Angelica nie ma domu, jej mieszkaniem jest stary kamper, w którym odwiedza kolejne pasieki potrzebujące jej pomocy. Jest bowiem strażniczką pszczół, która wie o nich wszystko i potrafi zaradzić każdemu problemowi - poza własnymi. Skomplikowana relacja z matką i trudna przeszłość zakorzeniły w niej nieufność i silny odruch ucieczki, który gna ją z miejsca na miejsce. Jest przyzwyczajona do tego wędrownego, samotnego życia i w pewien sposób z niego zadowolona. Gdy pewnego dnia dziedziczy dom swojej ciotki, jej świat staje na głowie. Powrót na rodzinną Sardynię budzi wspomnienia, a Angelika po raz pierwszy w życiu odczuwa pragnienie by zostać w jednym miejscu na dłużej. Nie jest to jednak takie proste jak mogłoby się wydawać...
Nie jestem okładkową sroką, ale jak chyba każdy człowiek, zwracam uwagę na rzeczy przyjemnie łaskoczące moje poczucie estetyki - dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok okładki "Strażniczki Miodu i Pszczół". W samym środku szarej, ponurej jesieni promieniowała ciepłem i wspomnieniem beztroskich, letnich dni. Oszczędna, lecz piękna grafika i motyw plastra miodu kojarzący się ze słodkim smakiem dzieciństwa dopełniły wrażenia i sprawiły, że moja ręka sama sięgnęła po tę powieść. Ale czy w środku znalazłam to, co obiecywała okładka? A i owszem.
Córeczko, życie jest wystarczająco pełne problemów... Daj spokój tym, które nie istnieją. Skup się na chwilach, bo zaraz przeminą, i zamiast się nimi cieszyć, zmarnujesz się na rozmyślaniu o bzdurach. One nie wrócą, a już na pewno nie dlatego, że byłaś rozkojarzona.
Kiedy wspominam lekturę "Strażniczki" przychodzą mi na myśl takie określenia jak ciepła, łagodna, słodka, radosna. Sceneria, w jakiej rozgrywa się akcja, tworzy niesamowity klimat - ciepło i spokój włoskiego lata oraz nietknięta ludzką ręką przyroda, czy można obok tego przejść obojętnie? Ja nie potrafię. Z przyjemnością więc ogrzewałam się atmosferą tej książki podczas chłodnych, jesiennych wieczorów. Niestety grzać się musiałam przy samym klimacie, bo reszta w tej kwestii została daleko w tyle.
Naprawdę podobała mi się ta książka, ale muszę kilka rzeczy skrytykować. Po pierwsze bohaterów, którzy wydawali mi się jacyś płytcy i nijacy. A z drugiej strony była w nich jakaś przesada. Z opisu wynika, że Angelica miała trudne dzieciństwo, czy wręcz przeżyła w młodości traumę, która ją zmieniła. No i ok, dorastanie bez ojca to nie są idealne warunki do rozwoju dziecka, ale żeby pisać o tym jako traumie? Pół społeczeństwa powinno w takim razie ją mieć.
Po drugie akcja. Nie będę się czepiać spokojnego tempa, bo ładnie wpisało się w klimat opowieści, ale przez większą część lektury miałam wrażenie, że fabuła zmierza donikąd. Niby rzucamy głównej bohaterce kłody pod nogi, ale niemal natychmiast dzieje się coś, co nas upewnia w przekonaniu, że to właściwie nic poważnego a problem wkrótce rozwiąże się sam. Zabrakło mi punktu kulminacyjnego całej opowieści, a zakończenie zasługuje na tytuł Najbardziej Przewidywalnego Zakończenia 2018. Styl pisania również poprawny, ale znowu bez fajerwerków. Typowy przeciętniak.
Słowem podsumowania, to piękna powieść potrafiąca rozgrzać nawet najbardziej zmarznięte serce, ale raczej nie można jej nazwać wybitną. Książka jako całość jest z pewnością poprawna i sprawia czytelnikowi przyjemność, jednak nic ponad to. Mimo wszystko, ja bawiłam się dobrze i będę ciepło wspominać "Strażniczkę" przez całą mroźną zimę. I dlatego Wam również polecam.
Moja ocena: 7/10
Naprawdę podobała mi się ta książka, ale muszę kilka rzeczy skrytykować. Po pierwsze bohaterów, którzy wydawali mi się jacyś płytcy i nijacy. A z drugiej strony była w nich jakaś przesada. Z opisu wynika, że Angelica miała trudne dzieciństwo, czy wręcz przeżyła w młodości traumę, która ją zmieniła. No i ok, dorastanie bez ojca to nie są idealne warunki do rozwoju dziecka, ale żeby pisać o tym jako traumie? Pół społeczeństwa powinno w takim razie ją mieć.
Ból zmienia ludzi, stają się twardzi jak kamienie.
Po drugie akcja. Nie będę się czepiać spokojnego tempa, bo ładnie wpisało się w klimat opowieści, ale przez większą część lektury miałam wrażenie, że fabuła zmierza donikąd. Niby rzucamy głównej bohaterce kłody pod nogi, ale niemal natychmiast dzieje się coś, co nas upewnia w przekonaniu, że to właściwie nic poważnego a problem wkrótce rozwiąże się sam. Zabrakło mi punktu kulminacyjnego całej opowieści, a zakończenie zasługuje na tytuł Najbardziej Przewidywalnego Zakończenia 2018. Styl pisania również poprawny, ale znowu bez fajerwerków. Typowy przeciętniak.
Słowem podsumowania, to piękna powieść potrafiąca rozgrzać nawet najbardziej zmarznięte serce, ale raczej nie można jej nazwać wybitną. Książka jako całość jest z pewnością poprawna i sprawia czytelnikowi przyjemność, jednak nic ponad to. Mimo wszystko, ja bawiłam się dobrze i będę ciepło wspominać "Strażniczkę" przez całą mroźną zimę. I dlatego Wam również polecam.
Moja ocena: 7/10
Wygląda dobrze :D.
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę ;)
Jak będziesz potrzebowała czasoumilacza na poprawę nastroju, to zdecydowanie sięgaj po "Strażniczkę" :)
UsuńChętnie przeczytam, jeśli wpadnie w moje ręce. Okładka bardzo klimatyczna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Prawda? Obok "Herbacianej Dziewczyny" to chyba najładniejsza okładka roku :)
UsuńPrzyznam, że nie słyszałam wcześniej o tym tytule, także mnie zainteresowałaś!
OdpowiedzUsuń