piątek, 2 sierpnia 2019

"Przegwizdane" - Aurelie Valognes

Ferdinand Brun ma 83 lata i jest chodzącym, obciągniętym skórą zgorzknieniem. Jest zakałą kamienicy - z czystej złośliwości pali na klatce schodowej, celowo wrzuca śmieci do niewłaściwych kontenerów a rabatki pod swoim balkonem regularnie podlewa Domestosem. Nie przeszkadza mu, że sąsiadki go obgadują, ani że dozorczyni pała do niego gorącą nienawiścią. Jest zadowolony ze świętego spokoju osiągniętego dzięki odstraszaniu ludzi. Jedyną istotą, którą darzy uczuciem, i na której mu zależy, jest jego suka Daisy. Niestety Daisy ginie w tragicznym wypadku i Ferdinand czuje jak jego świat wali się w gruzy. Traci chęć do życia. I właśnie wtedy na jego progu pojawia się Juliette, wygadana dziewczynka, która zmienia wszystko...


Jak często zdarza Wam się czy czytać książki, których bohaterami są starsi ludzie? Bo widzicie, przeglądnęłam wszystkie 81 książek, jakie przeczytałam od początku roku i znalazłam tylko jedną - "Kwiaty nad Piekłem", której bohaterką jest zbliżająca się do emerytury Teresa Battaglia. Pozostałe 80 książek to opowieści o ludziach młodych, pięknych, mających przed sobą całe życie. Bo co ciekawego może się dziać w życiu osoby mającej ponad 80 lat? To już się raczej siedzi na kanapie, zbyt głośno ogląda telewizję (słuch szwankuje) i z wizytówką zakładu pogrzebowego w ręce czeka na koniec, nie? Nie. I Ferdinand Brun, lat 83, zaraz Wam udowodni jak bardzo się mylicie.

Zacznę od tego, że to bardzo specyficzna książka i nie każdemu przypadnie do gustu. Żeby docenić ją w pełni trzeba zachować otwarty umysł i nie bronić się rękami i nogami przed nietypową formą. Bo forma jest nietypowa - ja z początku zastanawiałam się czy może czegoś nie doczytałam i przypadkiem postanowiłam zrecenzować książkę dla dzieci. Tak mi się kojarzył styl opowieści - prosty, lekki, zabawny. Humor w znacznej mierze opiera się na przerysowaniu i wyolbrzymieniu, zwłaszcza jest to widoczne w przypadku postaci dozorczyni, Pani Suarez. A przynajmniej mam szczerą nadzieję, że jest to przerysowanie i nigdzie po świecie nie chodzi taki człowiek, brrr!

"Bez broni, bez nienawiści ni przemocy."
- To mogłoby być niezłe epitafium - myśli na głos Ferdinand. - Sęk w tym, że ma się do mnie jak pięść do nosa. (...) Lepiej pasowałoby coś w rodzaju: "Wreszcie w spokoju! Bez żalu ni łez, ni upierdliwych bab".

Do głównego bohatera od razu zapałałam sympatią. Najwyraźniej ja też mam w sobie coś ze zgorzkniałego staruszka (to już ten wiek...), ale naprawdę rozumiałam jego frustrację i życzenie, by ludzie po prostu zostawili go w spokoju. To tylko pozornie niesympatyczny człowiek, bo mam mocne przekonanie, że nie ma na świecie osoby, która nie polubiłaby Ferdinanda mimo jego licznych wad. Jest w nim coś takiego, że człowiek chce spróbować go otworzyć i wydobyć na światło dzienne jego najlepsze cechy. I dlatego ogromną przyjemność sprawiło mi śledzenie jak Ferdinand powoli się zmienia pod wpływem nazbyt rozwiniętej jak na swój wiek dziewczynki i niezwykle postępowej staruszki z mieszkania obok.

- Nie potrzebuję psa. Nie chciałbym wszystkiego zaczynać od początku: wychowywania go, przywiązywania się... Po to, żeby odszedł przede mną. A poza tym mam teraz Juliette. Nie ma większej różnicy, to też brzuch na nóżkach, ale bez konieczności spacerowania. Sympatyczna mała.

