Za radą terapeuty, chorobliwie nieśmiały i zamknięty w sobie Evan pisze do siebie listy. Każdy rozpoczyna słowami "Drogi Evanie Hansenie". Zwykle jest to stek bzdur, których spodziewa się terapeuta, jednak pewnego dnia Evan naprawdę przelewa na papier swoje odczucia. Pech chce, że list trafia w ręce Connora - szkolnego wyrzutka. Tego samego dnia chłopak popełnia samobójstwo. Znaleziony przy nim list zostaje uznany za jego własne słowa skierowane do swego jedynego przyjaciela. Evan, zszokowany obrotem spraw, nie potrafi wyjaśnić pomyłki, gdy pogrążona w żałobie rodzina Connora zwraca się do niego szukając pociechy. Próbując zaspokoić ich rosnący apetyt na opowieści o zmarłym, brnie coraz dalej w kłamstwo...
Nie wiem co zrobić z tą książką. Nie jestem pewna jak ją ocenić. Nie pomaga fakt, że powstała ona na podstawie musicalu, więc pojawia się komplikacja w przedmiocie recenzji - oceniam fabułę i bohaterów książki, czy raczej musicalu? Nie będę się wdawała w głębsze filozoficzne dysputy na ten temat, spróbuję Wam po prostu przekazać odczucia, jakie towarzyszyły mi podczas lektury i przemyślenia, które pojawiły się po jej skończeniu. Być może takie zebranie myśli pomoże mi nareszcie jednoznacznie ocenić tę powieść i przyznać jej konkretną notę.
Od czego zacząć? Przynajmniej w tej kwestii sprawa jest jasna. Od bohaterów. Evan jest... prawdziwy. Każdy nieśmiały introwertyk zobaczy w nim bratnią duszę - ja sama czułam się jakbym spoglądała nie na karty powieści, a w lustro. Evan ma problemy z nawiązywaniem kontaktów, nie potrafi okazywać uczuć a nawet o nich mówić. Najlepiej czuje się w swoim własnym towarzystwie, o co nietrudno, gdyż w szkole jest kompletnie niewidzialny - z nikim się nie przyjaźni, z nikim nie rozmawia. Można się irytować, że popełnia błędy i zachowuje się głupio - ale kto jako nastolatek nie robił głupot? Czy jest ktoś, kto ani razu nie przeżył momentu czarnej rozpaczy? Kiedy błahą z pozoru rzecz wyolbrzymił w swoim umyśle do absurdalnych rozmiarów; gdy wizja konsekwencji nie pozwalała mu usnąć przez całą noc, a rano uczucie beznadziei przygniatało tak bardzo, że miało się ochotę naciągnąć na głowę kołdrę i zostać pod nią do końca świata. Historia Evana uczy nas, że niezależnie od popełnionych błędów, niezależnie od naszego strachu i chęci ucieczki, trzeba stawić życiu czoła. To przesłanie prawdziwe jak samo życie.
Może pewnego dnia to wszystko zmieni się w odległe wspomnienie. Może znajdę sposób, by nosić w sobie przeszłość, lecz nie da się jej przygnieść. Może pewnego dnia spojrzę w lustro i zobaczę w nim coś mniej odpychającego.
Jednak o ile ten morał jest ważny i potrzebny, tak druga refleksja, która wyłania się z tekstu, już taka nie jest. Sięgając po tę książkę spodziewałam się, że skoro porusza temat samobójstwa, to na nim się skupi. Tak się jednak nie stało. Ten wątek został praktycznie całkowicie pominięty. Oczywiście mamy pogrążoną w rozpaczy rodzinę, jednak... to wszystko. Nie widzimy konsekwencji czynu Connora, obserwujemy jedynie konsekwencje kłamstwa Evana. Przez to wymowa tej opowieści obraca się o 180 stopni. Odnosimy wrażenie, że samobójstwo młodego chłopaka nie zrobiło na nikim wrażenia. Rodzina przeżywa żałobę w dziwny sposób, jakby bardziej dlatego, że wypada, niż z faktycznej potrzeby. Koledzy w szkole całkowicie ignorują pogrzeb, a całą sytuację wykorzystują do lansowania się na szkolnych "salonach" - jedna z dziewczyn mówi wprost, że jej inicjatywa by przypominać uczniom o ich zmarłym koledze ma na celu zebranie punktów do rekrutacji na uniwersytet. Sam Evan zbija na tej sytuacji kapitał - w końcu zbliżył się do siostry Connora, która od dawna mu się podobała. Jaki morał wyłania się z tak przedstawionej opowieści? Że Connor był nikim i nikt się nie przejął jego śmiercią. A to morał zły i niewłaściwy.
