poniedziałek, 20 sierpnia 2018

"Morze Potworów" - Rick Riordan

Uwaga: recenzja kolejnego tomu serii zdradza zakończenie poprzedniego!

Po zamieszaniu z ukradzionym Piorunem Piorunów, Percy Jackson - ku swemu zdumieniu - przeżył kolejny rok w spokoju. Po raz pierwszy w życiu miał szansę ukończyć klasę nie będąc wyrzuconym ze szkoły. Szansę tę jednak niweczy pojawienie się zgrai potworów, które atakują go na ostatniej w roku szkolnym lekcji WFu. Percy wraz z Annabeth oraz nowym kolegą ze szkoły Tysonem ruszają szukać schronienia w Obozie Herosów. Tam jednak czeka ich przykra niespodzianka - ochronna tarcza wokół obozu słabnie, a dzieje się tak dlatego, że ktoś zatruł jej najsilniejszy punkt, sosnę Thalii. Na domiar złego Tyson okazuje się kimś więcej niż zwykłym dzieciakiem wychowanym na ulicy...


Nie jestem pewna jak ocenić tę książkę. Podobała mi się nieco mniej niż pierwsza część i miałam pewne problemy, żeby przez nią przebrnąć, ale to akurat było spowodowane wypożyczeniem z biblioteki innej pozycji, do której bardzo chciałam się dobrać. Wydaje mi się ogólnie słabsza niż jej poprzedniczka, ale nie mogę zapominać, że jest to książka dla młodzieży - o ile nie dla dzieci nawet - a młodszy czytelnik poszukuje w lekturze zupełnie innych rzeczy niż ja. Z drugiej strony, seria o Harrym Potterze, a przynajmniej jej początkowe części, są skierowane do tego samego przedziału wiekowego, a czyta się je zupełnie inaczej. No mam tutaj problem, który postaram się rozwiązać przed końcem tej recenzji.

Najpierw słówko o ogólnych odczuciach względem książki. Miałam wrażenie pewnego chaosu w fabule. Nie do końca nadążałam za tym co się działo, na każdej stronie bohaterowie byli w innym miejscu i robili co innego. Nie wiem jak wiele mogli z tego wszystkiego zrozumieć młodsi czytelnicy, ale mam poważne wątpliwości czy wszystko. Z drugiej strony rozumiem, że dzieci potrzebują więcej akcji, bo szybko się nudzą i trzeba podtrzymywać ich zainteresowanie kolejnymi przygodami, ale miejscami było tego naprawdę zbyt dużo.

Z kolei na plus niewątpliwie poczucie humoru. Nie chodzi mi o żarciki wtrącane przez narratora, ale o sytuacje. Grover udający pannę młodą albo stado imprezowych centaurów to dwie z wielu perełek, które wywołały u mnie co najmniej uśmiech, jak nie wybuch śmiechu. I choć było to wszystko absurdalne do granic możliwości, świetnie się bawiłam. Zwłaszcza przy centaurach.

Po raz kolejny również przyznaję plus za ponadprzeciętną znajomość mitologii, aczkolwiek w pewnych momentach jej opisy były zbyt lakoniczne. Proste stwierdzenie, że cyklop reagował złością na słowo "nikt" bo kiedyś nazwał go tak Odyseusz wydaje mi się niewystarczające. Ja znam tę historię, więc wiedziałam doskonale o co chodzi, ale nie podejrzewam czytelników w wieku 10-12 lat o znajomość "Odysei", więc dobrze by było im cała sytuacje wyjaśnić nieco dokładniej.

Ogólnie patrząc jest to fajna opowieść o przyjaźni i odwadze dla młodszych czytelników. Ani wybitna, ani tragiczna - taka, przy której można nieźle się bawić, ale w pamięci raczej na długo nie zostanie. I tak też chyba ją ocenię. Doceniam wszystkie mocne strony tej książki i rozumiem, że nie jest skierowana do dorosłych, ale nie mogę też całkowicie zignorować poczucia jakiegoś zawodu, które mnie ogarnęło po skończeniu lektury. Jednak młodzieży gorąco polecam.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!