Akcja z początku nieco się wlecze, bo musimy najpierw poznać bohaterów i tło, w jakim występują. I to jest fajne, nie nudzi, a daje dobry ogląd sytuacji. Potem tempo wydarzeń zdecydowanie przyspiesza i ta tendencja utrzymuje się aż do końca. Opowieść podzielona jest na bardzo krótkie rozdziały, co dodatkowo pomaga w czytaniu, więc kolejne strony zdają się same znikać. Całą imprezę umila fajny humor, o którym już wspominałam, i liczne, zaskakująco trafne życiowe prawdy. Bo mimo przyjemnej formy, książka porusza ważne tematy i skłania do refleksji. Jakby się nad tym głębiej zastanowić, okazuje się, że to wcale nie jest lekkie czytadełko, tylko słodko-gorzka opowieść o miłości i samotności, oraz o tym, co w życiu naprawdę ważne.

Żałuję, że książka jest tak krótka, niecałe 300 stron. To naprawdę fajna opowieść, która w przystępnej i zabawnej formie uczy nas doceniać życie. Jest żwawa akcja i bohaterowie, których nie da się nie kochać. Czy można sobie życzyć czegoś więcej? Być może nie do końca przywraca wiarę w ludzi, jak obiecuje nota od wydawcy, ale przyznaję, że czytając zakończenie czułam coś ciepłego w okolicy serduszka. Oryginalny styl być może nie każdemu się spodoba, ale moim zdaniem warto przeczytać tę historię i zastanowić się nad nią chwilę. Gorąco polecam!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.

27 komentarzy:

  1. O tej książce nie słyszałam, ale nawet mnie zaciekawiła :D
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "ja z początku zastanawiałam się czy może czegoś nie doczytałam i przypadkiem postanowiłam zrecenzować książkę dla dzieci. Tak mi się kojarzył styl opowieści - prosty, lekki, zabawny" - o to to to! Widzę, że też miałaś podobne odczucia :)

    I miałam rację, że całość Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet bardzo :) Mam teraz tak silną fazę na lekkie powieści pozostawiające uśmiech na ustach, że nie mogło mi się nie spodobać :)

      Usuń
  3. Książka zdecydowanie mnie zaciekawiła i będę na nią polować. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, jak miło słyszeć, że chociaż raz to ja zaciekawiłam czymś Ciebie a nie na odwrót :D

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. A tu akurat myślę, że tak. Że to bardzo uniwersalna książka dla każdego :)

      Usuń
  5. Druga recenzja tej książki, którą czytam i po raz trzeci o niej słyszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to znak? ;) Myślę, że spodobała by Ci się :)

      Usuń
  6. Ja również pierwszy raz spotykam się z tym tytułem, al chętnie to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Super, miłej lektury jeśli na nią gdzieś trafisz :)

      Usuń
  8. Dziękuję za polecenie ciekawej publikacji :)
    Coś w tym jest, że starsi ludzie są spychani na margines życia … w każdej sferze, nawet tej książkowej.
    Gdy czytałam Twoją recenzję od razu pomyślałam o filmie "Mężczyzna imieniem Ove". Cała sala się zaśmiewała momentami, a refleksja przychodziła później. I to nie była zabawna refleksja.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tym tytule, chociaż w kontekście książki, nie filmu. Nawet swego czasu figurował na mojej liście do przeczytania, ale jakoś nigdy się do niego nie zabrałam. Ale jeśli skojarzyło Ci się z "Przegwizdanym", to jednak muszę tę pozycję nadrobić :)

      Usuń
  9. Kochana no tym razem muszę podziękować, bo jakoś nie poczułam mięty do tej pozycji. Owszem na pewno jest świetna i cieszę się, że Tobie przypadła do gustu, niemniej jednak ja muszę powiedzieć PAS ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i nie namawiam - fakt, że to coś innego niż zwykle czytamy :)

      Usuń
  10. Czytam już druga recenzje tej książki I jestem nią szczerze zainteresowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki, żeby wpadła Ci w ręce, bo jestem pewna, że przypadłaby Ci do gustu :)

      Usuń
  11. Myślę, że z tej powieści mógłby powstać świetny film, a na książkę chyba się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Spotkałam się już z recenzjami tej książki. Jej oryginalność jest całkiem kusząca. Faktycznie mało spotyka się książek, których bohaterami są starsi ludzie a szkoda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mało. A najgorzej, że dopóki ktoś tego nie wytknie, to nikt się nad tym nie zastanawia.

      Usuń
  13. Muszę przeczytać! Dawno już się zbierałam do niej, ale teraz muszę!
    pozdrawiam
    Pi

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!