wtorek, 4 września 2018

"Na Psa Urok" - Kevin Hearne

Atticus O'Sullivan (a tak naprawdę Siodhachan Ó Suileabháin, ale kto by to wymówił?) jest druidem. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że jest druidem mającym ponad 2100 lat. Dzięki zawartemu przed wiekami paktowi z celtycką boginią Morrigan, żyje sobie spokojnie w Ameryce, hobbystycznie prowadząc sklep dla okultystycznych oszołomów. Wszystko zmienia się gdy jego odwieczny wróg, Aenghus Óg - celtycki bóg miłości, postanawia zakończyć ich dawny spór raz na zawsze metodami o tyle drastycznymi, co ostatecznymi. Atticus, zmuszony walczyć o życie z istotami znacznie potężniejszymi niż on, wzywa na pomoc przyjaciół - watahę wilkołaków, piękną barmankę opętaną przez potężną wiedźmę oraz swojego prawnika - tysiącletniego wikinga-wampira pałającego niesłabnącą nienawiścią do nordyckiego boga Thora. Co może pójść źle?


Przyznaję, zauroczyła mnie ta książka. Nie tylko dlatego, że starożytni Celtowie to moje hobby. Już od pierwszych zdań wiedziałam, że humor Pana Hearne'a to zdecydowanie mój typ humoru. Uwielbiam każde odwołanie do popkultury, na jakie natrafiłam. Iron Maiden, Rycerze mówiący Ni i wiele innych to istne perełki, na które wyczekiwałam pochłaniając kolejne rozdziały. To jest "to, co  tygryski lubią najbardziej", cytując klasyka.

Bardzo przypadł mi do gustu główny bohater, bardzo przypadł mi do gustu jego pies. Zauroczenie Dżyngis Chanem, jakie przejawiał czworonóg, i jego pragnienie posiadania haremu francuskich pudlic, wycisnęło mi hektolitry łez śmiechu z oczu. Każda z postaci pojawiających się w powieści miała w sobie co coś, co odróżniało ją od innych i dawało wrażenie wyjątkowości. Należy wspomnieć również o przedstawieniu poszczególnych bogów, którzy niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nabierali wyjątkowych cech, nieraz skrajnie ludzkich.

Duży plus za naprawdę głęboką i rzetelną wiedzę na temat wierzeń nie tylko celtyckich, ale i wszystkich innych ludów pogańskich. Nie mogę o tym nie wspomnieć. Zwłaszcza, ze nie tak dawno czytałam "Szeptuchę", która tak zmasakrowała naszą rodzimą słowiańską mitologię, że nie było co zbierać.

I akcja. Akcja, która od pierwszych stron trzyma w napięciu, a im dalej w powieść, tym lepiej i intensywniej. Bawiłam się świetnie i niesamowicie wciągnęła mnie opowieść o walce Atticusa z Aenghusem. Nie mogłam się doczekać by poznać zakończenie, a nieczęsto mi się to zdarza.

W tej książce wszystko zgrało. Jedynym - niewielkim - mankamentem były nieliczne niezręczne sformułowania. Dlatego - i tylko dlatego - nie mogę dać 10/10. Ale 9/10 jak najbardziej. Gorąco polecam!

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!