na to idealne słowo: mindblowing. Dobrze, że czytałam je w domu a nie w tramwaju - na skutek szoku zapewne pojechałabym kilka przystanków za daleko.
Przyznaję, że "Powołanie Trójki" otarło się o 10/10. Czemu jednak zdecydowałam się tylko na 9/10? Nie wiem czy potrafię to wytłumaczyć. Kilka drobnych szczególików, które mogą być dla mnie istotne a dla Was nie. Zbyt szybko zakończony punkt kulminacyjny, także kilka opisów z przeszłości bohaterów, które dla mnie były zbędne, bo chciałam jak najszybciej wrócić do głównego wątku. Może również zapowiedź mojego partnera, że trzeci tom jest jeszcze lepszy, a czwarty to już w ogóle "wymiata". Mimo wszystko nie dam 10/10, ale polecę gorąco i sama niebawem dobiorę się do kolejnej części.
Jak ja kocham ten cały cykl. Chciałabym go mieć ! :) King nie bez powodu ma takie nazwisko ! :D
OdpowiedzUsuń