wtorek, 26 marca 2019

"Zamiana" - Rebecca Fleet

Caroline i Francis mają za sobą poważny kryzys. Oboje ciężko pracują nad odbudowaniem związku, a tydzień tylko we dwoje w domu na przedmieściach Londynu ma być dla nich odskocznią od codzienności i nowym początkiem zarazem. Caroline szybko jednak orientuje się, że coś jest nie tak. Kwiaty, muzyka, nawet hasło do wi-fi - dla kogoś z zewnątrz nie byłoby w nich nic dziwnego, jednak Caroline jasno widzi, że to wiadomość dla niej. Ktoś, kto wie o niej za dużo, chce ujawnić pogrzebaną dawno temu tajemnicę...


Muszę to powiedzieć już na samym początku: dawno już żadna książka tak bardzo mnie nie rozczarowała. Miałam dostać wciągający thriller, a tymczasem dostałam co najwyżej obyczajówkę dla kobiet z elementem tajemnicy. Dostałam też wkurzających bohaterów, którzy zamiast sympatii wywoływali u mnie niechęć, akcję ciągnącą się jak flaki z olejem i rozbudowane sceny erotyczne, które do thrillera pasują jak wół do karety. W połowie lektury byłam gotowa rzucić czytnikiem o ścianę i zapomnieć o tej książce - szczerze mówiąc do tej pory nie jestem pewna czy nie byłoby to lepsze wyjście.

Ale od początku. Parafrazując klasyka - porzućcie nadzieję na thriller, Wy, którzy sięgacie po tę powieść. Thriller oznacza jakieś napięcie, suspens, może niebezpieczeństwo - tutaj mamy zwyczajną zagadkę, w dodatku na poziomie co najwyżej romansu. Nie chcę spojlerować i zdradzać jedynego plot-twistu, który mnie zaskoczył, ale niezależnie od niego mogę stwierdzić, że rozwiązanie zagadki jest banalnie proste i podczas lektury nie mogłam uwierzyć, że bohaterka jest aż tak tępa, że go nie widzi. Zamiast napięcia typowego dla thrillera mamy za to miliony nic nie wnoszących scen z życia małżeńskiego. Gdyby wyciąć te thrilleropodobne elementy i poskładać pozostałe 95% książki z powrotem, otrzymalibyśmy typową, nieco nudnawą obyczajówkę. A na taką lekturę ja się nie pisałam.

Dno - mroczne miejsce, więzienie bez drzwi i okien, piwnica śmierdząca rozkładem i zniszczeniem. Za każdym razem, kiedy na nie spadam, uruchamia się jakiś ukryty mechanizm, podłoga drży i leci w dół, a ja uświadamiam sobie, że do tej pory znajdowałem się jedynie w poczekalni. Zawsze można upaść jeszcze niżej. Codziennie odkrywam tę prostą prawdę na nowo.

Ale nie to było najgorsze. Najgorsza była postać Caroline. Pozwólcie, że przybliżę ją Wam nieco bardziej. To około 35-letnia kobieta, która wdała się w romans z kolegą z pracy gdy jej mąż wpadł w depresję i zaczął nadużywać leków. Nie mnie oceniać po czyjej stronie leży wina. Jej mąż w końcu wziął się w garść, wybaczył jej romans i stara się odbudować małżeństwo. Co robi Caroline? Obraża się i robi awantury na najmniejszą wzmiankę o swoim romansie i strzela fochy, że mąż pyta dokąd wychodzi zupełnie jakby (szok!) jej w pełni nie ufał. Jakby wyłączną winą jej męża było, że nie potrafiła utrzymać majtek na tyłku. Do tego na wszystko reaguje jak typowa drama queen - wystarczy, że znajdzie flakonik wody kolońskiej jakiej używał jej kochanek, a już mdleje, dostaje palpitacji, wymiotuje, licho wie co jeszcze. I robi to co trzy strony. Przeczytałam w życiu już ładnych kilka setek książek i widziałam wielu bohaterów wywołujących niechęć i irytację, naprawdę. Ale bez wahania niniejszym przyznaję Caroline tytuł Najbardziej Wkurzającej i Beznadziejnej Postaci XXI wieku.

