czwartek, 16 sierpnia 2018

"Czerwona Królowa" - Victoria Aveyard

Mare Barrow, 17-letnia mieszkanka Palów, jest Czerwoną. Oznacza to, że w gruncie rzeczy jest niewolnikiem. Jak wszyscy posiadacze czerwonej krwi żyje w ubóstwie, skazana na wieczną służbę i brak perspektyw. Na dodatek jeśli nie znajdzie pracy to, zgodnie z prawem, w dniu 18 urodzin zostanie powołana do wojska, w którym prawdopodobnie zakończy swój żywot. Wszystko to za sprawą Srebrnych panów, którzy od Czerwonych różnią się nie tylko kolorem krwi, ale i niezwykłymi zdolnościami, niemal magicznymi, których brak pobratymcom Mare. W tym okrutnym świecie Czerwoni próbują przeżyć za wszelką cenę. Bunt jest tylko kwestią czasu.


Słyszałam o "Czerwonej Królowej" już od pewnego czasu, w końcu ciekawość wzięła górę i postanowiłam zabrać się do czytania. Zajawka na okładce nie zdradziła mi zbyt wiele o książce, jedynie kilka informacji na temat głównej bohaterki, więc lekturę zaczynałam właściwie w ciemno. Szybko okazało się, że czytam nieślubne dziecko "Igrzysk Śmierci" i "Red Rising". Co chwilę natykałam się na motywy, które znam z jednej z tych książek, przez co cała ta powieść wydawała mi się jakaś mało oryginalna, wtórna. Czy wpłynęło to na moją ocenę? Nie bardzo. Koniec końców bawiłam się nieźle, a chyba o to chodzi w czytaniu.

Na początek spory minus - narracja. Ja po prostu nienawidzę narracji pierwszoosobowej w czasie teraźniejszym. Razi mnie, przeszkadza w czytaniu, wygląda nienaturalnie. Nie chcę, nie lubię, nie podoba mi się. Nie rozumiem po co ktoś w ogóle wymyślił to paskudztwo. Istnieje naprawdę niewiele książek, w których ten typ narracji mi nie przeszkadza (wspomniany wcześniej "Red Rising" jest jedną z nich). Tutaj przeszkadzał.

I to właściwie jedyna wada, pozostałe to jedynie drobne niedociągnięcia. Na plus za to ciekawa historia, która naprawdę mnie wciągnęła. Kilka zwrotów akcji, których nie przewidziałam, zakończenie petarda (właściwie mam tutaj na myśli ostatnie 150 stron). Język prosty, bo skierowany do młodzieży, ale jego prostota nie raziła. Zdarzyło się za to kilka potknięć językowych, ale prawdopodobnie jest to wina tłumaczenia. Jak teraz o tym myślę, nie mam czego pochwalić jako element ponadprzeciętny - to całość zagrała jak trzeba i sprawiła, że świetnie się bawiłam, choć nie umiem powiedzieć dlaczego.

I na tym zakończę. "Czerwoną Królową" czyta się szybko, a wartko płynąca akcja dobrze podtrzymuje zainteresowanie. Po przymknięciu oka na kilka irytujących elementów można się przy niej nieźle bawić, choć z pewnością część czytelników poczuje się zniesmaczona brakiem głębi w całej historii i samych bohaterach. Jednak bądźmy tolerancyjni, to tylko młodzieżówka. Ja polecam.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!