sobota, 24 sierpnia 2019

Przedpremierowo: "Kolory Zła: Czerwień" - Małgorzata Oliwia Sobczak

Premiera: 04.09.2019

Na sopockiej plaży zostaje znalezione ciało młodej kobiety. Nie byłoby w tej zbrodni nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dziewczyna została okaleczona - wycięto jej usta. Przybyły na miejsce młody prokurator, Leopold Bilski, szybko łączy tę sprawę z innym morderstwem sprzed 17 lat. Obie sprawy łączy podobny wygląd ofiar i identyczne okaleczenie. Tamta sprawa wyraźnie wskazywała na połączenia dziewczyny z mafią, jednak została podejrzanie szybko zamknięta. Wbrew nakazom swojego przełożonego Bilski rusza śladem ofiary, która rozpoczęła tę makabryczną serię.
        
      
Moja relacja z kryminałami jest dość skomplikowana. Lubię je czytać, ale rzadko to robię. Rzadko mam ochotę sięgnąć po kryminał, ale gdy już to zrobię, zwykle bawię się bardzo dobrze. Dlatego gdy dostałam propozycję zrecenzowania powieści kryminalnej pióra młodej, zdolnej, rodzimej autorki, wyraziłam oczywiście zainteresowanie choć głęboko w środku byłam nieco sceptyczna i niechętna. Niemniej książka przyszła, a termin premiery motywował do nadania jej wysokiego priorytetu, więc czym prędzej zaczęłam czytać. Nie spodziewałam się cudów i muszę powiedzieć, że również okładka nie budziła mojego entuzjazmu. Okazało się jednak, że - cytując mistrza Tolkiena - "nie każde złoto blask okrywa", bo mimo nieciekawej okładki w środku kryła się świetna historia.

Chcę na początku powiedzieć, że ta opowieść jest inna. Nie twierdzę, że obiektywnie lepsza, bo gusta są różne i nie musicie koniecznie dzielić ze mną moich. Ale jest kilka rzeczy, które irytują mnie w powieściach kryminalnych, zdają mi się oklepane, banalne lub po prostu głupie. Jedna z takich rzeczy jest śledczy z problemami. Wdowiec przeżywający stratę żony, alkoholik, ćpun, pod wpływem toksycznego rodzica. Nie, nie chcę, nie lubię. Chcę książki, która obsadziła w tej roli normalnego, szarego człowieka, który skupia się na śledztwie a nie na jęczeniu jakie życie jest beznadziejne. Pani Sobczak zaś rzekła słowo i dała nam Leopolda Bilskiego. Mojego idealnego śledczego. I już za tę jedną rzecz mogłabym pokochać tę powieść.
         
Współczuła mu! Koszmar. Nie ma nic bardziej obraźliwego dla honoru mężczyzny niż współczucie kobiety. Dowód absolutnej porażki.

Innym irytującym elementem jest zamotanie zbrodni do tego stopnia, że staje się tak nierealistyczna, że czuję się jakbym czytała science-fiction. Nie tutaj. Tutaj wszystko jest proste, jasne i logiczne, chociaż zakryte przed oczami czytelnika dokładnie tak długo, jak trzeba. Oczywiście mając już kilkadziesiąt kryminałów na swoim koncie byłam stuprocentowo pewna, że nasz główny podejrzany jest niewinny, jednak za nic nie mogłam dojść do tego, kto jest prawdziwym mordercą. Aż do strony 295, gdzie jedno zdanie naprowadziło mnie na trop. I okazało się, że Pani Sobczak po raz kolejny z nami igra, ale nic więcej nie powiem, bo zepsuję Wam zabawę.

Mamy tu typowy zabieg prowadzenia akcji dwoma równoległymi torami - współcześnie i 17 lat wcześniej. Tutaj napotkałam pierwszą rzecz, która nie przypadła mi do gustu. Miejscami rozdziały są opatrzone datą, ale miejscami nie i momentami sprawiało mi pewną trudność połapanie się, o której linii czasowej mówimy. Poza tym jednak w warstwie technicznej nie mogę się przyczepić niczego więcej. Mogę się przyczepić nieco akcji, bo toczy się moim zdaniem zbyt statycznie jak na ten gatunek. Byłaby idealna dla powieści obyczajowej, ale w przypadku kryminału brakowało mi nieco tempa, ale przede wszystkim mocniejszych akcentów - pościgów, akcji policyjnych, strzelanin, no tych całych fajerwerków rodem z Hollywood. W pewnym stopniu usprawiedliwia Panią Sobczak fakt, że wyraźnie widać, że miała wizję powieści, która skupia się mocno na bohaterach (jak chociażby "Kirke" - Anglicy mają na to ładne określenie: character-driven book) i biję brawa za odwagę do stworzenia kryminału, gdzie to bohaterowie właśnie, nie akcja, są najważniejsi. Nie często się to zdarza. Jednak... no chciałabym te zakichane fajerwerki, ok?
        
