piątek, 30 sierpnia 2019

"Wilki z Calla" - Stephen King

Ka-tet Rolanda przybywa do niewielkiego miasteczka zwanego Calla Bryn Sturgis. W miasteczku tym rodzą się jedynie bliźnięta, a raz na pokolenie przybywa grupa jeźdźców przebranych za wilki i porywa po jednym dziecku z każdej pary. Porwane dzieci wracają do domów jako pokury - istoty upośledzone umysłowo, które umierają w młodym wieku. Roland decyduje o wydaniu tajemniczym, budzącym grozę wilkom wojny. Werbuje mieszkańców gotowych chronić swoje dzieci i rozpoczyna przygotowania. Tymczasem nad różą rosnącą w nowym Jorku zawisa niebezpieczeństwo...


Mroczna Wieża:
I: Roland
V: Wilki z Calla
VI: Pieśń Susannah
VII: Mroczna Wieża

Po roku przerwy postanowiłam wrócić do cyklu "Mroczna Wieża". Dlaczego zajęło mi to aż tyle? Nie wiem. Czwarty tom oceniłam na 10/10, więc powinnam tym bardziej chcieć czytać dalej. Ale nie chciałam. I wiecie co? Może to była kobieca intuicja. Może coś przeczuwałam i chciałam jak najdłużej zachować w pamięci absolutny geniusz "Czarnoksiężnika i Kryształu". Ale w końcu sięgnęłam po "Wilki z Calla" i... cóż, trochę się zawiodłam.

Nie raz już mówiłam o problemie zbyt wysokich oczekiwań. Kocham ten cykl całym sercem i jak dotąd wszystkie jego części były doskonałe lub bliskie doskonałości. Oczekiwałam - ba, byłam tego stuprocentowo pewna - że kolejne będą trzymały poziom albo wręcz podnosiły poprzeczkę jeszcze wyżej. I nagle przydarzyły nam się "Wilki z Calla". Matko i córko i Panie King, jak ja się męczyłam z ta książką! Bardzo podobał mi się początek, bardzo podobała mi się druga połowa i walka z Wilkami. Ale historia Callahana ani trochę. Epizody z Nowym Jorkiem też niespecjalnie. Mozolnie się przez nie przedzierałam, bo uparłam się, że skończę tę serię, ale było ciężko. A najgorsze, że tak właściwie nie było to złe - po prostu nie było absolutnie perfekcyjne, czego oczekiwałam. Ale to wystarczyło, żeby poczuć rozczarowanie zawiedzionymi nadziejami.

W kwestiach kobiet ten twój Pan Jezus wygląda mi na kawał sukinsyna - rzekł Roland. - Czy on był żonaty?
Callahan uśmiechnął się kącikiem ust.
- Nie - odparł - ale jego dziewczyna była dziwką.
- Cóż - powiedział Roland. - Zawsze to coś.

Nie będę się rozpisywać, bo napisałam chyba już wszystko co się da na temat tego cyklu. Stephen King jest pisarzem wybitnym i ma absolutnie genialny warsztat - to nie podlega dyskusji. Przygody Rolanda i spółki są absolutnie pokręcone, ale wciągające na tak zwany amen - tu też pola do sporów nie widzę. Są tu wspaniali bohaterowie, o charakterach głębszych i bardziej złożonych niż jest to chyba możliwe w rzeczywistości, są też zwroty akcji od których człowiek łapie się za głowę (a potem zbiera książkę z podłogi i idzie przeprosić sąsiadów, bo huk spadającej 700-stronicowej cegły słychać było na całym osiedlu - patrz: zdjęcie). To wszystko już zostało powiedziane i nie ma się co nad tym więcej rozwodzić.

I chyba tu właśnie jest problem. Bo ja kocham Rolanda, Eddiego, Jake'a i Susannah. Kocham ich historię i kocham Świat Pośredni. I bardzo, naprawdę bardzo mi się nie podobało, że po świetnym początku nagle na kilkaset stron porzuciliśmy nasze ka-tet, kopsnęliśmy się z powrotem do Nowego Jorku i zaczęliśmy śledzić jakiegoś zakompleksionego byłego księdza alkoholika, do którego sympatii nie czułam ani trochę. A po tym jak wygłosił swoje zdanie na temat aborcji, została mi już tylko czysta antypatia. Gdy brałam tę książkę do ręki i myślałam, że czeka mnie ciąg dalszy historii Callahana, która potrwa jeszcze cholera wie ile, to miałam ochotę ją natychmiast odłożyć. I to jest mój główny zarzut pod adresem "Wilków z Calla".

Sądzę, że wędrówka jest najbardziej wciągającym nałogiem, a każda ukryta droga wiedzie do tuzina innych.

