niedziela, 24 marca 2019

"Randka z Hugo Bosym" - Agnieszka Lingas-Łoniewska

Jagoda Borówko właśnie zakończyła trwający 9 miesięcy związek, który okazał się kompletnym nieporozumieniem. Ciesząc się odzyskaną wolnością, jedzie na ślub przyjaciółki z dzieciństwa, jednak plany dobrej zabawy psuje przypadkowe spotkanie (i kłótnia o taksówkę) z Hugo Bosym. Jest zabójczo przystojny i od tej pory wydaje się pojawiać wszędzie, gdzie Jagoda - na dworcu, na ślubie, w jej hotelu a parę dni później... również w jej biurze. Początkowa irytacja szybko przeradza się w fascynację, jednak na drodze ku szczęśliwemu związkowi stoi były Jagody i trudna przeszłość Hugo...


"Randka z Hugo Bosym" to moje pierwsze spotkanie z Panią Lingas-Łoniewską, zwaną ponoć przez fanów "dilerką emocji". Muszę przyznać, że choć mam zwyczaj podchodzić do książek z dużym optymizmem, to jednak w tym przypadku byłam wyjątkowo sceptyczna. Ot, głupie czytadełko, myślałam sobie. Idealne na podróż autobusem do pracy, kiedy człowiek przed pierwszą kawą nie jest gotowy na bardziej ambitne lektury. Cóż. Wyszło na to, że jeśli coś tu jest głupie, to nie czytadełko, tylko ja, że mimo tylu nauczek wciąż oceniam książki po przysłowiowej okładce.

Prawdziwej miłości nie da się zapomnieć. Wygląd się starzeje, miłość nigdy się nie starzeje. Miłość zawsze jest młoda.

Zacznę od tego, że bawiłam się przy czytaniu wybornie i z prawdziwym żalem kończyłam lekturę, gdy autobus zajeżdżał na mój przystanek. Jak to w romansach historia była nieskomplikowana i przewidywalna, ale wiedziałam na co się piszę sięgając po powieść tego gatunku, więc nie mogę narzekać. Jednak ta skromnych rozmiarów książka napakowana jest akcją do tego stopnia, że nie zostawia miejsca na zastanawianie się nad fabułą i kierunkiem w jakim zmierza. Po prostu wciąga czytelnika w wir wydarzeń i wypluwa kompletnie oszołomionego na ostatniej stronie.
(Spojler z przyszłej recenzji: Victoria Aveyard, której "Królewską Klatkę" teraz czytam, musiałaby napisać co najmniej 3000-stronnicową cegłę, żeby opisać to wszystko)

Słowo o bohaterach. Jagoda Borówko przypomina mi trochę podrasowaną Bridget Jones. Ma niesamowity talent do pakowania się w kompromitujące sytuacje, podobnie jak Bridget ma również niewielkie grono przyjaciół, z którymi regularnie omawia w knajpach swoje rozterki. Podstawową różnicą jest tutaj temperament Jagody - jest o wiele bardziej pyskata, przebojowa i pewna siebie. Wydaje mi się postacią bardzo prawdziwą, z przeciwieństwie do Hugo, który jest wręcz karykaturalnie przerysowany. Miejscami kłuło mnie to w oczy, ale na szczęście poziom wyolbrzymienia pewnych męskich cech widzianych oczami kobiety się waha i zwykle nie przekracza granicy niesmaku.
Na plus trzeba z całą pewnością zaliczyć lekkość stylu. Mamy tutaj idealną równowagę między kwiecistą mową a prostym językiem, która sprawia, że książka jest łatwa i przyjemna w odbiorze. Tym bardziej, że wszystko to jest zaserwowane w otoczeniu licznych sarkastycznych żarcików i zabawnych sytuacji. Z pewnością nie raz i nie dwa zdarzyło Wam się stwierdzić, że śmialiście się przy jakiejś książce w głos, gdy tak naprawdę jedyną Waszą reakcją był szybki wydech przez nos towarzyszący uśmiechowi. Cóż. Ja się śmiałam. Dosłownie. Najgorzej, że w autobusie pełnym ludzi, ale autentycznie się śmiałam. Nie jestem pewna czy to o dilerkę takich emocji chodziło, ale nie zamierzam narzekać. Dawno tak się nie ubawiłam przy czytaniu.

Jagoda Borówko. To taki żarcik rodziców, ha ha ha, bardzo się śmiałam, zwłaszcza w szkole podstawowej.