Akcja książki podzielona jest na "w domu" i "poza domem", który to podział przez kilkanaście stron nie mówi czytelnikowi nic. Przez połowę powieści obserwujemy w kółko jedną scenę - Caroline mówi do Francisa, Francis ogłupiony lekami nie reaguje, Caroline idzie uprawiać miłość z kochankiem. I tak co rozdział, zmieniają się tylko miejsca, w których następują próby rozmów i późniejsze schadzki. Druga część książki, teraźniejszość, wygląda niestety podobnie. Małżeństwo próbuje przeżyć miły dzień razem, Caroline znajduje jakiś ślad przeszłości, znowu mdleje, warczy na martwiącego się Francisa, idą spać skłóceni - następnego dnia scenariusz się powtarza. Czasem odnosiłam wrażenie, że ta książka to 10 stron oryginalnego tekstu przepisywanego wciąż na nowo. Nie ma tu nic, co złapałoby uwagę czytelnika. A do tego zakończenie przewidywalne do bólu.

To moje trzy główne zarzuty, ale jest ich o wiele więcej. Nie tylko Caroline jest irytująca - jedynym normalnym bohaterem jest Francis. Cała reszta jest albo szalona, albo kompletnie nierealna - jak chociażby Amber. Nie wiem skąd autorka wzięła na nią pomysł, ale konia z rzędem temu, kto w prawdziwym świecie znajdzie kogoś podobnego. Kolejna rzecz to sceny erotyczne - po co, ja się pytam? Po co mi w thrillerze (liczne) opisy seksu? Czy ja naprawdę musiałam wiedzieć gdzie i w jakich pozycjach Carl brał Caroline? Czy ta wiedza wnosi cokolwiek do sprawy? Nie. Ale pal licho, jedna, może dwie sceny tego typu mogą się przydarzyć w książce każdego gatunku. Ale jak się ich przydarza 10 i więcej to już coś chyba jest nie halo.

Kiedy ktoś niszczy nam życie, chcemy go skrzywdzić. Chcemy mu zrobić dokładnie to samo, co on zrobił nam. To jest prawdziwa sprawiedliwość. Tutaj, nie na sterylnej salo sądowej.

Czy to to się w ogóle czymś ratuje? Na szczęście tak. Styl autorki jest przyjemny a język poprawny pod każdym względem. No i wspomniałam o jednym jedynym plot-twiście. Owszem, obalił moją teorię odnośnie tajemnicy Caroline, ale niestety nie zajęło mi zbyt długo zbudowanie nowej - tym razem poprawnej. Jednak muszę podkreślić, że dałam się nabrać. Ostatnim pozytywnym elementem były nieliczne rozdziały z narracją Francisa, w których mogliśmy w pewnym stopniu zajrzeć do głowy osoby tkwiącej w szponach nałogu. To było zrobione dobrze i opisane w sposób bardzo interesujący. Tylko to ratuje tę książkę przed byciem totalną katastrofą.

Byłby to najgorszy thriller, jaki czytałam, gdyby nie fakt, że koło thrillera to to nawet nie stało. Zero napięcia, zero dreszczyku, niewymownie irytująca główna bohaterka, powolna i nudna akcja. Był tu taki potencjał! Tyle świetnych, oryginalnych pomysłów, można było z tego zrobić naprawdę genialną opowieść. I wszystko zmarnowane, wtłoczone w nijaką formę, wypełnione przeciętnością i przewidywalnością. Nie kupuję tego. Być może spodoba się to wielbicielkom romansideł, które chcą mieć poczucie, że czytają coś bardzo ambitnego, ale z pewnością nie spodoba się żadnemu fanowi thrillerów. Przykro mi, nie polecam.

Moja ocena: 4/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

31 komentarzy:

  1. Czytam "Zamiana" widzę okładkę - moje pierwsze skojarzenie "Za zamkniętymi drzwiami". A i po Twojej recenzji nie mam ochoty na bliższe spotkanie z recenzowaną powieścią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Ci się "Za Zamkniętymi Drzwiami" nie podobało? Myślałam, że tylko ja jestem jakaś skrzywiona, że się nie zachwycam tą książką :P

      Usuń
    2. Tak jak wszystkie książki tej autorki... głupota głównej bohaterki była powalająca a cała historia jak z "Trudnych spraw". Ja rozumiem, ze w takiej sytuacji jest ciężko przede wszystkim psychicznie ale bohaterka sprawiała wrażenie jakby z psychiką miała wszystko w porządku, tylko myślenie jej się wyłączyło :P

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że lubię thrillery . Jednak dzięki Tobie już wiem, że ten należy omijać szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszna szkoda, że książka wypadła tak słabo, bo liczyłam na naprawdę dobry thriller. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda zmarnowanego potencjału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szkoda. Mógł być naprawdę niezły thriller z tego...