W tym momencie doznał objawienia. Uświadomił sobie, że od zawsze był potworem.

Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie mówię, że akcja się wlecze a ja się nudziłam. Nie, nie, nie. Cały czas coś się działo, po prostu zmierzaliśmy do finału dość statecznym krokiem. Bardzo za to podobał  mi się motyw trójmiejskiej mafii. Ja generalnie mafii nie lubię. Nie interesuje mnie ten temat, nudzą mnie książki, w których się pojawia. Ale tutaj był wpleciony w opowieść tak smacznie, w sposób tak wyważony, dyskretny wręcz, że nie miałam nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, podobało mi się. Może się w końcu do tego motywu przekonam. Ostatnia rzecz, ale z pewnością nie najmniej ważna - przygotowanie merytoryczne Pani Sobczak. Z każdej strony aż bije znajomość tematu, o którym pisze, i nie ważne czy pisze o medycynie sądowej, botanice czy muzyce trip-hopowiej lat 90-tych. Szacunek, Pani Małgorzato.

Słowem podsumowania, chcę bardzo podziękować autorce za napisanie tak dobrej powieści, oraz wydawnictwu za przedpremierowy egzemplarz książki. To była naprawdę świetna przygoda, którą będę pamiętać jeszcze długo. I, jak rozumiem, "Kolory Zła" staną się wkrótce serią, co cieszy moje małe czytelnicze serduszko, bo nie ma takiej siły, która powstrzymałaby mnie przed przeczytaniem kolejnej książki z tego cyklu. Aż się buzia sama cieszy, że nasi rodacy potrafią tak pisać, a Skandynawowie powinni zacząć się poważnie obawiać o miejsce na pozycji lidera pisarzy kryminalnych. Gorąco polecam!

Moja ocena: 8/10
        
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.

27 komentarzy:

  1. Fcuk, ja czekam, czekam i czekam na tę książkę, ciągle nie przyszła. Tobie przysłali kurierem? Biorę pod uwagę, że mogli mi ją wysłać zwykłą przesyłką i kurzy się gdzieś na poczcie. A tak mnie ciekawi ta książka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszła kurierem, ale kurier walnął mi ją pod drzwi i nawet nie zadzwonił, że zostawia...

      Usuń
  2. Jakoś tak wychodzi, że ja też czytam kryminały dość rzadko, a bardzo je lubię! Tym bardziej, kiedy piszą je polscy autorzy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to piąteczka! I w takim razie sięgnij po "Czerwień", jestem pewna, że przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. O to mi samoocena podskoczyła, że przekonałam osobę o tak jasno określonych gustach :D Ale cieszę się bardzo :)

      Usuń
  4. Może jak trochę ucichnie o tej książce to po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trójmiejska mafia? No proszę, sama wychowałam się w trójmieście więc sam wątek osadzony gdzieś w moim mieście sprawił, że po książkę sięgam w ciemno ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to zawsze fajnie wiedzieć o czym autor pisze z doświadczenia :) Tez łapię każdą książkę, której akcja rozgrywa się w Krakowie :)

      Usuń
  6. Cieszę się, że spodobała Ci isę ta książka, że jesteś zadowolona. NIe wiem czy ją przeczytam, nie wiem... w tej chwili nic do niej nie poczułam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, nie kojarzysz mi się z kryminałami :D W sumie z obyczajówkami też nie bardzo, ale jak dobrze pójdzie to wieczorem będę miała propozycję, która na pewno w punkt nie trafi, ale z pewnością będzie nieco bliższa Twoim gustom :)

      Usuń
    2. To Cię zaskoczę... lubię kryminały. Christie przeczytałam większość :D

      Usuń
    3. A to zaskoczenie :D To może przypadnie Ci do gustu ten, który będę recenzować dziś wieczorem. Chociaż tak po prawdzie nie będzie to jakoś wybitnie pozytywna recenzja...

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. To zawsze miłe jeśli kogoś moja opinia zaciekawi, dziękuję :)

      Usuń
  8. może w wolnej chwili sobie czytnę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czeka na przeczytanie :) Myślę, że i mnie ten kryminał się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety nie mój klimat, ale cieszę się, że Tobie się podobała.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!