Ellen i Yaxiel to iluzjoniści. W ich świecie nie oznacza to wyciągania królików z kapelusza ku uciesze publiczności - iluzjoniści to elitarna grupa wojowników wykorzystująca umiejętność kreowania iluzji w walce. Ellen i Yaxiel tropią swoją przyjaciółkę Luv, chcąc zrozumieć dlaczego dopuściła się ona zabójstwa i uciekła by dołączyć do rosnącej w siłę grupy rewolucjonistów na Wschodzie. Tłem dla ich przygód jest targany wojną świat, w którym dzięki iluzji wszystko jest możliwe.
Nie jest żadną tajemnicą, że fantastyka jest moim ulubionym gatunkiem i chętnie sięgam po rekomendacje w tym zakresie. Tym razem zaufałam Asi z bloga Asia Czytasia i widząc jej liczne zachwyty nad tą serią, postanowiłam sięgnąć po pierwszy tom cyklu o iluzjonistach. Nie miałam przesadnie wysokich oczekiwań względem tej lektury - tym bardziej, że ta książka jest debiutem Pani Makowskiej, ale miałam nadzieję na fajną, wciągającą przygodę. No i cóż, dostałam mniej więcej to, czego się spodziewałam - kawałek całkiem niezłej fantastyki.
Rzeczą, która potencjalnych fanów gatunku najbardziej odstrasza od fantastyki, jest różnorodność światów. Każda książka to osobna rzeczywistość, która rządzi się swoimi prawami, a my - czytelnicy - musimy się w nich zorientować. Różne sposoby organizacji społeczeństwa, różne układy polityczne, różne systemy magii, różne rasy - to tylko czubek góry lodowej. Początek każdej opowieści tego gatunku to mozolne przedzieranie się przez niezrozumiałe terminy i próba ułożenia natłoku informacji w logiczną całość. Część autorów decyduje się na przydługie opisy tłumaczące zawiłości ich świata, inni pozwalają, by czytelnik uczył się "w biegu", śledząc fabułę. Ja jestem zwolennikiem tej drugiej metody i to ją właśnie zastosowała autorka, co bardzo mi się podobało. Mimo to przez pierwsze 100 stron czułam się jak dziecko we mgle. Nie wiem czy to Pani Makowska nie ma jeszcze wprawy w tłumaczeniu zawiłości wytworów jej wyobraźni, czy to ja jestem zwyczajnie głupia, ale miałam z tym problem. Mnie, miłośnika fantastyki, to nie zraziło, ale innych może zrazić dość łatwo.
Po tych pierwszych 100 stronach akcja naprawdę się rozkręca i chociaż nie jest to jedna wielka, epicka wyprawa jak we "Władcy Pierścieni", czego się po cichu spodziewałam, to dałam się wciągnąć fabule i śledziłam ją z przyjemnością. Mamy tutaj kilka fragmentów, gdzie pojawia się tak zwane "ględzenie", ale są nieliczne i - przyznaję - potrzebne, żeby nakreślić sytuację polityczną i społeczną świata przedstawionego. Poza tym to czysta przygoda i bardzo dobrze opisane sceny walki. Jak już wspominałam, ta książka to debiut autorki, było więc bardziej niż prawdopodobne, że będzie tu kilka niedociągnięć - i takowe w istocie znalazłam. Przede wszystkim w warsztacie. Krzywiłam się na widok niezręcznych lub niepoprawnych stylistycznie sformułowań wystarczająco dużo razy, żeby utkwiło mi to w pamięci, chociaż niewystarczająco często, by mnie to zirytowało i zepsuło odbiór książki.
Te wszystkie drobne szczegóły to pikuś i rzecz normalna w przypadku debiutu, łatwa do poprawienia w kolejnej pracy. Jednak do tej pory, a jestem już dwa tygodnie po lekturze, nie daje mi spokoju jedna kwestia, a mianowicie nielogiczność całej walki na iluzje. Rozumiem koncept, ze walczymy na miecze a iluzją się wspomagamy, by utrudnić przeciwnikowi walkę. Ale skoro możemy go rzucić na bagna, żeby utrudnić mu poruszanie się, to czemu po prostu nie otoczymy go klatką i nie zetniemy głowy, gdy będzie unieruchomiony? Po co się bawić w walkę na miecze? Że to niby niehonorowo? A czym się różni wsadzenie w grząskie bagna od wsadzenia w klatkę? Jeśli to takie niehonorowe, to dlaczego w ogóle ktoś pomaga sobie iluzją? Niech walczą na miecze bez sztuczek i pokażą kto jest lepszy. Tak samo skoro do przerwania iluzji wystarczy się zadrapać, to czemu nikt z tego nie korzysta, tylko bezwolnie zgadza się walczyć na zasadach przeciwnika? Nie rozumiem. To nielogiczne. A kiedy coś w książce jest nielogiczne, to ja się stresuję i obniżam za to ocenę.
