czwartek, 8 marca 2018

"Achaja" tom 2 - Andrzej Ziemiański

 Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

Achaja wraz z Siriusem i Zaanem wkracza do Arkach, niewielkiego państewka rządzonego przez kobiety. Arkach natychmiast oczarowuje Achaję, która po raz pierwszy w życiu czuje co to prawdziwa wolność. Odłącza się od towarzyszy zamierzając znaleźć w tym wspaniałym, wolnym kraju swój zakątek. I kiedy już wydaje się, że wszystko się ułożyło i będą "żyli długo i szczęśliwie", przewrotny los daje o sobie znać. Achaja trafia do wojska, o tyle ciekawego, że służą w nim wyłącznie kobiety. Po raz kolejny wyrusza na wojnę...

 

Na początku zapraszam Was serdecznie do zapoznania się z recenzją pierwszej części "Achai". Określiłam w niej tę książkę jako zaledwie "poprawną". Za dużo w niej było przemocy, brutalności, wulgaryzmów i niewyobrażalnego wręcz seksizmu. Tym razem jest lepiej, przynajmniej w tych kilku kwestiach. Niestety, o ile pewne mankamenty zostały poprawione, o tyle na próżno w drugim tomie szukać wielu elementów, które składały się na mocne strony tomu pierwszego. Ale po kolei.

Jak już powiedziałam, autor zdecydowanie zmniejszył ilość przemocy, jaką umieścił na stronach swojej powieści. Owszem, mamy wojnę i ludzie giną, ale tym razem giną jakby bardziej humanitarnie. I nieco rzadziej. Jeśli chodzi o wulgaryzmy - ciężko je wyeliminować z armii, ale poza nią zostały nieco ograniczone. Co do seksizmu... Cóż. Muszę przyznać, że autor przestał się wyżywać na kobietach. Pojawiły się za to panie żołnierki noszące skórzane spódniczki tak krótkie, że ledwie zakrywające pośladki. I nie noszące nic pod tymi spódniczkami. Że niby żeby było wygodnie siedzieć na koniu. Ja na koniu siedziałam raz w życiu, ale to wystarczy żebym nie była sobie w stanie wyobrazić, że w jakiejkolwiek spódniczce mogłoby mi być wygodniej niż w spodniach. Ale niech już autorowi będzie, w końcu o męskich czytelników też walczy. Ale chodzące nago kobiety-koty uprawiające wolną miłość na widoku, a wręcz z publicznością? No drogi Panie Ziemiański. To już jest świntuszenie!

Jeśli chodzi o te mocne strony, które już takie mocne nie są, to muszę tutaj wymienić przede wszystkim rotację historii. Książka ma trzech, a właściwie czterech głównych bohaterów. Achaję, co oczywiste, a poza tym maga Mereditha oraz Siriusa i Zaana. I o ile tych dwóch ostatnich było całkiem sporo (a ich historia w dalszym ciągu wydaje mi się najciekawsza), o tyle Meredith dostał całe dwa rozdziały i to na samym początku - potem słuch o nim zaginął. Druga sprawa - Arkach. Pomysł dobry - kraj, w którym króluje wolność. Ale za tym dobrym pomysłem nie poszło dobre wykonanie. Mam wrażenie, że całe Arkach skonstruowane jest "na odwal się". Pełno tu chaosu i nieścisłości, zwłaszcza w zakresie etykiety, której konstrukcja tak mi się podobała w pierwszym tomie w przypadku Troy.

Dla mnie dużym plusem jest fakt, że akcja nie skacze już tak bardzo jak w pierwszej części, tym razem płynie dość spokojnie jednym torem - co nie znaczy, że zrobiło się nudno. Po prostu historia zdaje się bardziej logiczna i uporządkowana. Plus również za bohaterów. Za Achają raczej nie przepadam, ale w tym tomie pojawiło się sporo postaci, które darzę dużą sympatią i dzięki temu czytało mi się tę opowieść bardzo przyjemnie. Doceniam też pojawienie się kilku intryg, one zawsze dodają nieco smaczku. To takie drobne rzeczy, które cieszą serce czytelnika.

Ogólnie oceniam drugi tom "Achai" wyżej niż pierwszy, ale wciąż nie jest to arcydzieło, czy nawet powieść wybitna. Za dużo tu elementów, które rażą w oczy, za dużo zgrzytów. Zdecydowanie za dużo gołych cycków (przy deficycie gołych męskich klat). Nie mogę zbyt wysoko ocenić książki, którą trzeba czytać przymykając na coś oko trzy razy na stronę. Ja literaturze jestem w stanie wybaczyć o wiele więcej niż rzeczywistości (choćby pewną dozę seksizmu, bo skoro taki właśnie był pomysł autora na świat przedstawiony, to ja nie mam z tym problemu), do każdej książki podchodzę z optymizmem i nie lubię się czepiać, dlatego chętnie sięgnę po trzeci tom, żeby dokończyć rozpoczętą opowieść. Jeśli jednak miałabym polecić komuś jakąś dobrą polską fantastykę, "Achaja" zdecydowanie nie byłaby moim pierwszym wyborem. Drugim i trzecim pewnie też nie. Tyle w temacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!