Jeśli chodzi o samą opowieść, to miała dobre i złe strony. Historia niewątpliwie jest ciekawa, ale momentami mi się dłużyła. Nie mam tutaj na myśli częstych wewnętrznych monologów Evana, bo te były fascynujące, ale kompletnie nic nie wnoszące do fabuły sceny, które pojawiały się irytująco często. Nie czułam tego charakterystycznego przyciągania do książki, które towarzyszy dobrym opowieściom. Nie odczuwałam zaciekawienia ani dalszymi losami bohaterów, ani zakończeniem książki, które swoją drogą było dość przewidywalne. Bardzo łatwo było mi tę powieść odkładać - by zrobić herbatę czy nakarmić kota - i bardzo trudno do niej wracać. Po prostu mnie nie wciągnęła. Na szczęście napisana jest językiem stuprocentowo poprawnym i dość lekkim, z pewną sugestią młodzieżowości, co znacznie ułatwiało mi czytanie. Koniec końców przeczytałam ją w jedno popołudnie, więc tragedii nie było.
Właśnie to musisz zrobić. Wstać i się z tym pogodzić.
Podsumowując ten mały chaos... Wciąż nie wiem co mam z tą książką zrobić. Z jednej strony bardzo ważne i mądre przesłanie, z drugiej zbagatelizowanie być może najważniejszego wątku powieści. Z jednej strony dobry warsztat i przyjemny styl, z drugiej nużące sceny i niewielkie zainteresowanie dalszą fabułą. W tym wszystkim bardzo ludzki, nieidealny bohater, z którym utożsamić się może znakomita większość czytelników. Jak mam ocenić taka mieszankę? Jako książkę wartościową, ale przeciętną, czy wręcz odwrotnie? Wydaje mi się, że najsprawiedliwiej będzie gdy powiem, że to coś pośrodku. W którą stronę przechyli się w tym przypadku szala zależy tylko od czytelnika. U mnie pozostała niezdecydowana. Jak będzie u Was - musicie sprawdzić sami.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuje portalowi Czytam Pierwszy i wydawnictwu Otwarte.
W tym momencie życia, nie mam czasu na nużące sceny potrzebuję wartkiej akcji :)
OdpowiedzUsuńNikt nie lubi dłużących się scen :D Dlatego przed nimi ostrzegam :)
UsuńKażda książka ma dobre i złe strony, chociaż przeczytałam kilka książek, które nie miały wad :)
OdpowiedzUsuńJa też, nawet więcej niż kilka, dlatego nawet drobnych wad nie wybaczam ;)
UsuńPrzypuszczam, że książka mogłoby być dla mnie zbyt nużące, a tym samym, lektura zbyt ciężka. 😊
OdpowiedzUsuńCiężka nie jest, ale naprawdę potrafi popsuć humor ponurą atmosferą...
UsuńWydaje się ciekawa, ale na razie będzie musiała poczekać :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Na zachętę powiem, że moja ocena jest jedną z najniższych, jakie widziałam przyznane tej pozycji :)
UsuńA mnie zainteresowalas swoja recenzja. Postaram sie przeczytac ta ksiazke
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) Myślę, że każdy rodzic powinien się z nią zapoznać, nawet jeśli nie jest to literatura wybitna.
UsuńMimo tego, że uważam, iż jest w tej książce coś intrygującego, to jednaj nie jest w moich klimatach. Obecnie sięgam po zupełnie inną literaturę i historie dla nastolatków jakoś mnie nużą.
OdpowiedzUsuńOj, bardzo dobrze rozumiem takie fazy na konkretne gatunki, więc nie namawiam :)
UsuńSama tematyka faktycznie była intrygująca. Szkoda, że trochę sam kręgosłup powieści - temat samobójstwa został tak bardzo pomięty. Jednak opuszczam. Jest duzo lepszych książek, z dobrym morałem :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, sama też pewnie podjęłabym taką decyzję :)
UsuńWidziałam tę książkę u kilku osób, ale sama raczej się nie skuszę. Zdaje mi się dość przeciętna.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem taka właśnie jest, ale zauwazyłam, że zwykle jest oceniania dużo lepiej :)
Usuńchyba bym się nudziła przy tej pozycji
OdpowiedzUsuńNietrudno mi to sobie wyobrazić, miejscami sama przysypiałam :)
UsuńRaczej odpuszczę sobie tą książkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Tym razem nie namawiam :)
Usuńogólnie zapowiada się dość ciekawie- sama tematyka jest interesująca, dlatego być moze po nia mimo wszystko sięgnę :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba. Zwykle zbiera lepsze oceny niż ja jej przyznałam, więc może po prostu to ze mną jest coś nie tak :D
UsuńFabuła dosyć oryginalna, ale no nie wiem, do końca przekonana nie jestem...
OdpowiedzUsuńA chyba nie ma co tracić czasu na wątpliwe powieści, prawda? :)
Usuń