wtorek, 27 marca 2018

"Księżniczka z Lodu" - Camilla Lackberg

Po tragicznej śmierci rodziców młoda pisarka Erica Falck przyjeżdża do rodzinnej Fjallbacki z przykrym zadaniem - uporządkować rzeczy pozostawione przez matkę i ojca. Los chce, że wkrótce potem Alexandra Wijkner, jej przyjaciółka z dzieciństwa, zostaje znaleziona martwa z podciętymi żyłami a Erica jest jedną z osób, które ją znajdują. Szybko wychodzi na jaw, że samobójstwo zostało upozorowane a Alex tak naprawdę została zamordowana. Erica chcąc nie chcąc zostaje wciągnięta w śledztwo prowadzone przez Patricka Hedstroma, który od czasów szkolnych skrycie podkochuje się w pisarce.


"Księżniczka z Lodu" jest moją pierwszą powieścią Pani Lackberg. Wybrałam ją chcąc urozmaicić nieco moje podróże czytelnicze i sięgnąć po gatunek inny niż moja ukochana fantastyka i science-fiction. Do tej pory miałam niewielką styczność z kryminałami, ale tyle się naczytałam pochlebnych recenzji, że postanowiłam spróbować. Po skończeniu lektury wiem, że na pewno nie będzie to moje ostatnie spotkanie z królową skandynawskiego kryminału.

Rzeczą, która zrobiła na mnie największe wrażenie jest fakt, że wydarzenia tej ponad czterystustronnicowej książki można spokojnie zmieścić na stu stronach, a mimo to ani przez chwilę się nie nudziłam. Pani Lackberg pisze bardzo lekko i wciągająco. Częste wycieczki w życie prywatne bohaterów nie są męczące, a co więcej sprawiają, że stają się oni bardziej realni i bliscy czytelnikowi. Poza głównym wątkiem, z wielką uwagą śledziłam walkę o rodzinny dom Eriki. Urocze w swej naiwności miłosne podchody pisarki i młodego komisarza policji również bardzo umilały mi lekturę. I być może nie dostałam akcji pędzącej na łeb na szyję, jak w wielu innych kryminałach, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało.

Biorąc pod uwagę gatunek, do którego należy ta powieść, dużym minusem jest jej przewidywalność. Co prawda mordercy nie potrafiłam wskazać zanim nie został ujawniony, ale znaczną większość innych planowanych niespodzianek odkryłam na wiele stron wcześniej. Jestem pewna, że dla osoby zaprawionej w czytaniu kryminałów wskazanie mordercy nie byłoby przesadnie trudnym zadaniem. Ta przewidywalność jest poważnym zarzutem, bo przecież większość czytelników sięgających po kryminały szuka właśnie dobrej tajemnicy i zagmatwanych tropów - na końcu zaś wielkiego zaskoczenia. Kiedy rozwiązujemy zagadkę 100 stron przed książkowymi policjantami to cała zabawa się kończy. Niestety.

Pani Lackberg ma bardzo przyjemny styl pisania. Nie umiem określić co w nim mnie oczarowało, ale była to jedna z najfajniej napisanych książek, jakie czytałam. Mimo, że akcja kręciła się wokół morderstwa, ja odebrałam tę książkę jako niezwykle ciepłą opowieść. Nie wiem czy sprawił to wątek romansu, klimat starego, drewnianego domu czy te kilka scen, gdy Erica zachowywała się niczym Bridget Jones. Rozczuliły mnie szczegóły w stylu linii, którymi zaznaczono na framudze wzrost dzieci. Nie jestem pewna czy kryminał powinien wzbudzać podobne odczucia - a raczej jestem pewna, że nie powinien - ale ja narzekać nie zamierzam.

Do klasycznego kryminału debiutanckiej powieści pani Lackberg nieco brakuje i jestem świadoma, że wielu miłośników tego gatunku mogło poczuć się tym zawiedzionych. Ja jednak bawiłam się bardzo dobrze czytając "Księżniczkę z Lodu" i chętnie sięgnę po kolejną książkę autorki. I dlatego mimo wszystko polecam.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!