      Usuń
  5. Mam tą książkę an liście do ptrzeczytania , ale po Twojej recenzji trochę się boję to uczynić. Mi osobiście " Za zamkniętymi drzwiami " bardzo przypadła do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie może i ta Ci się spodoba. Ale chociaż w "Za Zamkniętymi Drzwiami" dreszczyku też nie było zbyt dużo, to tu są go naprawdę śladowe ilości.

      Usuń
  6. słyszałam już wiele o tej książce, niestety - żadnych praktycznie pochwał. Zdecydowanie po takich recenzjach nie dodaję do listy książek do przeczytania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanowię się jeszcze nad tą książką. Jakoś mocno mnie jednak nie kusi, bo czytałam sporo podobnych recenzji do Twojej i dużo osób pisało, że daleko tej książce do thrillera. No szkoda, bo pomysł na fabułę jest ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jeśli się nie nastawisz na thriller i jakoś przeżyjesz skretyniałą bohaterkę, to może nie będzie źle...

      Usuń
  8. Intryguje mnie ta książka, odkąd sie pojawiła na instagramie, wiec może przeczytam :) Pozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się tak jak ja - może akurat w Twoje gusta trafi?

      Usuń
  9. Tak czytam i czytam, i myślę sobie czy wydawcy nie robią (bardzo często) krzywdy autorom, przykładając ich książkom plakietki i szufladkując je tak, byleby sprzedać. Bo może ta książka przypadłaby do gustu wszystkim fankom obyczajówek z wątkiem thrillera (?), a tak to sięgnęły po nią osoby jak Ty, nastawione na konkretny thriller i srogo się rozczarowały. Taka mnie rozkminka napadła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz rację. Nie rozumiem tylko celu takiego zabiegu. Żeby dotrzeć do większej grupy odbiorców, bo thrillery są popularniejsze? Czy naprawdę zyski ze sprzedaży tych kilkuset więcej egzemplarzy są warte licznych negatywnych recenzji i niskich ocen na portalach? Bez sensu...

      Usuń
    2. Dla wydawnictwa może i tak (kto to wie), za to z pewnością nie dla autora. Bardzo mi się to rzuciło w oczy przy "świątecznej" książce Wilczyńskiej. Zwróciłam na nią uwagę, bo koleżanka recenzowała, tak to pomijałam, myśląc, że to kolejna cukierkowa książeczka, do tego w słitaśnej okładce. A okazało się, że treść jest ponura i dołująca. Mimo tego marketingowcy postanowili ubrać ją jak choinkę i wcisnąć klientom jako jedną z entych w ubiegłym roku świątecznych pozycji. Oceny ma... dość średnie, właśnie od rozczarowanych czytelników, którzy liczyli na słodką świątecznę książeczkę, a dostali cios między oczy. I pewnie nie sięgną po nią więcej. Gdyby ktoś tam pomyślał i zaklasyfikował ją odpowiednio, nie byłoby rozczarowanych osób, a po książkę sięgnęłyby np. takie osoby jak ja. A tak? Jedni żałowali straconej kasy, drudzy w ogóle nie zwrócili uwagi na okładkę. Tak czy siak, najwięcej stracił autor.

      Usuń
  10. Dzięki za recenzję. To ważne przy wyborze książek, bo jest ich tyle, ze selekcja murowana.

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej nie skuszę się na przeczytanie tej książki :/
    Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda,że tak nisko oceniłaś. Mnie osobiście ten tytuł bardzo intryguje i chciałabym mimo wszystko osobiście go poznac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam mieszane odczucia, bo wiem, że czytujesz thrillery, ale chyba więcej romansów. Może takie połączenie akurat trafi w Twój gust?

      Usuń
  13. Ale dramat :D ja książkę też mam z tego portalu... i muszę sklecić jakąś recenzje :D aż się już boję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie w regulaminie nie jest napisane, że nie można objechać książki po 100 stronach i nigdy jej nie dokończyć ;)

      Usuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!