Muszę na koniec podkreślić, że opowieść księdza nie była zła. Była ciekawa, trzymająca w napięciu, pokręcona jak reszta powieści. Po prostu... ja się pisałam na western zmieszany z fantastyką i science-fiction, ok? Nie na spędzenie sporej części książki w przytułku dla bezdomnych w jak najbardziej realnym Nowym Jorku. Tam nie było tej atmosfery, która towarzyszy ka-tet Rolanda w Świecie Pośrednim. Nie potrafię nawet jej opisać, ale jeśli czytaliście chociaż pierwszy tom, z pewnością wiecie co mam na myśli.

To kolejny przypadek gdy dostałam po łapach za zbyt wygórowane oczekiwania. I nieważne, że dostałam powieść wybitną - ja się spodziewałam absolutnie genialnej, więc moje nadzieje nie zostały spełnione. Niemniej będę to podkreślać do znudzenia: ta seria jest wspaniała. Tak, ten tom też. Widać w nim wyraźnie, że zbliżamy się do wielkiego finału, tajemnice mnożą się w zadziwiającym tempie, akcja zdaje się psem myśliwskim, który szarpie się na smyczy chcąc pognać za ofiarą. Zostały tylko dwa tomy. Z pewnością nie będę z nimi czekać kolejnego roku. A tymczasem całą serię gorąco Wam polecam!

Moja ocena: 8/10

36 komentarzy:

  1. Muszę wreszcie przeczytać coś Kinga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, chociażby po to, żeby zobaczyć o co ten cały hałas :)

      Usuń
  2. Czytałam co nieco od Kinga, ale cykl "Mroczna wieża" jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie daj mu szansę - to coś zupełnie innego niż pozostałe powieści Kinga.

      Usuń
  3. Twórczość Kinga uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, przybijam zatem piąteczkę, bo jak widać ja też :)

      Usuń
  4. Twórczość autora jeszcze przede mną. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. King to jeden z tych autorów, którego twórczość jest cały czas przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może pora sprawdzić czy te wszystkie zachwyty jego książkami są uzasadnione? :)

      Usuń
  6. Uwielbiam książki Kinga, jednak ta ilość stron czasem mnie przeraża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też. A King wybitnie lubi pisać podobne cegły...

      Usuń
  7. OJ KIng to nie dla mnie.. zdecydowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że nie każdemu się będzie podobał, więc nie namawiam :)

      Usuń
  8. Nie potrafię się przekonać do twórczości pana Kinga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to z nim jest - albo się go kocha albo nienawidzi :)

      Usuń
  9. Uwielbiam ten cykl. Co do szczegółów poszczególnych tomow się nie wypowiem. Czas już zatarł szczegóły. Pamiętam jednak, że z wypiekami na twarzy czytałam cała Mroczna wiezę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też wypieki się miejscami pojawiały :) Zacna seria, bardzo zacna.

      Usuń
  10. Uwielbiam książki Stephena Kinga, przeczytałam ich jakieś mnóstwo, ale po tę serię jeszcze jakoś nie sięgnęłam, bo nie jestem pewna czy to do końca mój styl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, na pewno to coś innego niż cała reszta twórczości Kinga. Ale moim zdaniem o wiele lepsza :)

      Usuń
  11. Dawno nic nie czytała tego autora, muszę się za niego wziąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasugeruję, że zbliża się Halloween i może byłby niezły klimat na odświeżenie sobie twórczości tego pana ;)

      Usuń
  12. Uwielbiam tego autora to ikona moim zdaniem jesli chodzi o powieści grozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja. Chociaż akurat ten cykl z grozą ma niewiele wspólnego :)

      Usuń
  13. Kiedyś, w liceum się zaczytywałam w twórczości pana Kinga, ale serii "Mroczna wieża" nie przeczytałam. A potem mi przeszedł ten szał i już od przynajmniej kilku lat nie sięgnęłam po żadną książkę tego autora. Może kiedyś wrócę do jego powieści, a wtedy ta seria będzie w sam raz, tyle dobrego o niej słyszałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, wróć i to do tej serii właśnie, bo to zdecydowanie jest coś zupełnie innego niż reszta twórczości Pana Kinga :)

      Usuń
  14. Uwielbiam tego autora, także myślę, że bym się zaciekawiła. Swoją drogą urocze zdjęcie z kotełkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem jak to napisać, ale ja z Kingiem to mam pod górkę. Chyba źle trafiałam i muszę wreszcie sięgnąć po pewniaka. Zraził mnie "Łowca snów", a "Bezsenność" nawet rozwścieczyła... "Doktor zło" zaś znudził... ale chcę dać mu szansę jeszcze, muszę!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!