czwartek, 6 września 2018

"Ania z Zielonego Wzgórza" - Lucy Maud Montgomery

Mieszkające na Zielonym Wzgórzu rodzeństwo, Maryla i Mateusz Cuthbertowie, postanawia przygarnąć chłopca do pomocy w gospodarstwie. W wyniku niewinnej pomyłki w ich domu zjawia się jednak dziewczynka, 11-letnia Ania Shirley o nieskończonej wyobraźni i niezamykających się ustach. Jej romantyczne usposobienie sprawia, że dziewczynka każde zdarzenie przeżywa o wiele mocniej niż inni, ale też dzięki dziecięcej szczerości szybko zjednuje sobie sympatię otoczenia. Tak jest również z rodzeństwem Cuthbertów, którzy początkowo chcą Anię odesłać do domu sierot, jednak ostatecznie rezygnują z tego zamiaru. Tak zaczyna się dla Ani nowe, pełne przygód życie.


Nie ma chyba na świecie osoby, która nie zna Ani Shirley. Dla mnie również nie jest to pierwsze spotkanie z rudowłosą dziewczynką z nadmiarem energii, czytałam tę książkę w czasach dzieciństwa, a postać głównej bohaterki miała niemały wpływ na moje postrzeganie świata. Nie zapuściłam się jednak nigdy dalej w tę serię, dlatego teraz, będąc już świadomym czytelnikiem, postanowiłam nadrobić zaległości. 

Mam świadomość, że jest to książka skierowana do młodzieży, a wręcz do dzieci, ale szczerze mówiąc, nie zdarzyło mi się tego odczuć podczas lektury. Owszem, główna bohaterka ma 11 lat i osoby w tym wieku z pewnością będą inaczej niż ja rozumiały i oceniały jej zachowania. Jednak patrząc na tę opowieść z dalszej perspektywy widzimy, że porusza ona tematy zbyt poważne, by potrafiło zrozumieć je dziecko. Sposób, w jaki przekazuje nam emocje również niewiele wspólnego ma z klasycznymi opowiastkami dla dzieci i najlepszym tego przykładem jest fakt, że czytając tragiczną scenę pod koniec powieści musiałam przerwać lekturę i odłożyć ją na później, gdyż groziło mi popłakanie się w tramwaju pełnym ludzi.

Nie jestem też w stanie pojąć jak dzieci mogą przedrzeć się przez te długie i kwieciste opisy przyrody, które pojawiają się na każdym kroku. Mogę się założyć, że niejeden młodszy czytelnik poległ na takim opisie i odłożył tę powieść jako nudną. To kolejny znak, że Pani Montgomery nie celowała tylko w najmłodszych czytelników. Rzeczone opisy w moim odczuciu dodają powieści niesamowitego uroku i czytałam je z przyjemnością.

Problem miałam z dwoma szczegółami podczas czytania. Po pierwsze z samą Anią, której kwiecistość wymowy i długość monologów momentami mnie irytowała. Sama z natury jestem małomówna, więc nie czułam zbytniej więzi z główną bohaterką i trochę było mi przykro bo czytając tę książkę w dzieciństwie uważałam Anię za swoją bratnią duszę. Drugi drobny minus to brak wyraźnego kierunku, w którym rozwijała się akcja. Jestem przyzwyczajona, że fabuła opiera się na jakiejś intrydze, przygodzie, zagadce, że od początku widać jaki jest cel, a tutaj nic. Ot, opowiedziane kilka lat z życia. Trochę mi tego celu brakowało.

Mimo to lektura dała mi dużo radości i umiliła kilka poranków w drodze do pracy. Z "Ani z Zielonego Wzgórza" bije niesamowite ciepło, więc nawet jeśli jest w niej kilka niedociągnięć, to i tak czyta się ją z przyjemnością. Polecam czytelnikom w każdym wieku - zwłaszcza tym, którzy jakimś cudem nie zapoznali się dotąd z historią rudowłosej Ani Shirley.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!