czwartek, 6 grudnia 2018

"Lalkarz z Krakowa" - R. M. Romero

Kraków, rok 1939. W jednym ze sklepów z zabawkami budzi się lalka o imieniu Karolina. Trafiła do świata ludzi uciekając przed wojną w Krainie Lalek, gdzie ogromne szczury sieją chaos i spustoszenie. Niestety nad Krakowem również zbierają się ciemne chmury. Kiedy do miasta wkraczają niemieckie wojska, Karolina i jej przyjaciel Lalkarz postanawiają zrobić wszystko, by uratować swoich żydowskich przyjaciół. Bo dopóki w ich sercach mieszka miłość, wszystko jest możliwe. Nawet magia.


"Lalkarz z Krakowa" to moja pierwsza książka dla dzieci przeczytana z perspektywy dorosłego, do tej pory czytywałam jedynie młodzieżówki. Przyznam, że trochę się obawiałam, że książka szybko mnie znudzi albo odrzuci swoją infantylnością - na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Powieść jest prosta i nieskomplikowana aby mógł ją pojąć dziecięcy umysł, ale porusza ważne tematy i moim zdaniem powinna znaleźć miejsce w kanonie lektur szkolnych.

Można zniszczyć człowieka, Karolino, ale zniszczyć jego historię  jest dużo trudniej. Nikt nie jest tak naprawdę utracony, póki istnieje jego historia.

Nie bardzo wiem jak podejść do tej recenzji. Nie będę przecież omawiać złożoności bohaterów czy budowy świata przedstawionego, bo w literaturze dziecięcej takie rzeczy mają marginalne znaczenie. Zarówno Karolina, jak i Lalkarz, to proste postacie, powiedzenie o nich, że są dobrzy i sympatyczni właściwie wyczerpuje temat. Ale nie o to chodzi w tej książce. Tu chodzi o to, jakie emocje wywołuje w czytelniku i z jakimi myślami go zostawia.

Jeśli chodzi o emocje, nawet we mnie, dorosłym czytelniku, się burzyły. Nie raz i nie dwa miałam ochotę rzucić książką o ścianę w bezsilnej złości na opisane wydarzenia. To tylko pokazuje jak sugestywnie została przedstawiona wojna i jej mroczne strony. Jednak autorka zachowała tutaj jakże potrzebną równowagę pomiędzy wywarciem wrażenia a przestraszeniem małego czytelnika. Oczywiście akcja toczy się w czasie wojny i okropne rzeczy mają miejsce, ale nie są opisane w sposób drastyczny, a często nie są opisane wcale w nadziei, że dojrzalszy czytelnik się domyśli, młodszemu zaś zostanie oszczędzone. I ta równowaga oraz ten sposób przedstawienia wydarzeń bardzo mi się podobają.

- Żydzi, tacy jak pan Trzmiel, wyznają inną religię niż ja, nie są chrześcijanami. Mają inny stosunek do Boga niż ja.
- Och. Ale to głupie nienawidzić kogoś za coś takiego - stwierdziła Karolina.
- Owszem - przytaknął Lalkarz - To głupie.

Zakończenie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się czegoś takiego w książce dla dzieci. Niestety więcej nie mogę powiedzieć, żeby nie zepsuć lektury tym, którzy dopiero ją planują.

Wspomniałam, że chętnie zobaczyłabym tę pozycję na liście lektur i podtrzymuję to zdanie. "Lalkarz z Krakowa" naprawdę zmusza do myślenia i zapada w pamięć, nawet mały czytelnik nie mający jeszcze pojęcia o II wojnie światowej zapamięta pewne podstawowe prawdy zawarte w książce. Mam również wrażenie, że niejeden starszy czytelnik mógłby się od Lalkarza i Karoliny nauczyć nieco na temat tolerancji i przyjaźni. Ja jestem pod wrażeniem i gorąco polecam tę książkę wszystkim, niezależnie od wieku.

Moja ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Na pewno będzie czytana :) Ja czytając książki skierowane dla młodszych zwykle nie obawiam się rozczarowania ani nudy, bo często ich przekaz i wydźwięk jest bardziej dosadny i trafny niż w tych dla starszego czytelnika.

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się dopiero uczę czytać książki dla dzieci, ale jak na razie mam same pozytywne doświadczenia, więc chyba będę sięgać po nie częściej i już bez obaw :)

      Usuń
  2. Czytałam same dobre opinie na temat tej książki , mam ją w planach :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!