To jedna z tych recenzji, gdzie tego nie widać, ale książka się recenzentowi podobała. No bo tak to jest: świat przedstawiony nie najlepiej wytłumaczony ale bardzo ciekawy, warsztat do poprawy ale lepszy niż w większości debiutów, bohaterowie momentami nieprzekonujący ale właściwie sympatyczni, intryga może trochę przekombinowana ale dość oryginalna. To wciąż nie brzmi za dobrze, prawda? No to powiem to jasno i wyraźnie: to była naprawdę fajna książka, która dała mi dużo dobrej zabawy i zaskoczyła oryginalną koncepcją iluzji. Z pewnością sięgnę po pozostałe powieści z tej serii. A i Wam ze spokojnym sumieniem mogę ją polecić.
Moja ocena: 7/10
To nie dla mnie, ale fajne zdjęcie. Zarąbisty kuferek.
OdpowiedzUsuńPS: Zapraszam do mnie. Właśnie opublikowałam posra charytatywnego.
Dzięki. Nawet nie pamiętam skąd go mam :D
UsuńCiesze sie, ze właściwie ci sie podobalo.
OdpowiedzUsuńPierwsze 100 stron jest dziwne. Trzeba sie wkrecic i zorientować co i jak. Ja Aremil docenilam dopiero po przeczytaniu czesci Uwikłani. Wraz ze Wschodnimi rubieżami tworzy jedna całość.
Mnie się już podoba. Ale ciesze się, że lekturę kolejnego tomu zacznę już zorientowana w świecie :)
Usuńmnie fantastyka nie przekonuje ;) ja to w ogóle mogłabym czytać głównie psychologiczne rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńGusta są różne i fajnie, bo o co byśmy się spierali, jakbyśmy wszyscy lubili to samo? ;)
UsuńTym razem podziękuję ;
OdpowiedzUsuńNie namawiam :)
UsuńNie czytam fantastyki, więc tym razem odpuszczam. 😊
OdpowiedzUsuńWiem, chociaż co jakiś czas będę sugerować, że może nie zaszkodziłoby chociaż spróbować innego gatunku ;)
UsuńBędę musiała zwrócić uwagę na tę książkę przy najbliższej okazji :D Brzmi całkiem ciekawie!
OdpowiedzUsuńwww.kulturalnameduza.pl
Jest całkiem ciekawa :)
Usuńczasem czytam fantastyczne pozycje ot tak dla odmóżdżenia;)
OdpowiedzUsuńPowinnam się chyba obrazić xD
UsuńSzkoda, że nie epicka... ale "Władcy..." to nic nie dorówna nigdy :)
OdpowiedzUsuńNo ba! "Władca..." to absolutne arcydzieło, któremu nie dorówna nic. Ale powiem Ci, że wczoraj skończyłam książkę, która się do niego zbliża bardziej niż cokolwiek, co do tej pory czytałam :)
UsuńO. Cofnęłam się dwa razy żeby się upewnić, ale to dobra i POLSKA fantastyka! Wchodzę w to z całą pewnością i zapisuję na listę do przeczytania! :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę udanej lektury :)
UsuńBrzmi naprawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza pomysł dość oryginalny, prawda? :)
UsuńTym razem propozycja raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, niewielu tu fanów fantastyki :)
UsuńNIe moj gatunek ;)
OdpowiedzUsuńWiem :) Ale od baśni do fantastyki blisko, więc może kiedyś rozszerzysz swoje zainteresowania literackie ;)
UsuńKsiążki fantastyczne lubię od czasu do czasu przeczytać.
OdpowiedzUsuńTa zapowiada się dosyć ciekawie :D Pozdrawiam!
wy-stardoll.blogspot.com
Zachęcam do lektury :)
UsuńNie jestem do końca przekonana. Sama na oku w tym momencie mam na razie lepiej zapowiadające się powieści fantasy. Może przy okazji recenzji kolejnych tomów zmienię zdanie 😉.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jeśli masz coś ciekawszego, to nie rezygnuj. To była dobra książka, ale nie aż tak ;)
UsuńFantastyka chętnie, ale nie to wydawnictwo. Też dziś pisałam recenzję, w której wymieniałam sporo niedociągnięć (tak to nazwijmy), ale finalnie nie uważam książki za złą. Tylko Ty swoją polecasz, za to ja... nie wiem, komu miałabym polecać tamtą. Chyba 15-latkom ;)
OdpowiedzUsuńZe mnie to by już dwóch 15-latków zrobił i na niemowlaka by jeszcze zostało, ale czasem lubię i takie książki przeczytać ;) Rozumiem, że nie mówisz o recenzji "Rancza cośtam cośtam", bo ona wisiała dzień wcześniej, zatem czekam na tę recenzję dla małolatów :D
UsuńJakoś nie potrafię jeszcze w pełni zaufać polskiej fantastyce...
OdpowiedzUsuńDoskonale to rozumiem. I w tej sytuacji jednak tę książkę odradzę.
UsuńNie moje klimaty ale dla osoby która je lubię wydaje się być ciekawa propozycją :)
OdpowiedzUsuńTak, dla fanów gatunku na pewno - innym niestety nie polecam.
Usuń