wtorek, 21 sierpnia 2018

"Loyalty" - Carol Deeley

Brytania, rok 35 naszej ery. Podczas uroczystej ceremonii Uisnech otrzymuje tytuł Druida. Zaszczytu gratuluje mu brat Epaticcus, jednak nie wolno im publicznie okazać sobie uczuć. Pokrewieństwo Uisnecha z Epaticcusem i jego starszym bratem, królem Cunobelinusem, musi pozostać tajemnicą. Mimo to druid towarzyszy bratu na wyprawie wojennej by, jak nakazuje tradycja, wznosić modły do bogów i pielęgnować rannych. Bitwa kończy się szybko, lecz rozpoczęty przez nią splot wydarzeń odciśnie piętno na Uisnechu i jego bliskich. Da mu ucznia, da mu kobietę, da mu śmiertelnego wroga. I będzie preludium do nadciągającej Rzymskiej inwazji...


Książkę "Loyalty", pierwszy tom trylogii "Britannica" zdobyłam dzięki uprzejmości Autorki, Carol Deeley, która przysłała mi ją do recenzji. Muszę przyznać, że trochę marudziłam, goniona terminami bibliotecznymi i wakacyjnym rozleniwieniem, zanim po nią sięgnęłam. Jednak kiedy przeczytałam pierwszy akapit, nie było mowy, żebym czekała chociaż dzień dłużej. Kto mnie zna nieco bliżej wie, że jedną z moich małych obsesji są starożytni Celtowie, ich kultura, wierzenia, historia, a w szczególności wątek druidyzmu. Przeczytałam wszystkie książki na ten temat, jakie tylko mogłam dostać w bibliotekach Krakowa. Jakże więc mogłabym czekać dłużej z lekturą książki, której głównym bohaterem jest druid?

Co się pierwsze rzuca w oczy, to styl. Dużo tu opisów, które dają czytelnikowi dobre pojęcie o tym, jak wyglądał świat w tamtych czasach. Sporo jest również fragmentów ukazujących prozaiczne życie codzienne, co wywoływało u mnie uczucie uczestniczenia nie tylko w akcji książki, ale w całym życiu bohaterów. Największy plus jednak za przygotowanie Autorki do pisana o kulturze Celtów. Zakładając, że czytane przeze mnie książki na ten temat były zgodne z prawdą, to wszystko co Pani Deeley umieściła w swojej książce można umieścić w podręcznikach historii. I mam na myśli naprawdę wszystko. Wielki szacunek.

Drugim elementem, który muszę pochwalić, są bohaterowie. Rzadko się zdarza, żebym aż tak się do nich przywiązała. Wszyscy wyraziści, ale nie czarno-biali, prawdziwi. Ze szczerą przyjemnością śledziłam ich losy, zwłaszcza małej Boudiki, którą chyba każdy zna z lekcji historii. Oczywiście, dla kontrastu, pojawili się też bohaterowie negatywni, i oni również wzbudzili emocje. Uwielbiam ten moment, kiedy mam ochotę rzucić książką o ścianę, bo "złoczyńca" wyzwala we mnie agresję, a wręcz nienawiść. Trzeba się naprawdę nieźle naturdzić, żeby stworzyć takiego bohatera.

Jedyne, czego mi trochę zabrakło, to bardziej spójny główny wątek. Książka była ciekawa, nie zostawiała miejsca na nudę, ale gdybym miała powiedzieć o czym była, to chyba miałabym problem. Ostatnie 50-60 stron spaja tę historię i wyjaśnia wiele rozpoczętych wcześniej wątków, ale zanim dotrzemy do zakończenia to właściwie nie sposób wskazać żadnej głównej historii.

Ale zakończenie... Szok. Trochę niedowierzanie. Trochę smutek. Nie powiem więcej. Ale było bardzo dobre.

Podsumowując, "Loyalty" z pewnością zalicza się do grona najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Naprawdę ciężko tutaj znaleźć element, do którego można się "przyczepić", za to chwalić można godzinami. Polecam!

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!