Cóż jeszcze mogę rzec? Mogę narzekać, że to mało ambitne. Mogę potępiać, że zerżnięte z Bridget Jones. Mogę się wściekać, że Hugo to przerysowany typowy samiec myślący czymś innym niż mózgiem. Ale wiecie co? Nie ma sensu. Bo nic nie zmieni faktu, że bawiłam się doskonale przy czytaniu. Codziennie rano niecierpliwie czekałam na moment, w którym obudzę swój czytnik i pogrążę się w lekturze. Mimo niedoskonałości Hugo przywiązałam się do bohaterów i trzymałam za nich kciuki. Śmiałam się w głos z żarcików i zabawnych sytuacji. Ja, która nie lubi literatury kobiecej. Z pewnością jeszcze do tej książki wrócę, a w między czasie będę ją bardzo ciepło wspominać. I polecać wszystkim molom książkowym.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

25 komentarzy:

  1. Kurczę, powiem Ci szczerze, że gdy przeczytałam fabułę to jednak stwierdzam, że nie jest to książka nie jest do końca dla mnie. Najważniejsze, że dobrze się bawiłaś i bardzo spodobało mi sie to, co napisałaś na koniec, że mogłabyś narzekać chociażby na przerysowanego, typowego samca, ale skoro bawiłaś się jak trzeba, no to kurczę! A cytaty bezbłędne:) Pozdrawiam serdecznie i jak najwięcej takich książek, które zostawiają ciepłe wspomnienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amen! Bo czasem trzeba się też odmóżdżyć i postawić na czystą rozrywkę :)

      Usuń
  2. Pohmykałam przy tej recenzji, pociamkałam pod nosem. Natykam się na tę książkę co jakiś czas na Instagramie i wśród znajomych blogerek. Sama podchodzę do niej dość sceptycznie i jak pies do jeża. Zdecydowanie nie jest to gatunek, po który sięgam zazwyczaj. Ale... Ostatnio miałam ochotę na coś totalnie odmóżdżającego, niewymagającego, łatwego i kalorycznego jak napoleon. Nie miałam nic takiego na półce, ani jednej sztuki. A przydałoby się ;) Nawet i ten Bosy.

    Pociamkałam, ale finalnie stuliłam dziób, bo sama za jakiś czas wstawię na blogu recenzję książki, której chyba nikt, kto mnie zna, nie spodziewa się na nim zobaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu każdego przychodzi taki moment, że nagle sam ze zdumieniem uświadamia sobie co czyta i zaczyna się zastanawiać jak to się stało, że czyta co czyta i w dodatku mu się podoba :D

      Usuń
  3. Bardzo lubię Bridget Jones. Tym porównaniem mnie przekonałas.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, przepraszam, ale tak bardzo się zgadzam z Twoim spoilerem z przyszłej recenzji Aveyard! Zabieram się jak pies do jeża do recenzji stosunkowo niezłej jak na Aveyard trzeciej części, bo w sumie miałam się ogarnąć i przeczytać czwartą... Ale idzie ciężko. :P
    Co do Hugo Bosego - też sądziłam, że to takie niezobowiązujące czytadełko.. Chyba i mnie przekonałaś do lektury! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) Co do Aveyard, mam za sobą nieco ponad 2/3 książki, co się już wydarzyło streściłabym spokojnie w 10 słowach, co się wydarzy jakoś mnie nie ciekawi, ale też planuję czwarty tom. Może jestem masochistką?

      Usuń
  5. Na książki tej autorki nie trzeba mnie namawiać. ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, cieszę się, że udało mi się wywołać emocje :) Bo szczery śmiech to jak najbardziej pożądana emocja, w przypadku historii Jagódki i Bosego! Pozdrawiam serdecznie z Wrocławia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, Pani Agnieszko, że dała mi Pani tyle radości swoją książką. I że odwiedziła mnie w moich skromnych progach, zrobiła mi Pani dzień :)

      Usuń
  7. Hugo Bosy :) Nie każda książka musi być ambitną ucztą dla duszy. Czasem lubię sobie coś lekkiego poczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wyszłam z tego założenia. Tym bardziej, że czytanie z definicji ma być przede wszystkim rozrywką :)

      Usuń
  8. Kompletnie nie znam tej autorki, pierwszy raz słyszę o tej książce choć wydaje mi się ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mnie zaintrygował tytuł i twoja recenzja :D
    ~Pola
    www.czytamytu.blogspot.com Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jeszcze raz polecam :) Wybaczcie, ale nie do końca rozróżniam Wasze gusty, jednak wydaje mi się, że ta pozycja by się Wam spodobała :)

      Usuń
  10. Mam w planach, ale najpierw mam tej autorki na stosiku ,,Klub niewiernych" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klub Niewiernych? Zapisane. Po tak dobrej zabawie chętnie sięgnę po coś jeszcze :)

      Usuń
  11. Tytuł tej książki przyciągnął moją uwagę już jakiś czas temu, ale nie zagłębiałam się w tym temacie. Po przeczytaniu Twojej recenzji wiem, że nie mam czego żałować, bo to nie jest książka, która by mnie jakoś szczególnie zachwyciła.


    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to nie jest ksiażka do zachwycania, to jest ksiązka do bawienia :)

      Usuń
  12. Kilka razy już przemknął mi ten tytuł :) nie do końca to temat dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, sama czuję niechęć do sięgania po romanse, ale pracuję nad poszerzeniem literackich horyzontów i tak oto przeczytałam to cudo :)

      Usuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!